czwartek, 30 września 2010

Pezet/Małolat - Dziś W Moim Mieście

Pezet i Małolat to znane postacie na polskiej scenie. Bracia, pierwszy starszy i wg wielu, jeżeli chodzi o całokształt lepszy, co w sumie jest prawdą, chociaż ja wolę tego drugiego młodszego. Zapowiedzi o ich wspólnym projekcie pojawiły się już 2 lata temu, więc przyszło czekać sporo czasu, a oczekiwania i niecierpliwość na pewno rosły. Co prawda nie jak w przypadku Detoxu, który pewnie nigdy nie wyjdzie, ale jednak było sporo ciśnienia na materiał Warszawiaków. Też trochę denerwującym był fakt, że w zasadzie żaden singiel nie pojawił się wcześniej (chyba coś tam było na kilka dni przed wycieknięciem albumu do Internetu, ale ja się w to nie wczuwałem), mimo że raperzy grali czasami numery z nadchodzącej płyty na koncertach.

Zanim coś napiszę o tematyce muszę powiedzieć, że postęp Małolata pod względem tekstów jest spory. Poziomu geniusza nie osiągnął, ale biorąc pod uwagę składanie rymów przeszedł na wyższy level. Na ,,W Pogoni Za Lepszej Jakości Życiem” prezentował się pod tym względem słabiej i prościej. Jestem z tego powodu zadowolony, bo mimo że chłopak i tak raczej nie wniesie niczego nowego do polskiego rapu, stara się i posuwa do przodu. Treści kawałków są dość zróżnicowane, chociaż i tak niejeden słuchacz mógłby powiedzieć, że Małolat cały czas nawija o dillowaniu. Przechodząc do konkretów jest całkiem niezły numer bragga ,,Zaalarmuj”, kilka słów na temat życia w mieście ,,Dziś W Moim Mieście” i otoczenia ,,Nagapiłem Się”, dawka wspomnień ,,Gdzie Byśmy Dziś Byli” czy rozkmin ,,Co By To Zmieniło”. Ogólnie młodszy brat zaprezentował się lepiej od starszego (follow-upy do Eisa i Piha spodobały mi się), co nie znaczy, że ten drugi wypadł jakoś fatalnie.

minęło sporo czasu odkąd mój album miał premierę
płyty schodziły z półek choć trafiłem pod celę
mam szacunek na blokach jestem raperem
to nie hobby lecz robota, więc daj mi mój szelest
wjeżdżam na scenę, której już dałem świeżość
i powinien mieć złoto jak Eis w tamtej sezon
a nie martwić się znowu, że czasem życie na kredo


Lirycznie jest nieźle, ale produkcyjnie słabiej. Pod tym względem album nie ma żadnego podjazdu do ,,W Pogoni Za lepszej Jakości Życiem”, czemu ja się w ogóle nie dziwię się jak Kononowicz temu, że młodzież nie ma pracy, bo projekt Małolat/Ajron to dla mnie jedna z najlepiej wyprodukowanych płyt w polskim rapie. Dlaczego muzycznie materiał mi nie odpowiada? No cóż, te bity jakoś nie mają uderzenia. Nie są asłuchalne jak na pierwszej płycie Soulja Boya, ale wydają się mi być nijakie, trochę niedorobione. Podkłady, które mnie satysfakcjonują można zliczyć na palcach jednej ręki i jeszcze by zostało - ,,Hip Hop Robi Dla Mnie” i ,,Nagapiłem Się”. Ciężko mi stwierdzić, kto lepiej wypadł pod względem flow. W nawijce Pezeta ja osobiście nie czuję tej świeżości, co wcześniej. On zawsze był dla mnie jednym z porządniejszych i równiejszych artystów w kwestii flow w Polsce. Trzyma się pewnego poziomu, ale mnie obecny poziom nie zachwyca. Małolat w sumie polepszył się i w tym elemencie rapowego rzemiosła.

Jestem trochę zawiedzony. Byłem przygotowany, że krążek może jednak nie spełnić moich oczekiwań w stu procentach, ale miałem z drugiej strony nadzieję na totalną masakrę. Opinie z tego, co czytam, jak na razie są podzielone. Jedni są niezadowoleni, drudzy wręcz przeciwnie. Nie wiem, czy się jakoś podjaram bardziej, bo bity są trochę za męczące dla mnie. Wspomnę na sam koniec o pewnej sprawie, o której zawsze wspominam, kiedy należy. Mianowicie chodzi mi o autotune. Jednak w tym przypadku nie będę krytykował, bo o dziwo Pezet na autotunie mi się podoba.

6/10


Podsumowanie drugiej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów 29 i 30 wrzesień

Wtorek

Grupa E

Basel 1:2 Bayern

Zastanawiałem się, czy klub z Monachium będzie w stanie się przełamać w pojedynku z gospodarzami i w końcu zagrać naprawdę dobry mecz. Nic bardziej mylnego. Postawa podopiecznych Luisa Van Gaala nadal jest daleka od ideału, pan Van Buyten znowu zachowuje się jak klaun, a Bayern znowu zwycięża rzutem na taśmę. Wybawicielem znowu jest Świniak.

Roma 2:1 Cluj

Wicemistrzowie Włoch na pewno doskonale pamiętają spotkanie w Rzymie sprzed 2 sezonów w Lidze Mistrzów, w którym to nikomu nieznany wcześniej Cluj sprawił ogromną sensację i pokonał Romę. Tym razem niespodzianki nie było, ale należy zwrócić uwagę, że piłkarze rumuńscy dwukrotnie uderzali w słupek.

Grupa F

Chelsea 2:0 Marsylia

The Blues przystępowali do tego pojedynku bez Drogby i Lamparda, ale za to Ancelotti dał szansę młodemu Kakucie na występ od początku, który nawet zaliczył asystę przy bardzo ładnym golu Terry’ego z piętki. Olimpique był praktycznie bezradny na murawie i nie miał żadnych sportowych argumentów.

Spartak 3:0 Zilina

Zawodnicy z Moskwy nie zwalniają jak na razie tempa i po raz drugi zdobywają pełną pule punktów. Fakt, że Zilina to niezbyt wymagający rywal, ale Spartak to jedyny zespół z grupy, który nie stracił jeszcze bramki i mimo że teraz czekają ich dwa spotkania z Chelsea, sądzę że uda im się awansować dalej bez większych problemów. Chyba że nastąpi przełamanie w Marsylii.

Grupa G

Ajax 1:1 Milan

Włosi wybrali się do Amsterdamu chyba w lekko lekceważących nastrojach wobec umiejętności piłkarzy gospodarzy. Fakt, Ajax zaprezentował się mizernie w meczu z Realem, ale to klub, który nie składa się z zawodników bez umiejętności. Milan nie wygrał, mimo że mieli więcej dogodniejszych okazji, ale należy zaznaczyć, iż Robinho zmarnował jedną stu procentówke.

Auxerre 0:1 Real

Królewscy od początku sezonu nie prezentują się tak, jak oczekiwali kibice, dziennikarze, oni sami i chyba nawet Jose Mourinho, który oczywiście mówił, żeby nie liczyć na sukcesy w tym roku, ale raczej nie wyobrażał sobie, że jego zespół będzie grał po prostu słabo. W każdym razie udało im się wywieźć cenne 3 punkty z Francji, ale styl gry… jego w zasadzie nie ma.

Grupa H

Partizan 1:3 Arsenal

Londyńczycy przyjechali do Belgradu i zwyciężyli w bardzo dobrym stylu. Mieli wielką przewagę (nie tylko na boisku, ale także w liczbie piłkarzy po czerwonej kartce), sporo sytuacji i nawet karnego, którego jednak nie wykorzystali. Ogólnie w tym spotkaniu były aż 3 rzuty karne w tym 2 dla gospodarzy, ale jednego z nich obronił Fabiański, który rozegrał całe spotkanie.

Braga 0:3 Szachtar

Zespół portugalski po sensacyjnym wyeliminowaniu w świetnym stylu Sewilli, naprawdę mógł wzbudzić uznanie i strach wśród ich ewentualnych przyszłych rywali, jednak jak na razie to nie przekłada się na wyniki, bo Braga przegrywa drugi mecz, mając strzelonych zero bramek, a straconych aż 9! Typowałem ich do awansu, ale jak tak sprawa wygląda, to nie wiem, co będzie dalej.

Środa

Grupa A

Inter 4:0 Werdeer

Bremeńczycy nie po raz pierwszy rywalizują w fazie grupowej z zespołem z Mediolanu. Ten pojedynek nie pozostawił złudzeń, która drużyna jest lepsza. Inter nie dał najmniejszych szans Niemcom miażdżąc ich po całości. 3 bramki zdobył Eto’o.

Tottenham 4:1 Twente

Grad bramek mogli kibice zobaczyć w Londynie, ale dopiero w drugiej części meczu, bo w pierwszej połowie m.in. karnego nie wykorzystał Van Der Vaart. Zrehabilitował się, strzelając gola na 1:0, ale potem znowu stał się bohaterem negatywnym, jak obejrzał drugą żółtą kartkę i osłabił Tottetham. Nie miało to jednak znaczenia, bo gracze Herry Redknappa wygrali w ładnym stylu.

Grupa B

Schalke 2:0 Benfica

Zespół wicemistrza Niemiec relatywnie to jak na razie największe rozczarowanie ze wszystkich mocniejszych ekip europejskich, biorąc pod uwagę głównie ligę krajową, bo Liga Mistrzów dopiero ruszyła. Po raz pierwszy w sezonie 2010/2011 wszyscy na Ventlis Arena mogliby zadowoleni, bo Schalke zagrało świetne spotkanie.

Hapoel 1:3 Lyon

Faworyt był w zasadzie tylko jeden – Olimpique Lyon. Niespodzianki nie było, bo goście bez większych problemów rozprawili się w zasadzie z outsiderem grupy B i z kompletem punktów są liderem. Trafienie Bastosa na 2:0 było nieprawdopodobne, szczególnie jak spojrzy się dokładnie na tor lotu futbolówki.

Grupa C

Valencia 0:1 Manchester

Ten pojedynek był niewątpliwie hitem drugiej kolejki spotkań w Champions League, który był transmitowany w otwartym Polsacie. Ja jednak nie oglądałem go, bo wolałem Inter – Werder. Żadna z ekip nie miała wyraźnej przewagi i remis byłby sprawiedliwy, ale to Czerwone Diabły mają w składzie Chicharito…

Rangers 1:0 Bursaspor

Zawsze groźny, twardo grający szkocki zespół kontra sensacja zeszłego sezonu w Turcji i w zasadzie wielka niewiadoma, która jednak nie rozpoczęła dobrze Ligi Mistrzów. Ostatnio dowiedziałem się od pewnego Irlandczyka kilka nieciekawych faktów na temat Rangersów, co zmieniło moje ich postrzeganie. Nie zmienia to faktu, że nadal uważam, że obok Manchesteru wyjdą z grupy i w pojedynku z Bursasporem zrobili kolejny krok ku temu.

Grupa D

Rubin 1:1 Barcelona

Gdyby w piłce nożnej o wygranych decydowało posiadanie piłki, to Katalończycy wygrywaliby mecz za meczem i w zasadzie dyscyplina straciłaby jakikolwiek sens. Hiszpanie mieli 81% posiadania piłki, ale musieli podzielić się punktami w Kazaniu, bo mistrz Rosji skutecznie się bronił.

Panathinakos 0:2 Kopenhaga

Faworytem byli Grecy, którzy są po prostu lepszym kadrowo zespołem, mającym aspiracje i ambicje awansu, który na pewno jest w ich zasięgu. Chociaż po tym spotkaniu to jest coraz bardziej wątpliwe, bo mistrz Danii znowu wygrywa i niespodziewanie zasiada na fotelu lidera grupy D.

wtorek, 28 września 2010

Małpa - Kilka Numerów O Czymś (2009)

1)Intro
2)Miałem To Rzucić
3)Pamiętaj Kto
4)Wszyscy Kłamią feat. Wergawer
5)Właśnie Ty
6)Wyjeżdżam By Wrócić
7)Nie Byłem Nigdy
8)Jak Pierwsze Włosy Na Jajach
9)Pozwól Mi Nie Mówić Nic
10)Postaw Na Mnie
11)Ponad Horyzont
12)Paznokcie
13)5 Element feat, Jinx
14)Mógłbym
15)Męczennik

Kiedy rok temu w listopadzie bliżej nieznany nikomu raper o dość charakterystycznej i można by nawet rzec głupawej ksywie wydał nielegal, internet oszalał całkowicie. Momentalnie on i jego ,,Kilka Numerów O Czymś” stały się obiektem, mówiąc łagodnie, bezgranicznego propsowania i niesamowitego zachwytu wśród słuchaczy rapu. Byłem zaskoczony takim rozwojem zdarzeń. Obserwowałem, jak się sytuacja będzie rozwijać i pochlebnych opinii tylko przybywało. Postanowiłem, że pobiorę płytę i ją ocenię. Nie byłem do niej negatywnie nastawiony, ale cała fala stawiania jej na piedestale po części mówiła mi, że to jednak może być przeceniany materiał. Posłuchałem, oceniłem, moje domysły się potwierdziły. Krążek był po prostu solidny, ale nie zauważyłem w nim nic nadzwyczajnego poza dwoma kawałkami, które sobie nawet zgrałem na mp3, a resztę usunąłem z dysku.

Dobra, to było w 2009. Obecnie mamy 2010 i nie że idziemy z duchem czasu, bo to powiedzenie raczej tutaj w ogóle nie pasuje. Chodzi o to, że przekonania się zmieniają i coś, co na początku wydawało się być średnie może po czasie okazać się genialne i odwrotnie. Kilka dni temu, kiedy oczywiście już okres piekielnego jarania się nielegalem artysty minął, postanowiłem, że posłucham go jeszcze raz. Ściągnąłem i mówiąc szczerze powalił mnie na kolana. Przesłuchałem chyba aż 10 razy i cały czas się jaram. To teraz czas najwyższy, aby przedstawić bohatera notki. Małpa (ksywa, jak już mówiłem, nie powala albo powala w inny sposób) rocznik 85, reprezentant Torunia. Nagrywał w poprzednich latach, ale dopiero w zeszłym roku ukazała się jego pierwsza solowa płyta, na którą czekał polski rap, jak się teraz okazuje.

Wspomniałem o dwóch numerach z albumu, które mnie zachwyciły za pierwszym podejściem i postanowiłem wrzucić je na mp3. Dlatego zacznę właśnie od nich i napiszę kilka słów na ten temat. Były to ,,Pamiętaj Kto” oraz ,,Jak Pierwsze Włosy Na Jajach”. Utwór numer jeden jest typowym kawałkiem hołdującym korzeniem muzyki rapowej. Małpa wymienia wielu istotnych artystów, którzy mieli ważny wpływ na rozwój rapu i cieszą się statusami legend. Bardzo fajnym elementem jest to, że raper sięga również do głębokiej historii, nie zapominając o takich ludziach jak Coke La Rock, Rock Steady Crew czy Africa Bambaataa. Drugi track generalnie mówi o radości jaka wstępuje w ludzi, kiedy udaje im się czegoś dokonać czy coś usłyszeć po raz pierwszy. Gospodarz ,,Kilka Numerów O Czymś” skupia się na sobie i mówi o wydarzeniach związanych z rapem, który cieszyły go jak tytułowe pierwsze włosy na jajach, co może nie jest zbyt fajnym porównaniem, ale sens jest zachowany.

pamiętam BDP Scott La Rock i KRS One
The Bridge Is Over i to co mówił MC Shan
Rakim i Eric B, EPMD dobrze to znam
prosto z Compton N.W.A. Niggaz 4 Live
mam De La Soul Is Dead już od dawna
Me, Myself And I i kilka innych nagrań
znam Public Enemy taka jest prawda
jestem jak LL Cool J, bo nie mogę żyć bez radia

Ogólnie tematycznie można odnieść wrażenie, że Małpa niesamowicie gloryfikuje cztery elementy i jest to dobre wrażenie, jednakże nie można stwierdzić, że to jedyne, co ma do zaoferowania na materiale. Reprezentant Torunia ma także ciekawe pomysły na numery, co ja bardzo cenię. Przede wszystkim, co na początku rzuca się w oczy to druga zwrotka w ,,Intro”, gdzie jest złożony tekst, który wplata w sobie praktycznie wszystkie tytuły utworów znajdujących się na płycie. Jest także emocjonalny ,,Mógłbym”, który można podzielić na osiem segmentów cztero wersowych. Każda z części zaczyna się od tytułowego słowa, a artysta zestawia ze sobą dwie sprzeczne rzeczy, które mógłby zrobić. Kolejnym dowodem na potwierdzenie nietuzinkowości pomysłów jest ,,Męczennik”, w którym Małpa serwuje bardzo poetycki opis, gloryfikując się na tytułowego męczennika rapu, który został wybrany przez Jezusa. Można wywnioskować z jednego wersu, że obrywa się Onarowi.

mógłbym rozliczyć każdą z was za gwałt na emocjach
albo obrócić to w żart i ukryć rozpacz
gdy czas zabija nas i tylko blizny na łokciach
zmieniają mnie z mężczyzny w chłopca
mógłbym przestać udawać, że jakoś sobie radzę bez niej
i zacząć wierzyć w to, że będziemy razem w niebie
czuć się bezpieczny śniąc albo na przykład
już nigdy więcej nie zasypiać
d
Jak każdy przykładowy truskul, raper nie stroni także od braggadacio, bitewnych wersów, czy też kawałków o miłości. Co do tego ostatniego, to idealnym przykładem jest track ,,Paznokcie”. Trzeba przyznać, że Małpa podszedł dość oryginalnie do sprawy i opisał historię (oczywiście autentyczną), która nie kończy się ani szczęśliwie, ani nieszczęśliwie, ale chyba bohater koniec końców jest zadowolony z takiego obrotu spraw. No to już wystarczy o zawartości płyty, bo mógłbym jeszcze trochę więcej napisać, bo każdy kawałek jest wartościowy. Dodam, że album zawiera sporą ilość cutów i uwaga! Pochodzą one głównie z polskich numerów (wachlarz raperów bardzo szeroki od Wilka po Eldo). Muszę przyznać, że ten zabieg wyszedł bardzo fajnie, szczególnie że cuty bardzo dobrze pasują do tematów poszczególnych nut. Raper z Torunia pod względem czysto umiejętnościowych, jeżeli chodzi o składanie wersów budzi szacunek. Sporo podwójnych, czasami wielokrotne plus niebanalne konstrukcje rymów.
d
postaw na mnie, dostaniesz zamiast kota w worku
rymów armie, która zrobi total rozkurw
prostą stąd, gdzie studio to lokal w kiosku
a chłopaki wciąż lubią ten wokal z wosku

Do strony lirycznej, biorąc pod uwagę wszystkie jej akcepty, nie mam żadnych zastrzeżeń, bo spełnia moje oczekiwania w stu procentach. Warstwa muzyczna jest tak samo świetna, a może nawet lepsza. Odpowiedzialnych za nią było kilku różnych producentów np. 2sty, DJ Ike czy Returners. Większości ich nie znałem, ale przecież wiadomym jest, że znany bitmejker wcale nie musi być wyznacznikiem wysokiej jakości brzmienia. W każdym razie bity, które zostały wysmażone na ,,Kilka Numerów O Czymś” są niezwykłe. Emanują niesamowitą energią, werwą, życiem, świeżością. Nie brakuje żywych instrumentów, a wszystkie partie są dograne prawie idealnie. Klimat jest też zróżnicowany, bo z jednej strony można usłyszeć spokojniejszy (ale emanujący życiem, jak już pisałem, nie zamulający) ,,Pozwól Mi Nic Nie Mówić”, a z drugiej mocniejszy jak ,,Męczennik” i tak dalej.

Kwestia wokalnych umiejętności. Na pewno może odstraszać i nie spodobać się wszystkim głos Małpy. Jest on wysoki, dość piskliwy i jak sam raper nawinął przypomina gnojka. Jednak do tego można się przyzwyczaić i z czasem wady mogą zniknąć albo przeistoczą się w zalety tak jak było w moim przypadku. Jeżeli chodzi o flow to ja nie mam wątpliwości, że jest bardzo dobry. Gospodarz albumu potrafi przebić się przez bity i pływać po nich z wielką swobodą, mocą i pasją. Ja czuję dużo emocji i szczerych chęci w jego rapowaniu, co tylko sprawia, że coraz bardziej wciągam się w muzykę Małpy. Akcentuje także z sporą siłą przebicia. Doszedłem do wniosku, że flow i dykcje ma podobną do Dynduma.

W podsumowaniu roku 2009 w Polsce napisałem, że nielegal Małpy to najbardziej przeceniony krążek. Może i faktycznie jest trochę przeceniony, mając na uwadze jakie rzesze słuchaczy się nim jarało (jara) i że wielu z nich tak naprawdę nie słucha rapu na co dzień. Może faktycznie Fenomen jak ta grupa z Jelonek rapera (którego on sam, jak powiedział w wywiadzie nie rozumie) z Torunia nie ma potwierdzenia w jego umiejętnościach czy podkładach z płyty. Każdy może tak stwierdzić i ma prawo. Ja natomiast na chwilę obecną mam zupełne inne zdanie. Sądzę, że Małpa to raper o nieprzeciętnym talencie, który wniósł coś nowego do tej muzyki i może jeszcze więcej zrobić, a ,,Kilka Numerów O Czymś” to wyśmienita płyta, która nie posiada wad. Małpa, polski rap czekał na Ciebie!



poniedziałek, 27 września 2010

Errata do 6 days and I wake up and I'm outta here

Ochłonąłem z tej radości związanej z przyjęciem i ogarnął mnie smutek oraz żal. Szkoda, że nie udało się dostać Kjózce i Izie, bo to wartościowe osoby, a teraz to już w zasadzie koniec znajomości. Koniec, bo przecież nie będziemy się prawie w ogóle widywać, a spotkania raz na kilka miesięcy można rozbić o kant dupy w porównaniu z tym, co miało być.

Życie jak Reno to kurwa.

Mniej więcej o tej porze dokładnie tydzień temu po rozmowach kwalifikacyjnych, jak odprowadzałem Kjózkę na pociąg, co miał z Włocławka do Kutna, tak sobie gadaliśmy, jakby to było zajebiście, gdyby nas przyjęli wszystkich. Jakoś tak przyszedł nam pewien tekst na myśl i tak się zastanawialiśmy, jak on będzie wyglądał w świetle przyszłych wydarzeń. No i niestety...

TO ZBYT PIĘKNE BY MOGŁO BYĆ PRAWDZIWE, TAKIE RZECZY DZIEJĄ SIĘ TYLKO W FILMACH...

Słucham sobie Blinded By The Lights, doskonale pamiętam, kto mi ten kawałek pokazał, w którym sie zakochałem od zaraz (w sensie kawałku) i przypominam sobie stare melanże. Nie ma co dalej pisać, bo to tyle, co chciałem.

6 kolejka Bundesligi

Był zastój, była przerwa i 4 oraz 5 kolejka Bundesligi przeminęła z wiatrem. Ja nie będę robił podsumowań i nadrabiał, bo to jednak trochę bez sensu i po prostu będę miał braki. Wspomnę tylko ogólnikowo, jak wygląda sytuacja po 5 serii spotkań. Niespodziewanym liderem z kompletem zwycięstw na koncie była ekipa Mainz. Bardzo dobrze poczynała sobie Borussia Dortmund, będąca wiceliderem, natomiast postawa Schalke, Stuttgartu i Werderu była beznadziejna i okupowali miejsca w dole tabeli. Najgorzej mieli piłkarze Magatha, wicemistrzowie kraju, którzy zamykali tabelę. Postawa Bayernu Monachium nie była dobra. Miejsce numer 8, gra daleka od ideału i kontuzje.

Piątek

Zaczęło się od rywalizacji FC Koln z bardzo dobrze spisującym się jak na razie zespołem tak zwanych Wieśniaków. Gospodarze prowadzili po golu Podolskiego, który może zaprezentuje się w sezonie 2010/2011 lepiej niż w poprzednim. Nie było to złe widowisko i skończyło się podziałem punktów, bo Hoffenheim wyrównali w drugiej połowie.

Sobota

Bawarczycy podejmowali niespodziewanego lidera Bundesligi, a więc ekipę Mainz. Nie ma co robić z tego meczu filozofii. Bayern grał po prostu bardzo słabo, pomysłu na grę nie było, a błędy owszem. Co z tego, że gospodarze mieli sporą przewagę w posiadaniu piłki jak i tak byli ogólnikowo bezradni. Panie Van Gaal, to wciąż jest żenada i niestety na razie nic chyba się z tym nie zrobi, bo dochodzą kolejne kontuzji, a sezon transferowy już zamknięty. Już jutro pojedynek w Bazylei w Lidze Mistrzów i co będzie?

Horror Schalke trwa nadal. Tym razem ich zabójcą okazała się także Borussia, ale nie Dortmund, ale Moenchengladbach. Skończyło się na remisie 2:2, ale to goście prowadzili 2:0 i mimo że Schalke potrafiło stwarzać sytuacje, to tylko po razie wykorzystali je Huntelaar i Raul. Sama gra piłkarzy Magatha nie jest tragiczna, ale brakuje im tego czegoś, aby osiągać korzystne rezultaty. Kolektyw chyba potrzebuje jeszcze trochę czasu, aby się zgrać, bo linia ataku oraz obrony została całkowicie przebudowana, chociaż, patrząc prawdzie w oczy, defensywa ma mniejszy potencjał od tej z zeszłego sezonu.

Stuttgart nic się nie zmienił w porównaniu do ostatnich lat. Na początku sezonu zawsze grali beznadziejnie, aby obudzić się z biegiem czasu i zakończyć w pierwszej szóstce. Czy taki sam scenariusz powtórzy się teraz? Nie wiadomo, ale jak na razie grają katastrofalnie, a zwieńczenie tego jest porażka na Mercedes Benz Arena z Leverkusen 1:4.

Eintracht przed pojedynkiem z Norymbergą miał na swoim koncie tylko jedno zwycięstwo. Jednakże po ostatnim gwizdku mógł dopisać kolejne, bo zasłużenie pokonał gości 2:0. Jako ciekawostkę mogę dodać, że Frankfurtyczy to jedyny zespół poniżej miejsce numer 7, który ma dodatni bilans bramkowy.

Podopieczni Jurgena Kloppa, nie licząc porażki w pierwszej kolejce, cały czas wygrywają. Mają ciekawy zespół, a w nim trzech Polaków, a dwóch nowo nabytych, którzy jednak nie mają zbytnio szans na grę w podstawowej jedenastce, mimo że Lewandowski strzelił już 2 gole, wchodząc z ławki. Jednak w pojedynku z St. Pauli nie dokonał tej sztuki, bo trafiali Kagawa i Grosskreutz dwa razy i Borussia wygrała 3:1, bo udało się gospodarzom zdobyć honorowego gola.

Hitem szóstej serii spotkań w Niemczech była rywalizacja pomiędzy Werderem, a Hamburgiem w Bremie. Było to emocjonujące widowisko, którego niestety nie byłem w stanie obejrzeć tak jak wielu spotkań w tym sezonu z różnych powodów, w którym gospodarze prowadzili 2:0 po przerwy. Przyjezdny wyrównali, ale rozstrzygnięcie na korzyść Schaafa padło w końcówce meczu za sprawą Almeidy i Werder wygrał 3:2.

Niedziela

Wilki w bieżącym sezonie jeszcze nie zremisowały. Na ich koncie jedynie porażki i zwycięstwa. To się nie zmieniło, bo w pojedynku z Freiburgiem zgarnęli po raz trzeci raz z rzędu pełną pulę, wygrywając 2:1. Warto podkreślić bardzo dobrą dyspozycje Graffite w ostatnim czasie, który dodatkowo w tym spotkaniu zdobył 2 gole. Początek sezonu był dla Brazylijczyka niezbyt obiecujący, bo był rezerwowym, ale teraz sytuacja wygląda inaczej.

Mirko Slomka nadal jest w bardzo dobrym humorze. Jego Hannover poczyna sobie co najmniej dobrze, a w ostatniej kolejce pokonali na wyjeździe beniaminka Kaiserslautern. Gospodarze zwyciężyli w pierwszych dwóch meczach sezonu i to jak na razie ich ostatnie poważne dokonania w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech, ale jeszcze sporo kolejek przed nimi.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

1)Mainz – 18 punktów
2)Borussia D. – 15 punktów
3)Hannover – 13 punktów
4)Hoffenheim – 11 punktów
5)Bayer – 11 punktów

_____________________

14)Norymberga – 6 punktów
15)Kolonia – 5 punktów
16)Borrusia M. – 5 punktów
17)Schalke – 4 punkty
18)Stuttgart – 3 punkty

Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europejska, Baraże, Spadek.

Strzelcy

Cisse – 6 goli, Freiburg
Dzeko – 5 goli, Wolfsburg
Grafite – 4 gole, Wolfsburg
Gekas – 4 gole, Eintracht
Pogrebnyak – 4 gole, Stuttgart

6 days and I wake up and I'm outta here

Ostatnio był na blogu zastój w porównaniu do tego, co pisałem kiedyś. Był zastój w moim życiu, bo czekałem na rozstrzygnięcia związane ze studiami, co mnie denerwowało i nie pozwalało w zasadzie reazliować jakichkolwiek zajawek typu piłka nożna czy rap. Jednak dzisiaj jest tego kres, bo w końcu wszystko się rozstrzygnęło i jest zajebiście. Eis kiedyś nawijał o polski śnie, który ma wielu osób i który w zasadzie jest niedospełniania. Moim polskim snem było dostanie się do Poznania z co najmniej jednym ziomkiem i to dzisiaj są fakty. Bez kitu, nie przypuszczałem, że to co mówiłem jakoś w grudniu, będąc totalnie najebany w jednym barze, spełni się, a jednak to prawda.

Teraz należy pozałatwiać jeszcze kilka formalności. Odebrać dokumenty z Łodzi, która jest beznadziejnym miastem tak naprawdę i się cieszę, że tam nie będzie mnie no i przede wszystkim załatwić jakieś lokum w stolicy Wielkopolski. Organizacja tego poznańskiego uniwerku, mówiąc szczerze, powala w negatywnyn sensie, ale mam wyjebane jak Boski Roman, bo to co najważniejsze stało się faktem. Reszta pójdzie już z górki. Nowe miasto, nowi ludzie, nowe doświadczenia, mecze Lecha w Lidze Europejskiej.

Nie powiem, bo szkoda, że nie dostaliśmy się całą czwórką, co składała, ale trudno. To jest życie, takie są realia. Ktoś przechodzi, a ktoś odpada. Tak się złożyło, że przeszedłem z osobą, z którą mi najbardziej zależało i nie nawinę, że pierdolić tamtych jak Tede, ale nawinę jak Tede - inaczej wyszło to życie, wiesz?

Chłopaki z Almighty RSO nawijali - 16 days and I wake up and I'm outta here. Ja mogę nawinąć praktycznie to samo, zmieniając tylko liczbę dni jak w tytule.

czwartek, 16 września 2010

Podsumowanie pierwszej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów 14 i 15 wrzesień

Wtorek

Grupa A

Werder 2:2 Tottenham

Właśnie to spotkanie wybrałem sobie do oglądania, gdyż wydawało mi się być najbardziej interesujące i faktycznie nie nudziłem się. Można je rozłożyć właściwie na dwie części. Pierwsza połowa, w której lepiej spisywali się Anglicy i prowadzili 2:1 oraz druga połowa, podczas której dominował zespół gospodarzy, ale nie udało się wywalczyć trzech punktów.

Twente 2:2 Inter

Faworytem pojedynku był oczywiście obrońca tytułu, który jednak jak na razie nie zachwyca w tym sezonie, mówiąc delikatnie. Było to mniej więcej wyrównane widowisko, w którym także nie brakowało emocji, ale mimo wszystko kibice Mediolańczyków mogą się czuć zawiedzeni, bo oni jechali do Holandii po pełną pulę. Warto odnotować samobójcze trafienie Milito.

Grupa B

Benfica 2:0 Hapoel

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że piłkarzy gospodarzy zaczną rozgrywki Ligi Mistrzów od gładkiego zwycięstwa, bo Izraelczycy byli klasowo na niższym piętrze w budynku. No i tak właśnie się stało. Zespół z Tel Awiwu nawet nie zdobył bramki, mimo że zaliczyli trafienie w słupek w końcówce spotkania.

Lyon 1:0 Schalke

Ten pojedynek zapowiadał się interesująco. Obydwie ekipy w ligach krajowych spisują się bardzo słabo, a w przypadku Niemców trzeba by użyć określenia katastrofalnie i ciekawym było, jak zaprezentują się w bezpośrednim starciu. Wicemistrz Bundesligi nie zagrał zbyt dobrze, a dodatkowo od 38 minuty musiał sobie radzić w 10 po tym jak czerwień ujrzał Howedes.

Grupa C

Manchester 0:0 Rangers

Derby Wielkiej Brytanii, jak nazywa się pojedynek między tymi dwoma klubami rozczarowały, a przede wszystkim kibiców Czerwonych Diabłów. Pomijając już fakt, że Ferguson wystawił dość dziwny skład, to jego zespół raził nieskutecznością. Jakby tego było mało czołowy skrzydłowy Anglików, Antonio Valencia doznał złamania nogi w kostce i będzie pauzował przez co najmniej 4 miesiące.

Bursaspor 0:4 Valencia

Niespodziewany mistrz Turcji z zeszłego sezonu to miała być jednak wielka niewiadoma. Jednak, jak się ukazało, jedyną wielką rzeczą w pojedynku z Hiszpanami, była liczba bramek, jaką przyjezdni wbili Bursasporowi. Kapitalny start Valenci, ale ja nadal podtrzymuje, że nie uda im się wyjść z grupy.

Grupa D

Barcelona 5:1 Panathinakos

Muszę powiedzieć, że takiego czegoś to ja jeszcze nie widziałem. Karzeł i spółka mieli 86% posiadania piłki! To niesamowite wydarzenie. Szczególnie, że jest to poziom Ligi Mistrzów. Koniczynki oddali tylko jeden strzał na bramkę Valdeza, który jednak dał im prowadzenie, ale ostatecznie dostali zmiażdżeni przez Barcelonę.

Kopenhaga 1:0 Rubin


Chyba w cieszącym się najmniejszym zainteresowaniem pojedynku Kopenhaga zdobywa cenne 3 punkty, pokonując mistrza Rosji, w którym od pierwszej minuty grał Murawski. Rywalizacja o drugie miejsce w grupie pomiędzy trzema zespołami będzie interesują, ale ja sądzę, że mimo złego początku piłkarza z Kazania ją wygrają.

Środa

Grupa E

Bayern 2:0 Roma

Pierwsza połowa była bezpłciowa i ogólnie nudna w wykonaniu obydwu zespołów. Monachijczycy obudzili się w drugich 45 minutach, zaczęli stwarzać coraz to groźniejsze sytuacje i ostatecznie udało się odnieść zwycięstwo. Włosi wyraźnie w drugiej części meczu opadli z sił i tylko się bronili.

Cluj 2:1 Basel


Rumunii, którzy wracają do Ligi Mistrzów po dwóch latach przerwy, zaczynają od zwycięstwa. Gospodarze szybko objęli dwubramkowe prowadzenie, którego nie byli w stanie utrzymać do końca spotkania, bo przyjezdni mieli wizualną przewagę, czego konsekwencją była honorowa bramka.

Grupa F

Marsylia 0:1 Spartak

Faworytem, mimo miernej postawie z Ligue 1, byli oczywiście Francuzi, którzy grali lepiej, stworzyli sobie o wiele więcej dogodnych sytuacji, ale brakowało skutecznego wykończenie i dodatkowo nadziali się w końcówce spotkania na kontratak, który okazał się być zabójczym. Niezbyt dobry start Olimpique, a za 2 tygodnie podróż na Stamford Bridge.

Zilina 1:4 Chelsea

Jak już mowa o najbliższym przeciwniku Marsylczyków, to ten nie dał żadnych szans mistrzowi Słowacji, prowadząc już po 30 minutach 3:0. The Blues grali swoje, a stracona bramka to czysty przypadek. Dobrze, że Ancelotti dał pograć młodym piłkarzom np. Sturridge czy Kakuta.

Grupa G

Milan 2:0 Auxerre

Oczywiście to spotkania było transmitowane w Polsacie, ale ja miałem na tamten dzień i nne priorytety. Trzeba przyznać, że w pierwszej połowie zespół Jelenia stworzył sobie kilka niezłych sytuacji w tym zaliczyli trafienie w poprzeczkę, ale druga część rywalizacji była ze wskazaniem na Włochów, którzy zasłużenie zwyciężyli.

Real 2:0 Ajax

W tym wypadku rezultat w żadnym stopniu nie odzwierciedla przebiegu spotkania, bo podopiecznie Jose Mourinho stworzyli sobie nieprawdopodobną ilością sytuacji i powinni byli wygrać wyżej. Oddali aż 35 strzałów na bramkę Stekelenburga. Ajax praktycznie nie istniał.

Grupa H

Szachtar 1:0 Partizan

Eduardo, który zdecydował się opuścić szeregi Arsenalu w powodu dużej konkurencji na przedzie, przeniósł się na Ukrainę, ale rywalizacji z Belgradczykami nie rozpoczął w wyjściowej jedenastce. Piłkarze Doniecka poczynali sobie na murawie zdecydowanie lepiej od rywali i udokumentowali swoją przewagę dopiero w 71 minucie ładnym golem Srny.

Arsenal 6:0 Braga


Mówiąc szczerze nie spodziewałem się takie pogromu z wykonaniu Kanonierów, bo zespół portugalski wydawał się być naprawdę solidnym rywalem, który mógł pokusić się o niespodziankę. Rzeczywistość jednak okazała się brutalna dla gości, którzy przegrali największym stosunkiem bramek ze wszystkich spotkań pierwszej kolejki fazy grupowej.

poniedziałek, 13 września 2010

3 kolejka Bundesligi i trochę więcej

Piątek

W Gelserkinchen kibice domagali się transferów, po naprawdę fatalnym rozpoczęciu sezonu przez Schalke. Owe żądania nie poszły na marne, bo do klubu doszli m.in. Huntelaar, Jurado, Plestan i Sarpei. Magath i jego piłkarze jechali do Hoffenheim, mając nadzieje na pierwsze i to najlepiej trzy punkty w Bundeslidze. Pierwsze 30 minut w wykonaniu gości było naprawdę bardzo dobre, gdyż przeważali i stwarzali sobie sytuacje. Jednakże w ostatecznym rozrachunku to Wieśniaki okazały się lepszym zespołem, wygrywając 2:0. Należy podkreślić fatalny błąd Neuera przy ostatniej bramce. Na pewno nie tak miało to wyglądać, ale można stwierdzić, że mogą to być złe miłego początki, gdyż kolektyw musi się zgrać i z czasem może wygrywać mecze za meczem. Jednak, jak na razie, 3 porażka w lidze, a już we wtorek pojedynek z Lyonem w Lidze Mistrzów.

Sobota

Dortmundczycy, którzy w poprzedniej kolejce pokonali Stuttgart podejmowali na Signal Iduna Park Wolfsburg, który pozostawał bez punktu. Podopieczni Jurgena Kloppa wygrali 2:0 w bardzo dobrym stylu, mimo że do przerwy utrzymywał się rezultat bezbramkowy, a Dzeko trafił w poprzeczkę. Wilki naprawdę mają solidną kadrę, ale jak na razie nie idzie im kompletnie. Natomiast w ekipie Borussi Lewandowski oraz Piszczek standardowo zaczęli od ławki rezerwowych i tylko ten drugi miał okazje wejść na murawę. Tylko kontuzja Barriosa może dać szansę byłemu napastnikowi Lecha na regularne występy, bo innej możliwości po prostu nie ma. Osobiście sądziłem, że Klopp, sprowadzając Polaka, zmieni ustawienie na 4-4-2, ale się myliłem i Lewy ma problem. No a Kagawa nadal spisuje się wyśmienicie.

Hamburg był zdecydowanym faworytem meczu, w którym mierzył się przed własną publicznością z Norymbergą. Miażdżąca przewaga w posiadaniu piłki, o wiele lepszy skład personalnie, ale niekoniecznie całkowicie lepsza postawa w przeciągu 90 minut – wszystko to zebrane do kupy dało wynik 1:1. Warto odnotować, że w końcówce spotkanie trener gości został wyrzucony z ławki trenerskiej za awanturowanie się. HSV w głupi sposób traci punkty.

Mirko Slomka był jednym z najbardziej zadowolonych szkoleniowców, jak na chwilę obecną w sezonie 2010/2011, gdyż jego Hannover wygrał dwa pierwsze spotkania i prowadził 1:0 u siebie z Leverkusen. Kiedy w 36 minucie Pogatetz został wyrzucony z boiska, szkoleniowiec gospodarzy mógł być lekko zaniepokojony, ale kiedy 5 minut po przerwie padł gol na 2:0, spokój powrócił. Ta historia jednak nie skończyła się szczęśliwie dla Hannoveru, pomijając już że ich szkoleniowiec został wydalony na trybuny, bo Bayerowi udało się zdobyć 2 bramki, które pozwoliły wywieźć punkt. Trafienie na 2:2 w ostatniej minucie bardzo ładne.

W ekipie Stuttgartu, która wybrała się w podróż do Freiburga, zagrać z tamtejszym SC, zadebiutował sprowadzony z Juventusu Camoranesi. Włoch nie będzie mógł wspominać tego spotkania zbyt pozytywnie, gdyż mimo prowadzenia do przerwy, ostatecznie VFB uległo gospodarzom 1:2. Na trybunach zasiadł szkoleniowiec reprezentacji Niemiec, który na pewno nie mógł się nudzić, bo był to widowiskowy mecz. Chrstian Gross będzie miał nad czym myśleć, bo jego ekipa przegrywa po raz trzeci i okupuje ostatnią lokatę w lidze.

Borussia Moenchengladbach, która przed tygodniem urządziła sobie ostre strzelanie na Bay Arena, wygrywając z Aptekarzami 6:3, traktując ich jak tarcze, teraz przed własną publicznością sama wcieliła się w rolę tarczy, a strzelcami byli piłkarze Eintrachtu, którzy zwyciężyli okazale, bo aż 4:0.

W ostatnim sobotnim meczu Bayern podejmował Werder, więc był to zdecydowanie hit kolejki. Przyjezdni byli osłabieni szczególnie w obronie, ale mistrzowie Niemiec nie potrafili tego wykorzystać i nie pomogła nawet nowa fryzura Ribery’ego. Bramek kibice na Allianz Arena nie zobaczyli, a gra Bawarczyków nie była imponująca. Osobiście zdziwiło mnie ustawienie Olica jako wysuniętego napastnika, a Klose jako cofniętego, który jednak już w przerwie został zmieniony na Kroosa. W drugiej połowie najlepszą sytuację dla Bayernu miał Gomez, który jednak zachował się fatalnie. Ogólnie najlepszy na boisku był chyba Marin z Werderu, ale podkreśliłbym także bardzo solidną postawę Butta, który ratował gospodarzy kilkakrotnie. Rezultat i styl gry nie napawają optymizmem, a już w środę AS Roma.

Niedziela

Mainz i Kaiserslautern to drużyny, które jak do tej pory zgarnęły pełne pule punktowe i było wiadomym, że po ich pojedynku, któraś (lub obydwie w przypadku remisu) z ekip nie będzie mogła się już tym faktem poszczycić. FCK1 byli w roli gości i mimo prowadzenia do przerwy 1:0, przegrali ostatecznie 1:2. Trzeba jednak przyznać że zespół FSV był po prostu lepszy.

Drugi beniaminek, a więc Sankt Pauli także rozgrywał swój mecz w niedziele i także na wyjeździe, i także go przegrał. Kolonia okazała się lepsza i to zwycięstwo daje im pierwsze punkty w Bundeslidze.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

1)Hoffenheim – 9 punktów
2)Mainz – 9 pinktów

3)Hamburg – 7 punktów
4)Hannover – 7 punktów
5)Kaiserslautern – 6 punktów

_______________
14)Kolonia – 3 punkty
15)Norymberga – 2 punkty
16)Wolfsburg – 0 punktów
17)Schalke – 0 punktów
18)Stuttgart – 0 punktów


Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europejska, Baraże, Spadek.

Strzelcy

Lakic – 4 gole, Kaiserslautern
Cisse – 4 gole, Freiburg
Van Nistlelrooy – 3 gole, Hamburg
Dzeko – 3 gole, Wolfsburg

Inne

Nie wiem czy to Roma, czy Bayern tak naprawdę powinny się bardziej siebie obawiać, mając na uwadze katastrofalną postawę Rzymian w spotkaniu z Cagliari, w którym przegrali aż 1:5. AC Milan, który przecież pozyskał Ibrahimovica i Robinho nie dał rady beniaminkowi Cesenie, ulegając na wyjeździe 0:2. Dodatkowo Szwed nie wykorzystał jedenastki. Tak samo kompletnie przebudowany Juventus nie był w stanie wygrać, ale przynajmniej nie przegrał, gdyż zremisował w Turynie po zaciętym spotkaniu z Sampdorią 3:3. Lech Poznań raczej nie będzie w stanie zdobyć pełnej puli w czwartek, ale ja sądzę, że jak chłopaki się zmobilizują na 200 procent i zagrają twardo, to mogą pokusić się o remis, ponieważ Juventus nie jest obecnie poza zasięgiem.

Jak już była mowa o niespodziankach w Serie A, to do zdecydowanie największej nie tyle niespodzianki, ale sensacji doszło w Hiszpanii, gdzie w meczu na Camp Nou Barcelona musiała uznać wyższość beniaminka Hercules, w którym zagrali m.in. Trezeguet czy Nelson Valdez, który zdobył 2 bramki dla gości. Natomiast Jose Mourinho i jego Real mogą się cieszyć z pierwszego zwycięstwa w tym sezonie, bo pokonali w Madrycie 1:0 po bramce Carvalho Osasune.

niedziela, 12 września 2010

Atmosphere - To All My Friends, Blood Makes The Blade Holy

Ostatnimi dniami jakoś nie miałem zbytnio Weny jak ten raper na pisanie i mówiąc szczerze dzisiejszy tekst piszę bardziej, aby się przełamać niż z czystych chęci. Kilka dób temu pojawiła się już w rapidshopie najnowsza płyta, a w zasadzie epka od Sluga i Anta. Dziś postanowiłem w końcu rzucić ją na słuchawki. Ja tam lubię Ślimaka i Mrówkę, więc oczekiwałem solidnego materiału. W ogóle to dopiero dnia dzisiaj jak Kononowicz przystałem na trochę dłużej przy ksywach obydwu artystów i doszło do mnie, jak śmieszne są one, gdy się je przetłumaczy. Wcześniej nie zwracałem na to kompletnie uwagi.

Tak naprawdę to chyba nie powinienem nic pisać na temat warstwy lirycznej, bo przecież wiadomo, że Atmosphere nie mają chyba żadnego normalnego kawałka tylko pierdolenie o tym, jak kocha laskę, ale ona ma go w dupie, bo poszła do kina z innym. Może i bym w to uwierzył, gdybym albo nie znał muzyki chłopaków, albo angielskiego. Zacznę od raczej bez wątpienia najlepszego numeru na ,,To All My Friends, Blood Makes the Blade Holy”, a więc ,,The Major Leagues”. Jest to pomysłowy storytelling, w którym Slug przedstawia pewnego gościa, swojego znajomego z dzieciństwa, który koniecznie chciał być KIMŚ, ale skończył pechowo. Jak już jestem przy historiach to warto wspomnieć o ,,Scalp”. Tym razem głównym bohaterem jest Sean, którego kolega poprosił, aby odebrał za niego paczkę. Finał opowieści jest dość zaskakujący i niezbyt pozytywny. Można usłyszeć także track o zabarwieniu społeczno-
politycznym ,,Americareful”. Raper udowodnił, że porządna zabawa słowem (nie mam na myśli gier słownych) również nie jest mu obca, co widać w ,,Hope”. No by wbić jeszcze jeden gwóźdź do trumny ludziom twierdzącym, że Atmosphere to TYLKO (bo nie mówię, że Slug nie nawija często na temat, ale bez przesady) Girls, Girls, Girls jak Jay-Z, to dodam, iż ,,The Best Day” to nuta optymistyczna, podnosząca na duchu z pozytywnym przekazem. Miałem już nie wbijać gwoździ, ale co mi tam. Na epce znajduje się TYLKO jeden kawałek na temat dziewczyny.

now here we are two decades later
I’m curious to see what the kingpin’s days made of
you never got to be Scarface
caught between a rock and a hard place
maybe he got something to say to me
I have to patiently wait and see
hoping that heaven has a vacancy for dope fiends
cause I know he never made it to the major leagues

O teksty to ja się nie martwiłem, bo Slug to sprawdzona i pewna marka. O brzmienie tak samo się nie martwiłem, bo wiedziałem, że skoro odpowiedzialny za nie jest Ant, to będzie dobrze. Ja ogólnie nadal żałuję, że to nie on wyprodukował Felt 3, a Aesop Rock, ale cóż, Życie jak Reno. Wspominałem, że najlepszym trackiem na ,,To All My Friends, Blood Makes the Blade Holy” jest ,,The Major Leagues”. Bit jest imponujący, bo słuchacz dostaje świetnie złożoną sekwencję pianina i zapadający w pamięć jakiś dźwięk, którego nie umiem nazwać, bo jestem ułomny. Tak ogólnie na epce słychać sporą dawkę żywych instrumentów. Ciężko byłoby mi wybrać bardziej ulubione podkłady, bo wszystko trzyma równy, bardzo wysoki poziom. Nie ma wypełniaczy, a Ant po raz kolejny udowodnił, że nie wychodzi z formy i jest jednym z najlepszych producentów w rapie obecnie. Flow, jakie cechuje Sluga praktycznie od początku kariery można różnie charakteryzować, ale w tej charakterystyce nie może zabraknąć jednego określenia – idealnie oddające emocje. Tak właśnie jest, było i jestem pewny, że nadal będzie. Dodatkowo zawsze lubiłem dykcję rapera, która jest bardzo czysta.

Materiał jest w sumie pozbawiony wad. Szeroki wachlarz tematyczny, bardzo starannie zrobiona warstwa muzyczna, świetna, uczuciowa nawijka Sluga. Po prostu Prawdziwy Rap jak Venio & Pele. Na pewno jest to najlepsza epka spośród tych, które miałem okazje słyszeć w bieżącym roku, ale maksimum nie dam.

9/10

wtorek, 7 września 2010

Del Tha Funky Homosapien - It Ain't Illegal Yet

Powiem na samym początku szczerze, że Teren Devon Jones, bo tak brzmi prawdzie imię i nazwisko rapera, ma jedną z najdziwniejszych, najśmieszniejszych i w sumie najgłupszych ksywek w tym przemyśle. Jednak pseudonimy nie grają roli w ocenianiu muzyki, dlatego Del może być spokojny o to, choć tak naprawdę to gówno go to obchodzi. Artysta tytułuje się kilkoma ksywkami w tym poza główną Deltron Zero, Dr. Bombay czy Del Diablo Diabolique. Jest bratem Ice Cube’a, reprezentuje Oakland i związany jest z obozem Hieroglyphics. Do nagrywania solówek powrócił w 2008 roku po ośmioletniej przerwie i wydał, nie licząc tego materiału, 3 płyty. ,,Eleventh Hour” oraz ,,Funk Man (The Stimulus Package)” to dla mnie porządna muzyka, natomiast ostatniego krążka Homosapiena i wspólnego wydawnictwa z raperam Tame One nie słuchałem. Albumu z Tame One’em już na pewno nie sprawdzę, bo nie lubię tego gościa. Przechodząc jednak do meritum sprawy, bo ten wstęp się trochę zbyt długo już ciągnie.

Jest kawałek retrospekcyjny ,,Excuse To Let Loose”, w którym Del przenosi słuchaczy do starych czasów i opowiada, jak to wtedy to wszystko wyglądało (Naturalnie jak Te Tris chodzi o rap), porównując z obecnymi, niekoniecznie lepszymi, czasami, w których hip hop stał się biznesem. Nie zabrakło także typowych rapowych naleciałości w stylu braggadacio w ,,That Feeling”, w którym artysta trochę się przechwalał, trochę zjechał słabych MCs, używając w numerze kilku ciekawych i niezłych porównań. W zasadzie na tym mógłbym zakończyć, bo warstwa tekstowa na ,, It Ain't Illegal Yet” raczej ogranicza się i oscyluje wokół tych dwóch tematów, oczywiście przedstawianych w różne sposoby. Hołdowanie muzyce rap i eksponowanie swojej osoby. Homosapien ma niewątpliwie umiejętności liryczne, ale ja tutaj ich nie czuje. Nie jest beznadziejnie, ale jak na niego co najwyżej przeciętnie.

I’m putting suckers on standby
doing things you and your man try
with great success, while they break their necks
perfect the lost art of dialect


Muszę przyznać, że podkład z ,, Spittin Sawblades” strasznie przypomina mi brzmieniowo Deltron 3030. Chyba dlatego, że nawet sampel z niego został użyty w jakimś bicie z albumu Deltrona. Nie dam sobie głowy urwać, ale wydaję mi się, że właśnie tak jest. Tak to spodobały mi się mocne bębny w ,,U Don’t Hear Me Tho”, ciekawy, ale niespełniający ostatecznie moich oczekiwań, motyw w ,, Hiero Mind Body Soul” oraz jedyny naprawdę bardzo dobry bit na tej płycie ,,Violate”. Jednak ogólnie warstwa muzyczna nie podoba mi się. Brzmi dla mnie tak jakby została zrobiona na szybko, na kolanie. Odnoszę wrażenie, że sporo bitów jest po prostu niedorobionych. Tak jakby producent przerwał pracę w połowie i stwierdził, że tak będzie dobrze, bo przecież coś jest. Nie wiem, kto pełnił rolę bitmejkera, czy był to Del we własnej osobie, czy może ktoś inny i raczej nie chcę się dowiedzieć. Czy wyżej wymienione wady raper z Oakland naprawia swoim flow? Niezbyt. Znaczy ogólnie jest poprawnie, solidnie i jak najbardziej słuchalnie, ale brakuje mi ognia. Braciak Cube’a nie hula po bitach tak jak robił chociażby dekadę temu, co było ewidentnie słychać na poprzednich solówkach, ale niestety w porównaniu do nich na ,,It Ain’t Illegal Yet” jeszcze obniżył loty.

Czyżby to znaczyło, że Del Tha Funky Homosapien już się wypalił? Czy to oznacza, że nowy Deltron 3030, który, wg tego co raper ostatnio mówił, już jest calutki nagrany i ma w najbliższym czasie (chociaż to pojęcie bardzo, bardzo względne), będzie niewypałem i lepiej, aby nigdy nie wyszedł? Mówisz może? Jakie może, kurwa, morze to rozstąpił Mojżesz jak rapował pewien Tomek z Elbląga. Ja liczę, że jak już wyjdzie nowa projekt, to Deltron Zero będzie imponował formą, pomysłowością, świeżością, a bity będą kosmiczne dosłownie i w przenośni. Nie zmienia to faktu, że przedstawiony krążek jest mizerny.

3/10

poniedziałek, 6 września 2010

Black Milk - Album Of The Year

Detroit to miasto, które pod względem rapu w ostatnich latach naprawdę poczyna sobie świetnie. Royce da 5’9”, Elzhi czy Illa J to bardzo dobre argumenty na potwierdzenie tego, o czym pisałem w pierwszym zdaniu. Jednak chyba o kimś zapomniałem? Tak, ale nie jest to ani Eminem, ani Esham. No Disrespect jak ta nuta od Potluck, ale po prostu to nie jest moja brożka. Mam na myśli oczywiście Black Milka, którego będzie dotyczyć owa notka. Koleś nagrywa od 2005 roku, wydał, nie licząc tego krążka, 3 płyty. Przygodę z jego muzyką zaczynałem od poprzedniego wydawnictwa sprzed 2 lat ,,Tronic”, które bardzo mi się spodobało. Jeszcze wcześniejszy ,,Popular Demand” mniej, ale i tak oczekiwałem, że ,,Album Of The Year” będzie mocnym uderzeniem.

Spotkałem się z opiniami, że Milk jest zdecydowanie lepszym producentem niż raperem, a na mikrofonie radzi sobie poprawnie, ale daleko mu do perfekcji. Faktycznie, do perfekcji brakuje, ale dla mnie MC z niego bardzo dobry. Potrafi odnaleźć się w stylistyce braggadacio, rzucić mocnym wersem, w stylistyce hołdującej muzyce rap i trochę też serwuje wolnych linijek na różne tematy, ale nie będę przytaczał jakie, bo bawić się w wyliczanki nie zamierzam. Jednak, aby ktoś nie powiedział, że nie ma konkretnie sprecyzowanych tematycznie tracków, to na przykład jest rozkminkowy ,,Distortion” poruszający kwestie radzenia sobie z śmiercią bliskich osób, bardziej chilloutowy ,,Oh Girl” czy też osobisty ,,Over Again”, w którym m.in. Black Milk przedstawia swoje życie z perspektywy artysty. Generalnie ja jednak sądzę, że głównym przesłaniem tego numeru jest pokazanie pewnej, będącej nieodłącznością egzystencji, schematopologii jak ten kawałek 15 minut. To Jeszcze Nie Koniec jak ten numer Tedego, ale ja na tym zakończę.

oh, yes, lost in the stress
fuck, I was taught by the best not by you
no, so, not wanna test
not like the rest never had it out of breath
flow, oh, next flow fly
to the next show when your ex might get exposed

it’s just business I feel good now
I’m at the point in my life I wish a nigga would now
so much support I bring the whole hood out
making undeniable music, nigga that’s no doubt

Byłem praktycznie pewny, że warstwa muzyczna, za którą oczywiście w stu procentach odpowiedzialny jest gospodarz albumu, będzie kapitalna. Czy faktycznie jest taka kapitalna, to nie wiem, ale chyba jednak tak, skoro ja nie mam jej nic do zarzucenia. Nie to, że jestem wyrocznią, ale nie będę za każdym razem pisał moim zdaniem. Przede wszystkim produkcja jest żywa, emanuje energią, siłą, mocą i świeżością. Eksperymentów brzmieniowych tutaj raczej nie ma, ale wszystkie bite są co najmniej solidne. Szczególnie wyróżniłbym ,,Warning (Keep Bouncing)”, ,,Closed Chapter”, ,,Gospel Psychodelic Rock”, ,,Welcome (Gotta Go)”, ,,365” oraz ,,Distortion”. W zasadzie mógłbym wypisać wszystkie podkłady, bo muzycznie jest wybornie. Muszę przyznać, że raper może nie do końca porywa, ale wywiera na mnie spore wrażenie swoim flow. Swobodnie, płynnie, bez zacinania śmiga po swoich bitach. Dodatkowo ma bardzo oryginalny akcent na wyraz rymowany i czasami zdarza się, że tak jakby go trochę wydłużał. Też odnoszę wrażenie, że delikatnie podczas rapowania rozciąga wyrazy. Dla mnie brzmi to naprawdę świetnie, a barwa głosu Black Milka także jak najbardziej mi się podoba. Wszystkie te elementy zebrane do kupy sprawiają, że jest moc.

Jestem jak najbardziej zadowolony, bo uważam scenę Detroit za jedną z najlepszych obecnie w całym tym rapie, a ,,Album Of The Year” utwierdził mi w tym przekonaniu, które ostatnio zostało trochę zachwiane, mając na uwadze słabą płytę Guilty Simpsona. Czarne Mleko na pewno nie zaniżył lotów po ,,Tronic” i cały czas nagrywa rap na wysokim poziomie. Owe dzieło na pewno nie będzie jednak moim albumem roku, ale może u innych słuchaczy tytuł krążka znajdzie potwierdzenie w ich osobistych klasyfikacjach.

8/10

czwartek, 2 września 2010

To się nigdy już nie zdarzy

Kilkanaście minut temu naszła mnie refleksja na temat przemijania czasu. Życie idzie do przodu to jest oczywiste, ale chyba każdy ma tak, że chciałby cofnąć czas. I nie chodzi mi o naprawianie błędów, chociaż o tym można by pisać długo, ale po prostu, aby przeżyć wspaniałe chwile i momenty jeszcze raz, nic nie zmieniając. Skończyłem studia tutaj, więc w mieście wszystko zrobione i teraz w Polskę pora nadeszła, ale nie patrzę na to wszystko z optymizmem. Jakby to wszystko zsumować, to w przeciągu tych trzech lat na studiach poznałem naprawdę wielu wartościowych i ciekawych ludzi, przeżyłem wiele fajnych i miłych chwil.

pamiętam na pierwszym roku imprezy w Vintage
pamiętam na drugim na Zduńskiej w chuj melanży licznych
pamiętam na trzecim…

I tak dalej można by lecieć, kontynuując przekształcacie tekstu Eisa. I nie mam tutaj na myśli jedynie picia alko czy imprezowania. Chodzi też o inne sprawy, zwykłe rozmowy, zajęcia, granie w karty, granie w nogę. Szkoda, że to już się skończyło i nigdy się nie powtórzy. Żałuję, bo kilka osób poznałem z tej lepszej strony dopiero trochę później i szkoda, że już koniec znajomości, bo każdy praktycznie idzie w inną stronę. Można się oczywiście spotkać raz na jakiś czas, ale to nie jest to. Ostatnio nawet doszedłem do wniosku, że picie alkoholu straciło swój sens, bo przecież nie istnieje już Zduńska. Tede nawijał kiedyś, że ,,masz najebki potrzebę? jedziesz do Kato”. Ja i wielu innych mogłoby to zfollow-upować na ,,masz najebki potrzebę? idziesz na Zduńską”. Zduńska utwierdziła mnie jeszcze mocniej w przekonaniu, że nawet nie wiem, jak zajebiste (chyba że mówimy o imprezach rapowych. 30 maja 2009, sobota, Czarny Spirzch – ja wciąż pamiętam jak nawijał Sokół w ,,Już Mnie Nie Zobaczysz”), klubówki ssą po całe kule.

Patrz, ziom, ile się zmieniło od pierwszego roku. Jakie znajomości się umocniły, a jakie się rozpadły. Mógłbym sypnąć nazwiskami, ale przecież nie o to chodzi, aby naśmiewać się z następstw mijania czasu, które są po pierwsze nieuniknione, a po drugie czasami nieprzewidywalne. Ogólnie fajnie było poznać tych wszystkich ludzi i mimo że zdarzało się, że psioczyłem na niektórych, to każdego będę wspominać dobrze. Miało miejsce wiele fajnych akcji, dużo toczenia beki, pod koniec nawet pojarały mi się lekko styki, ale ogólnie OGIEŃ BYŁO. Jakbym miał dokonać wyboru który rok był najlepszy, to postawiłbym na drugi. Jaki najgorszy? Nie było najgorszego, wszystkie były co najmniej dobre i cechowało je co innego. Jednak nie można się zbytnio pogrążać w tych wspomnieniach i tęsknocie. Należy zrobić to, co mówi Richie Cunning:

gotta forget what you should’ve done
don’t sweat what you should’ve known
the night train don’t go backwards, gotta keep pushing on
i don’t got a clue where I’m going
all I know is where I done gone

Night train jest naturalnie metaforą życia…

środa, 1 września 2010

Podsumowanie drugiej z trzech części roku 2010

No to druga i przedostatnia część tego typu tematu. Ogólnie od maja do sierpnia przesłuchałem 24 płyty plus 5 epek. Wypiszę listę albumów, które przesłuchałem z oceną, jaką wystawiłem, napiszę kilka słów o każdym materiale i prawdopodobne, że w niektórych przypadkach zmienię ocenę, bo jak wiadomo często po czasie inaczej człowiek odbiera pewne rzeczy. Zrobię osobne zestawienie dla LP i EP. Muszę też zaznaczyć, że mimo iż teoretycznie przedstawione krążki będą się mieścić w przedziale maj – sierpień, nie wszystkie wtedy miały swoje premiery. Zdarzyło się tak, że w przeciągu tych miesięcy posłuchałem jakiejś płyty, która wyszła wcześniej. Dlatego średnia nie będzie tak do końca obiektywnie odzwierciedlać jakości rapu, który wyszedł od maja do sierpnia, ale mniejsza już o to.

Braille – Weapon Aid, 9/10

Pierwszy materiał, jaki sprawdziłem tym drugim kwartale roku i od razu poprzeczka została wysoko postawiona. Przede wszystkim to równy krążek, którego główną zaletą są teksty.

Nas & Damian Marley – Distant Relatives, 6/10

Tutaj się zawiodłem. Generalnie nie wiedziałem, czego spodziewać się po takiej kolaboracji, ale wypadło to średnio. Jakby było to dzieło samego Escobara, to nota poszłaby na pewno w gorę, ale tak to zostaje jak jest.

Diabolic – Liar & A Thief, 10/10

Natomiast to jest petarda. Debiut i od razu taki poziom. Diabolic zniszczył mnie przede wszystkim niesamowitymi tekstami. Jest to raper obdarzony niezwykłą siłą liryczną. Murowany kandydat do najlepszej piątki roku i mówię to teraz, kiedy jeszcze kilka miesięcy jeszcze zostało.

ArtOfficial – The Payback, 8/10

Z jednej strony myślę, że może i powinienem obniżyć notę o jeden w dół, bo jakoś nie wracam do tego albumu no i ogólnie chyba nie przeszedł próby czasu. No i tak właśnie jest. Nie mam nic do zarzucenia krążkowi, ale nie zasługuje na więcej niż 8, co i tak jest dobrą notą.

MC Esoteric – Fly Casualties, 3/10

Skoro ktoś taki jak Esoteric chwyta mikrofon, to ja spodziewam się masakry. Niestety, ale ostatnie solowe wydawnictwo reprezentanta Bostonu nie jest masarką w pozytywnym sensie. Główną wadą są beznadziejnie z reguły podkłady, ale i też odniosłem wrażenie, że moc liryczna zmalała w porównaniu do poprzednich lat.

Reflection Eternal – Revolutions Per Minute, 8/10

Na ponowne zjednoczenie sił przez Talib Kweli’ego i Hi-Tek’a trzeba było czekać równą dekadę. Z góry raczej nie było wiadomym, że wydawnictwo nie ma szans dorównać świetnemu debiutowi, ale mnie nie rozczarowało. Bardzo solidny album. Tyle.

Vinnie Paz – Season Of The Assassin, 8/10

Drugi już po Diabolicu solowy debiutant bieżącego roku, ale w przeciwieństwie do Nowojorczyka, Vinnie jest w grze od wielu lat. Może i tematycznie najlepszy biały raper kuli ziemskiej nie zaskoczył, ale ten koleś po prostu potrafi świetnie odnaleźć się w klimatach, z których jest znany. Bez szans, aby podskoczyć wyżej w ocenie, ale i tak szacunek dla Paza.

PackFM – I Fucking Hate Rappers, 8/10

Ludzie, ja się pytam po co wam Południe skoro już kolejny reprezentant Nowego Jorku wydaje w 2010 roku ciekawą produkcje? Bardzo oryginalny, z dawką humoru, album, którego jednak nie radzę słuchać fanom Lil Wayne’a, bo PackFM może urazić ich serduszka.

MF Grimm – You Only Live Twice, 8/10

Kurde, no znowu to Wielkie Jabłko, które podobno pod względem rapowym od kilku lat jest martwe. Ironia, ironią, ale nie da się zaprzeczyć, że Grimm mimo naprawdę sporej ilości materiałów wydawanych w swojej karierze, potrafi cały czas trzymać dobry poziom. ,,You Only Live Twice” tylko to potwierdza, a ,,Angel Without Wings” to murowany kandydat do 10 najlepszych numerów roku.

Jermiside & Danny Diggs – Middle Classic, 9/10

Wydawnictwo na pewno nie jest klasykiem, bo klasyk nie jest synonimem bardzo dobrej płyty, jak mnóstwo osób sądzi. Chociaż jedno nie wyklucza drugiego, ale to nie pora na takowe dywagacje. W każdym razie ten long play zapadł mi w pamięć i jest to jedna z najlepszych płyt, jakie na razie wyszły w tym roku. Dirty South, Dirty South, ale takie, które ja lubię.

The Roots – How I Got Over, 9/10

Tutaj tylko mogę się zachwycać. Wręcz fantastyczny krążek i dla mnie zdecydowanie najlepszy od tej ekipy w XXI wieku. Co więcej, nie sądzę, aby w 2010 roku pojawiło się wydawnictwo, które przebije ,,How I Got Over” pod względem produkcyjnym. Kwintesencja geniuszu.

C-Murder – Tomorrow, 6/10

Ja bym się nie zdziwił, jakby ktoś uznał ten materiał za totalną lipę. Ja jednak bardzo lubię Millera, ale i tak zdecydowałem się obniżyć ocenę o jeden. Jarałem się niesamowicie w zasadzie dwoma kawałkami, może tam trzema, ale reszta to odstaje zdecydowanie. Braciak Master P powinien zrobić sobie kilkuletnią przerwę w nagrywaniu i może wtedy uderzyłbym z taką bombą jak ,,The Truest Shit I Ever Said”.

Black Sheep – From The Black Pool Of Genius, 9/10

Dres, bo to jest tak naprawdę jego solowe wydawnictwo, powrócił po 4 latach w co najmniej bardzo dobrym stylu. Sądzę, że fani Black Sheep i generalnie rapu z lat 90-tych, uznają ten krążek za co najmniej udany. Jak w ostatnich 4 miesiącach roku nie wyjdzie kilka genialnych płyt, to ta ma szanse jak najbardziej na końcówkę top 10.

Ceschi - The One Man Band Broke Up, 8/10

Trochę musiałem poświęcić czasu i skupienia, aby w miarę rozkimnić tematy niektórych kawałków na tym albumie, co w zasadzie i tak nie dało mi pewności, czy dobrze zrozumiałem, ale mniejsza o to. Tak sądziłem, czy nie zmniejszyć oceny, ale tego nie zrobię, bo zarówno muzycznie jak i tekstowo ten materiał jest pewnego rodzaju innowacją.

Kero One – Kinetic World, 8/10

Solidna porcja rapu azjaty reprezentującego San Francisco. Jest to w zasadzie nowa twarz w rapie, ale lotów w porównaniu do wcześniejszych płyt na pewno nie zaniża. Natomiast kawałek ,,Time Moves Slowly” jest jednym z kandydatów to czołowej dziesiątki tracków roku 2010.

Little Eskimo Jesus – Never Trust the People, 10/10

Jak na razie to chyba mój najlepszy album, jaki ujrzał światło dzienne w tym roku. Nie ma na nim klasycznego rapowania, a raczej recytacja. Przede wszystkim klimat tego wydawnictwa powala. Jest smutny wręcz dołujący. Cały materiał jest niezwykle eksperymentalny, ale owy eksperyment wyszedł idealnie.

Rakaa – Crown of Thorns, 6/10

Liczyłem na coś lepszego, bo artysta należy do Dilated Peoples, a więc grupy, którą lubię. Nie jest to ogólnie zła płyta, ale zabrakło jej tego czegoś, bo by mnie wciągnęło.

A.G. – Everything’s Berri, 6/10

Nie miałem oczekiwać praktycznie żadnych, co do tego projektu, ale niestety nie rozczarowałem się pozytywnie. Mimo nawet niezłego klimatu ulic Nowego Jorku, główną wadą jest długość kawałków, która nie zachwyca. Niestety ta pozycja w mojej opinii nie przynosi rapowi z NY chluby.

Arrested Development – Strong, 8/10

Już czwarta pozycja z Brudnego Południa w moim zestawieniu, ale nie jest to oczywiście szeroko pojęty gangsta-rap. Ekipa działa na scenie już praktycznie dwie dekady i potrafi nagrać coś porządnego. Sporo żywych instrumentów i ciekawych tematów zaserwował Speech i spółka. Dobry rap i tyle.

Escape Artists – Coming Of Age, 7/10

Leci jedna ocean w dół, bo trochę przesadziłem. Oczywiście jest to solidny album, a szczególnie należy zwrócić uwagę na doskonałą produkcję, ale jednak nie wkręcił mi się tak, aby dać mu 8/10. Chciałem pobrać wcześniejsze albumy chłopaków, ale niestety nic w necie nie znalazłem i dałem sobie spokój.

LMNO – Tripping On This Journey, 7/10

Jedna z 10 płyt, które członek Visionaries ma zamiar wydać w 2010. Nie jest to pozycja wybitna, ale też nie można zbytnio się czemu tutaj czepiać. Dobra oprawa muzyczna, interesujące podejście do problemów przez LMNO i spokojna nawijka. No i jedna z najlepszych okładek, ale to nie ma wpływu na ocenę.

LMNO – fOnk Garden, 5/10

Krążek tego samego rapera, ale słabszy od swojego poprzednika na liście. Przede wszystkim tutaj bity niezbyt mi podeszły i ogólnie jest to trochę niejaki i mdły materiał. Lirycznie jest naprawdę dobrze, jednak ogólnie na minus. Mam jeszcze jedną płytę od LMNO, którą w tym miesiącu przesłucham i to będzie koniec, jeżeli chodzi o niego.

ShinSight Trio – Somewhere Beyond the Moon, 10/10

Pierwszy i ostatni przypadek, w którym zwiększam ocenę. I to aż o dwa stopnie! Muszę przyznać, że album mi się niesamowicie wkręcił i bardzo chętnie go niego powracam, bo jest po prostu kapitalny. Niezwykle świeży pod każdym względem. Czołowa dziesiątka roku pewna.

KRS One & True Master – Meta-Historical, 6/10

Stary, poczciwy Kris nagrywać na pewno nie zamierza przestać. Jego ostatnie dziecko, które spłodził wspólnie z producentem True Masterem jest nie najgorsze. Podjazdu do najlepszych dokonań Nauczyciela nie ma, ale mówiąc szczerze, byłem przygotowany na coś słabszego, bo ostatnie dwie płyty KRS’a niezbyt mi się podobały.

Średnia ocen: 7,5/10

Porównując z poprzednią częścią tego tematu i mając na uwadze, że brałem pod uwagę większą ilość produkcji, wychodzi jeszcze wyższa ocena. Naturalnie 7,5 może nie wydawać się niesamowicie wysoką, ale ja i tak uważam, że jest naprawdę dobrze, bo przecież liczba albumów, które przesłuchałem jest spora, a poza tym zdarzały się także totalne nieporozumienia. Takowych mogłoby być na pewno więcej, jakby sprawdzał płyty wykonawców, którzy mnie zbytnio nie interesują, ale tak nie robię, bo to bez sensu. Teraz jazda z epkami:

KRS One – Back to the L.A.B. (Lyrical Ass Beating), 3/10

Panie KRS One, oby tego typu materiałów było w pana dyskografii jak najmniej, bo na serio ten jest porażką. Nie jest to totalne dno, bo ratują go dwa ostatnie dość niezłe kawałki, ale ogólnie wydaje się mi być strasznie nużący i wtórny.

Prof – Kaiser Von Powderhorn 2, 7/10

Epka jak najbardziej udana i jedna z najciekawszych ogólnie płyt, jakie wyszły w tym roku. Przede wszystkim cechują ją humor, nonszalancja i przebojowość. Popisy mikrofonowe rapera właśnie są pełne powyższy cech. Ogólnie to dość żywy materiał.

Greenhouse (Blueprint & Illogic) – Electric Purgatory Part Two, 6/10

Taka typowa średniawka. Nie wadzi, można posłuchać, ale też jestem daleki, abym się nią zajarał i do niej powracał. Chłopaki nie rymują o głupotach, ale teksty niekoniecznie są przystępne.

The Tones – Dreamwalk: The Free EP, 8/10

To jest za to bardzo dobra epka. Zdecydowanie czołówka jeżeli chodzi tego typu wydawnictwa. Świetna, miękka, jazzowa warstwa muzyczna i konkretne, przemyślane, szczere teksty. Oby więcej tego typu rapu, bo jest potrzebny, przynajmniej mi.

Sadistik & Kid Called Computer – The Art Of Dying, 8/10

Ciężko mi stwierdzić, że ten materiał przewyższa artystycznie powyższy. Jest na pewno utrzymany w innym klimacie i konwencji, ale poziomem jest zbliżony. Z jakich klimatów znany jest Sadistik wiadomo – refleksja, smutek, rozterki. Brzmienie wyszło bardzo fajnie i świetnie pasuje do kwestii poruszonych na epce.

Średnia ocen: 6,5/10

Słabsza średnia niż w przypadku LP’s, ale też zbyt wiele epek nie wyszło w tym roku no i ogólnie epek dużo nie wychodzi. Generalnie ja nie narzekam, bo poza wpadką Krisa epki trzymają bardzo przyzwoity poziom, a jak potem na koniec doliczę wydawnictwo Grievsa z początku roku, to średnia tylko wzrośnie.