czwartek, 19 sierpnia 2010

Sadistik & Kid Called Computer - The Art Of Dying

Kiedy ponad 2 lata temu poznałem Sadistika po ksywie, to pomyślałem sobie, że koleżka pewnie nagrywa horrorcore. Wiele osób zachwycało się jego scenicznym debiutem ,,The Balancing Act”, ale ja nigdy nawet nie sprawdziłem jednego jego numeru. Żyłem w błędnym przekonaniu, co do rodzaju rapu, jaki artysta nagrywa, do wakacji, kiedy za namową jednego ziomka zdecydowałem się posłuchać jego albumu. Spodobał mi się, ale na kolana nie byłem powalony, mimo wszystko to na pewno najlepszy debiut, jaki ujrzał światło dziennie w 2008 roku. Nie, nie żaden Ace Hood. Sadistik pochodzi z Seattle, a obecnie, jak się nie mylę, mieszka w Waszyngtonie. 2010 rok przyniósł wyczekiwaną już ponad półtora roku kolaborację z producentem Kid Called Computer, który reprezentuje Chicago.

Kto miał przyjemność (lub nieprzyjemność, ale to chyba tylko fani Soulja Boya) słuchania ,,The Balancing Act” doskonale wie, czego można się spodziewać pod względem tekstów na ,,The Art Of Dying”. Artysta jest bardzo uczuciowy w swoich lirykach. Jeżeli ktoś kiedyś chciałby, aby mu podać definicje dziennikarskiego tworu o nazwie emo-hop, to Sadistik idealnie tutaj pasuje. Sprawy, które są poruszone na materiale mają oczywiście często charakter osobisty, co doskonale widać np. w ,,Black Rose”. Raper na pewno nie jest człowiekiem, którego muzyka poprawia humor czy podnosi na duchu. Treści przekazywane raczej nie zmuszają do samobójstwa, ale artysta ma wystarczającą siłę liryczną, aby słuchacz, jak oczywiście się skupi na epce, był tym wszystkim poruszony. Mówiąc krótko, wersy są naładowane szeroką gamą praktycznie tylko negatywnych emocji, które w połączeniu z innymi elementami, o których napisze poniżej, tworzą mocną mieszankę smutku, bezradności, osamotnienia, a nawet złości.

if you think life’s a bitch
you should give her some respect
maybe she’s a genie fallen victim of neglect
and the impotence you have is just a symptom of the stress

Zastanawiałem się, jak spisze się na bitach Dzieciak, o którym usłyszałem pierwszy raz oczywiście, jak przeczytałem, że Sadistik zamierza z nim współpracować. MC bardzo chwalił swojego przyszłego producenta i zapewniał, że brzmienie pomiesza w sobie elementy ambientu będzie bardzo osobliwe, przytłaczające, narkotyzujące. Jakich by tutaj nie użyć przymiotników, określając warstwę muzyczną, to wyszła ona naprawdę świetnie. Kapitalnie komponuje się z niezbyt pozytywnymi tekstami. Tworzy niesamowitą, ciasną, minimalistyczną, niezbyt porywczą, refleksyjną, lekko depresyjną atmosferę. W takim klimacie Sadistik czuje się doskonale. Jest to jeden z najlepszych raperów pod względem wkładania uczuć i emocji w rapowanie. Potrafi świetnie zaakcentować, raz leci spokojnie, innym razem nawija z ikrą i złością. Głos jest także jego wielkim walorem. Ma przebicie, a czasami można odnieść wrażenie, że raper nawija, jakby płakał. To tylko pokazuje, jak naładowany emocjami jest Sadistik.

Podsumowując, ten materiał zawierający zaledwie sześć pozycji, trwa ponad 30 minut. Numery są długie i każdy jest bardzo konkretny. Oczywiście, że pozostał mi pewnego rodzaju niedosyt, bo chciałbym więcej, ale i tak mam się z czego cieszyć. Lubię rap w takiej konwencji, bo zarówno teksty, brzmienie, jak i melodeklamacja stoją na wysokim poziomie. Z uwagi, że jest to bodajże chyba już piąta i raczej nie ostatnia epka, którą słucham w tym roku, będę oceniał je w osobnej skali, nie biorąc pod uwagę, że nie jest to long play. Zrobię też na pewno pod koniec klasyfikacje najlepszych EP 2010 roku. Jak na razie ,,The Art Of Dying” to ścisła czołówka.

8/10

1 komentarz:

Esquire pisze...

To Avenal