sobota, 10 lipca 2010

Dirty South, ale trochę z innej strony. Część druga.

To zgodnie z wcześniejszym założeniem kontynuacja i Jadę Z Tematem jak Łysonżi, Wdowa, Emazet i VNM.

Arrested Development

To już trzeci zespół, który reprezentuje Atlantę obok Goodie Mob i Outkast. Jednakże korzenie Arrested Development sięgają znacznie głębiej niż wyżej wymienionych ekip, bo już roku 1988. Wtedy to właśnie Speech, który jest do dnia dzisiejszego niekwestionowanym liderem grupy, założył zespół, w skład którego wchodzili jeszcze Rasa Don, Monstho Ehe, Baba Oje, DJ Headliner i Aerle Taree. W 1992 roku został wydanych debiutancki album o nazwie ,,3 Years, 5 Months & 2 Days In The Life Of…”. Nazwa nie jest przypadkowa, bo pokazuje, ile czasu zajęło artystom znalezienie wydawcy. Płyta sama w sobie była przełomowa na scenie Brudnego Południa, gdyż poruszyła po raz pierwszy głębsze tematy. Szczególnie warty uwagi jest numer ,,Mr. Wendel”, który ja osobiście umieszczam w dziesiątce najbardziej ponadczasowych kawałków w historii rapu. Arrested Development określili swoją muzykę jako cultural-southern-hiphop-folk-ethnic-funk, a w skrócie po prostu Life Music. Trzeba przyznać, że nazwa bardzo ciekawa, a zarazem zadziwiająco długa. 1993 rok przyniósł występ w MTV’s Unplugged, który został wydany na krążku o nazwie ,,Unplugged”. 2 lata po debiucie ekipa nagrała swój drugi album ,,Zingalamaduni”, na którym Speech kontynuował przekazywanie zaangażowanych treści. Muszę powiedzieć, że jakość materiału oceniam jako bardzo dobrą i nie zauważam regresu w porównaniu z debiutem. Wydawało się, że wszystko idzie w bardzo dobrą stronę, ale jednak Arrested Development wkrótce po wydaniu drugiej płyty rozpadli się. Powrócili w 2000 roku epką ,,Da Feelin”, której jednak nie miałem okazji usłyszeć. Skład grupy uległ zmianie i doszedł m.in. drugi raper MC Love. Nie licząc wydawnictw z remiksami i tych typu The Greatest Hits, zespół wydał jeszcze ,,Heroes of the Harvest” w 2002 – trochę za długi materiał i zbyt ,,miękko-cukierkowy” czasami, co nie oznacza, że nie ma konkretnych tracków i że krążek jest słaby, ,,Among The Trees” w 2004 – zdecydowanie bardziej miłosny album od poprzedniego, ale słuchało mi się go nawet nieźle ze względu na ciekawe brzmienie i sytuacje, w której się znajduję, a wers ,,love is the ocean and pain is the stream that leads to it” jest prawdziwy, ,,Since The Last Time” w 2006 – tematycznie wszechstronnie i powrót do korzeni, tylko 3 numery na temat dziewczyn oraz ,,Strong” w 2010 - równie bardzo udana płyta, ale panowie… ten autotune można było sobie darować.

Co by tu nie mówić, ale Arrested Development należy cenić. Nie dość, że to pionierski zespół, jeżeli chodzi o alternatywny rap na Południu, to jeszcze przetarli drogę niezliczonej ilości kontynuatorów stylu rozpoczętego przez nich. Ja nie tylko ich cenię, ale lubię. Muszę przyznać, że kilka dni temu zapoznałem się z pozostałymi płytami z ich dyskografii, ale to dlatego, że kiedy słuchałem ich ostatnio, to nie mogłem ich znaleźć. Mimo że z czasem grupa zdecydowanie odchodziła od poważnych, afrocentrycznych liryków, dając pierwszeństwo luźnym rymom na temat kobiet czy miłości, to potrafiła powrócić do tego na ostatnich dwóch płytach. Jednak na ,,Heroes of the Harvest” i nawet na ,,Among The Trees” jest kilka (w przypadku pierwszego to będzie spokojnie 10) głębszych numerów. Warstwa brzmieniowa na albumach była bardzo charakterystyczna i można było usłyszeć gamę rozmaitych brzmień, co tylko świadczyło o klasie i eksperymentalnym podejściu do muzyki. Dokonania zespołu zawsze trzymały co najmniej przyzwoity poziom, a debiut to ścisła klasyka tej muzyki i nie mam na myśli ,,klasyki”, gdzie niektórzy zaliczają jakieś nieznane produkcje tylko dlatego że im się podobają – typu wynalazki gangsta-rapowe o wydaniu których wiedzą tylko 3 osoby na świecie. Muzyka Arrested Development zawsze niosła ze sobą jakieś wartości, zresztą tekst ,,i only knew two things – i wouldn’t sell out, wouldn’t talk about stupid things – bling bling” mówi wszystko.

Collective Efforts

Tutaj już pomału zaczynają się schody, gdyż nie ma tak naprawdę zbyt wiele informacji na temat tej grupy w internecie. Nie oznacza to oczywiście, że napiszę na ich temat dwa zdania. Można bez żadnych wątpliwości nazwać ich substytutem muzyki Arrested Development, bo nie dość, że również pochodzą z Atlanty, to prezentują podobny styl. Chociaż wiadomo, że różnice można znaleźć bez problemu, w końcu Speech i spółka debiutowali w 1992 roku. Na początku w składzie Collective Efforts było trzech raperów oraz jeden DJ. Niestety, ale nie byłem w stanie znaleźć ich ksyw, a jak były one wymieniane na płytach, to po prostu tego nie wyłapałem. W każdym razie całkiem niedawno (2009 bodajże) ekipa powiększyła swoją świtę o zespół utalentowanych muzyków. Zadebiutowali w 2003 roku albumem ,,Vision of Things to Come”, który nakreślił kierunek, którym grupa dalej podążała. Na szczęście nie ulegli tzw ,,zasadzie debiutu” i wydany 2 lata później krążek ,,Trial Mix” okazał się być o wiele lepszym albumem, co nie świadczy o tym, że debiut był słaby. Druga płyta chłopaków trwa godzinę i 15 minut, więc jest to długi materiał, ale niesamowicie konkretny szczególnie pod względem tekstowym. Oczywiście nie ma czasu na rymowanie o bzdurach tak jak Maradona nie miał czasu myśleć o Schweinsteigerze. Są ambitne, głębokie, poruszające i refleksyjne teksty. Minął rok, a Collective Efforts wydali swój trzeci krążek ,,Medicine”. Poziomem przerastał debiut, ale jednak przebić ,,Trial Mix” się nie udało. W każdym razie był to materiał na dobrym poziomie. 2004 rok, a więc cofam się trochę wstecz w odniesieniu do miejsca, na którym skończyłem, przyniósł wydanie limitowanej edycji singla 12” ,,Another Soulful Song”, a także albumu ,,Collective Efforts”, który gromadził wybrane numery z drugiej i trzeciej płyty grupy oraz bonusowy track ,,The Higher We Rise”, który został potem wydany jako kolejny singiel 12”, na którego stronie B znalazła się remix ,,Another Soulful Song”. Jednak nie miałem okazji słyszeć żadnego z owych singli. 4 lata po ostatnim krążku chłopaki wydali jak dotąd swój ostatni album ,,Freezing World”, który jest dla mnie jak na razie jednym z najlepszych wydawnictw obecnego roku. Bardzo fajna, konkretna płyta, trochę mniej refleksyjna niż ich najlepsze dzieło, a więc ,,Trial Mix”, ale uznanie niewątpliwie się należy.

Cieszę się, że poznałem ten zespół. Stało się to wraz z zapoznaniem się z ich najnowszą płytą, a więc pod koniec kwietnia. Takie wywarła na mnie pozytywne wrażenie, że nie wahałem się i sprawdziłem resztę dyskografii chłopaków. Ich muzyka niesie ze sobą przesłanie, a brzmienie na albumach jest świetne. Są na scenie niedługo, bo dopiero 7 lat, a wydali już 4 albumy, z których każdy jest na co najmniej dobrym poziomie. Jestem pewny, że fani takiego typu rapu na pewno nie zawiodą się na muzyce Collective Efforts. Ja czekam na kolejny materiał od nich, bo tacy ludzie jak oni są jak respirator, który podtrzymują dobry rap przy życiu.

Cunninlynguist

Jest to ekipa, której założycielami są Kno oraz Deacon the Villain. Spotkali się w klubie Kaya w Atlancie i postanowili założyć zespół. Miało to miejsce w marcu 2000 roku. Pierwszy artysta pochodzi z Atlanty, natomiast drugi z miasta Versailles w stanie Kentucky. Obydwoje spełniają się zarówno w produkcji bitów jak i na mikrofonie. W 2001 roku wydali swój debiutancki album ,,Will Rap for Food”, który jest porcją bardzo dobrej muzyki. Co szczególnie rzuca się w oczy, to nietuzinkowa, dopieszczona warstwa brzmieniowa oraz osobiste, szczere teksty. Takie numery jak ,,Family Ties” czy ,,Mic Like a Memory” oddają to najlepiej. 2 lata po świetnie przyjętym debiucie Cunninlynguist wydali drugi materiał ,,SouthernUnderground” tym razem poszerzając swoje szeregi o rapera Mr. SOS, pochodzącego z Florydy. Grupa kontynuowała styl rozpoczęty na pierwszej płycie, a poziom artystyczny drugiego wydawnictwa był co najmniej tak spory, jak debiutu. ,,SouthernUnderground” wykreował chyba największy hit chłopaków - ,,Seasons” z gościnnym udziałem Masta Ace’a. Po prostu genialny numer. 2005 roku przyniósł kolejne dziecko formacji - ,,A Piece of Strange”. Krążek został bardzo dobrze przyjęty, ale ja oceniam go trochę słabiej od dwóch poprzednich, ale i tak jest to solidna porcja dobrej muzyki. ,,Since When” i wszystko jasne. Na albumie nie udzielił się Mr. SOS, który upuścił grupę pod koniec 2004 roku, a w jego miejsce wszedł Natti. Znowu słuchaczom przyszło czekać 2 lata na kolejny materiał, którym był ,,Dirty Acres” wydany naturalnie w 2007. Kolektyw po raz kolejny nie zawiódł i wydał porządną płytę, która wykreowała jeden, moim zdaniem, z ich najlepszych kawałków - ,,Georgia”. Zespół ponadto wydał 4 mikstejpy, z których miałem okazje słyszeć 3 ostatnie. ,,Sloppy Second Volume One” w 2003, ,,Sloppy Second Volume Two” w 2005, ,,Strange Journey Volume One” w marcu 2009 oraz ,,Strange Journey Volume Two” w listopadzie 2009. Szczególnie poziom wydawnictwa z początku minionego roku wzbudził mój szacunek.

Tak podsumowując, dla mnie Cunninglynguist to zdecydowanie najlepsza pod względem artystycznym grupa na Południu. Tak, wliczam to również rzeczy typu Three 6 Mafia czy Geto Boys. Ciężko mi powiedzieć, który z ich albumów jest najlepszy. Podczas pierwszego kontaktu z ich muzyką mówiłem śmiało, że drugi krążek. Jak sobie ich słuchałem pół roku temu i znowu ostro jarałem się, to doszedłem do wniosku, że jednak debiut. W każdym razie lepiej mieć rozkminki na temat, który jest lepszy, a nie który gorszy. W sumie chłopaki wnieśli na pewno dużo świeżości do rapgry, nie tylko tej z Dirty South, ale i ogólnie. Świetne, klimatyczne, różnorodne, przyjemne dla ucha brzmienie plus konkretne, inteligentne i niosące ze sobą przekaz teksty. Mówisz, że Cunninlynguist to zło? Ja zakończę i odpowiem słowami Kno - ,, mmmmumblin some thuggin’ shit is not a sin to me, but doesn't hip-hop need a little positivity? it's all guns and slangin’ caine, we need some upliftment in the streets, somebody call David Blaine”.

W kolejnym (już ostatnim) odcinku Art Official, Cyne oraz Supastition.

Brak komentarzy: