środa, 4 sierpnia 2010

Escape Artists - Coming Of Age

Tak naprawdę prezentowany materiał to mój pierwszy kontakt z muzyką zespołu o dość wymownej nazwie. Niestety nie ma w internecie (a przynajmniej ja się nie doszukałem, chociaż tak na serio to nie szukałem gruntowanie) zbyt wiele informacji na temat Escape Artists. Pewnym jest, że ,,Coming Of Age” na pewno nie jest debiutem formacji, bo począwszy od 2000 roku wydali kilka płyt. Reprezentują Południową Kalifornię, ale nie znalazłem informacji, które miasto. Jednakże, uprzedzając już zawartość krążka, w intrze padają słowa ,,city of angels”, więc pewnie pochodzą z Los Angeles. W skład grupy wedle discogs wchodzą Aamir, Xczircles oraz Ahmuse, która jest kobietą. Natomiast na ich myspace wymienieni są tylko dwaj pierwsi artyści, a to jest pewniejsze źródło, bo w końcu pochodzi bezpośrednio od chłopaków. W każdym razie byłem przygotowany na porcję dobrego rapu, którego przecież Lil Wayne mi nie dostarczy.

No i lirycznie Aamir oraz Xczircles zaprezentowali się z bardzo dobrej strony. Ich linijki mają w sobie sporo literackości oraz poetyckości, co jednak niestety (albo stety) równa się z tym, że nie są super łatwe w odbiorze i jednoznaczne. Znajdują się tracki na albumie, które wymagają dłuższej rozkminy np. ..Dippin’” czy ,,Walk Away”. Ogólnie na płycie mieszane są różne tematy ze sobą. Można usłyszeć przemyślenia na wiele tematów w tym oczywiście świata, życia i trudności z nim związanych, a wersy serwowane przez raperów mają nierzadko charakter niezbyt optymistyczny, a prawie zawsze osobisty. Na pewno mimo częściowych trudności w interpretacji, nie mogę powiedzieć, że teksty są nieprzemyślane, bo tak nie jest. Jednak całościowo nie jest to materiał dla każdego pod tym względem. Ja osobiście nie byłem na początku zbyt zachwycony z takiego obrotu spraw, mimo że jest kilka numerów, które polubiłem i bez problemu rozkminiłem np. ,,Somebody”, który jest utrzymany w dość przygnębiającej i zarazem osobistej stylistyce czy ,,Forever” traktujący na temat relacji z ukochaną osobą. Z drugiej strony sądzę, że praktycznie każdy track można interpretować na swój sposób.

it’s just wordplay, the way each sentence falls
like walking the Endless House with your senses turned off
just feel around and nod your head to the sound
echo been through the days and waves underground
it’s auto-matic just from my speakers
so take off them headphones and take up the receiver


Muzycznie za to krążek prezentuje się wybornie. Już pierwsze dwa tracki zapowiadają, że poziom produkcyjny ,,Coming Of Age” będzie co najmniej bardzo dobry. No i tak właśnie jest przez pozostałą część płyty. Nie ma w zasadzie bitu, który uznałbym za słaby czy nawet średni. Słychać, że podkłady zostały dopracowane, dopieszczone i wszystko zapięte na ostatni guzik. Jeden koleżka powiedział na temat tej kwestii takie zdanie: ,,Jestem na piątym utworze i póki co, produkcyjnie ta płyta zjada wszystko, co wyszło w tym roku”. No i muszę przyznać, że jest w tym ziarnko prawdy. Nie popieram w stu procentach tego zdania, ale jest ono o wiele bardziej logicznie niż stwierdzenie (które powinno być traktowane jako żart i to w dodatku beznadziejny): ,,Ten mixtape zje 90 procent albumów, które wyszły do tej pory w 2010” na temat nowego wydawnictwa Lil Wayne’a. Wracając do oprawy muzycznej to dominują wyraźne, ale głównie spokojne dźwięki (chociaż taki ,,Lazertag” jest dość mrocznawy) i nierzadko przewijają się kapitalnie ułożone sekwencje klawiszy i innych brzmień. Flow artystów różni się od siebie. Jeden nawija z nutą chaotyczności i głębokim głosem, ale idealnie dopasowuje się do klimatu podkładów, natomiast drugi nie ma jakoś bardzo charakterystycznego sposobu rapowania. Nie znaczy to, że nie potrafi nawinąć z emocjami, bo one w nawijce zarówno Aamira jak i Xczirclesa są obecne. Niestety mam problem, bo nie wiem, który jest który.

No cóż. Generalnie jestem materiałem zaskoczony, bo liczyłem na dobry rap i się w sumie nie zawiodłem, ale… Konwencja liryczna płyty mnie zaskoczyła i faktycznie ona za pierwszym słuchaniem trochę mnie odepchnęła, ale jak słuchałem już za drugim razem było lepiej, a jak za trzecim to jeszcze lepiej. Po prostu trzeba krążkowi dać kilka szans i wsłuchać się w niego, aby docenić. Brzmieniowo to niewątpliwie jeden z najlepszych albumów, jakie do tej pory ujrzały światło dziennie w 2010 roku. Ogólnie jestem zadowolony, chłopaki to dość oryginalny duet, którego muzyka wybija się zdecydowanie ponadprzeciętność nie tylko stylem, ale i jakością, dlaczego też ściągnę sobie jakiś wcześniej materiał od Escape Artists. Po pierwsze sprawdzeniu dawałem 6/10, po drugim 7/10, więc nie trudno się domyśleć, co będzie teraz.

8/10

PS: Tym razem obejdzie się bez linka do jakiegoś kawałka, bo na youtubie nie ma nic.

3 komentarze:

gawi pisze...

nigdzie nie mogę "kupić" tej płyty , podesłałbyś linka do rapidshopu :) ? byłbym wdzięczny

Pein pisze...

http://www.mediafire.com/?pc2fe0ekgv4te26 - proszę bardzo. :)

Powiem Ci, że chciałem ,,kupić" coś wcześniejszego od nich, ale też nigdzie nie dostałem...

gawi pisze...

dzięki