poniedziałek, 26 lipca 2010

Dirty South, ale trochę z innej strony. Część trzecia.

ArtOfficial

Jest to kolektyw, który pochodzi z Florydy, a konkretnie Miami. W skład ekipy wchodzą dostarczyciele brzmienia Danny Perez – klawisze, Manny Patino – perkusja, Ralf Valencia – gitara basowa i Keith Cooper – saksofon oraz raperzy Newsense i Logics. Już po tych informacjach można dojść do wniosku, że muzyka serwowana przez artystów może być bardzo ciekawą wypadkową żywego brzmienia i ambitnych tekstów. Trzeba zaznaczyć, że ArtOfficial powstało przez zespolenie się dwóch wcześniej istniejących zespołów – rapowego oraz jazzowego. Chłopaki, którzy są białoskórni, mniej więcej od 2007 roku sporo koncertowali u boku takich tuz rapu jak KRS One, Buckshot, Wu-Tang Clan czy Nas. Tak właśnie rok przyniósł wydanie pierwszego wspólnego materiału epki ,,Stranger”. Płyta została przyjęta bardzo dobrze. Charakteryzuje ją świeża, dopracowana oprawa muzyczna oraz szczere, głębokie wersy m.in. traktujące o otoczeniu i własnych przemyśleniach. Szczególnie wybitnym numerem jest ,,Eyes of A Stranger” z bardzo prawdziwą linijką ,,i bet, i would make a lot of changes, if i could see myself through the eyes of a stranger”. W 2008 roku grupa wydała swój pierwszy dłuższy materiał zatytułowany ,, Fist Fights and Foot Races”. Zawierał on 8 kawałków i dodatkowo został poszerzony o 5 wcześniejszych kompozycji z epki oraz remix tracku ,,Big City Bright Lights”. Brzmieniowo było tak samo świeże i organicznie, tyle że więcej nut pozwoliło jeszcze lepiej odzwierciedlić styl produkcyjny, a dodatkowo świetnie wyszło bardzo eksperymentalne muzycznie ,,K33”, będące w zasadzie intrem. Newsense i Logics dostarczyli solidną porcję trzeźwych i mądrych spostrzeżeń w wersach. Obecny rok przyniósł kolejny album ArtOfficial ,, The Payback”, który jest dla mnie jak na razie w czołowej dziesiątce rapowych krążków z 2010. Styl bitów ogólnie się nie zmienił, jednakże nie znaczy to, że słychać znowu te same, powtarzające się, nudne dźwięki co na poprzednich płytach, bo np. takiego podkładu jak w ,,Wake Up” jeszcze nie było. Lirycznie jest Wszystko Co Najlepsze jak Molesta.

Co by tu nie mówić, to ArtOfficial jest ciekawą, w pewnym stopniu innowacyjną i na pewno prezentującą wysoki poziom artystyczny grupą. Żadna z ich produkcji nie zawiodła mnie pod żadnym względem. Czuć, że artyści tworzą z myślą przede wszystkim, aby robić swoje, nie przejmować się trendami, a i tak znajdą się ludzie, którzy ich docenią. W ogóle ekipę poznałem dzięki Dyndumowi, który ponad 2 lata temu polecił mi ich drugie wydawnictwo, więc pozdro dla tego ziomka! Ja natomiast czekam na kolejny materiał od zespołu i liczę, że będzie równie udany jak poprzednie albo i nawet jeszcze lepszy.

Cyne

Cyne czyli Cultivating Your New Experience to formacja pochodząca także jak ArtOfficial ze stanu Floryda, ale z Gainesville. Jest to kwartet, który tworzą raperzy Akin i Cise Star oraz producenci Enoch i Speck. Chłopaki w zasadzie nagrywają od maksimum 1999 roku, pierwszy singiel wyszedł w 2001 roku - ,,African Elephants”, a pierwszą płytą, a w zasadzie kompilacją była wydana na początku lutego 2003 roku ,,Cyne (Collection 1999-2003). Jak nie trudno się domyślić, materiał zbierał numery nagrane przez grupę z lat podanych w tytule. Trzeba podkreślić zaangażowane przesłanie, niebanalne umiejętności liryczne oraz dobrą (chociaż nie porywającą) warstwę muzyczną. W każdym razie była to soczysta zapowiedź dalszej kariery grupy. Natomiast pierwszy oficjalny Long Play wyszedł także w tamtym roku, a nosił tytuł ,,Time Being”. W brzmieniu, które było ciepłe, łagodne i przyjemne, słychać było progres, natomiast tekstowo w zasadzie była kontynuacja tego, co wcześniej, ale linijki Cyne wymagały skupienia i były trudniejsze (nie w sensie swojej bezsensowności jak u Aesop Rocka) w odbiorze niż chociażby u ArtOfficial. Szczególnie wyróżniłbym retrospekcyjny kawałek ,,First Person”. Rok 2005 przyniósł wydanie krążka ,,Evolution Fight”, który muzycznie był jeszcze bardziej dopracowany, a teksty oczywiście food for thought odnoszące się do wielu aspektów w tym introspekcyjne treści, wartości duchowe, refleksje na temat życia czy otaczającego świata. Tracki ,,Deferred” i ,,Up Above” to kwintesencja. 3 lata później artyści nagrali dwie płyty - ,,Starship Utopia” oraz ,, Pretty Dark Things”. Pierwsza pozycja, mimo że jest naprawdę niezła, to jednak trochę mnie zawiodła ogólnym poziomem, gdyż jest momentami nierówna. Natomiast drugi album jest zdecydowanie lepszy. Porównywalny poziomem do ,,Evolution Fight”, ale jednak troszkę odstaje. W 2009 roku Cyne wydali, jak do tej pory, swój ostatni krążek ,,Water For Mars”, który nie zrobił rewolucji, ale potwierdził, że poniżej pewnego poziomu zespół nie schodzi, a taka nuta jak ,,The Raven” to mistrzostwo. Poza wymienionymi sześcioma albumami, chłopaki wydali jeszcze 3 epki – Growing EP w 2004, Running Water EP w 2005 i Grey Matter EP w 2007, ale żadnej z nich nie miałem okazji usłyszeć.

Cyne to grupa posiadająca chyba najbardziej poetyckie teksty ze wszystkich ekip z Dirty South. Każda produkcja, która wyszła spod ich skrzydeł była co najmniej dobra i można było z niej wynieść wiele pozytywnych wrażeń estetycznych zarówno, jeżeli chodzi o przyjemne, dopracowane, żywe brzmienie, jak i ambitną, głęboką, ale nie zawsze bezpośrednio przystępną warstwę liryczną. Sądziłem, że Akin oraz Cise Star to kolejni biali raperzy z tego nowszego pokolenia, którzy są naprawdę utalentowanymi twórcami i potwierdzają, że o prawdziwej sile (ukrytej, bo mało kto kojarzy tego typu raperów) białego rapu świadczą ludzie tacy jak oni. Problem polega na tym, że jednak nie są biali. Odniosłem takie wrażenie, bo tylko raz usłyszałem na ich albumach słowo ,,nigga”, ale w innym kontekście. Żaden z nich nie nazwał się bezpośrednio ,,nigga” i dlatego myślałem, że są biali, ale pomyliłem się. Nie zmienia to faktu, że raperami są dobrymi.

Supastition

Przesąd, bo tak właśnie brzmi przetłumaczona na polski ksywa artysty, (superstition to poprawna pisownia, ale jak wiadomo [albo nie wiadomo niektórym] złożenia ,,er” w angielskim w ogromnej większości przypadków wymawia się jak ,,szła” [taki symbol w fonetyce, ale słuchacze Graveyard Soldjas i T-Rocka na pewno wiedzieli to już dawno temu] i spotyka się skrócenia typu ,,supa” zamiast ,,super” i tak dalej, chociaż to oczywiście jest błąd, ale w rapie obowiązuje zasada Jebać Gramatykę jak ten kawałek V.E.T.O.) pochodzi z Greenville z Północnej Karoliny. Twórca zadebiutował w 2002 roku płytą o dość wymownym i przyciągającym tytule ,,7 Years of Bad Luck”. 7 pechowych lat tak jak w przypadku Arrested Development odnosi się do czasu, który zajęło Supastitionowi szukanie kontraktu płytowego. Przez te długie lata raper zmieniał dwukrotnie ksywki z Xtict MC na Blackmel do Supastition, był członkiem Southern Slang Thang Coalition. Już w 1997 roku miał wydać debiut ,,First Impressionz”, ale miał dość czekania i zerwał z Lo Key Records. Potem pojawił się na kilku produkcjach, nagrał drugie demo i ostatecznie w 2002 roku znalazł wymarzoną wytwórnię i wydał album, który pokazał wielki talent rapera. Emanował przede wszystkim siłą liryczną, pomysłowością oraz wielowątkowością, które pozwoliły mu zdziałać bardzo wiele. Wystarczy wymienić świetny konceptowo z motywem snu ,,Celebration of Life”, refleksyjny ,,Best of Life” czy ,,Da Waiting Period”, w którym artysta wyraził gniew, który narastał w nim przez okres czekania na kontrakt. Warstwa brzmieniowa nie była tak porywająca jak tekstowa, ale dawała radę. W oczekiwaniu na follow-up reprezentant Greenville wypuścił w 2004 roku epkę ,,The Deadline”. Materiał potwierdził tylko klasę Supastitiona. Rymy były nadal klasą samą dla siebie, ale zmienił się sposób rapowania do podkładów. Mówiąc konkretnie wykrystalizował mu się i stracił na zadziorności. Rok 2005 przyniósł drugi Long Play ,,Chain Letters”, który nie mógł zawieźć. Zarówno muzycznie jak i lirycznie płyta była po prostu bardzo dobra, a sam raper na pewno nie zaliczył regresu. Z oficjalnych wydawnictw miała 4 lata później premiera albumu ,,Splitting Image” nagranego pod swoim imieniem i nazwiskiem - Kam Moye. Jak się okazało był to ostatni krążek, jaki nagrał gracz z Północnej Karoliny i na początku maja tego roku obwieścił w dość długim liście zakończenie kariery. Można zdobyć też kilka wydawnictw firmowanych ksywą artysty typu płyty z remiksami, epki itd., ale do oficjalnej dyskografii te dzieła (chyba z wyjątkiem epki ,,Leave of Absence” z 2007) się nie zaliczają.

Mówiąc szczerze, to sądziłem przez bardzo długi czas, że Supastition reprezentuje Zachód, a konkretnie Północną Kalifornię, ale po prostu, kiedy czytałem skąd pochodzi, North Carolina przeczytałem jak North California i stąd ten błąd. Nie wspomniałem o tym powyżej, ale raper ma sporo bardzo mądrych kawałków. Wiele wątków, które porusza dotyczą bezpośrednio jego osoby. Szczególnie ładnie to widać na epce ,,The Deadline”, a ,,If I Knew” to zwieńczenie. Ogólnie jeszcze bardziej go teraz doceniam i za mało czasu poświęciłem kiedyś jego muzyce, bo zasługiwała na więcej niż po 2 przesłuchania wszystkich oficjalnych produkcji. Jak już pisałem na blogu wcześniej, żałuję, że Supastition zdecydował się odejść z rapu. Miał swoje powody i szanuję jego decyzję, ale jak sobie słucham jego muzyki, to żałuję jeszcze bardziej, iż już nic nowego nie nagra. Na szczęście dotychczasowego dorobku artystycznego nikt mu nie odbierze, bo on jest wieczny.

________________________________________________

No to by było na tyle, jeżeli chodzi o Dirty South z trochę innej strony. Przedstawiłem 8 grup i jednego artystę, którzy nagrywają muzykę wybiegającą poza ogólne standardy panujące na Południu. Oczywiście to, że wybrałem sobie takowych 9 pozycji nie świadczy, iż nie ma tam więcej tego typu rapu. Example, Dead Prez czy Strange Fruit Project to także ciekawe i wartościowe ekipy, których twórczość jest na poziomie. Dlatego Ci, którzy uważają, że Dirty South to potwarz dla rapowego świata, pomijając już oczywiste beztalencia i słabeuszy, których tam nie brakuje (there’s no such thing as an unjustified existence, except perhaps a few thousand rappers in this business), mają udowodnione, że tak wcale nie jest. Wystarczy trochę pogrzebać i można znaleźć nawet sporo dobrej i konkretnej muzyki.

Brak komentarzy: