niedziela, 14 marca 2010

It's showtime!

W ogóle to w piątek zawirusował mi się komputer po tym, jak wszedłem na stronę Bayernu i wszystko zaczęło mi sie zamulać - filmiki na youtubie, fifa, gg itd. Wkurwiło mnie to ostro i postanowiłem odciążyć dysk D, więc zgrałem ponad 40 giga muzyki na 10 płyt DVD. Potem zrobiłem defragmentacje obydwu dysków. Z racji, że defragmentacja trwała długo, to nie mogłem nic robić na kompie i oglądałem sobie telewizję, w której puszczali film Beetlejuice z 1988 roku.

No i spodobał mi się, a ze względu na to, iż bajką o tym samym tytule jarałem się w dzieciństwie, postanowiłem sobie zacząć znowu ją oglądać. Tym razem na youtubie i oczywiście po angielsku, bo po pierwsze nie ma innej opcji, a po drugie tak jest fajniej. Ogólnie to jest chore gówno i nie polecam ludziom o słabym zdrowiu i tym, którzy nie oglądali tego w dzieciństwie, bo pewnie im się nie spodoba i nie ogarną zajawki.

Nie oglądać tego w dzieciństwie? Kurwa, kto tego nie oglądał, jak był mały, to miał nieźle zjebane dziecieństwo:
http://www.youtube.com/watch?v=jk_vvQ4uq_o

Nie da rady umieścić tego intra na stronie niestety, więc trzeba wejść w linka. Za to mozna umieścić ten wstęp, ale jest on gorszy od poprzedniego, co nie zmienia fakty, że jest dobry, bo wszystko związane z tą bajkę jest co najmniej dobre:



No i tak z innej beczki to zajarałem się Peerzet'em dzięki Makaveliemu. Jest to o tyle sukces, że ja po prostu niezbyt trawię gości z polskiego podziemia, a wyjątkiem był i jest VNM. Dochodzi teraz do niego Przemuś, który jest tekstowo dla mnie mistrzem. Dwuznaczności i follow-upy sypią się jak dziwki z tanich dyskotek.

Brak komentarzy: