środa, 17 lutego 2010

Podsumowanie Ligi Mistrzów 16 i 17 luty

Wtorek 16 luty

AC Milan - Manchester United

Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:1, ale to Milan grał lepszą piłkę i częściej atakował. Już w 3 minucie bramkę zdobył Ronaldinho, który rozgrywał genialną partię – brał na siebie ciężar gry, z łatwością radził sobie z graczami ManU oraz zaprezentował kilka udanych technicznych zagrań. Wyborną okazję dla gospodarzy zmarnował Klas Jan Huntelaar, a niewykorzystane sytuacje się mszczą i Scholes w dość przypadkowy sposób wyrównał na 1:1 w okolicach 30 minuty.

Milan nie miał takie przewagi jak w 1 połowie, ale to goście zdobywają gola za sprawą Rooneya – genialny strzał głową w 66 minucie. Zaledwie 8 minut później Anglik użądlił ponownie w ten sam sposób i było już 3:1 dla podopiecznych Fergusona. Gracze Leonardo się nie poddali i atakowali, czego owocem był piękny gol wprowadzonego na plac gry Seedorfa w 85 minucie. Włosi mogli doprowadzić do remisu, ale nie udało się i przegrywają spotkanie 2:3. W rewanżu na Old Traford nie są pozbawienie szans, ale wygrać 2 bramka będzie ciężko, piekielnie ciężko.

Olimpique Lyon - Real Madryt

Real zagrał jedno z najsłabszych spotkań tego sezonu i co do tego wszyscy są raczej zgodni. Przegrywają w Lyonie 0:1 i robi się nerwowo, bo muszą wygrać 2 bramkami w Madrycie, a klątwa 1/8 finału ciąży na nich od sezonu 2004/2005. Przy okazji zepsuli mi kupon, ale grałem na własne ryzyko i tylko za 10 złoty, więc nie jest tragicznie.

Środa 17 luty

Bayern Monachium - Fiorentina

Spotkanie na Allianz Arena zaczęło się od mocnego uderzenia, bo już pierwsza akcja w meczu na bramkę Fiorentiny okazała się być zagrożeniem. To były jednak dobre złego początki, bo pojedynek rozczarowywał. Gracze Bayernu nie byli w stanie złapać rytmy gry, wiele podań okazywało się być niedokładnymi, sytuacji było jak na lekarstwo. Fiołki też nie imponowali, ale stosowali pressing, które uniemożliwiał Monachijczykom jakiekolwiek rozgrywanie. Było kilka okazali po obu stronach, ale można je zliczyć na palcach jednej ręki. W zasadzie jedynie Arjen Robben próbował coś zdziałać w szeregach Niemców. Dopiero w okolicach 35 minuty widowisko nabrało tempa, bo gospodarze coraz śmielej sobie poczynali. Owocem tego był gol w doliczanym czasie gry (po dość kuriozalnym zachowaniu arbitra) z rzutu karnego autorstwa Robbena po faulu na Riberym.

2 połowa była lepsza, bardziej emocjonująca i kontrowersyjna. Od początku w ekipie Monachijczyków grał Contento, który zmienił kontuzjowanego Van Buytena. Goście wyrównali po rzucie różnym, gdzie najsprytniejszy w polu karnym okazał się Kroldrup. Bayern przejmował inicjatywę, bo dążył do wyrównania, a Fiorentina ograniczała się do niebezpiecznych kontr, gdzie Butt musiał interweniować. W 66 minucie Van Gaal zdecydował się całkowicie przebudować linię ataku i wpuścił Klose oraz Olica w miejsce Mullera oraz Gomeza. Dwójka nowych atakujących wniosła sporo używienia. Natomiast w 73 minucie za uderzenie łokciem Robbena wyleciał Gobbi, a Bayern całkowicie zdominował grę i parł na bramkę Frey’a. Gola udało się zdobyć w 89 minucie autorstwa Klose, ale była ta bramka z ewidentnego spalonego.

Nie rozumiem, jak sędziowie mogli do tego dopuścić, po prostu żenada po całości. Co z tego, że jestem fanem gospodarzy, co z tego, że bramka z przebiegu gry im się zdecydowanie należała? Spalony to spalony i Fiołki przez niekompetencje tego łysego lapsa z Norwegii zostały oszukane podobnie jak Chelsea w półfinale zeszłego sezonu. Ukontentowany z przebiegu tego 2-meczu będą tylko wtedy, jak Bayern wygra we Włoszech, dzięki czemu nawet w przypadku remisu w 1 spotkania by awansowali.

FC Porto - Arsenal Londyn

W drugim środowym meczu FC Porto pokonuje przed własną publicznością 2:1 Arsenal. Fabiański na pewno nie będzie mógł zaliczyć tego starcia do udanych, gdyż zawinił przy stracie obydwu bramek, a przy 2 golu nawet popełnił podwójny błąd. Szkoda, ale rzeczywistość jest niestety brutalna

Brak komentarzy: