niedziela, 7 lutego 2010

21 kolejka Bundesligi i trochę więcej

Piątek

Zaczęło się od meczu beznadziejnie grającego Werderu Brema z bardzo dobrze, porównując do rundy jesiennej, poczynającą sobie Herthą Berlin. Miałem przyjemność oglądać to widowisko, więc mogę rzucić konkretami.

Gospodarze rozpoczęli to spotkanie od ataków bramki gości. Idealną okazję w 6 minucie miał Ozil, który znalazł się sam na sam z bramkarzem Herthy, ale Drobny potwierdził swoją klasę i uratował zespół. Przyjezdni nie mieli w ogóle pomysłu na grę, z trudem wyprowadzali piłkę.

W okolicach 20 minuty Pizzaro mógł ucieszyć Schafa i strzelić bramkę, ale po uderzeniu głową słupek stanął na przeszkodzie. Chwilę potem kapitalną okazję miał Marin, ale golkiper Herthy potwierdził, że dzisiaj jest w wybornej dyspozycji. W 30 minucie powinno być 1:0 dla gości, bo Gekas zdobył gola, ale sędzia boczny zasygnalizował spalonego. Moim zdaniem niesłusznie.

W ekipie Werderu wyróżniali się Fritz i przede wszystkim Ozil. Pod koniec pierwszej połowy ekipa Łukasza Piszczka, który rozegrał całe 90 minut, zaatakowała, ale bramki nie udało strzelić.

Druga połowa rozpoczęła się niemal tak samo jak pierwsza – od stu procentowej szansy Zielono-Białych. Tym razem Claudio Pizzaro nie był w stanie pokonać czeskiego bramkarza gości. Piłkarze Werderu atakowali cały czas i zwieńczeniem tego był gol, który padł w 66 minucie autorstwa Marina.

Jednak gospodarze nie cieszyli się prowadzeniem zbyt długo, bo już 2 minuty późnie do wyrównania doprowadził Gekas. Nie bez winy pozostaje golkiper podopiecznych Schafa. W żadnym razie nie zraziło to miejscowych, którzy przeprowadzali ciągle ataki i w 81 minucie Pizzaro strzelił na 2:1. Hertha się otworzyła, parła do przodu, miała 2-3 okazje, ale wynik meczu się nie zmienił.

Bremeńczycy w końcu przerywają potworną passę bez zwycięstwa, a Berlińczycy przegrywają pierwszy mecz w rundzie rewanżowej i tracą pierwsze bramki. Artur Wichniarek całe spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych.

Sobota

Najbardziej ciekawie zapowiadała się rywalizacja aktualnego mistrza kraju z wicemistrzem, a więc pojedynek Wolfsburg kontra Bayern

Monachijczycy zaatakowali od początku i już w 3 minucie wyszli na prowadzenie za sprawą Robbena, który zdobył już 7 bramkę w tym sezonie. Asystował Muller. Mecz od początku był szybki i żywy. Wilki miały swoje sytuacje – m.in. bliski szczęścia był Grafite, ale fantastycznie spisał się w bramce Butt.

W 10 minucie Ivica Olic znalazł się sam na sam z bramkarzem gospodarzy, dobiegł do niego obrońca, Chorwat się przewrócił w polu karnym, ale sędzia potraktował to jako symulacje i ukarał Bawarczyka kartką.

Spotkanie toczyło się w szybkim tempie, okazji pod obiema bramkami nie brakowało, ale skuteczności owszem. Piłkarze walczyli jak wojownicy, ale niedokładności też się zdarzały. Z biegiem czasu mistrzowie kraju zaczęli pomału przejmować inicjatywę.

Od około 20 minuty sytuacja się zmieniła i goście wyprowadzali więcej akcji ofensywnych. Kiedy obecny Bayern jest w natarciu, strzelenie bramki jest tylko kwestią czasu – tak też było teraz. W 26 minucie po rzucie rożnym wykonywanym przez Robbena, Olic zagrywa głową do osamotnionego Van Buytena, który strzela na 2:0 dla graczy Van Gaala.

W 31 minucie w doskonałej sytuacje mógł znaleźć się Mario Gomez, ale świetną interwencją popisał się rezerwowy golkiper Wolfsburga - Lenz, którz wyprzedził Niemca w pojedynku dobiegowym do piłki. Aktywny w ekipie gospodarzy był Grafite, ale nie mógł nic zdziałać.

W 38 minucie bramce Wilków zagroził strzałem z prawej strony Muller, ale bez problemów chwycił futbolówkę bramkarz. Mimo zapędów pod pole karne gości ze strony Wolfsburga, to Bayern był przeważającą stroną. Spotkanie trochę straciło na dynamice. Van Bommel oraz Olic próbowali podwyższyć prowadzenie, ale bezskutecznie.

W 45 minucie kapitalnym refleksem popisał się golkiper Bawarczyków, broniąc niebezpieczną piłkę autorstwa Grafite po dośrodkowaniu z lewej flanki. Wynik jednak się nie zmienił i gospodarze schodzili na przerwę z wynikiem 0:2.

Od początku 2 połowy w szeregach Monachijczyków grał Ribery, który zmienił, jak zwykle, Olica. W 46 minucie już nadarzyła się okazja na zdobycie 3 bramki przez gości, ale po strzale Robbena słupek uratował Lenza. Nietęgie miny mieli ludzie należący do obozu Wolfsburga na ławce rezerwowych.

W 53 minucie dwukrotnie próbował umieścił piłkę w siatce Frank Ribery – po rzucie wolnym i sekundę potem po dobitce, ale nie udało się. Minutę po tym Demichelis został ukarany żółtą kartką za nieładny faul na Dzeko, który chwilę potem uderzył z głowy na bramkę Bayernu, ale Butt bez problemu obronił. Zaledwie w 55 minucie kapitalnie interweniował bramkarz gospodarzy po niebezpiecznym strzale Schweinsteigera.

Co się odwlecze to nieciecze – w 57 minucie Ribery zdobywa gola na 3:0. Najpierw po idealnym, prostopadłym zagraniu Robbena w kole karne Muller przegrywa pojedynek z golkiperem mistrzów Niemiec, tylko po to, aby piłkę w siatce umieścił Francuz. Jest to pierwsze trafienie Franka po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją.

Podopieczni Kostnera próbowali strzelić bramkę honorową i w 65 minucie sędzia podyktował jedenastkę po faulu Riberiego. Do piłki podszedł Grafite, ale Hans Jurg Butt zrehabilitował się za przestrzelenie karnego w zeszłym tygodniu i wybronił strzał. To było zwieńczeniem bezradności miejscowych.

W 71 minucie Misimovic opuścił boisko, a w jego miejsce pojawił się sprowadzony na początku sezonu Kahlenberg. Bośniak był niewyobrażalnie wściekły z tego powodu i udał się od razu do szatni, machając ręką ze złości.

Samolubnie zachował się w 75 minucie w polu karnym przyjezdnych Grafite, który mógł zagrać do lepiej ustawionych partnerów, a zamiast tego zdecydował się sam wykończyć akcję strzałem, który obronił Butt. Chwile potem Dzeko uderzył groźnie zza pola karnego, ale niemiecki bramkarz znowu był na posterunku, jak i moment później po kolejnej próbie Grafite.

Samolubny wyczyn Grafite powtórzył w 78 minucie Robben, który mógł podać do kolegów, ale zdecydował się na strzał, który obronił zastępca Benaglio. W 81 minucie Holender zostaje zmieniony za Klose.

W 90 minucie Grafite dopiął swego i strzelił honorową bramkę dla gospodarzy. Dzeko posłał po ziemi szybką piłkę z prawej strony, którą próbował wybijać Van Buyten, ale zamiast zażegnać niebezpieczeństwo podbił ją, ona poleciała w stronę napastnika Wolfsburga, który dołożył tylko głowę

Ostatecznie Bayern wygrał w pełni zasłużenie 3:1. Sezon temu Monachijczycy zostali rozszarpani tutaj przez Wilki, a dzisiaj to oprawca stał się ofiarą.


Lider z Leverkusen gościł w Bochum, gdzie jedynie zremisował z tamtejszym WFL 1:1. Pierwsza część spotkania należała do przyjezdnych, którzy schodzili z jedno bramkową zaliczką. Derdiyok zdobywa już 9 gola w sezonie. Na początku drugiej połowy gospodarze wyrównali. Każda ze stron miała jeszcze po jednej dobrej sytuacji i mogła przechylić szale na swoją korzyść, ale wynik się nie zmienił. Bayer traci punkty pierwszy raz od 11 grudnia.

3 w tabeli Schalke mierzyło się na wyjeździe z 15 Freiburgiem. 1 połowa obfitowała w sytuacje podbramkowe dla obydwu ekip. Nawet piłka trafiała kilka razy w słupek oraz poprzeczkę. 2 część meczu była jednostronna, ale goście nie byli w stanie umieścił piłki w siatce i ostatecznie padł remis bezbramkowy. Gospodarze przerwali 4-meczową passę porażek.

Przerwanie nieszczęsnej passy nastąpiło również w meczu Hoffenheim – Hannover, w którym „Wieśniaki” zwyciężają 2:1. Zespół Jacka Krzyżówka już 6 raz pod rząd przegrywa spotkanie i coraz bliżej im do ostatniego miejsca w tabeli. Warto zaznaczyć, że ładną bramkę zdobył wypożyczony z Sevilli do Hannoveru Aurona Kone, który starał się być aktywnym w całym meczu.

Zawodzi Hamburg, który już w 3 spotkaniu pod rząd nie jest w stanie zgarnąć pełnej puli. Tym razem na drodze HSV stanęła ekipa Lukasa Podolskiego (z powodu kontuzji oglądał rywalizację z trybun) FC Koln. Goście, na ławce których zasiadł już Ruud van Nistelrooy, mimo prowadzenia 3:1, dali sobie wbić 2 bramki i zremisowali. Osobiście jestem rozczarowany tym, co wyprawia Humburg, bo byli (w sumie to nadal są) moim głównym kandydatem do poważnego zagrożenia w walce o mistrza pierwszym trzem drużynom ligi.

W meczu kończącym sobotnią rywalizację Norymberga podejmowała będący w znakomitej formie Stuttgart i ulegała gościom 1:2. Dzięki kolejnej wygranej, podopieczni Grossa awansowali na 10 miejsce. Zostało jeszcze 13 kolejek do końca, a Stuttgart traci 8 punktów do lokaty dającej grę w europejskich pucharach, która myślę, że z taką formą jest jak najbardziej do osiągnięcia. Nawet bez Hitzlspergera, który odszedł do Lazio.

Niedziela

Tego dnia zostały rozegrane, jak zwykle, 2 spotkania. W 1 meczu Mainz pokonuje przed własną publicznością Borussię Monchengladbach 1:0. Gracze FSV zajmują 8 lokatę w lidze i tracą jedynie 6 punktów do miejsca gwarantującego start w Lidze Europejskiej, ale nie sądzę, aby byli w stanie je zdobyć. Stuttgart czy Werder Brema, które będą walczyły o europejskie puchary, to ekipy ze zdecydowanie lepszą kadrą i większym potencjałem.

Coś niedobrego zaczyna się dziać w ekipie Jurgena Kloppa. Dortmundczycy, którzy do poprzedniej kolejki wygrywali mecz za meczem, teraz znowu nie są w stanie nawet zdobyć punktu i przegrywają 2:3 przed własną publicznością z dość dobrze grającym w tym sezonie Eintrachtem Frankfurt. Forma i skuteczność strzelecka najlepszego snajpera Borussi - Barriosa nadal wysoka.

Tak wygląda szczyt tabeli

1)Bayer L – 45 punktów
2)Bayern – 45 punktów (gorszy stosunek bramek)
3)Schalke – 42 punkty
4)Hamburg – 36 punktów
5)Borussia D – 36 punktów (gorszy stosunek bramek)

Inne

Sobota przyniosła w Anglii derby Liverpoolu, w których gospodarze pokonali 1:0 Everton. Dzięki temu, że gracze Beniteza zwyciężają już w 2 spotkaniu pod rząd, a Aston Villa, ManCity oraz Tottenham tracą punkty, awansują na 4 miejsce. Wygląda na to, że wszystko wraca na dobrą drogę. Pewnie będzie jeszcze lepiej (co mnie w ogóle nie cieszy), jak po kontuzji wróci Torres.

Niesamowite wydarzenie miało miejsce w meczu Manchesteru United, który rozbił 5:0 Portsmouth, przy czym padły 3 gole samobójcze. Jednak prawdziwy hit wszystkich rozgrywek piłkarskich tego weekendu miał miejsce w niedziele, kiedy Chelsea podejmowała w derbach Londynu Arsenal. Oczywiście oglądałem to widowisko.

Po rzucie rożnym Terry zagrywa głową do Drogby, który z najbliższej odległości pakuje piłkę do siatki w 8 minucie. W 16 i 17 minucie Petr Cech popisał się dwiema genialnymi interwencjami. Arsenal przeważał zdecydowanie, ale to co zrobił Didier Drogba w 23 minucie tylko potwierdza, że jest w życiowej formie – wszedł jak burza w pole karne, przełożył piłkę z prawej na lewą nogę, ogrywając 2 defensorów Arsenalu i strzelił bramkę. W 31 minucie Ashley Cole znalazł się w dobrej sytuacji, ale świetnie zachował się Almunia. Generalnie do przerwy więcej z gry mieli goście, ale to The Blues prowadzili 2:0.

W 69 minucie groźne z rzutu wolnego uderzył Fabregas, ale bramkarz Chelsea był na posterunku. Podopieczni Carlo Ancelottiego przyjmowali ataki Kanonierów i próbowali atakować długimi piłkami. Ogólnie mecz nie stał na niesamowicie wysokim poziomie. Trzeba przyznać, że miejscowym zależało głównie an dowiezieniu korzystnego wyniku do końca, co nie dziwi. Arsenal atakował, ale nie byli w stanie strzelić gola. Bardzo dobrze na przedpolu spisywał się Cech. W 83 minucie Drogbie zabrakło najmniej jak tylko było to możliwe, aby użądlić po raz trzeci – z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę.

Wynik meczu nie ulegał zmianie i The Blues zachowują pozycję lidera. Z przekroju 90 minut to Kanonierzy mieli więcej z gry – większe posiadanie piłki, większa ilość sytuacji, jednakże Chelsea udowodniła, że potrafi wygrać w każdym stylu.

W Serie A Juventus nadal tonie w bezradności i poprzez sobotni remis w Livorno 1:1, spadają już na 7 miejsce. Zmiana trenera nie przynosi na razie skutków, ale to dopiero początek i mam nadzieję, że będzie lepiej.

Inter potwierdza swoją hegemonie i ma juz aż 10 punktów przewagi nad 2 w tabeli Milanem. Chyba tylko katastrofa sprawi, że podopieczni Jose Mourinho nie zdobędą mistrzostwa.

Brak komentarzy: