niedziela, 4 lipca 2010

Dirty South, ale trochę z innej strony. Część pierwsza.

Dirty South czyli tak zwane trzecie wybrzeże, który obok Eastu, Westu no i w sumie Mid-Westu funkcjonuje na rapowej mapie Ameryki. Nazwa Dirty South została wymyślona przez Goodie Mob, gdyż na ich debiucie ,,Soul Food”, który został wydany w 1995 roku, pojawił numer o takim tytule. Oczywiście należy pamiętać, że określenie Brudne Południe nie odnosi się w całości do geograficznego położenia stanów, które składają się na nie. To znaczy np. Teksas jest centralnie na południu Stanów Zjednoczonych, ale Georgia to geograficznie południowy-wschód, a Północna Karolina wschód. W sumie niektórzy zaliczają Północną Karoliną do Wschodniego Wybrzeża, ale też spotkałem się z opiniami, że należy ona do Dirty Southu. Ja to osobiście zaliczam ją do Południa, a poza tym będzie to wygodniejsze na potrzeby tej notki.

Chcę przedstawić artystów oraz zespoły reprezentujące ten region, ale nie będą to rzeczy pokroju Three 6 Mafii, Scarface’a czy Gucci Mane’a, Lil Jone’a. Nie lubię takiej muzyki z paroma nielicznymi wyjątkami. Poza tym Południe jest kojarzone przede wszystkim z szeroko pojętym gangsta-rapem, crunkiem czy też bling bling (cytując Collective Efforts ,,we’re trying to change the things coming through your ears and get that bling bling out of here”) a przecież są też wykonawcy, którzy nagrywają totalnie przeciwny rodzaj muzyki. No i właśnie na nich mam zamiar się skupić. Wymienię kilka zespołów oraz artystów, przedstawię ich i wyrażę swoją opinię na ich temat. Miałem na początku umieścić wszystko naraz, ale to trochę za dużo byłoby i zdecydowałem się podzielić to na trzy części.

Goodie Mob

Zacznę od tych, którzy wymyślili określenie Dirty South. Ekipa pochodzi z Georgii, a konkretnie Atlanty i w jej skład wchodziło na początku czterech artystów – Cee-Lo (niekwestionowany lider), Khujo, T-Mo oraz Big Gipp. Łącznie grupa wydała 5 albumów. Debiut z 1995 roku ,,Soul Food”, o którym już wspomniałem, to już dla mnie klasyczna pozycja i krążek, który wchodzi do kanonu tej muzyki. Świetne łagodne brzmienie, z wpływami funku no i zaangażowane przesłanie w tekstach. Następna płyta wyszła 3 lata później i jest słabsza niż debiut. Przede wszystkich niezbyt podobała mi się warstwa muzyczna i teksty straciły na impecie. W 1999 wyszedł ,,World Party”, którego nazwa mogła sugerować odejście od głębszych treści. No i tak właśnie było, ale jest to całkiem niezła pozycja. Po wydaniu tego albumu Cee-Lo zdecydował się opuścić Goodie Mob, którzy w 2004 roku nagrali ,,One Monkey Don’t Stop The Show”. Nie trzeba było być geniuszem dedukcji, aby stwierdzić, że tytułowa małpa odnosiła się do odejście byłego frontmana, mimo że pozostali członkowie zespołu temu zaprzeczyli. Jego nieobecność nie dała mi się zbytnio we znaki, możliwe dlatego, że chłopaki już najlepsze lata mieli za sobą i jakość materiału nie była wybitna. Wyczyn Cee-Lo skopiował po tym albumie Big Gipp i Goodie Mob składała już tylko z dwóch osób – Khujo oraz T-Mo. Duet zmienił nazwę na The Lumberjacks (tak nazywała się grupa na samym początku przed przybyciem Cee-Lo oraz Big Gipp’a, ale nic wtedy nie nagrali, więc można rzec, że historia zatoczyła koło) i wydał krążek ,,Livin’ Life As Lumberjacks”, ale średnio mi przypadł do gustu.

Generalnie lubię ekipę, ale niestety należą do grona tych, których dopadła klątwa debiutu, bo żadne dzieło wydane później nie miało do niego podjazdu. Nazwa Goodie Mob może przynosić na myśl stylistykę uliczną, ale jest ona skrótem, którego pełne rozwinięcie brzmi The Good Die Mostly Over Bullshit, co wszystko wyjaśnia. Wszyscy raperzy poza T-Mo (chyba że czegoś nie wiem) mają na koncie kilka solówek, ale nie słyszałem żadnej z nich i wątpię, aby zmieniło się to w najbliższym czasie.

OutKast

To chyba najbardziej charakterystyczny i znany zespół z Południa. Sądzę, że żaden słuchacz rapu nie wytrzeszcza ślep ze zdziwienia, kiedy słyszy ich nazwę. Podobnie jak Goodie Mob, pochodzą z Georgii i reprezentują Atlantę, chociaż jeden z członków urodził się w Savannah. Jeśli mowa o członkach, to jest ich dwóch – Andre 3000 oraz Big Boi, który pochodzi z Savannah. Niestety nie znam całej dyskografii chłopaków (chyba to i lepiej, ale o tym za chwilę) tylko dwa pierwsze krążki – pochodzący z 1994 ,, Southerplayalisticcaddilacmusic” oraz z 1996 ,,ATliens” plus numer 4 z dyskografii ,,Stankonia” wydany w 2000 roku. Pierwsze dwie płyty można rzec, że tematycznie raczej nie oscylowały wokół podobnych wątków, które poruszała ekipa Goodie Mob, OutKaści byli często ostrzejsi i bardziej bezpośredni w przedstawianiu swoich wizerunków, zahaczając o na przykład strzelaniny czy palenie marihuany. No i jeszcze jedna różnica to potencjał liryczny, który Andre i Big Boi mieli zdecydowanie większy od artystów z Goodie Mob. W sumie z tych dwóch produkcji lepsza jest moim zdaniem pierwsza. ,,Stankonia” nie podeszła mi gustu tak jak pierwsze dwa albumy głównie ze względu na zniknięcie polotu i świeżości oraz chaotyczność w flow Big Boi’a. Pozostałe materiały, które zostały wydane spod skrzydeł grupy to ,,Aquemini” z 1998, ,,Speakerboxxx/The Love Below” z 2003 oraz ,,Idlewild” z 2006 roku. Wracając do tego, co napisałem wyżej, że nieznanie ich wszystkich płyt wyjdzie mi na dobre, jest fakt, iż album z 2003 jest podwójny i utrzymany w dwóch zupełnie innych klimatach. Jedna cześć to praktycznie solówka Andre, która jest bardzo eksperymentalna i łączy w sobie bardzo różne gatunki muzyczne np. R&B, rock, jazz, funk. Nie wiadomo, czy by mi się taka mieszanka spodobała, a kawałek promujący ,,Hey Ya” raczej nie wróżył nic pozytywnego, bo po prostu jest żenujący. Druga część to solo Big Boi’a utrzymane w imprezowym stylu. Czyli zupełnie co innego niż to, co artyści robili na początku kariery. Ostatni projekt ,,Idlewild” też niezbyt, z tego, co czytałem, nawiązuje do pierwszych płyt.

W sumie bardzo dawno nie słuchałem muzyki OutKast i nie kwapi mnie do jej powrotu ani też aby uzupełnić ich dyskografię. Może zrobię to za jakiś czas, a niego jest sporo, bo rapu przestać słuchać nie zamierzam nigdy (fakt, słucham sobie ich teraz, ale ten tekst oryginalnie pisałem około 2 miesięcy temu). Jednakże zespół jest naprawdę istotnym elementem sceny Dirty South i mimo że jest przez ludzi niezbyt wgłębionych w rap kojarzony tylko z przebojem ,,Ms. Jackson” (głównie ze względu na chwytliwy refren, a przecież tematyka kawałka jest poważna), chłopaki mają bardziej wartościowe tracki np. ,,Clamin’ True” czy ,,Git Up, Git Out”.

Little Brother

Czyli Phonte, Big Pooh i 9th Wonder. Ekipa reprezentuje Północną Karolinę i mimo że niektórzy mogliby zaliczyć ich do Wschodu, ja do nich nie należę. Już pisałem, że Little Brorther to dla mnie jedna z 3-5 najlepszych rzeczy, jakie się przydarzyły rapowi XXI wieku i oczywiście nadal tak sądzę. Zadebiutowali w 2003 roku krążkiem o nazwie ,,The Listening”, który wywarł na mnie kolosalne wrażenie. Genialna do granic możliwości produkcja 9th Wondera plus szczere, osobiste, pozbawione jakichkolwiek domieszek teksty pozostałych dwóch członków. Ogólnie ten materiał został przyjęty przez większość bardzo pozytywnie, a ja osobiście umieściłbym go bez żadnych wątpliwości w gronie najlepszych 10 płyt XXI wieku. 2 lata później przyszła pora na wydanie ,,The Minstrel Show”, który, mimo że jest doskonały, oceniam trochę niżej od debiutu. Możliwe dlatego, iż słyszałem go 3 lata później i do ,,The Listening” mam sentyment. 2007 roku przyniósł trzeci album Little Brother ,,Getback”. Tym razem wkład 9th Wonder’a ograniczył się tylko do produkcji jednego kawałka. Muszę przyznać, że materiał zdecydowanie odbiegał poziomem od dwóch poprzednich i nie przypadł mi tak do gustu. 9th Wonder po jego wydaniu oficjalnie opuścił szeregi grupy. W tym roku Phonte i Big Pooh wydali już ostatni krążek ,,Leftback”. No i jeżeli faktycznie Little Brother już nic nie nagra, to godnie pożegnali się z rap-grą, bo materiał jest jednym z najlepszych, jakie do tej pory miałem okazję słyszeć w bieżącym roku. Dodatkowo Big Pooh wydał 2 całkiem niezłe solówki, Phonte jest w składzie Foreign Exchange, który współtworzy wraz z holenderskim producentem Nicolay i mają na koncie także 2 albumy. Natomiast 9th Wonder angażuje się od kilku lat w projekty w różnymi raperami m.in. Mursem i Buckshotem.

Little Brother działali na scenie 7 lat i jak na tak krótki okres zostawali za sobą naprawdę materiał o imponującej wartości artystycznej. W ich rapie można było odnaleźć bardzo wiele – począwszy od dopieszczonego do granic możliwości brzmienia po interesujące, niebanalne przesłanie niesione w tekstach. Zawsze byli przeciwni do mainstreamu i kierowali się miłością do muzyki, co wychodziło im bezwątpienia na dobre. Jeden z moich ulubionych i najlepszych zespołów w całym tym rapie. Po cichu mam jednak nadzieję, że powrócą w pełnym składzie, aby nagrać kolejną doskonałą płytę.

W kolejnym odcinku Arrested Development, Cunninglynguist oraz Collective Efforts.

Brak komentarzy: