piątek, 9 kwietnia 2010

Guilty Simpson - OJ Simpson

Karierę artysty postanowiłem śledzić po przesłuchaniu jego debiutanckiej płyty 2 lata temu, bo wydał mi się godnym uwagi zawodnikiem. Pochodzi z Detroit, które ma bardzo mocną scenę ostatnio.

Totalną głupotą jest określenie Guilty Simpsona totalnym truskulowcem. Jak na ,,Ode To The Ghetto” mieszał ulice, która i tak przeważała, z real hip hop’em, to ten album jest jeszcze brudniejszy i mroczniejszy, a nawet stwierdzenie, że całościowo gangsterski jest na miejscu. Z treści łagodnych pojawia się jedynie numer dedykowany J Dilli – ,,Cali Hills” oraz ,,Back On The Road Again”, który jest refleksyjny. Tak to artysta mówi o ponurych kwestiach związanych z rzeczywistością dzielnic z perspektywy ich mieszkańca. Kreuje się na gościa, z którym po prostu nie warto zaczynać, a z jego wersów bije agresja. To, o czym piszę jest w poniższych linijkach widocznie:

you leave me no choice but to clap you
when I’m done, people gone voice my statute

players need the lesson
find another way to channel your aggression
I’ve seen babies more threating
you’re a new born, I pop the heat
consider that getting rocked to sleep
sweet dreams, we kings,
still in the hood like street team
starting commotion, who needs promotion?


No teraz kilka słów o flow, głos i produkcji. Raper poprawnie jedzie po bicie, nie ma szału i nie ma tragedii, dlatego stwierdzam, że ma zwykłe flow. Głos jest atutem, bo jest ciężkawy, co sprawia, że dobrze pasuje do przekazywanych treści. Za brzmienie odpowiedzialny jest Madlib, a więc wiadomym było, że może to być coś niekonwencjonalnego. Co by nie mówić, to warstwa muzyczna ogólnie nie budzi moich zastrzeżeń, a podkłady z ,,Karma Of A Kingpin” i ,,Coroner’s Music” brzmią niezwykle ciekawie.

Jednak krążek niestety posiada wady, które mają spore rozmiary. Przede wszystkim jest aż 25 tracków z czego 13 to skity, więc dostajemy za mało Guilty Simpsona. Liczba skitów przesadzona, ale nie to jest najgorsze. One mnie strasznie denerwują z trzech powodów. Po pierwsze są takie, które trwają aż 3 i 4 minuty. Po drugie często pojawiają się w nich irytujące dźwięki. Po trzecie dobijało mnie to, kiedy były momenty, jak różne dźwięki pojawiały się w jednej słuchawce. Na początku sądziłem, że to wina słuchawek, ale zrozumiałem, iż tak nie jest. Co jeszcze mi się nie podoba to fakt, że reprezentant Detroit nazwał Dillę bardzo dobrym raperem.

Ogólnie się zawiodłem. Jest tylko 12 pozycji (z czego i tak niektóre nie trwają więcej niż 2 minuty), które zostawiłem po pierwszym przesłuchaniu (po drugim jeszcze mniej), a to jest za mało, aby dać temu materiałowi porządną ocenę.

3/10

Najlepszy kawałek:

Brak komentarzy: