środa, 21 lipca 2010

Moje 10 najlepszych płyt w historii polskiego rapu

Polski rap jest u mnie w sumie zaniedbywany, ale nie mam sobie nic do zarzucenia, bo po prostu mam o wiele większą zajawkę, aby pisać o tym z USA. Dlaczego? Bo jest po prostu najlepszy ze wszystkich i tutaj nie ma żadnych dyskusji. W każdym razie, aby nie było, że kompletnie ignoruje polską scenę, od czasu do czasu coś o niej napomknę. Tym razem przygotowałem listę moich 10 najlepszych albumów, które ukazały się w Polsce. Brałem pod uwagę jedynie własne zdanie oraz gust i niezbyt obchodzi mnie, że wiele kultowych pozycji dla sceny (uprzedzając fakty np. Wzgórze Ya-Pa 3 czy Kaliber 44) się po prostu nie pojawi. To ma być mój prywatny ranking, a nie jakieś tam obiektywnie zestawienie kanonu TOP 10 tego kraju, bo takie obiektywne rankingi są i tak subiektywne. Od razu mówię, że wszystkie krążki, jakie się pojawią to pozycje z XXI wieku, bo właśnie od jego samego początku słucham rapu i wychowałem się wraz z wychodzącymi niektórymi płytami. No to zaczynamy zabawę i oczywiście postaram się, aby żaden artysta/zespół nie pojawił się na liście dwukrotnie, bo w sumie mógłbym wypisać płyty Pei oraz Tedego, no i lista by się zapełniła. Trochę trzeba różnorodności. O każdej pozycji dodam kilka zdań od siebie, ale nie będę cytował fragmentów tekstów, bo to niepotrzebne w sumie.

1)Eis – Gdzie Jest Eis? (2003)
Może się to wydawać niezłym paradoksem, że za najlepszą płytę w polskim rapie uważam dzieło rapera, który chyba w sumie nawet nie znalazłby się w piątce moich ulubionych, ale zdarza się. Album Eisa, który oczywiście reprezentuje (a raczej należałoby powiedzieć reprezentował) Warszawę, zawiera zaledwie 12 kawałków i trwa około 45 minut, więc jak jedna godzina lekcyjna. Jednakże z tych 45 minut da się wynieść zdecydowanie więcej niż na niejeden lekcji. Co rzuca się w oczy to bardzo oryginalny STYL artysty. Styl, którym w Polsce może poszczycić się dla mnie mało kto. Nie chodzi mi oczywiście o styl w sensie bragga, ulica czy coś w tym stylu. Mam na myśli głębsze znaczenie tego słowa. Ciekawa barwa głosu, flow, jakiego dotąd w Polsce nie było, doskonały offbeat. To samo, jeżeli chodzi o sposób pisania tekstów oraz składania rymów. Eis był bardzo charakterystyczny pod tym względem i mimo że na początku niezbyt mi to pasowało, to po czasie doceniłem jego klasę. Materiał tematycznie jest różnorodny. Począwszy od optymistycznego ,,Najlepsze Dni” poprzez ironiczny ,,Polski Sen”, chyba najlepszy polski numer o dziewczynach ,,Kapitalizm”, do osobistego ,,07.02.83”. Należy także pamiętać, że dość sporo linijek z ,,Gdzie Jest Eis?” było follow-upowanych m.in. przez Pezeta czy VNM’a. Płyta ma dla mnie status kultowy, ale nie została doceniona odpowiednio w roku wydania, ale nie ma się co dziwić, w końcu, cytując VNM’a - ,,jak Eis wyprzedziłem rap o 4 lata”.

2)Peja(Slums Attack) – Na Legalu? (2001)
Ten krążek to dla mnie definicja tego, co najlepszy w polskim rapie. Czysta kwintesencja i esencja mistrzostwa muzycznego. Poza tym to pierwsza płyta, którą usłyszałem w całości, jak zaczynałem przygodę z rapem. Zaczęło się oczywiście od zobaczenia teledysku do numeru ,,Mój Rap, Moja Rzeczywistość”, który 9 lat temu śmigał na Vivie bardzo często. Od tamtego czasu Peja stał się moim ulubionym polskim artystą rapowym i mimo że nie jaram się nim ostatnio tak mocno i niezbyt często słucham, to i tak jest moim numerem jeden. Należy pamiętać, że ,,Na Legalu?” wykreował kilka, moim zdaniem, zdecydowanie największych hitów Rycha. ,,Głuchą Noc” grał kiedyś praktycznie na każdym koncercie, a ,,Jest Jedna Rzecz” to hymn polskiego rapu. Fakt, obecnie Peja nie jest już tak szanowaną postacią na scenie jak był tą mniej więcej dekadę temu, ale raczej wszyscy są bezsprzecznie zgodni, że opisywany album jest jego najlepszym i jednym z najlepszych w tym kraju. Można rzec, że kiedyś znałem tę płytę praktycznie na pamięć, bo słuchałem mnóstwo razy. Co do tematyki to jest rozkminkowy ,,Właściwy Wybór”, historia ,,Kolejny Stracony Dzień”, hymn Poznania ,,I Moje Miasto Złą Sławą Owiane”, retrospekcyjny ,,O Tym, Co Było I O Tym, Co Jest Teraz” i tak dalej. Ciężko mi wskazać ulubiony numer, bo w zasadzie musiałbym wypisać wszystkie. Rychu i Decks odwalili kawał dobrej roboty, dlatego pozycje numer 2 się należy.

3)Tede – 3H - Hajs, Hajs, Hajs. (2003)
Jak w przypadku z wyborem jakiejś płyty Pei nie miałem w zasadzie żadnego problemu, jeżeli chodzi o Tedego sprawa nie była prosta. W zasadzie brałem pod uwagę ,,S.P.O.R.T.”, ,,Ścieżkę Dźwiękową” (dla mnie bardzo dobry i niedoceniony album) oraz właśnie ,,3H - Hajs, Hajs, Hajs”. Ostatecznie zdecydowałem się na drugie solowe dzieło Warszawiaka, bo po prostu najwięcej kawałków na tym albumie mi się bardzo podoba i lubię słuchać. No i warto nadmienić, że jest to pierwszy podwójny album w naszym kraju, co jest kolejną zasługą na koncie Tedzika. W sumie uważam, że jak na podwójny krążek, to jest on bardzo równy, ciekawy i różnorodny. Spotkałem się z opiniami, że jakby zrobić z tego jedną płytę, to wyszłoby prawdziwe arcydzieło i nawet się z tym zgadzam, ale i tak w takiej formie, w jakiej jest, dla mnie to genialny materiał. Tede pokazał na nim STYL. Świetny głos (kapitalnie go zmodulował w numerze ,,Kato” i odnosi się wrażenie, jakby raper nawijał na kacu), niesamowita charyzma na mikrofonie, bardzo dobry, pewny siebie flow, sporo krzyżowych oraz wewnętrznych rymów i wszechstronność tematyczna. Jest kawałek o dziewczynach ,,One”, o imprezie ,,Pili Gin”, o braniu na kreskę ,,Kredo”, czy bragga ,,D.I.S.”. Produkcja jest także na bardzo dobrym poziomie, a znikoma ilość gości w tym przypadku jest tylko plusem, bo to Tedeusz rządzi.

4)WWO – We Własne Osobie (2002)
Chyba już o tym pisałem, ale wspomnę jeszcze raz, że WWO to dla mnie zdecydowanie najlepszy polski zespół rapowy. Nie żadne Brudne Serca czy Dinal. ,,We Własnej Osobie” to druga płyta ekipy i moim zdaniem lepsza od debiutu, który i tak też jest porcją solidnego ulicznego rapu nie rzadko z mądrymi obserwacjami na temat rzeczywistości. Chociaż takie określenie i tak nie oddaje tego, co tworzą WWO, bo to po prostu uogólnianie. W każdym razie drugi materiał grupy trzyma poziom. Doskonale pamiętam, jak promowały go dwa single - ,,Damy Radę” oraz ,,Nie Bój Się Zmiany Na Lepsze”. Zdecydowanie najbardziej znane tracki z tego albumu i na pewno jedne z najlepszych. Pierwszy jest taki dość motywujący, a drugi życiowy. Chociaż w zasadzie oba się życiowe. W sumie nie lubię zbytnio tego określenia, ale chyba ono najlepiej pasuje, aby określić liryczną zawartość tej płyty. Życiowe, mądre, przemyślane teksty serwowane przez Wojtka Sokoła narratora dysponującego fantastycznym głosem oraz słabszego Jędkera, którego mało kto wtedy rozliczał z rzekomych braków umiejętności. Wyróżniłbym szczególnie ,,Mówisz i Masz”, ,,Uważaj Jak Tańczysz” oraz ,,Sen”. Chociaż jest też fajny numer ,,Halabardy”, gdzie są rymy dla rymu i naprawdę dobrze to wyszło. Ogólnie materiał jest spójny i dobrze się słucha. Piękna płyta dla mnie bez wad z dopracowaną produkcją i czuć ten klimat.

5)O.S.T.R. – Tabasco (2002) To kim jest dla mnie Adaś teraz i od kilku lat pomijam, bo nie byłyby to zbyt pochlebne słowa, ale nieważne. Należy się skupić także na jego poprzednich dokonaniach, a one są dla mnie imponujące. Ostry, wydając ,,Tabasco” miał już pewną pozycję na polskiej scenie, ale dopiero ta płyta mu ją całkowicie ugruntowała i postawiła na piedestale najlepszych raperów w kraju. Krążek był promowany patriotycznym, dość poruszającym w swojej konwencji singiel ,,Kochana Polska” o niezbyt fajnym w mojej opinii teledysku. W każdym razie artysta w tamtych czasach miał zupełnie inną jakość rapu do zaoferowania. Zarówno tą artystyczną jak i stylistyczną. Jego muzyka była po prostu lepsza, a i też inaczej nawijał. Teksty były bardziej dosadne, często bezpardonowe (,,kurwy trochę pokory, mówicie rap jest zły, to jaki jest terroryzm” – nadal pozostaje jednym z najlepszych tekstów w tym kraju dla mnie), a zarazem celnie ujmowały problemy, o których traktowały. Także głos O.S.T.R. był inny, czystszy, pozbawiony skrzeczenia. Flow było agresywniejsze i czuć było po prostu wielką moc i werwę emanującą z kawałków. Właśnie takie jest ,,Tabasco”. Tematycznie jak i muzycznie bardzo dobrze. Oprócz wspomnianego patriotycznego numeru jest luźne ,,Ja I Mój Lolo”, uderzające w media ,,Sram Na Media”, refleksyjne ,,1 na 100” czy ,,Ból Doświadczeń”. Szkoda, że już takich albumów nigdy ten raper nie wyda, ale ja się cieszę z tego, co nagrał kiedyś, bo to jest wieczne.

6)Ten Typ Mes – Alkopoligia: Zapiski Typa (2005)
Muszę przyznać, że jakbym robił taki ranking kilka lat temu, to owy krążek prawdopodobnie by się w nim nie znalazł. Doceniłem go dopiero po pewnym czasie. Na początku niezbyt mi podeszła tu produkcja, mówiąc szczerze trochę męczyła i odpychała. Jednak przekonałem się do stylu Mesa i w pełni złapałem zajawkę. Muszę powiedzieć, że każdy kawałek po wsłuchaniu się w niego niesie bardzo dużo. Teksty rapera są często jadowite, zadziorne, pyszałkowate, ale zarazem bardzo celne i naprawdę inteligentnie oraz trafnie przedstawiają pewne sprawy. Dużo tutaj życiowych sytuacji zostało ukazanych. Począwszy od ,,Witaj Śmierci”, w którym Warszawiak w sposób bardzo ciekawy opisuje jedną imprezę, która okazała się być fatalna w skutkach i zmieniła jego podejścia do pewnych spraw, poprzez ,,Zdrada”, gdzie przedstawiona jest emocjonalna rozmowa Mesa ze swoją obecną partnerką, w której zapewnia jej, że nie zdradził, a jak się kończy, to wiadomo, aż do ,,Dwa Światy”, w którym gospodarz wyraża dezaprobatę wobec ludzi, którzy go oceniają, a tak naprawdę nie mają o nim pojęcia. Trzeba oddać, że teksty są świetne od strony technicznej. Niebanalne konstrukcje rymów plus szerokie słownictwo. Flow rapera to także jego niesamowity atut i mimo że uważam, iż teraz jest ono jeszcze lepsze, to i tak 5 lat temu imponował pod tym względem. Pod względem muzycznym jest przyjemnie, bardziej stonowanie niż porywczo i dlatego może na początku nudzić, ale jak się człowiek wczuje w klimat, to pasuje idealnie.

7)Małolat/Ajron – W Pogoni Za Lepszej Jakości Życiem (2004) Już kolejna pozycja prosto z WWA, ale nie ma się czemu dziwić, bo scena warszawska dla mnie i w sumie myślę, że dla zdecydowanej większości fanów rapu jest po prostu w Polsce najlepsza. Jest to typowy uliczny materiał, w końcu na mikrofonie jest diler narkotyków (oczywiście na tamte czasy), który wkrótce po wydaniu albumu poszedł siedzieć. Wielu mogłoby zarzucić Małolatowi brak talentu i umiejętności do nagrywania. Począwszy od banalnych rymów (szczególnie powtórzenia, które może nie były bardzo częste, ale rzucały się w oczy ostro), po brak flow. Sam kiedyś uważałem, że rape słabo jedzie po bitach. Jednak z czasem ,,W Pogoni Za Lepszej Jakości Życiem” mnie oczarowała całkowicie i wszystkie wady brata Pezeta poszły na drugi plan, a w zasadzie faktycznie zniknęły, bo strasznie doceniłem przekaz. Nie man na myśli tylko tego, że linijki na krążku w sposób prosty, ale bardzo konkretny przedstawiają różne aspekty egzystencji (trudniejsze i luźniejsze), ale są numery, które były mi personalnie bliskie. Jak miałem kłótnie z rodzicami, to kawałek ,,Rodzice” zawsze mi dawał do myślenia, jak byłem wkurzony po egzaminie z literatury brytyjskiej ponad rok temu, to track ,,Wkurwiam Się” mi pomagał i towarzyszył. Za produkcje odpowiedzialny jest Ajron, który stworzył świetne brzmienie. Fakt, niby jest ono proste i niezbyt skomplikowany, ale bity do takich numerów jak ,,Rodzice”, ,,Przestępcze Myśli” czy ,,Ostatnia Szansa” to dla mnie mistrzostwo. Ogólnie krążek trwa niewiele ponad 45 minut, ale nie ma tutaj wypełniaczy, wszystko jest bardzo konkretne. Jedynie ,,Sąsiedzi” zaczęli mnie denerwować po dłuższym słuchaniu.

8)Donguralesko - Opowieści Z Betonowego Lasu (2002)
Jak nawijał PIH ,,możesz mowić mi na jego temat dużo złego, lubisz go czy nie, w rapie to był rok Tedego”, odnosząc się do 2003, śmiało wstawiłbym Gurala w miejsce Tedzika, jakby tylko cofnąć się o rok wstecz, a więc do 2002. Wyszła wtedy najlepsza płyta Killaz Group, najlepsza Kasty i najlepsza, a zarazem pierwsza solówka Poznaniaka. ,,Opowieści Z Betonowego Lasu” to dla mnie najlepszy krążek pod względem braggadacio na naszej rodzimej scenie. Gural jest jednym z mistrzów przechwałek, a na swoim debiucie podniósł tak wysoko poprzeczkę, że wątpię, aby ktokolwiek (nawet on sam) był w stanie chociaż się do niej zbliżyć, nie mówiąc już o jej pokonaniu. Można zarzucić materiałowi, że jest monotematyczny, że raper nie nawija o czymś konkretnym itd. Jednak dla mnie to jest zupełnie bez znaczenia, bo sposób, styl, klasa i poziom, w jaki Gural składa wersy budzi wielki respekt i uznanie. Świetne porównania, czasami się zastanawiam, skąd on je bierze, mocne rymy, imponująca zabawa słowem no i chropowata technika!. Jakby ktoś nie wiedział, co to jest, to chodzi o jechanie na jeden rym, a świetnie to widać w numerze ,,Chropowata Technika”. Podkłady na płycie bujają i na pewno nie pozwalają zasnąć, a flow tego człowieka jest niesamowite. Dla mnie to jest najwyższa półka w Polsce i mało kto ma do niego podjazd. Muszę powiedzieć, że dość dawno nie słuchałem tej płyty, ale pamiętam o niej i wersowe popisy Gurala siedzą mi w głowie.

9)Ascetoholix - A (2001) No tak, ktoś pewnie powie, Jak To?! jak Mes. Co wśród towarzystwa takich artystów robią te hiphopolowe łamagi? Może nie wiecie dzieci z forum, ale w czasach, kiedy uczyliście się tabliczki mnożenia, czytania i innych rzeczy, co uczą w przedszkolu i pierwszych klasach podstawówki, a o rapie wiedzieliście tyle, co ja o Waszym istnieniu, Drużyna A to był szanowany (pomijając cały Poznań, to przez Tedego, Fu czy Pona) i perspektywiczny kolektyw, który wydał płytę, której ciężko jest mi cokolwiek zarzucić, bo jest po prostu świetna. Album promowany świetnym singlem ,,Już Dawno”, który był jednym z pięciu pierwszych kawałków rapowych, które usłyszałem, nie wniósł żadnej rewolucji, ale pokazał, że chłopaki ze wsi (Asceci pochodzą z Obornik Wielkopolskich) też potrafią. Liber, Doniu i Kris nie imponowali jakimiś niesamowitymi technicznym umiejętnościami ani to pod względem flow, ani składaniu rymów, ale byli autentyczni w przekazie, który do mnie trafia. Na ,,A” są różne tematycznie kawałki. Zabawny track ,,Sarmaci”, nuta o znaczeniu pieniędzy, w której artyści otwarcie manifestują, że chcą hajs za rap ,,Siano”, retrospekcyjny ,,Oglądając Się W Tył” oraz konkretne i mądre ,,Brak Mi Słów” czy ,,Nie Ważne Co Mówią”. Ogólnie album zawiera wiele wartości w tekstach. Produkcyjnie jest na poziomie i widać progres, jaki Doniu zaliczył, porównując z dwoma pierwszymi nielegalnymi wydawnictwami grupy.

10)Chłopaki Z Szerego Tłumu – Wbrew Regułom (2004) Tak się zastawiałem, co umieścić na miejsce ostatnie, nie robiąc żadnego powtarzania artystów. Zdecydowałem się na ekipę, która pewnie nie jest znana ludziom, których staż w słuchaniu rapu wynosi 4-5 lat. Dlatego, bo w zasadzie słuch o C.Z.S.T. jak szybko się pojawił, tak szybko zgasł. Odbyło się to na początku 2004 roku. ,,Wbrew Regułom” to debiutanckie i jedyne wydawnictwo zespołu z Chełmża. Jest to jedyna (jak na razie, bo planuję to zmienić, ale to za jakiś czas) oryginalna polska płyta jaką posiadam. Co więcej, kupiłem ją w ciemno, będąc niesamowicie zajarany singlem ,,Gubię Się”. Strasznie przyciągnęła mnie nawijka chłopaków, bo wydawali mi się być bardzo świeży na scenie. Nie zawiodłem się w żadnym stopniu i oryginał jest już tak skatowany, że kilka utworów w ogóle nie chce się uruchomić, a inne nie odtwarzają się zbyt dobrze. Grupa składa się z czterech artystów: Łabędzia, Snapiego, Jaro i Zdolnego Dzieciaka, który jest producentem krążka, a miał wtedy jedynie 16 lat i zrobił nawet jeden bit na drugą płytę Zipery! Album jest dla mnie powiewem świeżości ze względu na charakterystyczne, żywe, ale różniące się od siebie flow artystów. Łabędź jest dla mnie zdecydowanie najlepszy i jest (a w zasadzie należałoby powiedzieć był, bo kolektyw już chyba nie funkcjonuje) liderem nie bez powodu. Co do kawałków to jest refleksyjny ,,Czysta Dusza, Czyste Serce”, strasznie uderzający i w sumie smutny ,,Najgorsza Samotność”, imprezowy ,,Kto Tu Będzie Sprzątał” czy narratorski ,,Ta Historia Jest O Nas”. Brzmienie jest także ciekawe np. spokojny i melancholijny bit w ,,Dzień W Którym Nie Zrobiłem Nic”, porywający w ,,Na Fali”, czy szybki w ,,C.Z.S.T”. Jest w czym wybierać, a płytą jaram się do dziś. Szkoda, że nie zapowiada się na kolejny materiał, chociaz krązyły takie słuchy jakiś czas temu.
_____________________________________

No to ranking dobiegł końca. 5 pozycji z Warszawy, 3 (podciągając Ascetoholix) z Poznania i po jednej z Łodzi oraz Chełmna. W zasadzie nie miałem problemów, aby wybrać moje Top 10, bo właśnie te albumy uważam za najlepsze w Polsce, które bym na pewno zabrał na bezludną wyspę. Może dziwić, że nie znalazło się nic od VNM’a czy 834, ale to może głównie z sentymentu do starych czasów, bo klasowo dla mnie obie solówki Venoma czy ostatni materiał, który wszedł od 834 to kapitalne produkcje. Chociaż, jakbym się tak zastanowił i miał pisać ten ranking od nowa, to umieściłbym coś od VNM’a, ale jak już mówiłem – jakbym miał robić znowu, ale nie będę. Muszę powiedzieć, że pisałem to zestawienie kilka dni, bo nie miałem jakoś weny. Ogólnie ostatnio nie mam weny, ale myślę, że pozytywne (mam nadzieję) wieści, które nadejdą w najbliższych dniach przywrócą mi zapał i dobiję do 20 notek w lipcu.
ds
Dodane po godzinie:
d
Kurde, jednak zapomniałem o Fenomenie. Trochę mi głupio, że tak wyszło, bo na pewno ,,Efekt" umieściłbym na liście, dlatego też, aby się po częsci zrehabilitować zrobię ławkę rezerową trzech pozycji (chociaż to nie łatwe), ale bez komentarza:
s
11)Fenomen - Efekt (2001)
12)VNM - Na Szlaku Po Czek (2007)
13)Familia HP - Miejskie Wibracje (2002)

Brak komentarzy: