czwartek, 22 kwietnia 2010

Podsumowanie Ligi Mistrzów 20 i 21 kwietnia

Wtorek

Inter – Barcelona

Przewagę optyczną w pierwszych dziesięciu minutach mieli przyjezdni, jednak w 10 minucie sam na sam wychodził Diego Milito, ale sędzia doparzył się spalonego, którego nie było. Inter zaczął dochodzić do głosu i w 17 minucie w wyśmienitej sytuacji znalazł się ponownie Milito, po tym jak piłkę odbił Valdes po strzele Eto’o, ale Argentyńczyk fatalnie chybił. Niewykorzystane sytuacji się mszczą i w 19 minucie po świetnej akcji i zagraniu Maxwella bramkę zdobył Pedro. 3 minuty później niecelnie uderzał z głowy Lucio. Mediolańczycy próbowali generalnie przedostawać się pod bramkę Barcy dłuższymi podaniami i często byli łapani na spalonym. W 27 minucie znowu bliski pokonania golkipera gości był Milito. Gracze Mourinho dążyli do wyrównania i udało im się to w 30 minucie za sprawą Sneijdera. Wielkie problemy mieli Hiszpanie z Pandevem. Wynik do przerwy nie uległ zmianie i w sumie pierwsza połowa była wyrównana.

Inter użądlił już w 48 minucie – akcja Eto’o, Milito, Maicon i było 2:1. Barcelona odpowiedziała strzałami Messiego i Xaviego. W 56 minucie opiekun gospodarzy dał wyraźny znak nastawienia się bardziej defensywnie, wprowadzając Stankovica w miejsce Pandeva. W 61 minucie było już 3:1 dla mistrzów Włoch, a na listę strzelców w końcu wpisał się Milito. Chwilę potem niezrozumiałą zmianę przeprowadził Guardiola, wpuszczając Abidala z Ibrahimovica. 10 minut później kontuzjowanego Maicona zastąpił Chivu, a moment później Balotelli zmienił Milito. Katalończycy cały czas atakowali, chcąc zdobyć chociaż jeszcze jedną bramkę, ale obrońcy i bramkarz Interu byli bezbłędni. Mimo doliczonych czterech minut, Barcelona nie była w stanie nic zrobić i poległa na San Siro 1:3. Drużyna Jose Mourinho była lepsza i pokazała kawałek świetnego futbolu. Zapas dwóch goli to naprawdę świetna zaliczka przed rewanżem za Camp Nou.

Po meczu miała miejsce sprzeczka pomiędzy trenerem Włochów, a Xavim, w której to Hiszpan miał pretensje, co do poziomu sędziowania, a Jose odpowiedział, aby lepiej sobie przypomniał, co wyprawiał arbiter w półfinałowym meczu na Stamford Bridge sezon temu. Fakt, że trzeci gol dla Interu padł po spalonym jest niezaprzeczalny, ale w błędach i tak jest 1:1, bo przecież Milito w 10 minucie powinien wyjść sam na sam z Valdesem, a ozgwizdano offside. Mam nadzieję, że Mediolańczycy wyeliminują Barcelone, a Mourinho zagra w finale, bo mu się należy.

Środa

Bayern – Olimpique Lyon

Pojedynek z początku był wyrównany i żadna ze stron nie była w stanie przejąć inicjatywy. Lyon w żadnym wypadku nie dał się gospodarzom. Walka w środku pola była dość zacięta. Pierwszą dobrą okazję miał Świniak w 13 minucie, ale chybił z główki. Potem uderzali niecelnie Ribery, Olic i Muller. Bawarczycy powoli dochodzili do głosu, a ich akcje się kleiły. Goście jednak nie pozwolili Niemcom przejąć całkowicie inicjatywy i w odpowiedzieli strzelali Ederson i Lisandro Lopez. W 37 minucie szeregi Monachijczyków zostały osłabione, bo za brutalny faul na Lisandro czerwoną kartkę zobaczył Ribery. W 43 minucie fantastycznie interweniował Butt po uderzeniu Kallstreama. Wynik nie uległ zmianie i trzeba powiedzieć, że pierwsze 45 minut było wyrównane.

Od początku drugiej części meczu Tymoszczuk zastąpił Olica. Szanse pokonania Llorisa miał Pranjic, ale ten pierwszy dobrze interweniował. Kilka minut później próbował Schweinsteiger, a chwilę potem, jakby Muller umiał trafić w piłkę, byłoby 1:0. Bayern przycisnął. W 54 minucie drugą żółtą kartkę ujrzał Toulalun i Lyon również musiał radzić sobie w dziesiątkę. Puel od razu zareagował, wprowadzając Makouna za Pjanica. W 61 minucie uderzał Robben, a gospodarze co raz bardziej się rozkręcali. 2 minuty potem w miejsce Pranjica pojawił się Gomez, wzmacniając ofensywę. Strzelali Świniak, Gomez i Robben… a kiedy strzela Holender musi paść bramka i tak też się stało w 69 minucie. Bawarczycy mieli gigantyczną przewagę w posiadaniu piłki, praktycznie nie schodzili z połowy gości, ale drugiego gola nie udało się zdobyć. Ze strony przyjezdnych zagroził jedynie wprowadzony na plac gry Guvou w 89 minucie. Monachijczycy wygrali zasłużenie 1:0, ale pewni awansu do finału być nie mogą.

Mimo że Bayern był lepszy i zasługiwał na zwycięstwo, to sędzia tym razem trochę im pomógł, bo Toulalan niesłuchanie wyleciał z boiska, gdyż nawet nie dotknął Schweisteigera. Aktorstwo Niemca po prostu popłaciło. Nie zmienia to faktu, że gospodarze grali lepiej przez pierwsze 10 minut drugiej połowy, będąc w osłabieniu. Wszystko rozstrzygnie się we Francji, ale liczę, iż nawet bez Ribery'ego awans do finału stanie się faktem.

Brak komentarzy: