
POBIERZ
Hasło: peingodofamegakure
PS: Niestety żadnego z najlepszych numerów nie ma na youtubie.
Cause the moment that you seen me coming, you were both feet running to the reaper's arms
Przede wszystkim Prime, jak zresztą praktycznie każdy Australijski raper, którego miałem okazję słychać, posiada bardzo dobrą technikę. Tekstowo płyta jest różnorodna. Można znaleźć refleksyjne i osobiste wątki w chociażby takich numerach jak ,,Unthinkable”, ,,One Click” czy ,,Alone”. Jak ktoś lubi storytellingi na pewno nie będzie zawiedziony kawałkiem ,,For The First Time”, który jest rodzinną historią z morałem. Sympatyków ciekawych konceptów powinien zadowolić ,,Devilish”, gdzie artysta rapuje z perspektywy diabła, a coś bujającego i niezwykle żywego doszukiwać należy się w ,,Three Men”. Akcent Prime’a jest fantastyczny i na szczęście nie jest bardzo ciężko zrozumieć, jego teksty. Warstwa brzmieniowa w żadnym wypadku nie odstaje od reszty i jest mocna.
,,Good Morning” to jeden z najlepszych krążków, jakie słyszałem w bieżącym roku, który udowadnia mi, że słuchanie rapu z Australii może być lekarstwem na brak zajawki.
Hasło: peingodofamegakure
Płyta jest daleka do mrocznego i agresywnego rapu. Jest utrzymana raczej w klimacie lajtowo-refleksyjnym. Na część pierwszą składają się nie tylko śpiewane refreny, które występują w każdym kawałku i w żadnym wypadku nie psują albumu, a dodają mu dodatkowych walorów, ale przede wszystkim tematyka kawałków. Można znaleźć numer o piciu ,,Mr. Bartenda”, jaraniu ,,Gettin High 2day” czy kobiecie ,,Baby Girl”. Drugą stronę krążka idealnie odczuwa się, słuchając takich traków jak ,,Twinkle, Twinkle”, gdzie w ostatniej zwrotce Tight Eyez mówi o śmierci, ,,J-88634” będący dedykacją dla brata, który „is doing life” czy ,,Don’t U Cry”, który (mimo charakteru refleksyjnego) niesie optymistyczny i podnoszący na duchu przekaz – trzeba żyć człowieku! Raper ładnie radzi sobie na dopracowanych i porządnie brzmiących podkładach. Jako ciekawostkę dodam, że w ostatniej zwrotce ,,Some People” pojechał jak 2Pac i wyszło mu to bardzo dobrze.
,,Now Or Never” to niezły kawałek muzyki, które wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie i przyciągnął do siebie o wiele bardziej niż cokolwiek, czego słuchałem w ostatnich kilkunastu dniach.
Moim zdaniem jest to najlepsza płyta w dyskografii rapera, chociaż ,,Engrave These Words On My Stone” z 2003 roku niewiele jej ustępuje. Na ,,What Have I Become” nie ma kawałka, który bym pominął, bo za każdym razem, jak jej słucham jako całość brzmi wyśmienicie. Sir Dyno nie jest jakimś tam kolejnym zwykłym gangsta-raperem z Bay Area, których, jak można by pomyśleć, jest na pęczki i każdy jest podobny do drugiego. Sir Dyno wkłada w swoje numery duszę i serce. Nagrywa dla nas życie i nie robi tego w przejaskrawiony sposób, ponieważ przeżył wiele. Chociażby wejście w kawałku ,,I Can’t See Through The Rain” mówi o wszystkim:
gotta live my life strapped, since as long as I rememberOgólnie to album dla sympatyków takich klimatów. Nie sądzę, aby słuchacze uznający tylko muzykę pokroju CunninLyguists czy Dilated Peoples się tym zajarali.
Materiał składa się z ośmiu kawałków i trwa trochę ponad 31 minut, ale jest to bardzo konkretna porcja rapu na wysokim poziomie. Przede wszystkim Forbes porusza tematy osobiste, refleksyjne, związane z własnym życiem oraz przeszłością. Takie szczere wyznania jak najbardziej znajdują u mnie oddźwięk. Jest to także równa epka, żaden numer nie jest na uboczu. Ciężko wybrać mi ulubiony kawałek, bo musiałbym wypisać prawie całą płytę, ale skłaniam się ku ,,Headlock". Muzycznie nie mam nic do zarzucenia. Można usłyszeć pozytywnie brzmiący bit w ,,Get This Feeling”, spokojny i smutny w ,,Never Over” czy najlepszy na epce, z kapitalnym basem w ,,Headlock”. Ogólnie pod względem brzmienia jest różnorodnie. Forbes na pewno nie zbezcześcił tak dobrze brzmiących podkładów, bo rapować on potrafi.
POBIERZ
Hasło: peingodofamegakure
Klimatem album (szczególnie pierwsze dwa kawałki) przypomina mi nieziemsko ,,Bayani” Blue Scholars, a więc jest to wielkim plusem. Płyta urzeka bardzo ładną i przyjemną warstwą brzmieniową, za którą głównie odpowiedzialny jest Australijki producent M-Phazes. Co ciekawe, początek tracku ,,Without A Doubt" jest bardzo podobny (wręcz identyczny) do początku numeru Jimsona ,,Czas Się Wieszać". Illy to dobry raper, który prezentuje żywą i płynną nawijkę plus to, co najbardziej podoba mi się w rapie z kraju kangurów – akcent. Dla mnie brzmi on jak wypadkowa akcentu angielskiego i amerykańskiego. Na szczęście nie jest ciężko zrozumieć, o czym rapuje Illy tak jak jest w przypadku z innymi raperami z Australii typu Fatty Phew czy Haunts. Z drugiej strony akcent tym piękniejszy, im trudniej zrozumieć słowa, ale to inna sprawa. Na krążku nie ma słabego numeru, a moimi ulubionymi są ,,It Can Wait” i „On The Bus”. Pierwszy jest o szczęściu, a drugi o przemijaniu.
,,The Chase” to bardzo porządna, równa, świeża i spójna płyta. Sądzę, że powinna spotkać się z aprobatą słuchaczy, którzy po prostu cenią sobie dobry rap.
Hasło: peingodofamegakure
Największym atutem Betrayla nie jest flow (które jest raczej przeciętne), nie jest technika (która jednak stoi tutaj na średnim poziomie, ale na późniejszych projektach jest o wiele lepsza), nie jest głos (który, jakby nie patrzeć, dobrze pasuje do przekazywanych treści), ale teksty. Jeżeli chodzi o opisywanie realiów ulic i wplataniu w nie wątków refleksyjnych, Betrayl jest mistrzem. Ma niesamowitą siłę obrazowania, sposób tworzenia linijek, które mnie uderzają. Mixtape trwa około godziny i zawiera 19 numerów plus 3 dodatkowe tracki. Wśród nich jeden ze zdecydowanie najlepszych kawałków, jakie raper nagrał w życiu ,,LUV”, na który obecnie Betrayl na pewno nie spogląda z zadowoleniem, o czym nawijał na swoim oficjalnym debiucie (,,shorty got me lovesick, thought she was my destiny, said we were soulmates she might be the death of me”). Podkłady, jak to bywa na mikstepach, są często pożyczone np. z ,,G-Code” Geto Boys, ,,C.R.E.A.M.” Wu Tangu, ,,Book of Rhymes” Nasa czy ,,Look Around” The Beatnuts. Warstwa brzmieniowa bardzo dobrze pasuje do klimatu.
Nie zaskoczę nikogo, jak powiem, że uznaje ,,My Heartz In The Hood” za dobrą porcję muzyki, do której chętnie wracam. Nie jest to co prawda szczyt możliwości Betrayla, ale próbka jego zdecydowanie ponadprzeciętnych możliwości. Znajdź drugiego rapera, który kontynuuje tradycję ulicznego rapu ze Wschodniego Wybrzeża i robi to w taki sposób.
POBIERZHasło: peingodofamegakure
Muzykę na płycie można spokojnie określić mianem ambientu. Traki są spokojne, łagodne, można rzecz, że kojące, a pewnych momentach powiewają nutką tajemnicy. Dla mnie idealnie pasują do refleksji i przemyśleń osobistych. Nie wiem czemu, ale zawsze miażdżyły mnie tytułu kawałków na płytach z ambientem, downtempu, trip-hopem itd. Niby nie ma generalnie nic w nich szczególnego, ale jak słucham sobie tych kawałków i patrzę na tytuły, to próbuję znaleźć ich oddźwięk w brzmieniu kawałku. W wielu przypadkach znajduję go i nazwa idealnie pasuje do brzmienia piosenki, a wtedy wyobrażam sobie różne sytuacje z tym związane. Tutaj najbardziej podoba mi się tytuł ,,She Dreams In Car Crashes”. Zresztą sam numer jest najlepszy na płycie.
Jak ktoś lubi tego typu muzykę elektroniczną, w szczególności w wydaniu refleksyjnym, na pewno nie będzie zawiedziony.
Ciężko stwierdzić, co jest największą zaletą ,,Perseverance”, ponieważ ten album jest doskonały w każdym aspekcie. Fantastyczne, niemal perfekcyjne flow rapera, buńczuczne i pewne siebie linijki, świetna technika składania rymów (bez wahania stwierdzam, że jedna z najlepszych na świecie), brudnawa produkcja, za którą odpowiedzialny jest Madlib, a także bardzo dobre występy gościnne takich graczy jak Chali2Na, Diamond D czy Vinnie Paz. Warto wspomnieć jako ciekawostkę, że tym, którzy lubili grać w pegazusa i byli fanami strzelanek, bit z kawałka ,,2 Brothers From The Gutter” będzie coś przypominał. Madlib zsamplował motyw z Contry.
,,Perseverance” jest, jak na razie, jedynym oficjalnym krążkiem w karierze Percee P. Nie zmienia to faktu, że to jedna z najciekawszych i najlepszych płyt, jakie miałem okazje słyszeć, biorąc pod uwagę XXI wiek.
hasło: peingodofamegakure
Nazwałem J. Rawlsa producentem, ale także na ,,The Hip Hop Affect” można usłyszeć jego popisy mikrofonowe. Płyta na początku mi w ogóle nie podeszła i zanudziła, ale z każdym następnym przesłuchaniem było coraz lepiej i przesiąknąłem jej wyjątkowym klimatem. Na ten klimat składa się świetna, łagodna, spokojna, wyważona, miękka, ,,usypiająca” produkcja, która czerpie z jazzu i soulu plus dobór gości. Wśród nich znaleźli się m.in. Diamond D, Copywrite, Ed O.G, Casual, Sadat X, Wise Intelligent. Szczególną uwagę zwróciłbym na dwóch ostatnich, których J. Rawls połączył po raz pierwszy w historii w jednym numerze (konkretnie ,,Face It)”, który jest zresztą najlepszy na albumie.
,,The Hip Hop Affect”, który z początku może odpychać, nudzić i wydawać się bezbarwną porcją muzyki, na którą nie warto tracić czasu, dla mnie okazał się jedną z najlepszych płyt 2011 roku. Dam wiele, że nie wypadnie z czołowej dziesiątki. Niektóre krążki wymagają po prostu czasu, którego jednak często bardzo brakuje, ale to już inna sprawa.
POBIERZ