niedziela, 20 marca 2011

Bugsy Da God - The Terrorist Advocate

1)Army Drills feat. PR Terrorist
2)My Point Of View
3)The Sound Of Gunz feat. PR Terrorist, Shyheim
4)Beautiful Explosives
5)Firestorm Rush
6)Terrorist Advocate
7)Raging Guns
8)Dogs In Heat feat. PR Terrorist, Chapelz
9)Guillotine Friends feat. PR Terrorist, Chapelz
10)Cell Diaries
11)Bloody Medallions feat. Lethafase, PR Terrorist
12)Epiphany Of Love
13)Outlandish feat. Trigga Clip
14)Guns Roses And Caskets feat. PR Terrorist
15)Salute The General (Bonus Track)


Staram się na ogół sprawdzać produkcje, które polecają mi inni, ponieważ najważniejsze jest się dzielić dobrą muzyką oraz nie mam w naturze palenia jana i olewania rekomendacji, chociaż czasami naprawdę ciężko przesłuchać wszystkie polecone płyty. ,,The Terrorist Advocate” jest oczywiście jednym z krążków, który w ostatnim czasie został mi polecony tym razem przez mojego koleżkę z kraju Albionu. Bugsy Da God, artysta o dość buńczucznej ksywie, reprezentuje New Jersey i jest podopiecznym Dom Pacino, który ma także inny pseudonim, a mianowicie PR Terrorist. Jak widać po trackliście oraz samym tytule krążka, członek Killarmy odgrywa dość istotną rolę na albumie. Sam gospodarz prezentowanego materiału debiutuje w tym roku, a jak ważne jest mocne wejście do rapgry, to chyba nie muszę nikomu tłumaczyć.

Koleżka, który mi polecił wydawnictwo, napisał o nim krótko ,,uliczny, klasyczny rap”. Co do warstwy lirycznej oraz (uprzedzając już fakty) muzycznej, podzielam jego pogląd w stu procentach. Bugsy Da God na swoim debiucie porusza wątki związane z ulicą. Przedstawia siebie jako twardego, szanowanego i niebezpiecznego człowieka, z którym nie warto zadzierać, bo może wyrządzić krzywdę. Nie skupia się tylko na sobie i na ulicznym bragga, które oczywiście nie ma żadnego podjazdu do tego, co prezentował Big L (ale to raczej było jasne), ale również występuje w roli narratora. Wspomina o zasadach panujących na ulicach, o zabójstwa, o tym, co się dzieje z kapusiami, o narkotykach czy policjantach. Można usłyszeć także kilka ciekawych porównań. Ogólnie reprezentant New Jersey od nich nie stroni, a ładnie widać to chociażby w ,,Beautiful Exlposives” czy ,,Firestorm Rush”.

Zwróciłbym uwagę na dwa kawałki, które wyróżniają się konceptami na tle pozostałych. Pierwszy to ,,Cell Diaries”, który jest poruszającą, uderzającą, ale zarazem prawdziwą relacją z perspektywy więźnia. Raper opowiada o uczuciach odsiadujących wyrok oraz o więziennym otoczeniu. Numer jest dedykacją dla kolegów Bugsy’ego, którzy są w areszcie. Druga nuta to ,,Epiphany Of Love”. Jest to oczywiście track miłosny, gdzie artysta mówi o swoim związku z dziewczyną, który niestety się rozpadł. Morałem tego kawałka jest to, że nigdy nie doceniamy, tego co posiadamy, dopóki tego nie stracimy. Uniwersalna prawda. Pod względem techniki składania rymów gospodarz ,,The Terrorist Advocate”, mówiąc łagodnie, nie jest mocarzem. W każdym razie od ludzi takich jak on, którzy określają siebie ,,underground villains responsible for killings”, jak nawija na płycie Bugsy, oczekuje się nie pięknie złożonych rymów, ale przede wszystkim ulicznego przekazu, a raper taki dostarcza.

wound so deep that they unable to close with stitches

so many casualties you can’t supply enough coffins
gun shots shatter your face to pieces like puzzles
if your jaw ‘s made of glass, it gets cracked motherfucker

Wspomniałem już wcześniej, że pod względem brzmienia krążek idealnie wpasowuje się w uliczne klimaty i to jest prawda. Mówiąc szczerze, nie mam pojęcia, kto zajął się produkcją, ale wyszła przede wszystkim klimatycznie. Sądzę, że nie jeden album, który wyszedł w latach 90-tych, nie powstydziłby się takich bitów. Muzyka na ogół brudnawa i piwniczna. Można usłyszeć żywsze i mocniejsze podkłady jak ,,Terrorist Advocate” oraz spokojniejsze i stonowane jak ,,Raging Guns” czy ,,The Sound Of Gunz”, które występują w zdecydowanej przewadze. Na początku brzmienie niezbyt mi przypadło do gustu, ale jak się w nie wczułem, to w połączeniu z linijkami serwowanymi przez Bugsy Da Goda i innych, stanowi idealne połączenie i fantastycznie oddaje atmosferę, przenosząc słuchacza w czasie o spokojnie 15 lat. Flow gospodarza materiału nie robi sieczki z mózgu, ale dobrze pasuje do klimatu płyty. Jest raczej powolne i lekko ociężałe. Można odnieść wrażenie, że w niektórych momentach artysta lekko sepleni, ale w żaden sposób nie jest to wadą. Nie zakłóca rozumienia linijek, a podbudowuje klimat.

Słucham albumu teraz po raz piąty i bardzo mi się podoba. Mimo że taki typ rapu nie jest tym, czym obecnie jaram się najbardziej, to miło jest usłyszeć uliczną produkcję na wysokim poziomie, nawiązującą do lat 90-tych Nowego Jorku. Raper dla mnie zaliczył dobre wejście do rapgry. Oczywiście jego debiut nie ma szans zrobić rewolucji, ale zapadł mi w pamięć i na pewno za parę miesięcy nie zapomnę, że ktoś taki jak Bugsy Da God istnieje.

8/10

1 komentarz:

Soob pisze...

Podbijam! Świetna płyta, na dobrych beatach. Najlepszy track to: "Cell Diaries" -- piękny track z pięknym tekstem i beat :)

Całośc dla mnie 7.5 / 10 :)