środa, 6 kwietnia 2011

Pharoahe Monch - W.A.R. (We Are Renegades)

1)The Warning feat. Idris Elba
2)Calculated Amalgamation
3)Evolve
4)W.A.R. feat. Immortal Technique, Vernon Reid
5)Clap (One Day) feat. Showtyme, DJ Boogie Blind
6)Black Hand Side feat. Styles P, Phonte
7)Let My People Go
8)Shine feat. Mela Machinko
9)Haile Selassie Karate feat. Mr. Porter
10)The Hitman
11)Assassins feat. Jean Grae, Royca Da 5’9”
12)The Grand Illusion (Circa 1973) feat. Citizen Cope
13)Still Standing feat. Jill Scott


Po okresie zachwytu nad najnowszą płytą Brotha Lynch Hunga, z której zresztą pojedyncze kawałki będę jeszcze słuchał przez jakiś czas, nadszedł czas na napisanie kilku słów o ostatnim wydawnictwie rapera z zupełnie innej bajki. Pharoahe Monch jest obecny na scenie od początku lat 90-tych, gdzie jako członek Organized Konfusion, wydał z grupą 3 bardzo dobre albumy, imponując fantastyczną techniką składania wersów. Po trzecim krążku wydanym w 1997 roku, ekipa zaprzestała nagrywać i Monch oraz Prince Po (drugi członek zespołu) poszli solo. Pharoahe wydał dwie solówki. Pierwszą w 1999 roku o nazwie ,,Internal Affairs”, a drugą w 2007 o nazwie ,,Desire”. Oba wydawnictwa pod względem wartości artystycznej jak najbardziej zdały u mnie egzamin, ale raper nie prezentował tak wybitnej dyspozycji jak w Organized Konfusion. 2011 rok przyniósł trzecie solo w dorobku Nowojorczyka.

Jeżeli chodzi o to, czym artysta mi zaimponował podczas działania w Organized Kunfusion, a więc technikę składania rymów, nie ma w żadnym wypadku rozczarowania. Nie spodziewałem się takich wyczynów jak te 15-20 lat temu, ale Pharoahe nie zapomniał jak tworzyć budzące respekt wersy. Pod względem tematycznym jest różnorodnie i na nudę raczej narzekać nie powinno się. ,,Black Hand Side” jest ubolewaniem nad ciężką sytuacją na osiedlach. Mowa jest o zgonach, fascynacji gangsterami czy też kłopotach samotnych matek z dziećmi. W ,,W.A.R.” gospodarz krążka wraz z Immortalem i brytyjskim gitarzystom rockowym Vernon Reid’em są bezkompromisowi, wypowiadając wojnę rządom, mass mediom, gdyż nie są zadowoli z obecnej sytuacji. ,,Clap (One Day)” skupia swoją uwagę m.in. na policji, poświęcając stróżom prawo kilka ciepłych słów. ,,Assassins” to konceptowy track, gdzie po kolei rapują Jean Grea, Monch oraz Royce Da 5’9” jako ostatnia trójka, która nie zastała schwyta spośród 100 tytułowych assassins wynajętych przez pewną organizację niezadowoloną z powodu tego, że rząd (generalnie akcja dzieje się w 2013 roku) ograniczył prawo wolnego myślenia, by podporządkować sobie ludzi. Można usłyszeć mocny pokaz rymów na wysokim poziomie. No i wspomnę jeszcze o ostatnim kawałku z materiału, a więc ,,Still Standing”, który jest osobisty. Można dowiedzieć się kilku rzeczy z życia Pharoahe’a. To oczywiście nie koniec kwestii, które są poruszone na albumie.

my hood talkin’ nigga keep it simple and plain
to let me explain the game break it down and cutting the levels like tetris
he shining his skill, a young blood for a necklace
leave slumped over the wheel of you're Lexus
smoke kush, wake up, and eat breakfast
what tha fuck ya expect, a generation overly obsessed with mobsters
I revolutionary swarm grammys and oscars, imposters

Warstwa muzyczna to wspólne dzieło sporej ilości producentów. Coś od siebie dołożyli m.in. Marco Polo, Exile, Diamond D, M-Phazes (autor aż 4 podkładów) oraz sam gospodarz ,,W.A.R. (We Are Renegades)”. Brzmienie jest różnorodne i to mnie cieszy, ponieważ można usłyszeć zarówno mocniejsze bity jak i spokojniejsze. Z kategorii tych spokojniejszych warto wyróżnić ,,Shine” oraz szczególnie ,,Black Hand Side” z motywem skrzypiec. Jeżeli chodzi o potężniejsze w swoim wydźwięku pokłady to ,,Assassins”, ,,Grand Illussion”, mimo że jest wolny, to lekko rockowy, oparty o ten sam sampel co jakiś kawałek z chyba najnowszej płyty The Let Go, ale przypomnieć sobie nie mogę czy ,,W.A.R.”. Generalnie jakość muzyki jest na przyzwoitym poziomie, ale nie mogę powiedzieć, że mnie zmiażdżyła. Monch ma specyficzny sposób rapowania i momentami offbeatuje. Można robić to z klasą jak RZA albo bez klasy jak Żurom. Pharoahe oczywiście robi to z klasą. Flow to na pewno jego mocna strona, chociaż sądzę, że nie każdemu przypadnie ono do gustu. Strasznie wkurzają mnie refreny z ,,Shine” oraz ,,Haile Selassie Karate”. Dla mnie to jest czyste wycie. Z gości najlepiej zaprezentował się Royce. Wersy ,,don’t try to get familiar, if I don’t feel you in person, I’ll flip the script and I’ll accidentally kill you on purpose” są genialne. Także zwrotka Styles P wywarła na mnie pozytywne wrażenie.

Nie mogę powiedzieć, że trzecie solowe dzieło Nowojorczyka jest płytą, która mnie rozczarowała. To ponadprzeciętny, raczej równy album, na którym można znaleźć nie mało wartościowych momentów. Są numery, do których na pewno będę wracał jak ,,Still Standing” czy ,,Black Hand Side”, ale nie sądzę, abym jeszcze kiedyś puścił sobie ten materiał w całości. Tak jak w przypadku ostatniego krążka CunninLynguists, jest solidnie, ale mnie płyta nie porwała.

7/10

4 komentarze:

gawi pisze...

Płyta po świetnych singlach, którymi mocno się jarałem, wyszła niestety gorzej od Desire, które jest chyba najlepszą płytą Moncha (moim zdaniem), ale i tak jest nadal jedną z lepszych płyt tego roku. Ja oceniłbym ją chyba oczko wyżej niż Ty, bo już kilkukrotnie do niej z chęcią wracałem.


Dawno nic Ci nie polecałem :), także teraz to zrobię.

Akua Naru - The Journey Aflame (niby to kobieta, a wiem, że Ty nie gustujesz w kobiecym rapie, ale sprawdź sobie jej tribute dla rapujących pań "The World Is Listening", jeśli Ci się nie spodoba to olej :), wg mnie ma miażdżący skill ta kobitka)

Classified - Handshakes & Middle Fingers (jak nie sprawdzisz tego albumu to nie wejdę już na Twój blog ;))

Stalley - Lincoln Way Nights (Intelligent Trunk Music) - ponawiam rekomendację :)

No i na deser perełka:

Wiz Khalifa - Rolling Papers (album roku, to co zrobił Wiz przechodzi najśmielsze oczekiwania)


Nie no, z tym Wizem to żart :D, hehe. Nie sprawdzaj tego albumu bo szkoda czasu...

Pein pisze...

O Classfied słyszałem wiele dobrych słów, więc wezmę to pod uwagę, ale w pierwszej kolejności sprawdzę Stanlley. :D

Z tym Wiz Khalifa to mnie przeraszyłeś na początku haha. :D

gawi pisze...

http://mishkanyc.bandcamp.com/album/presents-stalley-lincoln-way-nights-intelligent-trunk-music

to tu masz link, żebyś nie musiał szukać :)

Anonimowy pisze...

Monch poleciał raczej średnio... z płyt, ktore ukazały się w 2011 można polecić Cunninlynguists, które już jest na twojej liście i SLAINE "World with no skies" - album mnie zniszczył.

Wyszły juz płytki Snowgoons "The Iron Fist" i Ill Bill & Vinnie Paz "Heavy Metal Kings" - nie wsłuchiwałem się jakoś mocno ale oba krążki wypadają dość słabo, nawet wtórnie.
Slaine zdecydowanie najlepiej poleciał i bity i teksty ma kozackie.

W tym roku ma się ukazać nowa płyta Jedi Mind Trick, może oni pokażą coś ciekawego.

P.S
Zaintrygował mnie John Regan będę musiał obadać to LP...Pozdro.