wtorek, 4 maja 2010

Podsumowanie pierwszej z trzech części roku 2010

Zdecydowałem zrobić sobie serię notek, w której krótko wyrażę swoje myśli na temat płyt, które wyszły w każdym kwartale obecnego roku. Seria będzie się oczywiście składała jedynie z trzech notek, jako że rok, jakby ktoś nie wiedział, ma 12 miesięcy czyli 3 części wychodzą.

Łącznie albumów, które wyszły od stycznia do kwietnia, sprawdziłem 20, a pokrótce przedstawiłem 18. Nie opisałem dwóch krążków. Pierwszy to ,,Ultrasound: The Rebirth EP” Copywrite’a, a drugi ,,Victor Shade” od RA Scion’a. Jakie są ku temu powody? Byłem przekonany, że materiał Copywrite to rok 2009, ale okazało się, że wyszedł 4 stycznia 2010, natomiast album członka Common Market jest dla mnie zbyt trudny w odbiorze. Nie rozumiem tekstów w takim stopniu, abym mógł się podjąć przedstawienia tej produkcji, a nie będę pisał, o czymś czego nie ogarniam.

Wypiszę teraz listę płyt, które przesłuchałem z oceną, jaką dałem i powiem kilka słów o każdej produkcji i możliwe, że zmienię w niektórych miejscach notę.

Canibus – Melaton Magik, 7/10

Pierwszy album, jaki słuchałem w 2010 roku i trochę się jednak zawiodłem. Ocena nawet wysoka, ale to głównie za teksty Canibusa, bo muzycznie jest gorzej.

Statik Selektah – 100 Proof The Hangover, 6/10

Pierwszy krążek polecony przez osobę trzecią. Nie miałem wielkich oczekiwań i nie rozczarowałem się, ale fajerwerków nie było.

Big Noyd – Queens Chronicles, 7/10

Zaskoczyło mnie, że gracz z Queens Bridge wydaje materiał, ale ze względu, że kiedyś się nim ostro jarałem, postanowiłem sprawdzić. Solidna płyta.

Higher Minds – 2012 The Burning City, 6/10

Tutaj natomiast pierwszy album, który ściągnąłem ze względu na interesujący tytuł. Sama jego zawartość nie powaliła mnie na kolana, bo po prostu była niezła.

Grieves – Confessions Of Mr. Modest, 8/10

Jest to epka, którą pobrałem w momencie, jak miałem niesamowitą zajawkę na rapera. Ona oczywiście wpłynęła na odbiór tej pozycji. Obecnie obniżyłbym jednak ocenę o jeden.

Kidz In The Hall – Land Of Make Believe, 1/10

Największy jak na razie zawód i nie sądzę, aby coś przebiło ten krążek w tej negatywnej kategorii.

Army Of The Pharaohs – The Unholy Terror, 9/10

Album sprawił, że wróciłem do wcześniejszych dokonań grupy i w sumie może teraz powinien odjąć jeden punkcik, bo jednak monotematyczność w tekstach razi, ale nie zrobię tego, bo mnie osobiście nie razi.

Marco Polo & Ruste Juxx – The Exxecution, 7/10

W tym przypadku mogę tylko napisać, że to ciekawa, urozmaicona i (tylko?) dobra produkcja.

Brotha Lynch Hung – Dinner And A Movie, 8/10

Na kilka dni po umieszczeniu opisu, ostro jarałem się dwoma kawałkami. Tak myślałem, czy nie zwiększyć oceny, ale jednak jest też parę tracków, które mi niezbyt przypadły go gustu.

Inspectah Deck – Manifesto, 8/10

Druga pozycja polecona przez osobę trzecią. Nie miałem oczekiwań specjalnych, ale pozytywnie się zaskoczyłem, bo treściowo bardzo urozmaicone jest to dzieło. No i natchnęło mnie do przesłuchania brakujących płyt z dyskografii żołnierza z Wu-Tang Clanu.

Verbal Kent – Save Your Friends, 3/10

Rozczarowanie. Nie tak wielkie, jak w przypadku Kidz In The Hall, bo jest kilka niezłych kawałków, ale ogólnie fatalnie. Liczyłem na coś mocnego, szczególnie, że mniej więcej, kiedy ten album wyszedł jarałem się białym graczem z Chicago.

The Let Go – Morning Comes, 10/10

Chłopaki nagrali niesamowity krążek, który przesłuchałem co najmniej 10 razy. Niesamowicie świeży, żywy, ambitny. Dlatego ocena maksymalna.

Murs & 9th Wonder – Fornever, 6/10

Lekki zawód, bo liczyłem na co najmniej dobrą produkcję, mając w pamięci naprawdę solidną ostatnią solówkę Mursa. Na ,,Fornever” ostatnie 5 kawałków znacznie odbiega od pierwszych.

Guilty Simpson – OJ Simpson, 3/10

Po trzecim przesłuchaniu z 25 pozycji na płycie, zostawiłem sobie na winampie chyba 8. Zmniejszyłbym ocenę, ale w sumie 8 to mniej więcej 1/3 z 25, a 3 to mniej więcej 1/3 z 10, więc zostaje.

Chief Kamachi – The Clock Of Destiny, 7/10

No tekstowo to jest naprawdę COŚ. Jednakże zajawki nie złapałem, a dawałem albumowi kilka szans.

Little Brother – Leftback, 9/10

Ostatnia płyta chłopaków jest niczego sobie. Jeżeli na serio już nie wyjdzie żaden projekt pod szyldem Little Brother, to pożegnali się godnie z rapem.

Richie Cunning – Night Train, 9/10

Niesamowite zaskoczenie na plus. Nowa krew w przemyśle i wejście debiutem na scenę z grubej rury. Będę śledził karierę Richiego i mam nadzieję, że drugi krążek, który wyda, nie rozczaruje mnie jak u Guilty Simpsona, którego też śledziłem karierę po debiucie.

Collective Efforts – Freezing World, 9/10

Zarąbista okładka i zarąbisty album. Udowadniają, że Dirty South to nie tylko szeroko pojęty gangsta-rap, ale i również coś głębszego.

Średnia ocena: 7/10

Jak widać na razie jest to dla mnie dobry rok w rapie. Może i średnia ocena, jaka wyszła, nie odzwierciedla wszystkiego doskonale, bo jak dałem niektórym albumom takie same oceny, to i tak jest wiadomo, że jeden odrobinkę wyżej cenię niż drugi. W każdym razie ,,siódemka” dobrze świadczy o poziomie muzyki rapowej, mając na uwadze ilość produkcji, którą przesłuchałem, bo 18 to nie jest mało. Wyszły pozycje genialne, te trochę mniej i kompletne klapy. Czekam na kolejne krążki i mogę tylko mieć nadzieję, że będą co najmniej dobre.

Brak komentarzy: