czwartek, 8 kwietnia 2010

Podsumowanie Ligi Mistrzów 6 i 7 kwietnia

Wtorek

Barcelona – Arsenal Londyn

Spodziewałem się innego początku, bo sądziłem, że gospodarze od razu rzucą się na Arsenal i zdecydowanie zdominują grę. Faktycznie mieli ogromną przewagę w posiadaniu piłki, ale okazji podbramkowych niezbyt wiele. W 18 minucie Kanonierzy objęli prowadzenie, a bramkę, co prawda na raty, zdobył Bendtner. Na odpowiedź Hiszpanów nie trzeba było długo czekać, gdyż w 21 minucie pięknego, wyrównującego gola strzela Messi. Niebywałym jest fakt, że Barcelona do 27 minuty wymieniła aż 160 podań, a Anglicy tylko 36. Wśród gospodarzy najlepszy na boisku był Messi. Owocem tego była bramka zdobywa przez Argentyńczyka w 37 minucie, a niespełna 5 minut później kompletuje klasycznego hat-tricka. Gospodarze byli zdecydowanie lepszym zespołem i zasłużenie schodzili na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem. Gracze Wengera praktycznie nieistnieli.

Przez pierwsze 10 minut drugiej połowy Barcelona miała 2-3 niezłe sytuacje, ale pokonać Almuni się nie udało. Potem Arsenal dyktował warunki gry i gdyby m.in. Bendtner był lepszym napastnik, wynik meczu mógłby się zmienić. Mam na myśli, że mógł się lepiej zachować w dwóch sytuacjach, a w jednej miał po prostu pecha, gdyż trafił głową w słupek, chociaż w tej sytuacji był spalony. Poza tym nie popisali się celnością Rosicky i Denilson, a mieli swoje szanse. Katalończycy też nie pozostawali dłużni i bramki zdobyć mogli m.in. Pedro oraz Maxwell. Tak, oni mogli zdobyć, ale tego wieczora na Camp Nou gole dla Barcy zdobywał tylko jeden piłkarz i to właśnie on w 87 minucie, po bardzo ładnej akcji, ustalił wynik spotkania na 4:1. Zgodnie z moimi przewidywaniami piłkarze Guardioli nie pozostawili na Londyńczykach suchej nitki, ale po golu Bendtnera miałem małą nadzieję, że gościom uda się osiągnąć korzystny rezultat…


CSKA Moskwa – Inter Mediolan

Mimo niezłego początku w wykonaniu gospodarzy, mistrzowie Włoch wylali na nich kubeł zimnej wody w postaci bramki Sneijdera w 6 minucie. Trener Rosjan wzmocnił siłę ataku, wprowadzając na boisku Odiaha w miejsce Berezustkiego. No i faktycznie jego zespół zaczął grać lepiej i pomału zagrażać bramce Julio Cesara. Prowadzili grę, stwarzali sytuacje, ale brakowało skutecznego wykończenia. Inter poza okazją Diego Milito nie pokazał niczego w ofensywnie. Wynik meczu nie uległ zmianie. Na początku drugiej połowy, bo już w 49 minucie, drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną ujrzał po brutalnym faulu na Eto’o Odiah i praktycznie przekreślił szanse CSKA na awans. Jednak Rosjanie się nie poddali, nie spuścili z tonu i przeprowadzali ataki. Mourinho wyraźnie nastawił się na bronienie wyniku, wpuszczając Chivu w miejsce Pandeva, jednak Mediolańczycy od około 70 minuty próbowali się odgryzać, zaczęli wyraźnie przeważać, ale świetnie bronił Akinfiejew. Gospodarze w końcówce jeszcze próbowali wywalczyć zasłużony remis, ale się nie udało i przegrywają w dwumeczu 0:2, a Mourinho jest w półfinale, gdzie czeka Barcelona, na którą ma patent.


Środa

Manchester United – Bayern Monachium

Zaskoczeniem było pojawienie się Rooneya od pierwszej minuty. Gospodarze już w 3 minucie zdobyli gola za sprawą Gibsona, którego obecność w składzie też była niespodzianką. Nie popisał się Butt przy tej bramce. Kilka minut później było 2:0, bo do siatki po podaniu Valenci trafił z piętki Nani. Była to przednia bramka, a co robili Demichelis z Van Buytenem przy tej akcji? Nie wiem. Bawarczycy byli zagubieni i totalnie bezradni, a Diabły grały swoje i mimo że nie atakowały tak zawzięcie, miały przewagę. Strzelali, ale niecelnie Gibson, Nani oraz Rafael (minimalne chybienie), natomiast bezbłędny w defensywnie był Evra. W ekipie gości słabo spisywał się Ribery, a Olic, który w 40 minucie nie wykorzystał akcji sam na sam, i Muller praktycznie nie istnieli. Za to minutę później Nani podwyższył na 3:0. w 43 minucie Olic zrehabilitował się za sytuację, w której nie pokonał Van Der Saara, strzelając gola. Dało to iskierkę nadziei Niemcom, którzy poszli za ciosem, ale fantastyczny strzał Robbena obronił golkiper Anglików. Gracze Fergusona byli zdecydowanie lepsi i zasłużenie prowadzili 3:1 do przerwy.

Od początku drugiej części meczu w miejsce Mullera wszedł Gomez, a w 50 minucie Rafael ujrzał drugą żółtą kartkę i osłabił szeregi Manchesteru. W 55 minucie boisko opuścił Rooney, a pojawił się O’Shea. Bayern naturalnie dążył do zdobycia bramki i miał wielką przewagę w posiadaniu piłki i można rzec, że zamknął gospodarzy na własnej połowie, ale ci odpowiadali od czasu do czasu groźnymi strzałami. Próbowali m.in. Nani, Carrick i Gibson. Czas mijał, a akcje Bawarczyków nic nie dawały, mimo uderzeń Ribery’ego, Gomeza i Schweinsteigera. Jednak, jak uderza najlepszy lewoskrzydłowy świata – Arjen Robben, to gol musi paść i tak się stało w 74 minucie. Boski strzał z woleja. Chwilę po tym Holendra zmienił Altintop. Na 10 minut sprzed końcem Ferguson wpuścił Berbatova i Giggsa miejsce Carricka oraz Gibsona. Van Gaal odpowiedział wprowadzaniem Pranjica za Olica. Czerwone Diabły rzuciły się do ataku, a Monachijczycy grający w przewadze nie pozwolili im przejąć inicjatywy. Emocje były samego do końca, ale nic się nie zmieniło i Duma Bawarii awansowała dalej.

Bayern to niesamowita ekipa. Po 2 porażkach z Bordeaux wydawało się, że Niemcy odpadną w fazie grupowej, a oni są już w półfinale. Muszę przyznać, że strasznie bałem się, iż może skończysz się pogromem po 7 minutach, a jak Manchester zdobył gola na 3:0 straciłem prawie nadzieję. Na szczęście wszystko potoczyła się pomyślnie dla gości – szybka bramka Olica, czerwona kartka dla Rafaela i konsekwentna gra do końca. Hegemonia angielskich drużyn w Lidze Mistrzów dobiegła końca, bo żadnej z nich nie zobaczymy w gronie najlepszej czwórki, a Bawarczycy po 9 latach wracają do czołówki. Czerwone Diabły spłonęły we własnym piekle, a teraz czeka Lyon.

Bordeaux - Olimpique Lyon

Uprzedziłem fakty w poprzednim opisie, mówiąc, że Bayern zmierzy się z Lyonem w półfinale Ligi Mistrzów. Rywalizacja w Bordeaux była ciekawa i to gospodarze byli zespołem lepszym, groźniejszym i wygrali mecz 1:0, ale nie dało im to oczywiście awansu. Bohaterem Olimpique jest na pewno Lloris, który w drugiej połowy bronił bardzo pewnie. W sumie to liczyłem na awans Żyrondystów, bo chciałem rewanż za fazę grupową.

Brak komentarzy: