niedziela, 30 stycznia 2011

Eibol - Karma Kingdom (2005)

1)All For What
2)Double Dog
3)Burnin'
4)Ask ?'s
5)Status Control
6)Track 36 (Stars) feat. J. Fuentes
7)Grounded
8)Karma Kingdom
9)Instict (Interlude)
10)Peel The Nikes Back
11)Dedication
12)Rhythm
13)A Song For Jake
14)No Love Lost
15)Place To Be
16)Ways Of The World
17)Vagabond Song

Nowy Jork - kolebka rapu, miasto, które zrodziło niezliczoną ilość genialnych płyt, a wśród nich tę najlepszą w historii czyli ,,Illmatic”, miejsce, gdzie swoje kariery rozpoczynali tacy ludzie jak Rakim, Chuck D, Kool G Rap (to name a few), bez których nie można by sobie wyobrazić istnienia i ewolucji tej muzyki. No i w końcu Wielkie Jabłko jest moim ulubionym miastem rapowym i bez cienia wątpliwości najlepszym. Można jednak śmiało stwierdzić, że to już nie jest to, co kiedyś, że złote czasy, które przypadły na lata 90-te, już nie wrócą, że New York nie wiedzie prymu na rapowej scenie, że brakuje debiutantów, którzy przebiliby się do szerszej publiki i powtórzyli sukcesy Nasa czy Jay’a-Z, którzy sami, mimo że nadal nagrywają, są dalecy od swoich szczytowych form. Taka kolej rzeczy, ale odstawy to na bok, bo są w tym mieście artyści będący świeżą krwią, którzy sobą coś prezentują. Jednym z nich jest pochodzący z Brooklynu, biały raper o ksywie Eibol. Wydał on, jak na razie, jeden album w 2005 roku, który ponad prawie 4 lata temu polecił mi jeden ziomek, który chciał, abym napisać coś o tej płycie, więc to robię. Krążek przypadł mi do gustu te kilka lat wstecz i napisałem o nim takie zdanie,: ,,Muszę powiedzieć, że spójny materiał to jest napewno, conajmniej dobry poziom, a powiedziałbym że bardzo dobry, mój ulubiony kawałek to 'ways of the world'. Ogólnie wytrawny truskulowiec będzie usatysfakcjonowany tym albumem;]” -cytując słowo w słowo (jak widać z błędami) wypowiedź z 14 listopada 2007 roku, godziny 22:21 podczas rozmowy z wspomnianym wyżej ziomkiem. ,,Karma Kingdom” przetrwała próbę czasu i jak słucham jej dzisiaj, nadal jest w dechę.

Przechodząc do prezentowania tego, co płyta ma do zaoferowania słuchaczom pod względem tekstowym, muszę zaznaczyć, że pod tym względem w pewnych momentach jest wymagająca. Nie chcę przez to powiedzieć, że Eibol pisze takie teksty jak Aesop Rock czy El-P, ale zdarza mu się poruszać dość poważne sprawy i czasami można mieć kłopot, jak się chce dość treściwie napisać o tym. Zdecydowanie łatwiej jest po prostu słuchać, o czym Nowojorczyk rapuje, niż przelewać to w recenzję. To teraz zwrócę szczególną uwagę na kilka numerów. W ,,Double Dog’’ sądzę, że jest poruszona jest kwestia degradacji społeczeństwa i życia. Wynika to z kilku czynników, a wśród nich kluczowymi są złe towarzystwo (poruszone jest to w pierwszej zwrotce) oraz zbyt duża dostępność pistoletów, w których posiadanie może wejść w zasadzie każdy i często użyć ich nieodpowiedzialnie (druga zwrotka o tym traktuje). ,,Burnin’” można określić, jako kawałek, który łączy w sobie braggadacio z zabawą słowną. Kluczowym tutaj jest słowo ,,burn”, które występuję w różnych kontekstach np. burn stages, burn mikes, burn lyrical message. Można także odnaleźć wkomponowane w tekst pochodne owego wyrazu np. light czy flame. Jak widać, koncept na track całkiem pomysłowy.

,,A Song For Jake” jest to piosenka utrzyma w smutnej konwencji poświęcona bliskiemu koledze gospodarza ,,Karma Kingdom”, który jednak wybrał inną drogę (został policjantem), mimo że kiedyś razem rapowali. Eibol ma mu to za złe, że zapomniał o swojej przeszłość, korzeniach i stał się zupełnie innym człowiekiem - po prostu jest mu szkoda, że sprawy się tak potoczyły - ,,you cock back and we drop raps” – to jest idealne podsumowanie tej sytuacji. ,,No Love Lost” to track oczywiście traktujący o uczuciu, jakim jest miłość. Błąd. Nie chodzi tutaj wcale o miłość do kobiety, ale akurat ,,miłość” do ziomka. Raper przedstawia historię znajomości z pewnym bliskim mu kolegą, którego znał od lat, ale on przeprowadził się do Michigan. Mimo wszystko cały czas kochał go jak brata i dwie pierwsze zwrotki kończą się tekstem ,,there’s no love lost”, jednakże finał tej historii nie jest wesoły, bo okazało się, że jego kumpel przegiął i stracił zaufanie. Trzecia zwrotka dlatego kończy się tekstem ,,there is love lost”. No i wreszcie mój ulubiony ,,Ways Of The World”, w którym artysta daje obraz swojej przygody z rapem, podaje powody, dla których zajmuje się tą muzyką, komu i co zawdzięcza, mówi o swoich przemyśleniach i ambicjach związanych z karierą. Wszystko złożone jest w niezwykle spójny sposób i ładnie się tego słucha. Jak widać spektrum tematów nie jest wąskie, a to naturalnie nie wszystko, co można usłyszeć na tym materiale. Jeżeli chodzi o walory techniczne linijek Eibola, to sprawa wygląda dobrze, a wręcz świetnie. Widać, że raper kładzie spory nacisk, aby jego teksty były ubrane w bardzo wysokiej klasy rymy i nie szuka najprostszych rozwiązań. Moją uwagę przykuły także ciekawe i błyskotliwe porównania, których jest na krążku sporo.

life’s not design to appear clear that we’re in love
grudge in a face of hate, hate in a time of war
no prove got us wondering what we’re fighting for
class system’s fucked up, rich get the tax cut
the resort to force means to get a fast buck
I throw up penny in a well for luck
and get myself ready to be jetty and prepared to duck, cause

Producento-raper, rapero-producent. Takie określenia także funkcjonują w rapowym świecie, jednakże to drugie jest trochę ułomne w brzmieniu. W każdym razie wszystkie podkłady na płycie zostały zrobiony przez Eibola i lepiej go określić rapero-producentem niż producento-raperem, ponieważ drugie określenie można przypisać np. Diamond D czy DJ Quickowi. Taka moja filozofia na ten temat w ramach wstępu. Głownie chodzi o to, że warstwa muzyczna jest słabsza od warstwy tekstowej. Natomiast w przypadku wyżej wymienionych ludzi sądzę, że jest odwrotnie, co nie znaczy, że nie umieją rapować, a Eibol nie potrafi trzaskać solidnych podkładów. Brzmienie jest z reguły dobre, ale brakuje bitów, które by chwytały mnie za serce i totalnie dewastowały, wgniatając w ziemie swoją aranżacją czy czymkolwiek. Muszę podkreślić jednakże, że ,,Karma Kingdom” pod względem produkcyjnym jest bardzo równym materiałem. Nie ma tutaj nawet kawałka, który swoim brzmieniem mnie odrzuca. Ładny i płynny podkład, przynoszący mi na myśl ,,Combat” Verbal Kenta to ,,All For What”, porządnie ułożone basy można usłyszeć w ,,Burnin’”, relaksujące i chilloutowe brzmienie daje ,,Dedication”, motyw spokojnego pianina pojawia się w ,,Track 36 (Stars)”, dość inspirujący saksofon, na którym gra ojciec rapera, słychać w ,,Rhythm”, nawet skocznym i bujającym, ale nie w sensie na bauns, jest ,,Karma Kingdom”, no i wyróżnię jeszcze mój ulubiony refleksyjny ,,A Song For Jake”. Ogólnie jest dobrze, ale nie jest to perfekcyjne.

Pod względem flow Eibol spisuje się bardzo dobrze. Słychać, że to on rządzi na swoich bitach. Szczególnie spodobało mi się, jak pojechał w ,,Ask ?’s”. Dobrze trafia w takt, robi to dynamicznie i jego nawijka jest elastyczna, bo potrafi odnaleźć się na różnego typu podkładach. Płynie żywo, z życiem, energią i werwą. Potrafi urozmaicić swoje rapowanie poprzez np. przyśpieszanie. Także dynamicznie akcentuje. Można odnieść wrażenie, że jego flow jest dość krzykliwe, ale to tylko dla mnie jest plusem, bo chodzi o wyrazistość i głębsze dotarcie do słuchacza. Oczywiście głos rapera może się okazać dla niektórych wadą, gdyż jest wysoki i lekko dziecięcy. Nie mam pojęcia, ile Nowojorczyk miał lat, kiedy nagrywał ten album, ale brzmi bardzo młodo. W każdym razie mi to nie przeszkadza. Jeżeli chodzi o gości, to ,,Karma Kingdom” jest solowym krążkiem w pełnym znaczeniu tego słowa, ponieważ featuringów brak z małym wyjątkiem. Ten stanowi oczywiście występ J. Feuntes’a w ,,Track 36 (Stars)”, który śpiewa. Wyszło to całkiem nieźle i wyważenie, ponieważ przez pierwszą połowę nuty jest śpiew, a przez następną rap.

Tak naprawdę to na początku jakoś niechętnie podchodziłem do pisania tej recenzji, ale stwierdziłem, że jak już obiecałem, to zrobię to. Muszę powiedzieć, że wyszło na dobre, bo nawet fajnie i przyjemnie mi się pisało, a przede wszystkim, będąc zmuszonym wgłębić się w tę płytę, jeszcze bardziej doceniłem jej klasę. Mamy tutaj bardzo dobrą technikę Eibol’a, różnorodność tematyczną, pomysłowość porównań i solidne bite. Oczywiście takie produkcje jak ta nie sprawią, że Nowy Jork znowu zostanie wyniesiony na piedestał, bo nie mają żadnych szans przebić się do szerszej publiczności, ale są ewidentnym kontrargumentem na tezę, że w Wielkim Jabłku nie wychodzi dobry rap robiony przez nowe twarze.

8/10

czwartek, 27 stycznia 2011

John Regan - Sorry I'm Late (2010)

1)Sorry I'm Late
2)Breath Of Fresh Air
3)Yesterday feat. Joell Ortiz & Meylin
4)She Loves Me Not feat. Drew Hudson
5)Nobody's Somebody feat. Nottz
6)All I Got To Give feat. Marsha Ambrosius
7)Paint The World feat. Pack FM
8)She & H.E.R.
9)9:57 Interlude
10)Suidice Ecidius
11)One Day In Heaven feat. Skyzoo & Jaiden
12)Stars feat. Nicholas Howard
13)Devil's Eye feat. Ill Bill & Juganot
14)There With You feat. Sha Stimuli & Naledge


Przedstawiana pozycja to jedna z płyt poleconych przez pewne dziewczę, które wie, co dobre. Oczywiście chodzi mi o rap. Nie znałem wcześniej John'a Regan’a, ale to nie znaczy, że sceptycznie podchodziłem do albumu, bo wielokrotnie w życiu takie nołnejmy okazywały się być dla mnie tym, co najlepsze w mojej ulubionej muzyce. To teraz kilka słów o artyście, który używa swojego imienia i nazwiska jako pseudonimu scenicznego, co jest ciekawe, bo mówiąc szczerze, na ten moment nie kojarzę innego rapera, który robiłby to samo. Regan urodził się w 1986 roku (więc jest młodszy niż niektórzy ludzie, co chodzę ze mną do grupy) w Baltimore. Czyli Wschodnie Wybrzeże, które na przekór twierdzeń niektórych, w obecnym rapie ma się dobrze. Dodatkową ciekawostką jest fakt, że John to biały raper. ,,Sorry I’m Late” jest debiutem scenicznym artysty, który rapem zajmuje się od 2004 roku. Tytuł naturalnie jest wyrażeniem przeprosin, że dopiero po 6 latach działalności udało mu się nagrać pełnowymiarowy krążek. Niektórzy czekali dłużej, ale nie będę się zagłębiał w ten temat. Do rzeczy.

Przede wszystkim w kwestii tekstów zostałem niesamowicie oczarowany ich stylistyką. Mam na myśli trafność, błyskotliwość, obrazowość, uczuciowość, refleksyjność, głębie i głównie prawdomówność. Opowieści, które serwuje John Regan, wydają się mi być bardzo szczere i autentyczne. Nie wyczuwam w tekstach odrobiny domieszek czy naciągania. Jego linijki po prostu chwytają mnie za serce. Jeżeli chodzi o tematykę jest różnorodnie i słuchacz nie powinien się nudzić. Przedstawię pokrótce kilka, moim zdaniem, najciekawszych numerów. ,,Sorry I’m Late” – jest to dość inspirujący i podnoszący na duchu kawałek, w którym w sposób niebanalny przedstawiona jest skrucha, jaką artysta wyraża wobec swojego spóźnienia. Sądzę, że Reganowi chodziło o coś więcej niż spóźnienie z debiutem. Wyczuwam osobisty charakter przesłania. Zarazem zamanifestowana jest determinacja i niezłomność w dążeniu do celu. ,,She & H.E.R.” – ten track można traktować jako follow-up do najbardziej znienawidzonego kawałka fanów gangsta-rapu, mających klapki na oczach, a więc ,,I Used To Love H.E.R.” tego truskolowego śmiecia Commona. John przedstawia dwie kobiety i opisuje swoje relacje z nimi oraz jakie uczucia żywi do każdej z nich. Jedna to jego wybranka serca, natomiast druga to hip hop.

,,Suicide Edicius” – dla mnie zdecydowanie najlepsza nuta na płycie. Warto zwrócić uwagę na tytuł, gdyż zastanawiałem się, co znaczy drugi jego człon. Okazuje się, że to po prostu wyraz ,,suicide’’ napisany od tyłu. Pomysłowo i zaskakująco. Sam numer to pierwszoosobowa narracja, w której raper siedzi w swoim pokoju, ogarniają go mroczne myśli i snuje wizję popełnienia samobójstwa. Każdy wers jest tutaj niezwykle istotny i poruszający, a druga zwrotka jest wypełniona linijkami, które potęgują obrazowanie stanu, w którym znajduje się bohater. Jednakże cały numer kończy się tym, że Regan jednak nie popełnia tego samobójstwa i ,,powraca" do świata żywych. Refren na dokładkę robi mi sieczkę z mózgu. ,,Breath Of Fresh Air” – to numer energiczny i dający kopa. John Regan przedstawia swoją osobę, dając do zrozumienia, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Podkreśla swoją oryginalność i jest pewny, że ma rap-scenie, której notabene nie potępia, sporo do zaoferowania. Na krążku jest poruszonych więcej różnych kwestii i można znaleźć kilka innych równie ciekawych kawałków, ale na tym poprzestanę.

I’ve been judged all my life
critized about decisions I made
working non-stop with limited breaks
giving six-figure, earning minimum wage
I can’t sleep, for every blink there’s a cent to be made
I won’t rest until the day of my death
the day they lat me in grave
and I can say that I gave it my best
nothing less or I made a mistake
I was lying when I said I was ready to be taken away
not until the clouds are gone long away from grey
knowing it won’t rain where my babies stay
sunshine over my wife, watering my seeds
to raise the plants I laid to make a legacy

Jak widać, warstwa liryczna uderzyła we mnie mocno jak prawy sierpowy. Warstwa muzyczna dołożyła lewy sierpowy i znokautowała mnie totalnie. Raper nawijał, że jest powiewem świeżego powietrza i to ma także przełożenie w brzmieniu, które jest żywe, pięknie skomponowane, dopracowane i rozmaite. Muszę powiedzieć, że bardzo zaskoczony byłem, jak w takie kawałki jak ,,Yesterday” czy ,,She Loves Me Not” zostały wkomponowane elementy rocka. Konkretnie jest to bodajże gitara elektryczna. Wszystko brzmi doskonale, wręcz idealne połączenie styli. W ,,She Loves Me Not” podkład kapitalnie buduje napięcie, a w ,,Yesterday” zaczyna się łagodnie, aby przy końcu zostać przywitanym mocnym uderzeniem gitary. Nie brakuje jednak klasycznych rapowych bitów. Zwróciłbym uwagę na ,,Nobody’s Somebody”, w którym wychodzącym na pierwszy plan elementem są wyraziste bębny i basy, ,,One Day In Heaven”, który można uznać za bardzo kojący i uspakajający czy ,,Suicide Edicius” z szybką perkusją i pięknym, przeszywającym mnie motywem skrzypiec. Za warstwę muzyczną głównie odpowiedzialny był YZ, ale swoje 3 grosze dorzucili także Dub B & The JYG, 88Keys, Nottz oraz Needlz. Nie są to znani mi producenci, ale odwalili kawał solidnej roboty. Bity są fantastyczne. Takiego czegoś nie chcę się tylko słuchać, ale wręcz wielbić. Teraz kwestie wokalne. Przede wszystkim moją uwagę przykuła bardzo miła, czysta i barwna barwa głosu gospodarza ,,Sorry I’m Late”. Uważam, że najlepiej odnajduje się on w uczuciowych numerach, których na albumie na szczęście nie brakuje. Nie mogę nie wspomnieć o wyraźnej dykcji, która ułatwia rozumienie wartościowych linijek serwowanych przez Regan’a. Ogólnie raper na bitach radzi sobie zdecydowanie powyżej przeciętnej. Nie mam pod tym względem żadnych zastrzeżeń. Jego nawijki słucha mi się z przyjemnością. Poza tym fajnie akcentuje.

Podsumowując, jest to kapitalny rapowy album. Właśnie takiego typu płyty będą na zawsze w mojej pamięci i będę po latach do nich wracał. Może nie do całych, ale do tych paru genialnych numerów bez wątpienia. Nie mówię tego pod wpływem chwili, bo krążkiem jarałem się już na początku stycznia i minęło kilka tygodni zanim postanowiłem napisać o nim kilka dłuższych zdań. Teraz go słucham i jaram się równie mocno, co na początku. Po prostu piękne dzieło. Miałem mały problem z oceną, bo jakbym miał rozpatrywać go w kategorii albumów z 2010 roku, dostałby bez wahania 10/10, ponieważ to zdecydowanie jedno z dziesięciu (pewnie byłaby nawet pierwsza piątka) najlepszych wydawnictw ubiegłego roku. Mamy rok 2011, więc muszę ocenić go w kategorii ogólnej. Będzie wysoko, bo ,,Sorry I’m Late” to 55 minut rapu bez jakichkolwiek wad. Jest tu wszystko, co powinno być.

9/10

PS: Gawi, obczaiłem płytę ,,Duże Rzeczy" już kilka razy. Zajarałem się, dobry rap! Elhuana ,,Snow'' także było grane. Świetne bity.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

19 kolejka Bundesligi

Piątek

Zaczęło się od spotkania w Hamburgu, gdzie miejscowy HSV, będący raczej w roli faworyta, przystępował do rywalizacji z Eintrachtem. Miałem przyjemność oglądania całego meczu i muszę powiedzieć, że nie było to zbyt spektakularne widowisko, ale lepiej na murawie radzili sobie gospodarze i zasłużenie zwyciężyli 1:0. Wydaje się, że ustawienie 4:4:2 ze skrzydłowymi w roli Elii oraz Pitroipii (który zaliczył asystę przy trafieniu Petricia), jest najbardziej optymalne dla zespołu prowadzonego przez Armin Veh’a, mimo że ta dwójka graczy nie została wysoko oceniona przez Kicker. Dzięki zdobyciu trzech punktów Hamburczycy znacznie zbliżyli się do pierwszej piątki ligi, no i mają całkiem realne szanse na zajęcie miejsca gwarantującego start w eliminacjach Ligi Mistrzów 2011/2012.

Sobota

Schalke pojechało do Hannoveru zmierzyć się z ekipą Mirko Slomki. Przyjezdni musieli sobie poradzić bez Uchidy oraz Hooglanda, a więc pozycja prawego obrońcy była znacznie osłabiona. Magath zdecydował się postawić na młodziutkiego Christopha Moritza, który nominalnie jest defensywnym pomocnikiem. Mimo że gospodarze przystępowali do tego spotkania jako wicelider Bundesligi, nie byli stawiani w roli zdecydowanego faworyta. Piłkarze z Veltins Arena udowodnili, że nie można ich już skreślić, jeżeli chodzi o pierwszą piątkę, wygrywając skromnie 1:0 po pierwszym wyjazdowym trafieniu Raula. Hannover nie zaprezentował się źle, stworzył sobie kilka dogodnych okazji, ale nie był w stanie żadnej z nich wykorzystać.

Jak zespół Freiburga nie remisował meczy, tak nie remisował, a jak już zaczął, to cały czas to robi. Wynikiem 1:1 zakończyła się rywalizacja przed własną publicznością z Norymbergą, która pokazała się z dobrej strony. Gospodarze przystępowali do tego spotkania bez swojego najlepszego strzelca Cisse, który pauzuje z powodu urazu, co na pewno zmniejszyło ich możliwości ofensywne.

Mało kto tak naprawdę dawał Wilkom jakieś szanse na zwycięstwo w wyjazdowym pojedynku z Mainz, ale większość się przeliczyła. Wolfsburg wywiózł cenne 3 punkty z trudnego terenu, pokonując FSV 1:0, a gola na wagę zwycięstwa zdobył Kjaer w 82 minucie. Podopieczni Thomasa Tuchela notują już drugą porażkę w rundzie rewanżowej i konsekwentnie spadają w ligowej tabeli. Za tydzień czeka ich trudny pojedynek na Wzgórzu Becenberg z Kaiserslautern i będzie ciężko o punkty, bo Czerwone Diabły na własnym boisku są mocne.

Jeżeli mowa już o zespole beniaminka, to w 19 kolejce wybrał się w podróż do Monachium, aby zmierzyć się z Bayernem. Naturalnie gospodarze byli uznawani za murowanego faworyta tej rywalizacji i nie zawiedli. Mimo że pierwsze 45 minut nie było zbyt dobre w wykonaniu Bawarczyków, bo brakowało trochę pomysłu na grę, to druga połowa pokazała mistrzów Niemiec z zupełnie innej strony. Ważne było też trafienie Robbena do szatni na 1:0, co pozwoliło graczom Van Gaala wyjść na drugą część meczu ze spokojem. Ostatecznie Bayern rozbił Kaiserslautern aż 5:1, co jest najwyższą wygraną Monachijczyków w tym sezonie, a Mario Gomez zaliczył hattricka. Ten mecz udowodnił, jak ważnym zawodnikiem dla Bawarczyków jest zdrowy Arjen Robben. Po kontuzji już ani śladu, a forma Holendra jest wysoka. Niewątpliwie w składzie z Robbenem Bayern jest w stanie osiągnąć jeszcze sporo w tym sezonie.

Borussia Dortmund, która śmiało kroczy po mistrzostwo Niemiec, rozpoczęła rundę wiosenną od rozbicia Bayeru Leverkusen na Bay Arena aż 3:0. Wydawało się, że nie będą mieć większych problemów z pokonaniem na Signal-Iduna Park Stuttgartu. Gościom, którzy znajdują się w strefie spadkowej, w tym sezonie została jedynie walka o utrzymanie i rozgrywki Ligi Europy. Zespół VFB nie wrócił z Dortmundu na tarczy, gdyż udało się urwać graczom Kloppa punkt. Padł remis 1:1, ale gospodarze mogą mieć tylko do siebie pretensje, że tak to się potoczyło, a konkretnie do Lewandowskiego, który nie wykorzystał bardzo komfortowej sytuacji przy prowadzeniu Borussi 1:0. Podział punktów nie zmienia jednak faktu, że mistrzostwa Dortmundczykom raczej odebrać się i tak nie da.

Werder Brema zaliczył w tym sezonie sporo słabych występów, ale ten ostatni był chyba najsłabszym ze wszystkich. Trzeci zespół ostatniego sezonu pojechał do Kolonii, gdzie został pokonany 0:3 przez gospodarzy. FC Koln zagrało bardzo dobry mecz, a dwójka Polaków, a więc Matuszczyk (który zdobył fantastyczną bramkę) i Peszko, spisała się świetnie. Styl, jaki zaprezentowali piłkarze Thomasa Schaafa, można śmiało nazwać żenującym. Raczej tylko cud sprawi, że Bremeńczycy będą w stanie zająć piąte miejsce, bo musieliby nagle się przebudzić i złapać niesamowitą formę, a na to się nie zanosi. Koziołki natomiast dzięki temu zwycięstwu opuszczają strefę barażową.

Niedziela

Borussia Moenchengladbach na pewno była podbudowana ostatnim zwycięstwem z Norymbergą i miała w pamięci to, jak w 2 kolejce Bundesligi rozgromiła Bayer Leverkusen na Bay Arena 6:3. Tym razem jednak nie udało się urwać Aptekarzom nawet punktu, bo przyjezdni zasłużenie zwyciężyli 3:1. Na wyróżnienie zasługuje piękny gol z rzutu wolnego strzelony przez Kadleca, który otworzył wynik spotkania na 1:0 dla Leverkusen. Goście wskazują na fotel wicelidera.

W ostatnim meczu 19 serii spotkań w Niemczech Hoffenheim, będące w roli faworyta i będące zarazem ekipą, która nie wygrała od 5 spotkań, podejmowała beniaminka ST. Pauli. No i znowu Wieśniakom nie udało się zdobyć kompletu punktów, gdyż musieli zadowolić się remisem 2:2, a nikt raczej nie mógłby mieć pretensji, gdyby nawet polegli, bo przyjezdni z Hamburga radzili sobie naprawdę dobrze na murawie i prowadzili w 81 minucie 2:1. gospodarze remis uratowali dopiero w 90 minucie, a gola na wagę punktu zdobył, co prawda po rykoszecie, wypożyczony z Bayernu David Alaba.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek

1)Borussia D. – 47 punktów
2)Bayer – 36 punktów
3)Hannover – 34 punkty
4)Bayern – 33 punkty
5)Mainz – 33 punkty
_____________

14)Werder – 22 punkty
15)Kolonia – 19 punktów
16)ST. Pauli – 19 punktów
17)Stuttgart – 16 punktów
18)Borussia M. – 13 punktów

Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraże, Spadek

Strzelcy

Gomez – 15 goli, Bayern
Cisse – 15 goli, Freiburg
Gekas – 14 goli, Eintracht
Lakic – 11 goli, Kaiserslautern
Ya Konan – 10 goli, Hannover
Raul – 10 goli, Schalke

niedziela, 23 stycznia 2011

Mart - Od Zera Do Panczlajnera (2011)

1)D.O.A. Freestyle
2)Epicentrum feat. Fav
3)Lepiej Spierdalaj
4)Mój Świat (Rap Wbrew Gustowi Mas)
5)I Got 5 On It Freestyle
6)Po Swojemu feat. KubanCKI
7)Ręce W Górę feat. Jaszczur
8)Dziś W Moim Mieście Freestyle
9)Płonie Takt
10)Dokąd Idziesz Polsko
11)Eyed Wide Open (Original Freestyle)
12)Cień Klasyki
13)36
14)Nie Odejdę Stąd Freestyle
15)Nadzieja Freestyle
16)Braggmaster (Blue Magic Remix) (Bonus Track)
17)Gdy Wszystko W Dupie Mam feat. El Gostek (Bonus Track)
18)Zwij Nas (Remix) feat. El Gostek, Jaszczur, Hekt-X (Bonus Track)
19)Mój Świat (Rap Wbrew Gustowi Mas) (TSK Remix) (Bonus Track)


Mart. Nie Pan Wankz ani nie Pan Sarkazm, a właśnie Pan Mart. Mój internetowy koleżka, z którym znamy się już kilka lat. Bodajże w styczniu była 4 rocznica, ale w tej notce nie będzie żadnego przedstawiania historii i okoliczności naszej ,,znajomości”, bo to ma być recenzja jego pierwszej płyty. No właśnie płyty, bo Mart nie tylko słucha rapu, ale także go nagrywa. Pamiętam, jak jakoś pod koniec 2008 roku pokazał mi swoje teksty, które mi się w sumie podobały. Chłopak, który pochodzi z Przemyśla, był wtedy w okresie mocnego jarania się VNM’em, co było widać w stylu jego tekstów. Mart planował, jak mnie pamięć nie myli, nagrać solówkę. Sprawy jednak potoczyły się inaczej, co nie oznaczyło, że już nigdy nie wrócił do planów nagrywania, bo tak to by nie było tej notki. Na wiosnę 2010 roku wyszła epka ,,Liryczni Sadyści”, będącą jego wspólnym projektem z gościem o ksywie Jaszczur. Miałem ją zrecenzować, ale nie miałem zbyt wielkiej ochoty. Szczególnie, że materiał w ogóle nie przypadł mi do gustu. Wiadomo, że nie spodziewałem się mistrzostwa, bo to był ich pierwszy raz, ale wyszło to słabo. Nawet rzekłbym bardzo słabo w porównaniu do późniejszych kawałków Marta, a więc do kompilacji (bo tak najlepiej jest nazwać ten materiał) ,,Od Zera Do Panczlajnera”.

Tytuł, a szczególnie ostatni jego człon, nie jest przypadkowy i napisany, aby brzmiało fajnie czy aby oddać hołd Mezowi. Głównym atutem wersów Marta są panczlajny (lub jak ktoś lubi punchline’y) no i braggadacio jest dominującym elementem tego wydawnictwa. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest to strasznie oklepane i bardzo łatwo pisać jest kawałki w tym stylu. Zdarzają się także inne Herezje, jak ta płyta Meza, na ten temat, ale odstawmy to na bok. Jak ma się talent lub stara się ciężko i próbuje dać od siebie wiele, to można stworzyć coś naprawdę mocnego. Gospodarz kompilacji właśnie jest takim typem. Potrafi zarzucić bardzo mocną, trafną, czasami naprawdę wgniatającą w fotel linijką. Podstawą są tutaj bitewne wersy, w których raper komplementuje swoje umiejętności i jechanie na wack MCs. Czuć w tekstach pewność siebie. Jedną z jego inspiracji jest Chino XL, a więc Bóg pod względem panczy. Myślę, że jakby przetłumaczyć Latynosowi teksty Marta, mając na uwadze, że jest tak naprawdę jeszcze amatorem, bo nie ma stażu i dopiero zaczyna nagrywać, Chino byłby mile zaskoczony. Co mi się szczególnie podoba w linijkach na ,,Od Zera Do Panczlajnera” to szeroka gama odwołań i porównań. Występują porównania odnoszące się do wielu dziedzin np. piłka nożna, koszykówka, rap, historia, filmy i jeszcze znalazłoby się sporo opcji. To tylko świadczy o wszechstronności i pomysłowości rapera. Kolejnym znakiem charakterystycznym tekstów są także kondensacje znaczeniowe wbite w porównania. Dla mnie to wielki plus, dla większości pewnie minus i tzw. suchary, ale o tym nawet nie chcę mi się pisać, bo szkoda słów.

Napisałem, że braggaadacio jest dominującym elementem na kompilacji, ale nie jedynym. Znajduje się także kilka innego typu kawałków. Mamy numer ,,Nadzieja”, który jest bardzo fajną i ciekawą historią w zabawny sposób wyjaśniającą, skąd wzięło się powiedzenie ,,nadzieja matką głupich, ,,Dokąd Idziesz Polsko”, będącym refleksją na temat naszego narodu, która szczególnie mi się spodobała. Niby nic takiego, bo każdy wie, że jest źle, ale ja bardzo lubię i się jaram, jak ktoś potrafi mądrze przełożyć w dobry rymowany tekst swoje przemyślenia. Nie mogę także nie wspomnieć o ,,Gdy Wszystko W Dupie Mam”, w którym Mart zapodał świetną zwrotkę, przynoszącą na myśl zwrotkę VNM’a z ,,Jestem Swój”. Jest to bardzo życiowe, gdyż każdy czasami ma taki stan jak bohater notki w swojej zwrotce. Zwróciłbym także uwagę na follow-up do ,,Ebonics” Big L’a w drugiej zwrotce ,,Eyes Wide Open”. Jak wygląda sprawa z techniką? Wygląda dobrze, bo chłopak przywiązuje wagę, aby nie klepać prostych rymów. Nierzadko można usłyszeć ładnie złożony podwójny. Najlepszymi trackami pod tym względem wydały mi się być ,,Dziś W Moim Mieście” i ,,Po Swojemu”. Teraz przytoczę kilka moich ulubionych linijek z ,,Od Zera Do Panczlajnera”.

ciągniecie mnie na dno zapominacie jednak
że w wodnym środowisku wyrastają mi skrzela

twoje skille mniejsze niż Bushwick Bill
robisz bragga? szkoda, że nie ma panczy w tym

mam taki przepych skillsów w każdym moim tracku
że Barok jest epoką średniowiecznych zamków

gdybym był ateistą, to byłbyś moim Bogiem
bo koleś, Ty nie istniejesz przy mikrofonie

masz takie szanse ze mną w beefie i bitwie
jak niewidomy, nawlekając nitkę na igłę

Powszechnym jest, że jak zaczyna się nagrywać, to robi się to pod kradzione bity. Tutaj jednak sytuacja nie jest do końca taka. Są zapożyczone od innych wykonawców podkłady jak ,,Płonie Takt” (Drake - ,,Over”), ,,Po Swojemu” (Jurassic 5 - ,,What’s Golden”) czy też kawałki, w których tytułach jest nazwa bitu zapożyczonego jak ,,D.O.A. Freestyle”, jednak to nie wszystko. Mamy także kilka autorskich produkcji. Muszę przyznać, że trzymają niezły poziom, a szczególnie warto zwrócić uwagę na kawałki ,,Dokąd Idziesz Polsko” i ,,Epicentrum”. Pierwszy bit został wyprodukowany przez DJ Weedera, natomiast drugi El Matadora. O jakości tego pierwszego typu podkładów (w sensie nie swoich) nie ma co dużo mówić, bo musi być porządna. Moimi ulubionymi są te z ,,I Got 5 On It Freestyle” oraz ,,Ręce W Górę”. Flow gospodarza na pewno jeszcze nie jest takie, jakie on sam chciałby. Jest dużo czasu na jego udoskonalanie, co nie znaczy, że jest asłuchalne (lubię to słowo). Mart sobie radzi poprawnie na bitach, z reguły trafia w nie i nawet jak można czasami dostrzec usterki czy niedociągnięcia (np. płynność), to nie rażą mnie jakoś. Ja się cieszę, że jest progres w porównaniu z pierwszymi kawałkami. Dodam, że w tracku ,,Płonie Takt” pojechał na kilka temp i m.in. przyśpieszył, co dość dobrze wyszło. Głos koleżki mi się bardzo podoba, bo jest dość charakterystyczny i fajnie mi się go słucha. Nad dykcją zawsze można jeszcze popracować. Przed ostatnią częścią recenzji powiem kilka słów o niektórych gościach. Nie zabrakło Jaszczura, który wypadł nawet nieźle, choć flow w porównaniu do Marta słabsze. Występ w ,,Ręce W Górę” dobry, a w ,,Zwij Nas (Remix)” mnie denerwuje. Jak już jestem przy ,,Zwij Nas (Remix)”, to z gości w ogóle do gustu nie przypadł mi Hekt-X. Za to na plus zaskoczył mnie Favoryt, które jakieś tam kawałki słyszałem 4 lata temu i były lipne, a na ,,Od Zera Do Panczlajnera” wypadł najlepiej z gości.

Ogólnie mówiąc jestem zadowolony. Wiadomo, że nie jest to perfekcyjna płyta, która od razu wytyczy nowe szlaki i każdemu przypadnie do gustu, ale nie o to chodzi. Mart nie jest profesjonalistą (chociaż życzę mu, aby zrobił karierę), aby oceniać to wszystko w mega rygorystycznych standardach, porównując do albumów Mesa czy tam innego czołowego polskiego rapera. Najważniejsze jest, że kompilacja mi się podoba i nie jest to spowodowane faktem, że znam autora. Są porządne pancze, jest dobra technika składania rymów, nie najgorszy flow i spoko bity. Wadą jest, że sporo kawałków słyszałem i słuchałem kilkakrotnie wcześniej, dlatego też nie jestem w stanie łyknąć tej produkcji do końca na raz. Nie ma to jednak większego wpływu na ocenę. Nie dam niesamowicie wysokiej noty, bo zawsze może być lepiej i myślę, że będzie.

7/10


PS: Link do pobrania http://www.speedyshare.com/files/26426236/Mart_-_Od_Zera_Do_Panczlajnera.rar

środa, 19 stycznia 2011

3X Krazy - For Your Mind

1)Buy U Some feat. Lady Unique
2)Eastside
3)Flow-A-Matic feat. Suga-T
4)Funk N 4 Nothin feat. Yukmouth, Too Short, Harm
5)They Love 3 feat. Mr. Spence
6)Went That Way (Remix) feat. Harm
7)Eaz Up P's Up feat. Father Dom, Mike Marshall
8)Keep Running feat. Mike Marshall
9)Hood Smoke
10)Boyz N Blue
11)Hoes N Playas feat. Mike Marshall


3X Krazy, o! Dla mnie też zaskoczenie, ale to nie pomyłka. To, co napiszę będzie dotoczyło właśnie 3X Krazy. Jest to ekipa, która reprezentuje Oakland, a więc są przedstawicielami Bay Arena. Tej gangsterskiej Bay Arena. Zadebiutowali dobrą epką ,,Sick-O” w 1995 roku, a członkami zespołu byli Keak da Sneak, B.A. i Agerman. Jeżeli chodzi o późniejsze produkcję, to z tych, które można określić jako long playe, wydali 4. Ostatni album ujrzał światło dzienne w 2000 roku, w którego nagraniu nie brał udziału B.A. Następnie chłopaki wydali 3 kompilację i każdy członek rozpoczął owocne kariery solowe. No i teraz wrócę do drugiego zdania w tej notce, a więc do owego zaskoczenia, bo tym niewątpliwie był fakt, że ekipa wznowiła działalność po ponad dekadzie milczenia. Wielkim fanem gangsta-rapu nie jestem, ale na tyle pozytywnie zaskoczyła mnie ta wiadomość, że nie wahałem się ani chwili, aby sprawdzić, co tam nowego 3X Krazy nagrali. Należy dodać, że wszyscy członkowie zespołu są obecni na krążku.

Tekstowo sprawy mają się co najmniej dobrze. Keak de Sneak, B.A. i Agerman niczym nie zaskoczyli, ale także niczym nie rozczarowali. Wspominają trochę o swoim mieście, a więc tzw. representing obecny jest w ,,Buy U Some”. Nie brakuje linijek, w których manifestują swoją uliczną siłę, mówiąc, że nie warto z nimi zadzierać i co może się stać z tymi, którzy jednak będą chcieli beefu - ,,Eastside”. Można usłyszeć kawałek utrzymany w klimacie osiedlowo-skrętowo jak ,,Hood Smoke”, nie brakuje też kilku słów na temat suczek, co słychać w ,,They Love”. Pojawia się także wzmianka o policjantach, a mówiąc konkretnie uciekaniu przed nimi opowiedzianym w trzech epizodach w ,,Boyz N Blue”. Spuentowane jest to tekstem, że tylko idioci dają się złapać panom w mundurach. Ja jeszcze nie miałem okazji przed nimi uciekać, więc nie dałem się złapać i na szczęście w oczach koleżków, o których piszę notkę, nie jestem debilem. Dla wybrednych jest nawet coś głębszego, a więc historia dorastania opowiedziana osobno przez każdego członka zespołu w ,,Keep Runnin’”. Jak widać tematyka typowa dla gangsta-rapu, ale wszystko brzmi bardzo dobrze no i różne aspekty są poruszone. Biorąc pod uwagę, że kawałków na materiale jest jedynie 11 nie bije z nich monotematyczność.

'keep on running my brother' is what I heard from a friend of me
game is what he was telling me, I still won’t listen and rebelling, G
I’ve been on the block, trying to get my cash on
but if a nigga would step, I guess I’d get my blast on
I was a youngsta up to getting pays
look out for the po-po’s and don’t knows, when I was trying to make a demo tape
game got recognized, but I can see in my mama’s eyes that she didn’t realize
I was a star in disguise, growing up on welfare
gonna screw a nappy hair, this shit ain’t fare

Chyba nie ulega wątpliwości, że najlepiej wyprodukowaną płytą 3X Krazy był pełnowymiarowy, oficjalny debiut, a więc ,,Stackin’ Chips”. Było raczej pewnym, że nie wiadomo, jakby ktokolwiek się starał (wiem, że raczej nie byli to członkowie grupy, bo za produkcję poprzednich materiałów odpowiadali inni bijmejkerzy, a wiodącym był niejaki Tone Capone), tak dobrego brzmienia na albumie chłopaków nie da rady usłyszeć. Jak sytuacja wygląda na ,,For Your Mind”? Są gęsto ułożone hi-hity, są dobre, wyraziste basy, są chilloutowe dźwięki, które myślę, że z czystym sumieniem można nazwać funkowymi. Tak więc jest to, czego można było się spodziewać po ekipie. Słychać to doskonale w ,,Boyz N Blue”, ,,Funk N 4 Nothin’’, ,,Went That Way (Remix)” (remix ich, moim zdaniem, najlepszego numeru ,Hit The Gas”) ,,Keep Runnin’”, ,,Hood Smoke” (przesadzam? Nie sądzę, wymieniam dalej), ,,Buy U Some” i ,,Hoe’s Playas”, będącymi najlepszymi podkładami na krążku. Ogólnie dominuje raczej spokojna i łagodna muzyczna atmosfera i mimo że bitów nie można określić mianem doskonałych, nie ranią moich uszu, a wręcz przeciwnie. Słucha mi się ich bardzo przyjemnie. Czuję, że te wszystkie obecne dźwięki coś ze sobą niosą i nie są jedynie chaotycznym zbiorem zebranym do kupy. Są dopracowane. Zresztą wymieniłem ponad połowę podkładów, wymieniając te najlepsze, a to o czymś świadczy. Pod względem flow oczywiście postacią wiodącą jest Keak da Sneak, który przewija najwięcej zwrotek ze wszystkich członków. Sposób jechania po bitach w pewnych momentach trochę odbiega od tego, do czego zdążył raper przyzwyczaić, ale można odnaleźć w nim szczyptę (albo półtorej, skumaj follow-up do Shebena!) nietuzinkowości i wariactwa, co świetnie słychać chociażby w ,,They Love”. Pozostała dwójka artystów nie budzi większych zarzutów w kwestii flow. Nie jest trudno ich rozróżnić, gdyż każdy jest raczej charakterystyczny, ale nie występują we wszystkich kawałkach razem. Chyba, że coś mi umknęło. Wspomnę jeszcze o refrenach w stylu R&B, które kilkukrotnie pojawiają się na płycie, ale to nie jest zaskoczeniem. Poza tym mi się podobają.

,,For Your Mind” to płyta, którą przesłuchałem jako pierwszą z 2011 roku w zagranicznym rapie. To płyta, która przełomu w tej muzyce ani nawet w twórczości 3X Krazy na pewno nie dokona. To płyta, która powinna przypaść do gustu tym, którzy cenią sobie i lubią wcześniejsze dokonania chłopaków. To płyta, która spodobała mi się i dobrze rozpoczęła rok 2011 w rapie z USA. To płyta, której daleko od wybitności, ale jest solidna. Porządne, dopracowane brzmienie, spoko gangsterskie linijki przewinione w poprawnym sposób i bardzo fajnym klimat. Idealnie takiego albumu słuchałoby mi się na grillu przy browarach i kiełbasach w lato. O tym jednak mogę pomarzyć i zostaje mi słuchanie ,,For Your Mind” w pokoju. Chciałem dać 8/10, ale niestety za drugim i następnymi razami całość nie siadła mi tak świetnie jak za pierwszym. Mimo wszystko prawie 60 minut rapu na 11 numerów to sporo.

7/10

PS: Nie ma jeszcze żadnego kawałka na youtube, dlatego daję oryginalną wersję ,,Went That Way".

poniedziałek, 17 stycznia 2011

18 kolejka Bundesligi

Piątek

Runda wiosenna w lidze niemieckiej zaingurowała meczem na szczycie, w którym trzeci Bayer Leverkusen podejmował pierwszą Borussię Dortmund. W składzie gości od pierwszej minuty wystąpiła cała trójka Polaków i Lewandowski zagrał w końcu na swojej nominalnej pozycji. Do przerwy utrzymywał się wynik bezbramkowym, ale w drugiej części spotkania goście udowodnili swoją wyższość i zdobyli 3 bramki w pierwszych 10 minutach. Aptekarzom na otarcie łez zostało honorowe trafienie KieSlinga. Podopieczni Jurgen Klopp’a rozpoczęli rundę rewanżową bardzo dobrze, gdyż nie tylko wygrali wysoko na trudnym terenie, ale też byli lepsi praktycznie w każdym elemencie gry od swoich przeciwników. Należy zaznaczyć także, że w składzie Borussi nieobecny był Kagawa, który pojechał na Mistrzostwa Azji.

Sobota

Wolfsburg, który już bez Edina Dzeko, który jak wiadomo przeszedł do Manchesteru City, mierzył się na własnym obiekcie z Bayernem. Bawarczycy po prostu musieli tutaj zdobyć 3 punkty, mając na uwadze piątkowe zwycięstwo Borussi Dortmund. Nowy i najprawdopodobniej jedyny nabytek Monachijczyków – Luis Gustavo – rozpoczął mecz na ławce rezerwowych, podobnie jak Robben. Jednak Holender musiał wejść już w 25 minucie przy prowadzeniu gości 1:0, ponieważ ciężkiej kontuzji doznał Ribery. Przechodząc do setna sprawy, Bayern nie wygrał kolejnego wygranego meczu. Po dobrej pierwszej połowie, nie licząc zmarnowanego karnego przez Lahma i słabszej końcówki, w której to dla gospodarzy karnego nie trafił Grafite, Wilki w drugiej odsłonie meczu zdołali wyrównać w końcówce. Obronienie mistrzostwa przez graczy Van Gaala jest chyba już tylko marzeniem.

Beniaminek ST. Pauli w obecności prawie 25 tysięcy kibiców nie przystępował do pojedynku z mającym za sobą bardzo dobrą rundę jesienną Freiburgiem w roli faworyta. Najlepszy strzelec gości, a więc Cisse, nie wykorzystał rzutu karnego, co się zemściło, bo następnie jego zespół stracił bramkę. Ostatecznie napastnik Freiburga mógł się cieszyć, gdyż zdobył 2 gole dla swojej ekipy – na 1:1 i na 2:2, więc uratował remis dla przyjezdnych.

Jakby ktoś przed sezonem powiedział, że pojedynek między Stuttgartem, a Mainz będzie to rywalizacja drugiego od końca zespołu Bundesligi z drugim od początku (jakby to nie brzmiało koślawie), nikt by w to nie uwierzył. Jednak faktów nie da się zataić i tak właśnie było. Okazji z obydwu stron na zdobycie bramki nie brakowało, ale to zespół gospodarzy okazał się być bardziej skuteczny i skromnie wygrał 1:0 po golu wprowadzonego Harnika. Dla VFB to zwycięstwo jest bardzo cenne. Może okaże się światełkiem w tunelu, bo nikt sobie nie wyobraża, że kolejny wielki niemiecki klub znowu spadnie do drugiej ligi.

Werder, który miał fatalną rundę jesienną, chciał rozpocząć od zwycięstwa rundę wiosenną. Przyszło im grać z Hoffenheim, a więc dość wymagającym przeciwnikiem. Gospodarze nadal muszą radzić sobie bez Naldo, ale i tak ich defensywa kadrowo lepiej wyglądała niż w większości spotkań na jesieni. Dodatkowo odszedł od nich Almeida. Nie przeszkodziło to jednak Bremeńczykom w zdobyciu 3 punktów, jednak rzutem na taśmę, bo Frings zdobył gola na 2:1 w doliczonym czasie gry. Teoretycznie Werder ma większe szansę na zajęcie miejsca w pierwszej piątce ligi, niż Bayern na obronienie mistrza, więc jest możliwość, by uratować jeszcze sezon.

Norymberga podejmowała Borussie M’gladbach i była faworytem. Sytuacja jednak przybrała nieoczekiwany obrót, gdyż goście szybko zdobyli prowadzenie, którego nie oddali do końca. Gospodarze przeważali, stwarzali sytuacji, ale nie byli w stanie pokonać bramkarza przyjezdnych nawet z rzutu karnego. Był to już 4 niewykorzystany karny w tej kolejce Bundesligi. Borussia odnosi 3 zwycięstwo w lidze w sezonie, ale nadal okupuje ostatnią lokatę.

W ostatnim i chyba najciekawszym sobotnim spotkaniu Schalke grało z Hamburgiem. Oba zespoły miały coś do udowodnienia i lekkim faworytem byli gospodarze, chociaż tak naprawdę żaden rezultat nie powinien być traktowany jako niespodzianka. Lepiej zaprezentowało się HSV, które zasłużenie zdobyło 3 punkty, wygrywając 1:0. Gracze Magatha zaliczyli falstart, a sam szkoleniowiec przed rozpoczęciem rundy rewanżowej powiedział, że jak jego ekipa wygra pierwsze 3 mecze, to ma szansę walczyć o piąte miejsce. Obecnie tracą do niego 8 punktów, więc mimo wszystko nic nie jest naprawdę stracone.

Niedziela

W pierwszym niedzielnym meczu o godzinie 15:30 w Frankfurcie drużyna gospodarzy podejmowała Hannover. Faworytem byli podopieczni Mirko Slomki i nie zawiedli. Już po 21 minutach prowadzili 2:0, a gola ustalającego wynik spotkania zdobyli w 89 minucie. Dzięki temu zwycięstwu Hannover obejmuje fotel wicelidera. Eintracht spada na 8 miejsce, co i tak jest dobrym wynikiem.

FCK1 dość nieoczekiwanie tylko remisuje 1:1 u siebie z FC Koln, w składzie którego zadebiutował Sławomir Peszko, wychodząc w pierwszym składzie. Gospodarze nie mieli jednak łatwego zadanie, gdyż od 39 minuty musieli radzić sobie w 10 po czerwonej kartce dla Lakicia. Napierali w drugiej połowie, ale nie udało im się zdobyć trzech punktów.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek

1)Borussia D. – 46 punktów
2)Hannover – 34 punkty
3)Mainz – 33 punkty
4)Bayer – 33 punkty
5)Bayern – 30 punktów
_____________

14)Wolfsburg – 20 punktów
15)ST. Pauli – 18 punktów
16)Kolonia – 16 punktów
17)Stuttgart – 15 punktów
18)Borussia M. – 13 punktów

Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraże, Spadek.

Strzelcy:

Cisse – 15 goli, Freiburg
Gekas – 14 goli, Eintracht
Gomez – 12 goli, Bayern
Lakic – 11 goli, Kaiserslautern
Ya Konan – 10 goli, Hannover

niedziela, 16 stycznia 2011

VNM - De Nekst Best

1)To Mój Czas feat. DJ Medyk
2)Flaj
3)Chora Ambicja feat. Tomson
4)Cypher feat. Pezet, Mes, Pyskaty, DJ Medyk
5)Widzę Ich
6)Mikrofon 2
7)Róże Betonu feat. Włodi
8)Skąd Spadli
9)Podziemie
10)Oltajmerz feat. Niger, Boxi
11)Flesze feat. Nata
12)Nic Nie Przychodzi Łatwo feat. Hi Fi Banda
13)Lawa
14)K2
15)Nie Mów
16)Placek Z Haszem (Grube Jointy) (Bonus Track)


VNM czyli Tomasz Lewandowski, urodzony 25 stycznia 1984 roku w Elblągu. Nagrywać zaczął już w wieku 16 lat i wydał, będąc członkiem grupy o nazwie K2F, 3 płyty. Zapoznałem się z tymi materiałami niedawno i muszę powiedzieć, że spodziewałem się czegoś o wiele gorszego, a dobrze mi się słuchało. Venom był zdecydowanie najjaśniejszym punktem ekipy. Potem przyszła kolej na 834, w którym raper nagrał 4 albumy. Skład zespołu nie był stały, bo np. ,,Where Have You Been” to 834 jako VNM i Denver, a ,,Kolumny Płoną” to 834 w składzie VNM, Boxi, Denver i Bober (którego Tomek ,,pozdrawia” na prezentowanym w notce krążku). Potem naszła kolej na solo artysty, a więc ,,NSPC”, od którego tak naprawdę zaczęła się moja przygoda z muzyką VNM’a pod koniec 2007 roku. Pewien internetowy ziomek pokazał mi kawałek ,,Przyjaciel”, który mi się bardzo podobał, więc postanowiłem pobrać cały album i się nie zawiodłem. Jednak okres totalnego jarania się Venomem, przypadł na końcówkę 2008 roku, kiedy szczególni bliski był mi numer ,,Centymetr”. Kilka miesięcy później okazało się, że V wraca do gry i planuje wydać ,,Niuskul Mixtape”. Sporo numerów wyciekło do neta przed premierą, ale nie przeszkodziło mi to jarać się tym materiałem na całego. Miała również w tamtym czasie premiera pierwszego klipu rapera ,,Kambek jak Dżejzi”. Potem był współgospodarzem mixtapu Prosto wraz z Sokołem i został członkiem wytwórni, w której jutro będzie miała oficjalna premiera legalnego debiutu ,,De Nekst Best”. To zaczynam.

Co do tekstów, to na początku zacznę od pewnej ciekawostki. Przed wyjściem albumu, przeczytałem na forum jedną wypowiedź, która brzmiała mniej więcej tak: jak usłyszę słowo ,,Jimson”, to przestaję słuchać i usuwam płytę z dysku. Chłopak może spać spokojnie, bo Venom nie wspomniał nic o Jimim, chociaż uważam, że w jednym numerze powinien to zrobić, ale o tym napiszę za chwilę. Gospodarz krążka lirycznie zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Odnoszę wrażenie, że pod tym względem to jego najlepsze dzieło w życiu. Niebanalne zwrotki, złożone rymy (oczywiście jest kilka takich, które wydają się być złożone na siłę, ale mnie to nie razi, bo jest ich mało i nikną w tłumie innych świetnych wersów), jednak mało jest kondensacji znaczeniowych wbitych w porównania. Z drugiej strony jest ich wystarczająco, aby niejeden niekumaty słuchacz sobie z nich szydził, nie mając zielonego pojęcia, że takie zabiegi stosuje nie jeden jego amerykański idol. No i chyba najważniejsza rzecz, która cechuje teksty na płycie to wszechstronność tematyczna. W tracku ,,Widzę Ich” znajduje się świetna i celna obserwacja z perspektywy zwykłego człowieka. Przecież czasami każdy z nas, kiedy idzie ulicą czy jedzie autobusem lub tramwajem, widząc rożnych ludzi, snuje domysły na temat ich żyć, jak im się wiedzie itd. No i zapewne tak jak VNM, każdy z nas myli się w 99 procentach, co do naszych przypuszczeń. Warto zwrócić uwagę na bardzo ciekawy i nowatorski konceptowo ,,K2”, w którym raper opisał swoją drogę od pierwszej płyty K2F, aż do dzisiaj. Przedstawił ją jako wspinaczkę na tytułowy szczyt, a w tekście umieścił w pomysłowych kontekstach nazwy wszystkich materiałów, które nagrał. Zarówno solowo jak i z innymi ziomkami. Nie zabrakło także tego, z czego chyba Tomek jest najbardziej znany, a więc mocnego bragga. Tutaj wyróżniłbym dwa numery. Po pierwsze, singlowy ,,To Mój Czas”, który jest potężnym kopem na klatę, takim jaki daje Waszka G. Po drugie, ,,Cypher” z gościnnym udziałem Pezeta, Mesa i Pyskatego. Poza tym ,,Mikrofon 2” to kawałek, na który czekałem najbardziej po zobaczeniu tracklisty, będący follow-up’em do ,,Mikrofon” z ,,Where Have You Been”. VNM opowiada o tym, co się z nim działo od wyjazdu do Anglii w 2005 roku w wakacje, aż do dziś. No i właśnie tutaj, moim zdaniem, mógł wspomnieć o beefie z Jimsonem, bo to było istotne wydarzenie w jego karierze. Zwrócę uwagę jeszcze na ,,Flesze”, które są najbardziej refleksyjną nutą na płycie. Głównym wątkiem utworu jest upływanie czasu, wspomnienia, które pozostają nam w głowie. Numer ma bardzo osobisty charakter, bo Venom odwołuje się do swojego życia. Jest jeszcze kilka innych tematycznie kawałków, ale o nich nie będę pisał, bo musiałbym w sumie przedstawić wszystkie tracki z krążka.

na moją szesnastkę w zimę wypiłem kilka win
nie wjebano mnie do MTV na Sweet Sixteen
w grę nie wchodziły JD, Jim Beam
ale parę zimnych piw na bloku, nie na Fidżi, i
śniły mi się te filmy mi, tak realne jak na DVD
że kiedyś wyobraźnia daje CV mi
nie mieli tego ci, co siedzieli przed TV, Ty,
dzieci Neo, jakby zrodziła ich Trinity

reagowałem spontanicznie na każdy sukces jakbym miał ADHD
a kiedy patrzę tam wstecz ledwo uśmiecham się
życie powinno powiedzieć mi ,I owe you”
bo zamiast uśmiechu dostałem slideshow
nie robiłem wielu zdjęć to źle
bo w pamięci za parę lat tych zdjęć będzie o wiele mniej
dobrze, że mikrofon moje wokale utrwala
on da mi to czego nie da mi żaden aparat

,,De Nekst Best” został wyprodukowany przez szeroką szerzę bitmejkerów. Swoje cegiełki dołożyli tacy ludzie jak DJ 600V, Denver, Kazzushi czy Yogoorth. Dobranie sporej ilości producentów zapewne było spowodowane chęcią, aby materiał brzmiał różnorodnie. Ta sztuka się udała, bo podkłady są różnorodne. Jest lajtowny, przynoszący w pewnych momentach na myśl orientalny styl ,,Flaj”, spokojny, z partią pianina i wyważoną perkusją ,,Flesze” doskonale pasujący do melancholijnej tematyki, a ponda to brudnawy, wręcz idealny pod cwaniakowatą nawijkę ,,Cypher”, z dubstepowymi naleciałościami ,,Nie Mów”, bujający i szybki ,,To Mój Czas” i, moim zdaniem, najbardziej wyrazisty bit na płycie ,,Mikrofon 2”. Nie ma powielania schematów, ale czy jakość brzmienia jest na wysokim poziomie, bo to też jest przecież ważne, jak nie najważniejsze? Jest. Ja jestem zadowolony, każdy podkład bardzo mi się podoba i nie odczuwam braku profesjonalizmu. Oczywiście są takie, które mniej lubię jak ,,Lawa” i takie, które bardziej jak ,,Widzę Ich”. Jeszcze powiem kilka słów na temat bitu z ,,Mikrofon 2”. Liczyłem, że będzie on refleksyjny, zbliżony do pierwszej wersji kawałka, dlatego na początku nie wkręcił mi się. Obecnie wiem, dlaczego bit jest taki jaki jest. Od wakacji 2005 do stycznia 2011 kariera i życie VNM’a potoczyło się tak jak on tego chciał, dlatego warstwa brzmieniowa w tym tracku nie może być smutna. Teraz nawijka. Kojarzysz drogi słuchaczu takie coś jak ,,To Ja Mam Flow”? To jeden z kilku naprawdę dobrych kawałków O.S.T.R’a z ostatnich 5-6 lat. Jednak bardziej chodzi mi o nazwę tej nuty, pod którą VNM jak nikt inny może się podpiąć, ponieważ on ma FLOW. Gospodarz materiału nic sobie nie robi z podkładów i ujeżdża je z polotem, gracją, stylem, finezją itd. Świetnie potrafi oddać emocje, co doskonale widać w ,,Nic Nie Przychodzi Łatwo” – te bardziej negatywne czy w ,,Oltajmerz” – te pozytywne. Z werwą i energią płynie w ,,To Mój Czas” czy ,,Cypher”. To tylko przykłady, bo raper odnajduje się w każdym numerze doskonale. Dodatkowo, zdecydował się na niekonwencjonalny, jak dla niego, zabieg w ,,Podziemie”. Mianowicie podśpiewuje refren i na moje wyszło mu to cudownie. Wkręcił mi się refren ostro w banię. Nie spotkałem się ogólnie z wieloma negatywnymi opiniami, co do barwy głosu Venoma, która mi się bardzo podoba. Kwestia dykcji? Ja nie mam z nią problemów. Perfekcyjna nie jest, ale wychodzi z obronną ręką przed określeniem jej seplenieniem czy chociażby niewyraźną.

Zanim napiszę kilka podsumowujących zdań, wspomnę o gościach. Najlepiej wypadli, wg mnie, Pezet oraz Włodi. Pierwszy zapodał kapitalnie złożone technicznie braggowe wersy z wybitnym, agresywnym, pewnym siebie flow. Włodek, jak na siebie, pięknie techniczne pojechał. Pyskaty i Mes także na wysokim poziomie. Ciekawy byłem, jak poradzi sobie Boxi, który nie tykał mikrofonu już od 5 lat, a szczególnie Niger, który nie robił tego od prawie 9. Oboje wypadli poprawnie, a muszę powiedzieć, że Niger mnie zaskoczył, bo zarapował lepiej niż się spodziewałem. Oczekiwania i apetyty na legalny debiut Tomka były ogromne. Ja z uwagi, że Venom to jeden z moich ulubionych polskich raperów, miałem naturalnie gigantyczne. Nie zawiodłem się, bo ,,De Nekst Best” to płyta kompletna i murowany kandydat do albumu roku 2011 w Polsce. Bardzo dobra warstwa muzyczna, każdy kawałek ma swój specyficzny klimat i jest wszechstronnie tematycznie, a flow to ogień przebrzydły, który hula. Osobiście mówiąc, nie sądzę, aby jakakolwiek inna produkcja mnie tak zajarała i wywarła takie wrażenie. VNM udowodnił mi, że cały czas pnie się w górę i jest jednym z najlepszych raperów w historii polskiego rapu.

10/10

piątek, 14 stycznia 2011

10 najlepszych kawałków 2010 roku w Polsce

Znowu jestem na polskim podwórku i tym razem zrobię listę 10, moim zdaniem, najlepszych kawałków, jakie wyszły w zeszłym roku. Tym razem ułożyłem je w kolejności, bo było to o wiele łatwiejsze zadanie, niż w przypadku tworzenia kolejności w temacie o najlepszych numerach z USA. Oczywiście wiadomym jest, że różnica między np. 2 i 8 miejsce jest znacząca, natomiast pomiędzy np. 3 i 4 nie aż tak. Naturalnie postarałem się, aby na liście żaden raper/zespół się nie powtarzał, by zachować różnorodność. Zaczynam więc zabawę:

1)Laikike1 – Level 2up

Na miejscu pierwszym znalazła się pozycja, która jest dla mnie szokiem. W zasadzie podwójnym szokiem, bo po pierwsze relatywnie niedawno zapoznałem się z muzyką Laika, a po drugie nie przypuszczałem, że w 2010 roku wyda luźny joint, który tak mi się spodoba. Szczególnie charakterystyczne u rapera, który reprezentuje Jelenią Górę, są trudne teksty. W takiej konwencji jest utrzymany oczywiście ,,Level 2up”, który jest łagodniejszym muzycznie i pod względem flow follow-up’em do już kultowego, wg wielu słuchaczy, ,,Level up. Obydwa kawałki wyprodukował Bober. Muszę przyznać, że nie rozkminiam sporej ilości linijek Laika w ,,Level 2up”, ale mimo wszystko jaram się niemiłosiernie. Artysta psioczy m.in. na poziom polskie sceny oraz beef Tedego z Peją. Ktoś mógłby określić rapera w odniesieniu do tego tracku, jak kiedyś nawinął pewien poznański raper – co to za MC, co jak Lepper tylko pieprzy, pięknie zrymowany, lecz niestety puste wersy. No i miałby bez wątpienia racje po części. Jednakże ten lekko przeintelektualizowany bełkot, który jest świetnie zrymowany i dobrze nawinięty pod kapitalny bit, powalił mnie na kolana. Dlatego numer 1 bez wątpienia.

a propos Bukowski bardzo poczytny w liceum
co jest, kurwa, żałosne jak potyczki pionierów
po piętnastu latach dają zwrotki, że idź w pizdu
na szesnastu lata lepiej użytkownik Ślizgu
po dekadzie ponad czuję się jak tetryk z majkiem
nie czuję syntezatora, czuję, kurwa, cięty sampel


2)Solar & Białas – Olejmy Jutro (D87 Rmx)


Kolejny kawałek, który mnie niesamowicie zaskoczył. Natrafiłem na niego przez przypadek, już nawet nie pamiętam, w jaki sposób, ale zajarał mnie momentalnie. Trzeba jednak wziąć poprawkę, że chodzi mi o remix zrobiony przez D87. Jest on o stokroć lepszy od oryginalnej wersji numeru, którą obczaiłem później. Generalnie ,,Olejmy Jutro” opowiada o szczęśliwym do bólu związku dwóch osób, którzy są tak w sobie zakochani, że nie obchodzi ich nic poza tym. Oczywiście heteroseksualnym związku, który rodzi się przez przypadek – chłopak postanawia wyruszyć w podróż, mając na wszystko wyrąbane, zacząć nowe życie i spotyka dziewczynę, w której się zakochuje i od tamtej pory stają się dla siebie całym światem. Nie jest to w żadnym stopniu jakiś cukierkowy miłosny numer, chociaż po moim opisie na taki może się wydawać. Bit mocno kopie, chłopaki potrafią pod niego porządnie nawinąć ciekawe i niebanalne wersy, które świetnie budują atmosferę. Dodatkowo najlepiej słuchać tego tracku z fantastycznym, najlepszym, jaki w życiu widziałem, teledyskiem. Mimo że pierwotnie nie był robiony pod ten numer, to pasuje idealnie.

ruszamy w trasę czuję, że to jest ta chwila
ruszamy w trasę zobaczyć, jak się żyje w filmach
mam prawo jazdy fury jeszcze nie mam swojej ale
jeden nierozsądny ziomek pożyczył mi Corollę
już jesteśmy na trasie, sto sześćdziesiąt na blacie
i tylko na Twoją prośbę nie cisnę więcej, choć da się
tracę zasięg, ginie już polski operator
opuszczam to państwo, co działa jak paralizator


3)Słoń & Mikser – Szczerze

Ja ogólnie jestem fanem refleksyjnego rapu. Cenię sobie szczególnie numery, w których raper mówi o sprawach osobistych, smutnych, z którymi mogę się utożsamić, bo mam tak podobnie na co dzień. Kawałki o takiej tematyce są dla mnie kwintesencją rapu. ,,Szczerze” jest dokładnie takiego typu trackiem. Mając na uwadze, że autorem jego jest bezpardonowy i ,,horrorcorowy” Słoń, cieszę się podwójnie, bo raper udowodnił, że nie tylko potrafi nagrać numer w innej konwencji, ale także umie zrobić to bardzo porządnie. To, o czym reprezentant Poznania rymuje w tym utworze jest bardzo celne. Mówi m.in., żeby nie przejmować się rzeczami, na które nie mamy wpływu, co jest bardzo ładnie powiedziane, ale trudne do wykonania. Odwołuje się również do samego siebie, mówiąc że czasami ma momenty, w których jest przygnębiony i jest mu bardzo ciężko. Mimo że nagrywa hardkorowy rap, jest tylko człowiekiem tak jak ja czy Ty i ma problemy. Mikser umieścił w bicie świetne pianino, a cuty, które służą jako refren, są trafnie dobrane.

na pewno znasz takie noce ten destrukcyjny moment
w którym każda myśl waży grubo ponad tonę
i czy tego chcesz ty czy jesteśmy tacy sami ziomek
nasze serca pompują krew, a łzy są słone
wiem, że czasem sam tonę w morzu złych myśli
i jedyne, co z tego mam to psychiczne blizny


4)Tede – Inne Getto


Poza podium, ale naturalnie nie poza listą jest Jacek Graniecki i jego ,,Inne Getto”. Zdecydowanie jeden z najlepszych kawałków w dyskografii Tedego. Bez problemu umieściłbym go nawet w pierwszej 10, chociaż zrobienie takiej klasyfikacji byłoby trudne. ,,Inne Getto” to numer, który jest wymierzony, jak już zresztą pisałem w poprzedniej notce, w ludzi, którzy zgrywają wielkich uliczników. Narzekają, że mają ciężko, że mieszkają w gettach, a tak naprawdę nie mają o tym większego pojęcia. Raper poświęca też dużą część kawałka na opowieść o swojej przeszłości, o tym jak sam kiedyś wychowywał się w blokach i jak naprawdę sytuacja wyglądała. Nie użala się nad swoim losem, ale przedstawia niekolorową rzeczywistością, do której nie chce wracać, a swoje osiedle nazywa syfem, labiryntem betonowych płyt. Trzeba przyznać, że jest to bardzo inteligentny track. Okraszony doskonałym, raczej spokojnym bitem Sir Micha, po którym Tede płynie powoli, zapodając swoje wersy.

jednych starzy pracowali, innych starzy chlali
ale każdy nas się zaliczał do naszych, czaisz?
nikt z nas nie patrzył, kim są kumpla rodzice
kurwa, mieliśmy przecież jedną piaskownicę
społeczeństwa przekrój na od dziecka na osiedlu
ty nie masz o tym pojęcia, więc się dzieciak nie pluj


5)RPS – Tylko PEJA

Żaden kawałek z ,,Czarnego Września” raczej nie miał szans się tutaj znaleźć, mimo że jest kilka naprawdę świetnych, ale ogólnie żaden z nich nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia jak ,,Tylko PEJA”. Jest to także diss, ale wymierzony nie w Tedego, a w chłopaków z Pariasa – Włodiego (który sam się wtrącił niepotrzebnie), Eldo (który w zasadzie mógł siedzieć cicho, bo Peja go nie zaczepił jakoś wyzywająco) i Pelsona. Diss trwa prawie 11 minut, a więc Rychu zrobił coś niekonwencjonalnego na polskiej scenie, czego jeszcze nie było. No tak, ale czy 11 minutowy diss może być konkretny z celnymi argumentami i panczlajnami? Oczywiście, że tak. Peja wyszedł obronną ręką i pozamiatał. Są trafne personalne pojazdy m.in. wytknięcie Eldo, że czci islam, a pije wódkę, czy Pelsonowi, że sprzedawał pirackie kasety. Można usłyszeć dobre pojazdy m.in. tekst z klimą o Włodim (jak ktoś tego nie zrozumiał, to polecam posłuchać pierwsze płyty Molesty) czy nazwanie Pelsona anonimem (jak ktoś nie ogarnął, to polecam sprawdzić, w jakiej wytwórni Pelson wydał solówkę). Wiadomo, że żaden diss nie jest idealny i można by tutaj znaleźć słabsze punkty, ale ogólnie jest to świetny kawałek, którym Peja zdeklasował Parias.

ten diss jest prezentem, chciałeś być el presidente
a zwyczajcie zamkniesz gębę jak na trasie z 52 Dębiec
dziś Rysiu przy bębnie, który gra hymn zwycięski
czy czuję się lepszy? tak, bo jestem, wierz mi!
beef to nie facebook, na kilogramy mam tekstów
na takich leszczy, molesterów i Leszków


6)VNM – To Mój Czas


Venom to raper, którego determinacja w dążeniu do celu jest nieporównywalna z żadnym innym artystą na polskiej scenie. Już spokojnie dekadę na scenie, mnóstwo projektów w podziemiu, jeden z najlepszych beefów pod względem poziomu artystycznego w kraju z Jimsonem, odejście i powrót do rapgry, a nadal bez legalnego wydawnictwa. To jednak zmieni się już w najbliższych dniach, bo już 17 stycznia będzie miała premiera jego pierwszego legalnego krążka ,,De Nekst Best”. Opisywany numer jest pierwszym singlem promującym. Kawałek to typowe bragga, w którym Vał wychwala swoje umiejętności, które niewątpliwie posiada. Robi to przy pomocy bardzo dobrej techniki składania rymów oraz płynnym i wysokich lotów flow (jest z Elbląga, ale flow to Nowy Jorku, synu!). Raper w swojej karierze ma sporo kawałków, w których się chełpi, ale robi to stylowo i ciekawie, a poza tym ten track jest specjalny, gdyż stanowi wstęp do pierwszej legalnej płyty. Dla mnie bit, flow i tekst to ogień… ogień przebrzydły!

tak, Prosto label, lamy tu mówią may-day
bo mam promocję, a wiedzą, ile zrobiłem bez niej
już czas odliczać, moja kariera to
bomba z zegarem, który zaraz przestaje tykać
i czuję zapach wiktorii
zawsze byłem na szlaku po czek, nie pomyliłem trajektorii


7)PIH – Zgniłych Sumień Cmentarz


Nie było szans, aby nie znalazł się na mojej liście kawałek z mojej drugiej najlepszej płyty roku 2010. Fakt, jest on dość nisko, mając na uwadze, co napisałem o ,,Dowodzie Rzeczowym Numer 1” powyżej. Nie zmienia to faktu, że jest zarąbisty i został wyróżniony. Poza tym niełatwo było mi wybrać jakiś numer z albumu Piha, bo jest tam sporo bardzo mocnych kawałków, a cały krążek jest generalnie równy. ,,Zgniłych Sumień Cmentarz” jest nutą przemyślaną, spokojną, przedstawiającą trudy życia. Niby banał, ale PIH zobrazował to wszystko na tyle barwnie i powiedziałbym nawet, że ekspresyjnie, iż brzmi to wprost fantastycznie. Wadą może po części być głos rapera, który w sumie bardziej wydawałoby się, że pasuje do ostrzejszych tekstów, ale i w tych głębszych odnajduje się co najmniej dobrze. Podoba mi się bardzo przeciąganie wyrazów, które dobitniej podkreśla problemy zawarte w utworze.

fakty, wiem jak jest, dzieciak, studzą
złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom
wymaga ofiar życia w okopach
jedno wiadomo - ponad wszystko honor
sami siebie pokonujemy przez nokaut
i zostawiamy ziemię spaloną


8)Kobra – Witamy W Mieście

No i na miejscu ósmym trzeci, obok Pei i Słonia, reprezentant Poznania. Już ostatni na szczęście, jak nie lubisz poznańskiej sceny. Albumu Kobry słuchało mi się naprawdę dobrze, bo to porządny materiał i szczególnie w kwestii produkcyjnej bardzo dopracowany. Zastanawiałem się, jaki numer tutaj umieścić, bo w grę wchodził także ,,Miejski Vibe” na najlepszym bicie, jaki dane było mi słyszeć rok temu. Zdecydowałem się jednak na ,,Witamy W Mieście”, którego głównym motywem jest reprezentowanie miasta, gdyż uznałem, że najpóźniej znudzi mi się ze wszystkich tracków Kobry. Ma dobry, bujający, dynamiczny bit, na którym raper odnajduje się jak na swojej dzielnicy. No jak wiadomo, ,,Witamy w Mieście” ma wideoklip.

co znów do majka zdzieram na tej przejebanej pętli
na żywo z miasta grzechu kilka wersów nieśmiertelnych
dla wiernych prawdziwych z dedykacją jak Funkdoobiest
i lecę z interesem, który szybko trzeba ubić
i znów pijemy wódkę w ulubionym składzie bracie
u koleżka na kwadracie z oka widok wciąż niezmienny
masz tu wers kolejny, a po chwili stawiam kropkę
dzielnica inspiruje tak, że mam kolejną zwrotkę


9)Małolat & Pezet – Nagapiłem Się feat. Małpa

,,Dziś W Moim Mieście” to dla mnie chyba największe rozczarowanie zeszłego roku na polskiej scenie. Nie jest to mimo wszystko zła płyta, bo Małolat ma lepsze teksty niż na poprzednim albumie i lepiej wypada od brata, ale ja spodziewałem się czegoś innego. Innego klimatu i w ogóle. Temu albumowi czegoś brakuje. Jednak nie brakuje mu kawałka, który okazał się być jednym z 10 najlepszych 2010 roku. Zacznę od bitu, który jest wręcz magiczny. To chyba jedyny godny konkurent dla ,,Miejski Vibe” o miano muzycznego podkładu roku. Głównym tematem numeru jest kwestia obserwacji najbliższego, otaczającego świata i wyciągania z tych obserwacji wniosków, które na ogół nie są zbyt pozytywne. Pojawiła się ostatnio kwestia czy Małolat skopiował po chamsku kilka wersów z książki Łysiaka, czy też należy traktować je jako follow-up? Ciężka rozkmina, ale ja bym rzekł, że to bardzie jest zżynka niż typowy follow-up, gdyż patrząc na cały koncept kawałka, te linijki są kluczowe. Ja i tak się tym jaram, ale mam na uwadze, że Małolat postąpił nieładnie. Poza tym najlepszą zwrotkę dał dla mnie Małpa.

mam pokój z widokiem, do którego nie przywykłem
a nie mogę zamknąć okien, jakby zawiesił się system
krążę tam i z powrotem wzrokiem między blokiem a boiskiem
gdzie dzieli flotę osiedlowy establishment
dziś znowu sztucznie zmniejszam wielkość źrenic
bo nie chcę patrzeć na świat, którego nie zdołam zmienić


10)POE – Nie Odejdę Stąd

Tak właśnie jest, proszę państwa. Listę zamyka kawałek Ostrego i Emade, który wskoczył na nią rzutem na taśmę, bo usłyszałem go dopiero na początku bieżącego roku. Poza tym jeden mój internetowy ziomek nagrał pod ten bit swój kawałek i mówiłem mu, że wypadł lepiej niż Ostry, a teraz nie byłbym już tego taki pewien, bo mimo wszystko zwrotki i nawijka Ostrego mi się niesamowicie wkręciła. Ogólnie cały numer mi się wkręcił i się nim jaram ostro (czujesz grę słów?). Jednakże główną zaletą tego tracku jest fantastyczny bit. Spokojnie może walczyć o miejsce numer 3 w rankingu najlepszych podkładów zeszłego roku. Dodam także refren, który niesamowicie mi się spodobał, w którym jest głos jakieś babki o ksywie Marika. Nie interesuje mnie, kto to jest, ale się tym jaram. O.S.T.R. w kawałku zapodał fajną zabawę słowem, a jego flow… nigdy nie będzie już takie jak na pierwszych 4 płytach (z szczególnym uwzględnieniem pierwszych 2), ale tutaj mnie nie denerwuje.

jak batonik, to Bounty
jak znajomi, to blunty
dla łakomych podatny
jak masz dzwonić to z karty
jeśli styl – na Tabasco
jak w klubie, to nocą
jak mix, to z Holandią
jak trunek – alkohol

__________________

To wszystko dzisiaj. No i to wszystko, jeżeli chodzi o jakiekolwiek podsumowania 2010 roku. Zarówno w USA jak i w Polsce. Teraz skupię się na innych tematach. Nara.

wtorek, 11 stycznia 2011

Top 3 - Polska 2010

Nadszedł czas, aby zająć się naszym polskim podwórkiem i wyróżnić 3 najlepsze albumy, które ujrzały światło dzienne rok temu. Łącznie z Polski sprawdziłem nie tak wiele, bo 12 płyt, dlatego też nie będę robił listy chociażby top 5. Nazwa tematu zostaje praktycznie taka sama jak przed rokiem. No i tak jak było to w styczniu 2010 roku, nie miałem w zasadzie żadnych problemów, aby wytypować czołową trójkę, zachowując naturalnie kolejność.

1)Słoń & Mikser - Demonologia
Obecność tego krążka na mojej liście to jest bez wątpienia zaskoczenie. Zaskoczenie dla samego siebie, a także innych, którzy znają mój gust i wiedzą, że horrorcoru i rapu zbliżonego do niego raczej nie lubię. Słoń, który jak wiadomo, reprezentuje Poznań spodobał mi się niesamowicie od pierwszego większego kontaktu z jego muzyką, który miał miejsce w kwietniu 2010. Tak więc relatywnie niedawno, mając na uwagę, że działa na scenie już od kilku lat. Nie spodziewałem się, że rap artysty wywrze na mnie tak dobre wrażenie. ,,Chorymi Melodiami" jarałem się ostro i nawet postanowiłem poświęcić osobną recenzje temu albumowi. Dobra, to teraz należy przejść do drugiego solo Słonia. ,,Demonologia'' to płyta utrzymana w podobnym stylu, co debiut, a więc obskurne, bezpardonowe, momentami odrażające i przyprawiające o odruch wymiotny, a zarazem pomysłowe, błyskotliwe i pełne humoru (czarnego, jakby nie patrzeć) linijki, które są opancerzone w niebanalne rymy. Ci, którzy twierdzą, że Poznaniak tekstowo jest słaby czy chociażby średni są dla mnie lekko dziwni. Ma dobrą technikę składania wersów i mocny przekaz. Jednak lirycznie ,,Demonologia" jest bardziej rozwinięta niż ,,Chore Melodie", gdyż słuchacz dostaje takie tracki jak ,,Trzoda" oraz ,,Szczerze". Pierwszy to bujający imprezowy numer, natomiast drugi jest bardzo mądry i refleksy z niezwykle prawdziwym i trafnym tekstem. Wyróżniłbym także najbardziej hardkorowy kawałek, jaki dane było mi słyszeć w Polsce - ,,Love Forever". Nie jestem jego fanem, ale trzeba przyznać budzi kontrowersje i przeciera szlaki. Za produkcję jest odpowiedzialny Mikser, który spisał się bardzo dobrze. Muzyka na albumie jest spójna, dopracowana i podkłady potęgują przesłanie, jakie w wersach niesie MC. Słoń dobrze radzi sobie na bitach, na pewno z nich nie wypada i nie do końca zgodzę się, że nie rozmaica nawijki. Chociażby w ,,Szczerze" brzmi o wiele inaczej aniżeli w ,,Niech Płoną" czy ,,Intro (Jebać Idiotów"). Kończąc wywody nad ,,Demonologią", dodam, że mimo iż materiał już mi się przejadł, bez problemu uznaje go za najlepszą polską rapową płytę. Nie dlatego, że jestem gimnazjalistą (chociaż bardzo bym chciał), a po prostu, bo mnie zniszczyła.

2)PIH - Dowód Rzeczowy Nr. 1
Po ,,Kwiatach Zła", które można uznać za jedną z najlepszych (jak nie najlepszą, chociaż osobiście takiej opinii nie wyznaję) płyt 2008 roku, mało kto przypuszczał (w tym także ja), że Adam Piechocki będzie w stanie nagrać nie tyle że coś lepszego, a chociaż coś tak świetnego. Artysta znany z tego, że nie raczy przebierać w słowach i nie stroni od używania często nadmiaru, moim zdaniem, przekleństw, udowodnił wielu słuchaczom, że należy do ścisłej czołówki polskich raperów, którzy notują progres. Otóż prezentowany krążek jest wg mnie najlepszym w dyskografii Piha, którą można podzielić na dwa etapy - przed ,,Kwiatami Zła" oraz ,,Po Kwiatach Zła". Nie chcę przez to powiedzieć, że na kilku pierwszych produkcjach rapera nie ma ciekawych i wartościowych numerów, bo chociażby ,,2003" to dla mnie jedna z najlepszych nut w historii polskiego rapu, ale chodzi o to, iż Białostoczanin zanotował wyraźny progres w kwestii tekstów. Nie stosuje już prostackich wersów, rozbudował szeroko swoje słownictwo, poszerzył znacząco zakres elementów porównawczych w porównaniach, fantastycznie i dobitnie obrazuje zjawiska. Mówiąc krótko, lirycznie wspiął się na wyżyny i potwierdził to zdecydowanie na najnowszym solowym albumie. Spektrum tematów, które porusza PiH, powinno zadowolić słuchaczy, którzy cenią sobie wielotematyczność. Tak więc jest ,,Weneckie Lustro", będące psychodelicznym storytellingiem, któremu dodatkowo wymowy dodaje pierwszoosobowa narracja, głębokie i zaangażowane tematycznie ,,Czas" oraz ,,Zgniłych Sumień Cmentarz", numer, który można puścić na imprezie i powinien rozbujać towarzystwo ,,100g (Szyja)", sprawozdanie z osiedli ,,Dokument (Słodko-Gorzki Smak)" czy też ciekawe kolaborację z Pezetem oraz Peją w ,,Śniadanie Mistrzów" czy z reprezentacją Poznania - Słoniem, Shellerem, Kaczorem w ,,Śmiertelnych Linijkach". Do brzmienia nie mam żadnych zarzutów, bo kiedy ma być mocniejsze jak w ,,Ambicje Nie Dają Mi Żyć" to jest, a jak łagodniejsze, wprowadzające smutny nastrój np. w ..Czas" to też jest. Możliwe, że jest to najlepiej wyprodukowana, nie licząc Kobry, płyta 2010 roku w Polsce. Mój numer 2 bez wątpienia.

3)Tede - Fuck Tede/Glam RapFiodor wydaje sporo ostatnimi latami i niektórzy słuchacze uważają, że ostatnią dobrą produkcją od niego było... AH24N2, a więc mixtape z dissami na Peję. Ja się z tym nie zgadzam, bo ,,Fuck Tede/Glam Rap" to także produkcja bardzo wysokich lotów. Jest to naturalnie podwójny album, który będę traktował jako całość, bo gdybym wziął pod uwagę tylko ,,Fuck Tede", to byłby to mega poważny kandydat do zajęcia pierwszego miejsca w tym rankingu. Zacznę od tego, że Tede był zawsze znany z świetnych, nietypowych i bardzo zaskakujących akcji promocyjnych. Na pewno nie jeden słuchacz pamięta, co działo się w drugiej części beefu z Onarem czy przed wydaniem IV Woluminu Buhh'a. Jacek Graniecki trząsł internetem jak miło. Nie będę pisał dokładnie, czego tym razem dokonał artysta, bo każdy zorientowany w temacie o tym wie, a jak nie, to odsyłam do tych linków: http://www.youtube.com/watch?v=FNUKZKWAFD4, http://www.youtube.com/watch?v=xgvTQra_9SY, a następnie do tego http://www.youtube.com/watch?v=K0VzuWc6sEQ. No i wszystko robi się jasne. Dobra akcja promocyjna to jednak dopiero połowa sukcesu, bo należy także postarać się o zrobienie dobrego rapu. Pod tym względem Tede mnie nie zawiódł. Oczywiście lepszą połową krążka jest CD1, a więc ,,Fuck Tede", która jest bardziej poważna od imprezowego ,,Glam Rap". Na ,,Fuck Tede" nie ma dla mnie żadnego numeru, który uznałbym za wypełniacz, mimo że na początku ,,To Nie Film" mnie denerwował. Poza tym ta płyta wykreowała jeden z najlepszych kawałków rapera w historii - ,,Inne Getto". Bardzo trzeźwe spojrzenie na sprawę wychowywania się w blokach i tych, którzy zgrywają wielkich uliczników, chcących, jak sam Tede nawinął, zmienić beton w filozofię. Ponadto dobór gości jest bardzo interesujący, ponieważ obecność takich postaci jak Eldo, Pezet czy chociażby Molesta jest niemałym zaskoczeniem. Jacek świetnie radzi sobie na majku, bo ma flow, coś do powiedzenia i dobre rymy. Charyzmy z czasów ,,Hajs, Hajs, Hajs" nigdy nie odzyska, ale i tak jest się czym jarać. Z drugiego CD najbardziej podobały mi się ,,La La La Lachon" oraz ,,Imprezowy Automat" i mimo jak ktoś nazwie drugi track za plastik, nie będę miał z tym problemów, ale mi on się podoba. Zjada całą dyskografię Gucci Mane'a i nawet nie dostaje zgagi. Brzmienie jest zastrzeżeń, bo Sir Mich wie, jak zrobić dobre bity. Moimi ulubiony są ,,Inne Getto", ,,La La La Lachon", ,,WWR", ,,Mixtejp" i wiele wiele innych. Ogólnie mówiąc, świetna płyta z nowatorskim (chociaż męczącym trochę) konceptem zrobienia z CD2 audycji radiowej.
___________________

2010 rok w polskim rapie był udany i większość produkcji, które miałem okazje przesłuchać, trzymało co najmniej niezły poziom. Ja już napisałem wszystko, co chciałem napisać. Nie mam nic do dodania. Powinienem już iść spać, bo mi się chcę, gdyż wczoraj mało spałem, no nie mogłem. Denerwuje się przed już w zasadzie dzisiejszym testem (piszę to już około godziny 1) ze zjebanej fonetyki akustycznej, bo to jest popierdolone w chuj i pewnie i tak nie zasnę. Jak uda mi się zaliczyć, to zrobię rewolucję na blogu.

Tak więc drodzy czytelnicy! Trzymajcie kciuki i szykujcie się, bo mogą polecieć głowy!