piątek, 30 lipca 2010

Supastition - 7 Years of Bad Luck (2002)

1)Intro
2)Live Like Dat
3)Celebration Of Life
4)Da Waiting Period
5)Body Language
6)Best Of Life
7)That's Muzik
8)Crown Me!!!
9)Mixed Emotionz
10)The Trademark
11)Fallen Star
12)Hip Hop vs. Life
13)2nd Name feat. Nobodies
14)Dreamland


Jest 30 lipca 2010 roku, a ja jakiś czas temu napisałem w komentarzach, że spróbuję zrobić cykl dłuższych recenzji wszystkich płyt, które umieściłem w swojej prywatnej najlepszej setce. W sumie zadanie na pewno nie jest łatwe, bo napisanie obszerniejszego sprawozdania z jakiegokolwiek albumu zajmuje mi do kilku godzin. Czy to dużo, czy mało oceni ten, który sam podejmuje się takich przedsięwzięć, bo może niektórzy są w stanie w godzinę naskrobać świetną recenzję, ale mi napisanie (niekoniecznie świetnej) zajmuje z reguły więcej. Nawet 13 lipca podjąłem się rozpoczęcia pisania na temat debiutu MF Dooma, a więc ,,Operation Doomsday”, ale jakoś nie doszedłem nawet do początku fazy opisywaniu zawartości lirycznej krążka, ale dokończę to wierzę, tak jak Tede wierzył, że nagra coś z Pezetem i mu się udało.

W każdym razie należy wrócić do rzeczywistości, a ona przedstawia się następująco. Na tapetę biorę debiut Supastitiona, a więc artysty, którym ostatnio się ostro jaram, o którego karierze szerzej pisałem w trzeciej części (powiedzmy sobie) artykułu na temat alternatywnego rapu na Dirty South. Często jest tak, że jak człowiek chce sprawdzić i poznać jak najwięcej artystów w krótkim czasie, to nie poświęca im wystarczająco dużo uwagi, nie wyciągając z ich muzyki tego, co najlepsze i to wychodzi po latach na jaw. Tak również było w przypadku Supastitiona. Raper reprezentuje Greenville w Północnej Karolinie i przyszło mu czekać aż 7, jak sam określa pechowych (zresztą nie ma się czemu dziwić), lat na wydanie pierwszego oficjalnego long playa. Czyli to w zasadzie 2 razy więcej niż w przypadku Arrested Development. Tytuł naturalnie odnosi się do omawianego nieszczęsnego okresu oczekiwania.

Przechodząc do konkretów na temat zawartości ,,7 Years of Bad Luck” na sam początek trochę na temat tekstów. Od razu mogę zdradzić na wstępnie, że artysta lirycznie nie jest kaleką jak Gucci Mane czy Mike Jones. Zacznę od numeru, który chyba najbardziej zapadł mi w pamięć, a więc ,,Mixed Emotionz”. Gospodarz płyty opisuje swoją relację z matką swojego dziecka. Uderzającym jest fakt, że Supastition został ojcem, mając jedynie 15 lat, a jego partnerka miała 18. Niecodzienna sytuacja. W każdym razie raper nie wypowiada się pochlebnie na temat matki swojej córki, a wręcz ją bezpośrednio gardzi. Nazywa ją między linijkami pospolitym kurwiskiem, rymując, że ma szóstkę dzieci z czworgiem różnych mężczyzn. Zapewnie także, że jest dobrym ojcem, ale otwarcie przyznaje, że jego pierwsza myśl po tym jak się dowiedział, że ona jest w ciąży była aborcja. Nie ma się w sumie czemu dziwić. Chyba każdy by tak pomyślał na początku.

all the kids you had after mine i never mistreat them
I still talk to ‘em, play with ‘em, sometimes even beat ‘em
now my daughter has a living freedom and a lot of potential
if it wasn’t for my mother you would never get mentioned
and now I would not even start about how much you disgust me
cuz now you got no rights, no kids and no custody
maybe you should focus more on trying see your babies’ faces
instead of making amateur jokes about my lady’s races

Świetnie do kawałka pasuje tekst, który jest refrenem, bo jest po prostu całą prawdą, chociaż pewnie niektórzy by się do niego nie dostosowali, ale to tylko ludzie bez serca. Kolejnym trackiem, o którym powiem trochę więcej jest ,,Celebration of Life”. Jest to konceptowa nuta, w której mamy motyw snu. Jako ciekawostkę dodam, że owy motyw znalazł się także w ,,Bullshit” Jeru The Damaja oraz ,,U Mean I’m Not” Black Sheep .Te kawałki można uznać za krytykę gangsta-rapu, natomiast track Supastitiona nie ma z tym nic wspólnego. W ,,Celebration of Life” raper zdaje relację z swojego niesamowitego snu. Artysta znalazł się w miejscu, którego nie znał i na początku spotkał Biggiego. Im dłużej przebywał w tym miejscu spotkał m.in. Boba Marleya, Big L’a, Freaky Tah, Tupaka i jeszcze kilku zmarłych muzyków głównie z rapu. Okazało się, że jest w niebie dla zmarłych artystów. Moim zdaniem numer miał za zadanie przekazać, że muzyka jest wieczna i mimo że każdy twórca kiedyś zejdzie z tego świata, to jego dorobku artystycznego nikt mu nie zabierze. W każdym razie bardzo pomysłowa i oryginalna historia została zaserwowana przez reprezentanta Greenville.

one day i fell into a deep sleep
and woke up in an unfamiliar place
staring right beside a brother with a know familiar face
I thought he passed away but he said ,you can call me Mr. Wallace’
from the way he dressed I can tell he was in the Dallas


Warto także zwrócić uwagę na track ,,Da Wainting Period”, którego tytuł odnosi się do czasu podczas którego Supastition czekał na satysfakcjonujący kontrakt z wytwórnią. Raper wyraża swoją wściekłość i rozczarowanie. Ubolewa nad przemysłem, bo czuje (w zasadzie czuł, bo to odnosi się do przeszłości) się ignorowany i traktowany jak powietrze. Zaznacza, że wysłał nawet 20 dem, ale nie dostał żadnej odpowiedzi. Ironizuje, że A&R palą jana i wyrzucają jego demówki do kosza. Mówi także, że nie może się doczekać, kiedy zadzwoni do niego Russel Simons i powie, że nagra album z DJ Premierem. Wszystko oczywiście z dużą nutką ironii. Wspomina też, że został wykiwany na dwa kontrakty w życiu. Kawałek bardzo wiele odsłaniam słuchaczom, którzy w zasadzie tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia na temat rzeczywistości (często okrutnej) tego biznesu. Pokazuje to, jak w niektórych przypadkach na serio jest się ciężko nie tyle co wybić, ale chociaż wydać płytę. Refren jest idealną puentą:

but is that too much to ask?
I wanna be the man who touch the cash
I sent my tape off and two months have passed
and I ain’t heard a word from y’all fronting ass
you laugh


Omawiany powyżej numer miał charakter osobisty. Także podobnym do niego pod tym względem jest ,,Hip Hop vs Life”. Sam tytuł jest, moim zdaniem, bardzo ciekawy i skądinąd przynosi mi na myśl dwie polskie nuty. Jakie? To pozostanie Enigmą jak płyta Keith Murray’a, ale nie trudno się chyba domyśleć. W każdym razie track bohatera recenzji przedstawia problemy, z którymi musi się on zetknąć, będąc tym kim jest, a więc raperem. Podkreśla, iż nie jest łatwo pogodzić życie prywatne i w pełni się w nim realizować z życiem rapowym. Rapuje, że znajomi mówią mu, iż marnuje swój czas na nagrywanie rapu. Często wkurza go fakt, iż musi wyjeżdżać z dala od swojej córki, aby grać koncerty itd. Druga zwrotka ma charakter retrospekcyjny, w którym są opisane przeszłe wydarzenia z życia artysty i pokazane, co się zmieniło.

trying make my daughter see that i can’t be there everyday
and understand is kinda hard when a daddy’s four hours away
to top it all, nine out of ten people say I’m real dope
but in actuality I’m still broke


Jednak w ostatecznym rozrachunku Supastition wyraźnie manifestuje, że IT’S HIP HOP FOREVER AND EVER AND EVER. Kolejną interesującą pozycją na ,,7 Years of Bad Luck” jest ,,Dreamland”. Jest to nuta, którą można określić za pomocą powiedzenia ,,co by było, gdyby…”. Przechodząc do konkretów artysta wymienia listę rzeczy, które by zrobił, jakby miał milion dolarów. Wśród nich mówi m.in., że wykupiłby radiostacje i puszczał takie kawałki, jakie on lubi, sprawiłby, by dokładnie zbadano samochód, w którym został zabity jego przyjaciel, dał każdemu bezdomnemu tysiąc dolarów i jeszcze kilka altruistycznych czynów. Jednak w ostatniej zwrotce rapuje, że tak naprawdę nie chce tego miliona dolarów i sporo osób wisi mu pieniądze, a wśród nich m.in. członkowie rodziny, którzy nie wierzyli, że osiągnie sukces.

if you had a million dollars dog what would you do?
well, from start I wouldn’t be siting here talking to you
I’d buy you a black BMW with a turntable build in
a house in Caroline that got more rooms than Hilton


To oczywiście nie jest koniec tematów, które są poruszone na krążku. Nie będę już pisał nic o żadnym kawałku czy nawet wspominał gruntownie, czego można jeszcze oczekiwać na płycie pod względem tekstowym. Podsumuje tylko, że lirycznie zawartość albumu jest na najwyższym poziomie. Supastition imponuje mi pomysłami, konceptami, trafnością tekstów i bardzo dobrymi rymami. Chłop po prostu jest pod tym względem utalentowany, ale żeby dzieło zostało w pełni docenione potrzebna jest także co najmniej dobra warstwa muzyczna. W tym przypadku nie powiem, że materiał kuleje, bo ja ogólnie, a szczególnie, jak są świetne teksty, nie jestem rygorystyczny, co do brzmienia. W każdym razie, jak krytyka odnośnie prezentowanego wydawnictwa była, to ona dotyczyła jedynie bitów.

Produkcją zajęło się kilka osób, a wśród nich m.in. Sarcastic oraz Freshchest Prose, którzy zrobili najwięcej, bo po cztery bity. Muzycznie ,,7 Years Of Bad Luck” jest utrzymane w spokojnej, minimalistycznej, momentami lekko brudnawej, stonowanej atmosferze, a także znajduje się druga strona brzmienia – szybsze i żywsze. Do tej pierwszej grupy można śmiało zaliczyć takie podkłady jak ,,Dreamland” – niby prosty podkład, w którym jest perkusja, pianino i jeszcze jeden dźwięk, ale naprawdę dobry czy ,,Mixed Emotianz” – tylko z perkusją, ale trochę żywszą niż w przypadku poprzednika i pianinem. Natomiast żywsze tempo jest chociażby w ,,Crown Me!!!” czy ,,The Trademark”, gdzie głównie perkusja wytycza szybkość. Jednak tak generalnie to rzekłbym, że album jest bardziej produkcyjnie stonowany, aniżeli żywy. W każdym razie nie umiem i nie lubię mówić o warstwie muzycznej. Tak wracając do tej jej krytyki, to faktycznie niektóre podkłady mogłyby być o wiele lepiej dopracowane bo można odnieść wrażenie, że w pewnym sensie zajeżdżają amatorką. Tutaj za przykład podam ,,Live Like Dat”. Jednak dla mnie bity są po prostu w porządku i nie traktuje ich jako minus, mimo że odstają znacznie od liryki.

Zostało jeszcze do przedstawienia flow rapera. Co pierwsze rzuca się w uszy, to zacięcie i takie cwaniactwo w nawijce. Supastition jedzie bardzo często bardzo zadziornie i jadowicie. Idealnie to widać w ,,Body Language”. Generalnie ma tendencja do dość szybkiego rapowania na wolnych podkładów i wychodzi mu to naprawdę fajnie. W ,,Best Of Life” większość artystów na pewno zarapowałaby wolniej, bo tempo bitu nie jest porywające, ale gospodarz albumu płynie szybko. Jednakże to wszystko, co powiedziałem nie znaczy to, że nie jest w stanie zmienić swojego flow czy też włożyć (nawet w tą szybką nawijkę) poważnej dawki uczuć. Chyba najlepiej to widać w najbardziej uczuciowym kawałku na krążku, a więc ,,Mixed Emotionz”. Ogólnie sądzę, że pod względem flow raper wypada dobrze. Przede wszystkim ma swój własny styl. Jednak należy pamiętać, że to jedyny album, na którym rapuje w taki sposób. Na kolejnych wydawnictwach następuje wyraźna zmiana. Czy na lepsze? Nie wiem, ale bez wątpienia pokazuje jego wszechstronność.

To dobrnąłem do końca recenzji. Pisało mi się fajnie i miło, chociaż dzisiaj mnie strasznie bolą plecy, ale grałem w nogę, a ja praktycznie w ogóle nie ruszam się z domu i stąd ten ból. Próbując zabrać to wszystko do kupy, powiem, że zaprezentowany materiał jest kapitalną porcją rapu. Szczególnie słuchacze, którzy cenią sobie ciekawe patenty na kawałki oraz mądre i osobiste teksty powinni być zadowoleni. Muzycznie może denerwować ten minimalizm, ale dla mnie on tworzy kapitalny klimat wydawnictwo i nie wyobrażam sobie, aby mogło go zabraknąć. Gospodarz płyty mimo szybkiego pływania po bitach nie jest trudny w zrozumieniu (przynajmniej dla mnie) i zachowuje wyraźną dykcje. No I skoro słuchacze Południa są rozczarowani poziomem najnowszej płyty Buna B, niech włączą sobie ,,7 Years of Bad Luck”, bo oni w przeciwieństwie do takich słuchaczy jak ja (ograniczonych truskuli, którzy z Dirty South znają tylko Flo-Ride i Lil Jona) są otwarci na inną muzykę. A, zapomniałem – przecież oni na bank już Supastitiona słuchali dawno temu i przebrnęli w życiu przez etap syfiastego truskulu. Mój błąd.


Brak komentarzy: