środa, 29 grudnia 2010

Podsumowanie trzeciej z trzech części roku 2010

Tytuł raczej nie brzmi zbyt ładnie, ale nie jest to istotne. To trzecia czyli ostatnia z tego typu notek, a więc cyklu podsumowań płyt, które wyszły zza oceanem w bieżącym roku. Jako że postanowiłem, iż ograniczę ilość przesłuchiwanych albumów w 2010 roku na rzecz starszych produkcji oraz nowemu gatunkowi muzyki, w którego od paru miesięcy się wsłuchuje (ambient i downtempo, mówiąc krótko i ogólnie), liczba krążków, które sprawdziłem od września do grudnia jest równa 7 (plus jedna epka). To bardzo mało w porównaniu do poprzednich części tego typu podsumowania, ale nie czuję niedosytu.

Black Milk - Album Of The Year, 8/10

Miałem spore oczekiwania, co do jakości tego materiału, bo ,,Tronic" mi się bardzo podobał i nie zawiodłem się. Świetne brzmienie i naprawdę dobrze wypadający na mikrofonie reprezentant Detroit. Jednak mimo że nawet w momencie pisania słucham sobie tej płyty, nie ma ona szans, aby znaleźć się w mojej czołówce produkcji 2010 roku. Może w przyszłym roku panie Curtis.

Del Tha Funky Homosapien - It Ain't Illegal Yet, 3/10

Jak do ,,Album Of The Year" mogę wracać z czystym sumieniem, to do tego krążka nie wrócę nigdy na sto procent, bo okazał się po prostu nie wypałem. Główną wadą jest niedorobiona warstwa brzmieniowa, a sam gospodarz jakoś też nie powala. Liczę, że w 2011 roku w końcu światło dzienne ujrzy Deltron 2, a Del się zrehabilituję za tę solówkę i zamknie mi mordę.

7L & Esoteric - 1212, 6/10

Tutaj podobnie, bo też się rozczarowałem. Nie tak bardzo jak na panu z Oakland, ale jednak. Esoteric to bez wątpienia utalentowany raper, który obdarzony jest płynnym flow i darem do pisania potężnego braggadacio, a 7L to nietuzinkowy producent, który wie, jak wysmażyć mocne bity. Zawiodłem się lekko, bo po prostu jedyne czego mi tu brakuje to świeżość.

C.O.S. - A Novel By Me, 10/10

Murowany kandydat do jednej z najlepszych płyt 2010 roku. Minęły 3 lata od ostatniej solówki Latynosa, która powaliła mnie na kolana, a najnowsze dzieło C.O.S'a okazało się być jeszcze lepsze niż oczekiwałem, a spodziewałem się naprawdę wiele. Piękny LP, gdzie można odnaleźć zarówno poruszające jak i gangsterskie momenty i ich doskonałą fuzję. Nikt chyba nie robi tego lepiej na Zachodzie. Tak, drodzy słuchacze rapu, ,,A Novel By Me" > ,,Siccmade Rituals", choć taka opinia jest pewnie dla was nie do przełknięcia.

Kno - Death Is Silence, 9/10

Miałem tego albumu w ogóle nie tykać, ale wielu ludzi się nim jarało, a że lubię Cunninlynguist, to postanowiłem sprawdzić, co tam główne ogniwo zespołu z Georgii przygotowało. Materiał jest utrzymany podobnie jak powyższy w smutnej konwencji, ale nie ulicznej. Zdecydowanie jedna z najlepiej wyprodukowanych płyt bieżącego roku, ale czy będzie miała miejsce w moim top 10, okaże się niedługo.

Wyze Mindz - World Meltdown, 6/10

Kolejna pozycja z Południa i kolejna, na której warstwa brzmieniowa jest godna podziwu. Niestety teksty okazały się być dla mnie zbyt trudne w odbiorze i mimo że za trzecim razem słuchania była zdecydowanie łatwiej niż za pierwszym, to oceny nie mam zamiaru zmieniać. Co najwyżej mógłbym podwyższyć o pół, ale połówek nie daję, więc zostaje, tak jak było.

The Scale Breakers - Leftovers, 8/10

Ostatni album, który miałem okazje sprawdzić w 2010. Zespół co prawda pochodzi z Kanady, ale dałem im przepustkę do USA, że tak to ujmę. Co cechuje ,,Leftovers" to przede wszystkim bardzo dobra, żywa i barwna warstwa muzyczna oraz świetny balans w kawałkach pomiędzy poważniejszymi i zabawnymi tematami.

Średnia ocen: 7/10

Jak widać, średnia jest naprawdę dobra i ja ogólnie nie mogę narzekać z ogólnego poziomów wydawnictw, które słuchałem w ostatnich 4 miesiącach roku. Takiego ogólnego podsumowanie a wyliczeniem rocznej średniej za płyty i epki z 2010 roku dokonam przy okazji sporządzania listy 10 najlepszych albumów 2010. Co do epek to właśnie została mi jedna do podsumowania:

Atmosphere - To All My Friends, Blood Makes the Blade Holy, 9/10

Nie mam żadnych wątpliwości, że to jest najlepsza epka, jaka wyszła w tym roku. Niezwykle wszechstronny lirycznie Slug, który udowodnił, że jednak potrafi nagrać kawałek o czymś innym niż miłość (czaisz ironię w słowach? - jak nawijał Wankej na Dinalu), a Slug wyprodukował bardzo dobre bity.

Średnia ocen: 9/10

Mogłem w sumie wliczyć tę epkę do pełnych albumów, ale kit z tym.

wtorek, 28 grudnia 2010

The Scale Breakers - Leftovers

Znowu miałem lekką przerwę i mówiąc szczerze w ogóle nie miałem ochoty, aby cokolwiek napisać. Nic nie trwa wiecznie, więc dzisiaj nastąpiła zmiana, jednakże muszę powiedzieć, że także nie miałem zbytnio weny. Z kolejnymi minutami pisania było coraz lepiej, dlatego też stworzyłem tę o to notkę, bo jakby pisanie szło mi topornie, to bym po prostu dał sobie spokój. Nigdy nic na siłę. Dobra, to teraz jedna informacja teoretyczna. To na 99 procent ostatnia recenzja wydawnictwa z 2010 roku, gdyż do końca roku zostało kilka dni, a nie sądzę, abym wziął się za poważniejsze sprawdzenie nowego, podwójnego albumu K-Rino, gdyż trwa mniej więcej 2 godziny. The Scale Breakers zamykają grę jak Eis na swojej płycie. Jest to ekipa, która pochodzi z Kanady, a więc robię wyjątek, umieszczając ich pod tą etykietę. Składa się z Subwaya, którego debiut opisywałem pod koniec listopada, oraz Guy Woodsa. ,,Leftovers” to ich debiut sceniczny, który polecił mi już na początku września Gawi i koleżka może być zadowolony, bo materiał przypadł mi do gustu. Zresztą ja tak samo nie mam powodów do narzekania.

Tekstowo jest bardzo ładnie. Od razu przejdę do konkretnych kawałków, więc tak... Jest ,,R.O.T.Y.” – chłopaki mówią, że są właściwymi ludźmi na właściwym miejscu i ich muzyka jest wartościowa. Bije z ich wersów niezwykła pewność siebie – ,,i give props to the veterans cuz even they now we’re next". Natomiast tytuł sam to skrót od rookies of the year i tak, drodzy użytkownicy ślizgu, w tym waszym temacie o takiej samej nazwie to właśnie The Scale Breakers powinni królować, a nie Curren$y. Znajduje się także ,,My Ends” – bardzo życiowy numer, z którym każdy z nas może, a w zasadzie na pewno się utożsami. Traktuje on o zaufaniu, które zostało nadużyte oraz fałszywej przyjaźni. No i nie mogę zapomnieć wspomnieć o ,,She Wants My Money” – jak sam tytuł wskazuje track mówi o kobietach, którym zależy tylko na pieniądzach. Nie jest to jednak żadna głęboka i smutna refleksja na temat facetów będących wykorzystywanymi, tylko raczej kawałek z dystansem, humorem, w którym raperzy doskonale znają zamiary owych kobiet, więc nie występują w roli ofiar. Ogólny przesłanie można ująć w następujących słowach – uważaj na te chciwe suki, synu! The Scale Breakers tematycznie dają słuchaczom szerokie spektrum do obcykania. Jak kos chce czegoś poważniejszego i głębszego to pewnie ,,Listen Girl’’, ,,They Tell Me”, czy ,,Waiting” mu się spodoba, a jak cos luźniejszego i humorystycznego to ,,Fly” (który przy okazji potwierdza słowa sprzed 5 lat ,,zioło było, jest i BĘDZIE jarane’’ – Żary, jesteś prorokiem!) czy ,,Chubby Chaser” będą idealne. Zwróciłbym także uwagę na 3 zabawne skity, który potwierdzają, że artyści mają do siebie dystans i bardzo pozytywne podejście do twórczości.

I love the day light, I love the night light
sleep most of the day to wake up when the time's right
then it's time to write notes to the notebook
in gone my left hand, trying write a dope hook
a lot of long days coming and I'm ready for them
song after song we getting better and will keep going

Mogę tylko przypuszczać, że prawdopodobnie wszystkie podkłady zrobił Guy Woods. Skoro to jest płyta The Scale Breakers, a wspomniany koleżka zajmuje się produkcją, to raczej innego wyjścia niż zaprezentowane nie widzę, co do autora bitów. To, że potrafi wysmażyć porządnie brzmiące podkłady udowodnił mi już na solówce Subway’a. Guy Woods to przede wszystkim solidny i wszechstronny producent, dlatego głównymi cechami bitów na ,,Leftovers” jest dopracowanie i różnorodność. Można usłyszeć m.in. takiego typu podkłady jak trochę taki bardziej syntetyczny, ale jak najbardziej w porządku ,,Chubby Chaser”, dość eksperymentalny, ale także bardzo dobry ,,Go Get It”, który skojarzył mi się (szczególnie, kiedy wchodzi refren) z melodyjką z jakiejś gry na pegazusa, wesoły oraz pogodny ,,If You Don’t Know”, skoczny, wyrazisty, zapadający w pamięć i sprawiający, że kiwa się głową ,,R.O.T.Y.”, spokojny i smutny ,,They Tell Me” czy też kojarzący mi się z rytmami latynoskimi ,,She Wants My Money”. Tak jak w przypadku tekstów, jestem pewny, że raczej każdy słuchacz znajdzie w brzmieniu coś dla siebie. Mi odpowiada warstwa muzyczna w całości i w sumie zmieniłbym tylko jedną rzecz. Konkretnie chodzi mi o remiks numeru ,,Free” z solówki Subway’a, który nie wyszedł zbyt udanie. Tak to nie mam zarzutów, bo brzmienie emanuje mi świeżością i życiem, a to jest chyba najważniejsze. Guy Woods jednak nie zajął się jedynie tworzeniem bitów na debiucie grupy, ale także rapowaniem. Od razu mówię, że umiejętności produkcyjny artysta ma o wiele wyższe niż te wokalne, ale w żadnym wypadku nie ma tragedii. Jest po prostu poprawnie, gdyż flow Woodsa ani nie razi, ani nie doprowadza mnie do szczytowania. Lepiej na mikrofonie radzi sobie jego partner. Wspomnę także o czymś, co jest niezwykle charakterystyczne dla twórczości chłopaków, a więc refrenach, który są śpiewane. Ktoś mógłby powiedzieć, że to trochę zniewieściałe, że refreny śpiewane wykonują raperzy, a nie wokalistki. Mów słuchaczu co chcesz, ale The Scale Breakers udowodnili, że potrafią zaśpiewać porządnie. W sposób, który jest jak najbardziej słuchalny, nie drażni uszy, nie odrzuca, a daje mi wielką przyjemność w słuchaniu. Jedynym minusem jest dla mnie refren w ,,Listen Girl”, który zalatuje mi autotunem. Nie został on tam na pewno użyty, ale głos Subwaya, który śpiewa, lekko przynosi mi na myśl autotune i to nie jest moja mania. Tak właśnie to odbieram.

Całość trwa 1 godzine i 7 minut, a więc dość długo, jednak słuchanie tego krążka było dla mnie przyjemnością. Bardzo fajnie posłuchać dobrego rapu w ulubionej stylistyce (w tej mniej ulubionej tak samo fajnie, żeby nie było, ale podkreślam, że tylko DOBREGO). Kończąc powiem, że płyta tematycznie zachowuje kapitalną równowagę pomiędzy poważniejszymi i mniej poważnymi kwestiami, brzmieniowo zadowoli najbardziej wybrednych słuchaczy i koneserów konkretnych bitów, a w kwestii flow nie pozostawi niesmaku. Takim o to akcentem zamykam serię notek o albumach z 2010 roku pochodzących z USA i Kanady, których miałem okazje słuchać.

8/10

wtorek, 21 grudnia 2010

Kobra - Na Żywo Z Miasto Grzechu

Krążą opinie, że poznańska scena składa się z trzech porządnych raperów z umiejętnościami, a reszta gości, która nagrywa, to w większości pozbawione talentu wacki. Ta ,,święta trójca” to zapewne Gural, Peja i Słoń, ewentualnie Hans. Natomiast ci beznadziejni to Sheller, Gandzior, Oldas czy Kobra. Ja się oczywiście z taką opinię nie zgadzam, ale wiadomym jest, że scena poznańska nigdy nie dorówna warszawskiej.. O istnieniu Kobry tak naprawdę dowiedziałem się we wrześniu poprzedniego roku podczas słuchania ,,Na Serio” Pei. Udzielił się gościnnie w numerze ,,Gruba Impra Z Rysiem 2” i ani mnie nie zachwycił, ani nie zraził swoim występem. Kilka miesięcy temu jeden mój ziomek jarał się wspólnym kawałkiem Kobry i Oldasa ,,Alkoholizm”, który pochodzi ze wspólnego nielegala obydwu artystów wydanego w 2005 roku. Track był bardzo spoko. Szczególnie, że słuchało się go na melanżach. Następnie, znowu jakieś parę miesięcy potem mój inny ziomek zarzucił mi linka do singla, promującego pierwszą legalną płytę Kobry. Przesłuchałem raz i miałem odczucia średnie. W każdym razie wszystko, co słyszałem od Kobry do tamtego czasu nie zachęciło mnie do sięgnięcia po jego płytę, a tak w ogóle raczej stawiałem go w gronie poznańskich szaraków, którzy na pewno mi nie przypasują na dłuższą metę. Pomyliłem się. O ile faktycznie Sheller czy Gandzior to dla mnie raperzy nie prezentujący sobą nic wartościowego, to już taki Kobra stanowi inną historię. Wybija się ponadprzeciętność, chociaż do perfekcji mu daleko. Do sięgnięcia po jego debiut przekonał mnie świetny numer ,,Miejski Vibe”, który zapodał mi ten mój drugi koleżka.

Kobra to zwykły i prosty (nie prostacki, bo ,,prostota nie prostactwo” jak nawijał pewien warszawski raper) uliczny raper, a więc wiadomym było jakich treści mam się po nim spodziewać. Żadnego moralizatorstwa, dorabiania ideologii oraz głębszych duchowo przemyśleń – po prostu rap o życiu w ulicznej konwencji. Dlatego na ,,Na Żywo Z Miasta Grzechu” mamy chociażby takie kawałki: ,,3K” – storytelling składający się z trzech części, gdzie każda stanowi osobną historię, ale łączy je jedna rzecz. ,,Więcej Grzechów Nie Pamiętam” – tutaj pojawia się sporo gości i generalnie nuta traktuje o melanżowych przygodach, ale warto zwrócić na zwrotkę gospodarza. Kobra wyłamał się z konwencji pozostałych zwrotek w tym kawałku i zarapował o niezbyt przyjemnym epizodzie imprezowym. ,,Witamy W Mieście” – to właśnie singiel, o którym wspominałem wcześniej, a jego tematyką jest tzw. representing. No i wspomnę także o ,,(Nadal) Klasycznie”, który jest perfidnym truskulowym numerem, hołdującym muzyce rap. Ja bardzo lubię takie tematy, a kawałek deklasuje te wypociny (w sensie track, którego nazwy nie pamiętam i nie mam zamiaru pamiętać) w podobnej konwencji na płycie Vienia. Jak widać spektrum tematów, które porusza Kobra, nie jest wąski, więc monotematyczności zarzucić nie można. Pod względem technicznym nie ma fajerwerków, a są momenty, które pozostawiają sporo do życzenia. Szczególnie biją po uszach niektóre wersy w ,,Legendy”, będącym zdecydowanie najsłabszym numerem na albumie (gościnny udział Gandziora na pewno nie pomaga). Jednak ogólnie warstwa liryczna nie jest zła i mnie na pewno nie rozczarowała. Dodam jeszcze, że Kobra często w tekstach odwołuje się do artystów zza oceanu. Wielki plus za to.

ze mną DJ, prawdziwy DJ wie, co jest dobre
i MC, a MC plus DJ to już komplet
jak Gangstarr mamy słów pełne magazynki
jest pewne, że zawsze gramy fair wobec muzyki
wciąż niezmiennie, klasycznie po staremu
wyrabiamy swą pozycję właśnie dzięki temu, że
robimy coś, o czym inni zapomnieli
nasz hip hop często brzmi jak ten w 94
nagrywam z ludźmi, którzy znają ten temat
dla których rap nie zaczął się od drugiej płyty Game’a

Peja w swojej zwrotce nawinął, że Kobra to luj na mikrofonie. Z tym się nie mogę zgodzić, bo jak już wspomniałem, gospodarzowi brakuje sporo do perfekcji. Sam Kobra nawinął (zresztą w tym samym kawałku, co Rychu), że pod takie bity chcą rapować w całej Polsce. I to jest prawda. O ile do innych elementów na krążku można mieć zarzuty, bo coś tam, bo coś tam itd., to do warstwy brzmieniowej nie wydaje mi się. Kobra zebrał do współpracy bardzo wielu producentów, a w tym Donatana, Granta czy Kixnare’a. Jeden bit zrobił także gość o ksywie Zdolny i jestem w stu procentach pewien, że tu chodzi o Zdolnego Dzieciaka z ekipy Chłopaki Z Szarego Tłumu. Tak wspominam, bo pierwsza oryginalna płyta, jaką kupiłem, to było ,,Wbrew Regułom” właśnie chełmińskiej ekipy. Mam do nich wielki sentyment i miło jest zobaczyć, że przynajmniej część z nich nadal działa na scenie. Produkcja jest kapitalna, a przede wszystkim te wolne bity są świetnie dopracowane. Jak słucham się ,,3K”, ,,Miejski Vibe” (najlepszy bit 2010 roku w Polsce), ,,Gin & Tonic” (,,bit jest polski, a brzmi, jakby był z L.A.” – bez kitu, coś w tym jest) czy ,,Więcej Grzechów Nie Pamiętam”, to odpływam i jestem pełen podziwu, że w naszym kraju można stworzyć tak fantastyczne podkłady. Przypominają mi one w konwencji brzmienie na ,,W Pogoni Za Lepszej Jakości Życiem”, gdyż w obu przypadkach główną cechą bitów jest prostota. Bardzo podoba mi się głos i flow Kobry. Masakratorem bitów jak Biggie to on nie jest, ale ma umiejętności, gdyż potrafi popłynąć wolno, spokojnie z wyczuciem jak np. w ,,3K”, ale też agresywniej z zacięciem jak np. w ,,Witamy W Mieście”.

Ogólnie ,,Na Żywo Z Miasto Grzechu” to dla mnie pozytywne zaskoczenie. Mieszkaniec Łazarza (czyli dzielnicy, na której mieszkam w Poznaniu) zaprezentował się naprawdę dobrze na swoim debiucie. Dobre uliczne wersy połączone z wybitną (tak, kurwa, wybitną) warstwą brzmieniową, poprawnym płynięciem po tych zarąbistych bitach i dobrymi z reguły występami gościnnymi (których było sporo, a obecność PeeRZeta, to szok!), sprawiają, że owy krążek to jedna z lepszych pozycji, jakie dane było mi słuchać w tym roku w Polsce. Szans, aby przebić ,,Fuck Tede/Glam Rap”, ,,Demonologię” i ,,Dowód Rzeczowy Nr 1” raczej nie ma żadnych, ale albumy Gurala oraz Eldo zdecydowanie wyprzedzi w mojej klasyfikacji. Jestem zadowolony, że zdecydowałem się sprawdzić płytę. Czekam na następną i liczę na progres Kobry, bo beztalenciem nie jest. Kwestia oceny na sam koniec. Miałem mały dylemat, bo wahałem się pomiędzy dwoma notami, ale postanowiłem dać mu wyróżnienie, gdyż naprawdę nie przypuszczałem, że album tak mi podejdzie.

8/10

poniedziałek, 20 grudnia 2010

17 kolejka Bundesligi

Piątek

Ten włocławski internet jest problematyczny w porównaniu do tego poznańskiego, bo sopcast nie chciał się uruchomić, ale mimo tego znalazłem sposób, aby obejrzeć w miarę ludzkich warunkach spotkanie między Borussią M’gladbach, a Hamburgiem. Zakończyło się ono wygraną gości 2:1, ale to gospodarze stworzyli sobie więcej dogodnych sytuacji i nikt nie mógłby mieć pretensji, jakby ostatni zespół Bundesligi zgarnął 3 punkty. Niestety ta sztuka się nie udała, a głównym powodem była fantastyczna dyspozycja w bramce HSV Franka Rosta.

Sobota

Schalke w niezłym stylu pokonuje wysoko FC Koln przed własną publicznością 3:0. Hat-tricka zdobył Raul, który kończy rundę jesienną z dorobkiem 9 bramek, stając się najskuteczniejszym piłkarzem wicemistrzów kraju. Trzeba jednak zaznaczyć, że do pierwszego gola było to spotkanie dość wyrównane i nie można było powiedzieć, że gospodarze znacząco przeważali. To już 4 zwycięstwo podopiecznych Magatha w ostatnich 5 kolejkach ligowych, więc w końcu powrócili na dobre tory. Z jednej strony szkoda, że to już koniec rundy jesiennej, bo ekipa Schalke wyraźnie się rozpędziła, ale będą musieli poczekać kilka tygodni do wznowienia rozgrywek.

Eintracht gościł lidera Bundesligi, a więc Borussię Dortmund, która w lidze przegrała tylko raz i było to w pierwszej kolejce na Signal Iduna Park z Leverkusen. Mało kto spodziewał się, że Frankfurtczycy będą w stanie urwać punkty piłkarzom Jurgen Kloppa, a jednak. Nie dość, że gospodarze nie przegrali, to zainkasowali 3 punkty, a gola na wagę wygranej zdobył najskuteczniejszy piłkarz rundy jesiennej – Gekas. Dortmundczycy mogą żałować kilku niewykorzystanych sytuacji, a szczególnie Barrios, który mimo że strzela sporo bramek, w tym sezonie spisuje się trochę słabiej niż w poprzednim. A konkurencja w osobach Zidan’a i Lewandowskiego nie śpi. Porażka nie zmienia faktu, że Borussia to zdecydowanie najlepszy zespół w tym sezonie i zasługują na pozycją lidera.

Slomka miał apetyt na zakończenie rundy jesiennej jako wicelider. Musiały zostać spełnione 2 warunki. Po pierwsze, jego Hannover musiał ograć na wyjeździe Norymbergę i Bayer Leverkusen musiał zgubić punkty w pojedynku z Freiburgiem. Niestety, ale pierwsze założenie się nie spełniło, bo ekipa Hannoveru przegrała 1:3. Jednak na półmetku rozgrywek miejsce numer 4 dla drużyny, która miała bronić się przed spadkiem, jest na pewno czymś wyjątkowym. Zobaczymy, czy piłkarze Mirko Slomki równie dobrze będą się spisywać w rundzie wiosennej. Osobiście nie wydaje mi się, ale to się okaże.

Wolfsburg i Hoffenhheim ostatnio tylko remisują mecze, więc najbardziej prawdopodobnycm rezultatem w pojedynku bezpośrednim był także remis. Z drugiej strony była to świetna okazja na przełamanie dla którejś z ekip. Nic takiego nie nastąpiło, bowiem padł wynik 2:2. Wilki pokazały charakter, bo odrobili 2 bramkową stratę. Bramkę na wagę punktu zdobył w ostatniej minucie Dzeko. 13 miejsce dla zespołu, który posiada najbardziej wartościową kadrę tuż po Bayernie, wg transfermarkt, to na pewno nie powód do dumy.

Werder ma fatalny sezon. Odpadli już z europejskich pucharów, w Bundeslidze dolna część tabeli, sporo kontuzji i można by tak jeszcze trochę powymieniać. Na zakończenie rundy przyszło zmierzyć im się na Weserstadion z beniaminkiem FCK1. Ekipa Thomasa Schaafa mimo grania przez pewien czas w przewadze jednego zawodnika, nie zdołała nawet zremisować spotkania i uległa gościom 1:2. Kaiserslautern zdobywa cenne punkty i tak jak już pisałem jakiś czas temu – dla mnie ten beniaminek nie spadnie z ligi.

W ostatnim sobotnim pojedynku ST. Pauli mierzyło się z Mainz. W pierwszych 45 minutach można było być świadkiem ostrego strzelania, bowiem połowa zakończyła się wynikiem 3:1 na korzyść zawodników FSV, którzy byli lepsi na murawie. W 57 minucie trener gospodarzy zdecydował się przeprowadzić potrójną zmianę. Beniaminek zdobył bramkę kontaktową, ale co prawda żaden z piłkarzy wprowadzonych na murawę nie miał przy niej udziału. Jednak to tylko zmotywowało przyjezdnych do lepszej gry i ostatecznie zwyciężyli 4:2.

Niedziela

W bardzo trudnych warunkach przyszło Bayerowi Leverkusen zmierzyć się z ekipą Freiburga, która jeszcze w tym sezonie nie zremisowała. Faworytem byli gospodarze i to oni pierwsi objęli prowadzenie, ale przyjezdni zdołali w miarę szybko wyrównać. Wielkie opady śniegu sprawiły, że ostatnie 20 minut pierwszej połowy przebiegło bez stworzenia żadnej dobrej sytuacji podbramkowej dla któregokolwiek klubu. W przerwie śnieg został w pewnym stopniu usunięty z murawy i grało się trochę lepiej. Niespodziewanie SC Freiburg zdobył bramkę na 2:1 i zrobiło się nieciekawie dla Bayeru. Aptekarze co prawda przeważali do końca spotkania, ale goście bronili się na tyle umiejętnie i mądrze, że zdołali wywieźć cenny punkt z Bay Arena, gdyz Leverkusen dobył tylko jeszcz jednego gola. Zarazem był to pierwszy ich remis w sezonie 2010/2011.

Rudnę jesienną w Niemczech kończył mecz Stuttgartu z Bayernem. Dla nowego szkoleniowca gospodarzy był to debiut w Bundeslidze w roli trenera VFB. Nie był on jednak udany, mimo że spotkanie było szalone. Nie chodzi tylko o wynik, bo skończyło się 5:3 dla Bawarczyków, ale przebieg meczu. Do 30 minuty było to wyrównane spotkanie, w którym nie brakowało walki i zaciętości z obydwu stron. Proste błędy w defensywnie gospodarzy sprawiły, że mistrzowie kraju zdobyli 2 gole w odstępie 3 minut. Poszli za ciosem i kolejne trafienie zaliczył Ribery, dając Bayernowi prowadzenie 3:0 do przerwy. Bruno Labbadia zareagował, wpuszczając na murawę Harnika i było to dobre posunięcie, gdyż zdobył on 2 bramki. Ogólnie druga część meczu przebiegła pod znakiem fatalnych błędów ze stron defensyw obu zespołów. Dużo nerwowości można było zobaczyć na boisku, ale dla mnie na szczęście skończyło się zwycięstwem Monachijczyków. Warto nadmienić, że Mario Gomez zdobył hat-tricka. Cieszy wygrana, ale styl gry niezbyt. Jak nie będzie poważnych wzmocnień w linii obrony, to cienko widzę rywalizację z Interem i walkę o mistrza kraju.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

1)Borussia D. – 43 punkty
2)Mainz – 33 punkty
3)Bayer – 33 punkty
4)Hannover – 31 punktów
5)Bayern – 29 punktów
6)Freiburg – 28 punktów
7)Eintracht – 26 punktów
8)Hoffenheim – 25 punktów
9)Hamburg – 24 punkty
10)Schalke – 22 punkty
11)Norymberga – 22 punkty
12)Kaiserslautern – 21 punktów
13)Wolfsburg – 19 punktów
14)Werder – 19 punktów
15)ST. Pauli – 17 punktów
16)Kolonia – 15 punktów
17)Stuttgart – 12 punktów
18)Borussia M. – 10 punktów

Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraże, Spadek.

Strzelcy:

Gekas – 14 goli, Eintracht
Cisse – 13 goli, Freiburg
Gomez – 12 goli, Bayern
Lakic – 11 goli, Kaiserslautern
Dzeko – 10 goli, Wolfsburg
________________________

Runda jesienna w Niemczech niewątpliwie była bardzo ciekawa. Nie brakowało niespodzianek i sporych rozczarowań. Obecność Hannoveru i Mainz w pierwszej piątce, tak wielka przewaga lidera nad obecnym mistrzem kraju, fatalna postawa Stuttgartu, Werderu, Wolfsburga i nie najlepsza Schalke – te rzeczy rzucają się w oczy i stawiają wiele pytań. Czy sytuacja na koniec sezonu się zmieni? To jest pewne. Niepewnym pozostaje jednak fakt, JAK ta sytuacja się zmieni… Wszystko się może zdarzyć tu, ponieważ to jest Bundesliga. Teraz czas na miesiąc przerwy i wracamy do gry 14 stycznia.

niedziela, 19 grudnia 2010

Gres Snatch - Noc EP (2006)

1)Gwiazdy Prolog
2)Półcień
3)Gwiazdy
4)4 Kroki
5)Półmrok
6)Dym
7)Noc
d
Był wieczór, nadeszła noc – takimi słowami rozpoczyna się pierwszy kawałek na przedstawianym materiale. No właśnie. Wieczór już minął jakiś czas temu, a noc rozpoczęła już na dobre swoje panowanie, które potrwa jeszcze co najmniej 4 godziny. Dlatego też pomyślałem, aby napisać kilka słów o tym niesamowitym projekcie, będącym zdecydowanie jednym z najbardziej oryginalnych i klimatycznych w polskim rapie. Projekcie, który współtworzą raper Gres i producent Snatch. Obaj pochodzą z Łodzi, a swoje siły połączyli w 2003 roku. Dokładnie 12 lutego 2007 roku jeden ziomek, z którym gadałem dość regularnie na gg o rapie napisał do mnie taką wiadomość: siema, stary, co ja sluchalem....jaka liryka, Gres/Snatch Noc EP , album, ale mowie ci super, dam ci link i pobierz sobie, bo warto.... Postanowiłem sprawdzić epkę. Spodobała mi się, ale raczej nie katowałem jej wiele razy. Mówiąc szczerze, nie sądzę, abym przesłuchał więcej niż dwukrotnie, a to był błąd. Obecnie strasznie jaram się tym materiałem, a zajawka przyszła mi spontanicznie. Kilka dni temu obczaiłem na last.fm jednego ziomka, że słuchał ,,Noc EP”, a to że była już chyba 2 lub 3 w nocy, ja planowałem iść spać, ale nie miałem czego sobie zarzucić na głośniki. Postanowiłem więc pobrać po raz kolejny ten materiał. Oczarował mnie całkowicie, a smaczku dodał fakt, że słuchałem go właśnie w nocy. Wtedy czuć najlepiej tą nieprawdopodobną atmosferę, która gości na epce. Do rzeczy więc.

Nie trudno się domyślić, że jest to materiał konceptowy, którego motywem przewodnim jest noc. Gres mógł pójść na łatwiznę i napisać proste teksty, stworzyć jakieś tam oklepane kawałki w sposób przejrzysty bez drugiego dna i bez nadaniu im głębi oraz refleksyjności. Mógł zrobić po prostu wszystko. Jednak udowodnił, że jest bardzo kreatywnym, wrażliwym i poetyckim lirykiem. Pomijając już fakt, że wersy są genialnie złożone pod względem technicznym i można odnaleźć sporo podwójnych, niedokładnych oraz wewnętrznych rymów. Pomijając też fakt, że raper użył bardzo szerokiej gamy niebanalnego słownictwa oraz sporej dawki ciekawych metafor i interesujących porównań, to sposób w jaki przekaz działa na słuchacza jest wręcz magiczny i hipnotyzujący. Szczególnie, jak słuchałem tego materiału właśnie w nocy, będąc w stu procentach skupionym na nim. Coś niebywałego. Miałem w zasadzie przed oczyma, to o czym nawijał Gres. Przejdę teraz do przybliżenia tematyki kilku numerów, ale zanim to zrobię wspomnę o tym, co ostatnio przeczytałem w jednej recenzji ,,Noc EP”. Pewien koleżka napisał, że Niemal wszystkie numery mają ukryte, przenośne znaczenie. Właściwie tylko kawałek "Dym" jest w 100% jasny. Po części mogę się z tym zgodzić, bo cały materiał ma takie wersy, że można je interpretować na kilka różnych sposobów. W każdym razie w tracku ,,Gwiazdy” Gres podziwia owe ciała niebieskie i składa im hołd, w mrocznym ,,4 kroki” mamy ponurą historię zbrodniarza, który postanowił po zastrzeleniu człowieka schronić się przed nocą, a w wspomnianym wyżej ,,Dym” artysta poświęca czas dymowi papierosowemu, który nie jest mu obcy, bo sam buzuje. Nie będę opisywał wszystkich kawałków, bo i tak moje proste słowa nie będą w stanie oddać ich magii. W każdym razie we wszystkich utworach przewija się motyw nocy. Epka nie traci w żadnym miejscu na swojej konwencji i spójności. Naprawdę ciężko jest mi wyróżnić jakąś nutę, bo każda jest iście fantastyczna i postawienie którejś ponad którąś, to niewykonalne dla mnie zadanie. Jako ciekawostkę dodam, że na materiale pojawia się jedno bluźnierstwo. A oto próbka możliwości Gresa:

będziemy walczyć, noc zaciera ręce
zniszczymy pastisz, a znajdziemy jej serce
jak terroryści przeprowadzimy zamach
spalimy mapy, by nikt nocy nie znalazł
to nasza misja otworzyć wreszcie oczy
to ekspedycja to wnętrzna nocy
słyszę jej głosy, chodzę tam gdzie najciemniej
do dziś chyba te noce wychodzą ze mnie

Teksty są fantastyczne, a warstwa brzmieniowa także. Snatch stworzył raczej minimalistyczną muzykę, gdzie nie ma takiego czegoś jak przepych dźwięków. Bity są ogólnie spokojne, ale też można dostrzec wyjątek. Idealnym przykładem wolnego podkładu jest ,,Noc” z niezbyt rozbudowanym motywem pianina, a trochę szybszym i żywszym (co nie znaczy, że żywym) podkładem z wyraźną stopą jest ,,Dym”. Mógłbym napisać, że wszystkie bity zebrane do kupy tworzą wybornym, nieziemski, przeszywający, genialny, porywający klimat, dopisując jeszcze wiele innych przymiotników. Jednak najlepiej będzie, jak napiszę, że warstwa brzmieniowa tworzy NOCNY klimat. W tym określeniu zawiera się wszystko to, co występuje na epce pod względem muzyki. Nie dam rady wybrać ulubionego czy najlepszego bitu, bo każdy z osobna stanowi integralną część układanki. Brak jakiegokolwiek podkładu sprawiłby, że ten idealny mechanizm nie funkcjonowałby prawidłowo. Należy także wspomnieć przy produkcji udział DJ’a Bartcha, który dostarczył porządnych skreczy. Na razie wszystkie elementy są idealne i tak samo wygląda kwestia wokalu Gresa. Flow ma na bardzo dobrym poziomie, bo potrafi nawinąć wolniej oraz przyśpieszyć, wprowadzając napięcie (jak chociażby w drugiej części kawałka ,,4 kroki), przy czym zachowuje bardzo wyraźną dykcję. Poza tym świetnie akcentuje. Jednak chyba największym atutem pod względem wokalu jest sam głos rapera. Jest on łagodny, czysty, spokojny. Oczywiście nie tak aksamitny jak w przypadku Q-Tipa, ale idealnie komponuje się z całością. Ktoś o głosie zbliżonym do Tedego, Liroya, Małolata, w zasadzie kogokolwiek, nie byłby w stanie nadać takiego klimatu jak Gresa.

No i co ja mógłbym napisać jeszcze? Chyba już wszystko to, co chciałem zostało napisane, chociaż o tak wybitnym i innowacyjnym projekcie można by napisać pracę magisterską. Podsumuje to w ten sposób - ,,Noc EP” to klejnot wśród polskich produkcji rapowych.

10/10

piątek, 17 grudnia 2010

Pary 1/8 Ligi Mistrzów

Dzisiaj o godzinie 12:00 w szwajcarskim Nyonie. Wśród 16 zespołów, które awansował z fazy grupowej znalazło się 4 przedstawicieli ligi angielskiej – Arsenal, Chelsea, Manchester United oraz Tottenham, 3 hiszpańskiej – Real, Barcelona i Valencia, 3 włoskiej – Milan, Inter oraz Roma, 2 niemieckiej – Bayern oraz Schalke, 2 francuskiej – Lyon i Marsylia, po 1 duńskiej – Kopenhaga i ukraińskiej – Szachtar. Wiadomym było, że drużyny z tych samych krajów i grające ze sobą w grupach nie mogły na siebie trafić. Rozstawionymi ekipami były Szachtar, Tottenham, Schalke, Bayern, Real, Barcelona, Manchester oraz Chelsea. To dawało nadzieje, że kilka hitów np. Chelsea – Milan czy Inter – Real. Losowanie tak się ułożyło:

Roma – Szachtar

Piłkarze z Serie A trafili chyba najlepiej, jak tylko mogli, bo uniknęli m.in. takich rywali jak Barcelona czy Real Madryt. Jednak to tylko teoretyzowanie, bo nigdzie nie jest powiedziane, że na boisku pójdzie im łatwo i przyjemnie z ekipą ukraińską, która w świetnym stylu wygrała swoją grupę, okazując się lepsza od Arsenalu. W każdym razie Rzymanie mają lepszy zespół i nie sądzę, aby nie udało im się awansować dalej.

Milan – Tottenham

Anglicy już w wcześniejszej rundzie pokazali, że potrafią grać z mediolańską drużyną. AC Milan jest jednakże lepszym zespołem niż Inter. Przynajmniej na ten moment i jest uznawany za faworyta tej rywalizacji. Nie zmienia to faktu, że Tottenham jest silną, solidną oraz niebezpieczną ekipą, której awans do 1/4 na pewno nie można by rozpatrywać w perspektywie sensacji. Co najwyżej lekkiej niespodzianki. Tutaj może się wszystko zdarzyć i ciężki mi rokować wyrok.

Valencia – Schalke

Z tego losowanie chyba zadowolone mogą być obydwie strony. Zarówno gospodarze pierwszego spotkania jak i drugiego są porównywalnymi przeciwnikami pod względem siły rażenia. Oczywiście lekkim faworytem do awansu są Hiszpanie, ale jestem niemal pewny, że Huntelaar i spółka postawią poprzeczkę bardzo wysoko i będą w stanie wyeliminować Valencie. Kluczem będzie, aby nie przegrać wysoko pierwszego meczu.

Inter – Bayern

Zapowiada się niesamowity dwumecz. Nie tylko ze względu na to, że grają wielkie europejskie firmy, ale że to spotkanie jest szansą dla Bawarczyków na zrewanżowanie się za przegrany zeszłoroczny finał. Sytuacja w obydwu klubach jest jednak na chwilę obecną daleka od ideału. Obie ekipy mają problemy z kontuzjami, a w przypadku Niemców wzmocnienie linii defensywy jest niemal musem, chociaż znając życie ono nie nastąpi. To bardzo wyrównany pojedynek i ciężko przewidzieć, kto okaże się lepszy. To zależy od wielu czynników.

Lyon – Real

Kwestia zbliżona do rywalizacji włosko – niemieckiej, bo Królewscy rok temu zostali wyeliminowani przez Olimpique właśnie w 1/8 finału. Nie sądzę, aby historia miała się powtórzyć, bo zarówno Francuzi jak i Hiszpanie to kompletnie inne drużyny niż rok temu. Real prowadzony przez Jose Mourinho jest skazany na wygrywanie i tak też powinno się stać w dwumeczu z Lyonem. Wicemistrzowie Hiszpanii nie mogą odpaść już 7 raz z rzędu w 1/8, bo to będzie… nawet nie ma takiego słowa, aby to opisać.

Arsenal – Barcelona

Niestety, ale Kanonierzy trawili najgorzej jak tylko mogli, bo Barca jest w zasadzie poza zasięgiem. Oczywiście nie można wykluczyć, że podopieczni Arsen Wengera nie są w stanie sprawić niespodzianki, ale ciężko sobie wyobrazić taki scenariusz. Dodatkowo pikanterii dodaje fakt, że sezon temu oba zespoły spotkały się ze sobą w 1/4 Ligi Mistrzów, gdzie lepsza okazała się Barcelona.

Marsylia – Manchester

Przed Francuzami bardzo trudne zadanie, bo przychodzi im zmierzyć się z Czerwonymi Diabłami. Oczywiście ekipa Marsylii ma potencjał, ale w tej rywalizacji nie daję im wielu szans. Pierwszy mecz przed własną publicznością trzeba po prostu wygrać, aby liczyć na awans, bo raczej o chociaż remis na Old Trafford będzie niesamowicie ciężko.

Kopenhaga – Chelsea

Bez wątpienia najmniej interesujący pojedynek, w którym zwycięzca może być tylko jedynek. Na razie The Blues są w fatalnej formie, ale nie dość, że na pewno w lutym będą w lepszej, to i tak sądzę, że w tak słabej dyspozycji byliby w stanie pokonać mistrza Danii, którego awans do grona 16 najlepszych drużyn Europy jest wielką niespodzianką.
___________________

Ja chciałbym, aby w 1/4 Champions Leauge znalazły się Roma, Tottenham, Schalke, Bayern, Lyon, Arsenal, Manchester i Chelsea. Jak będzie, zobaczę pod koniec lutego, a 15 już pierwsze spotkania.

środa, 15 grudnia 2010

Tede - Notes 3D

Tede jest niezwykle płodnym raperem w ostatnich latach. Zdecydowanie najbardziej płodnym ze wszystkich artystów polskiej sceny. Zliczając jego dorobek począwszy od 2008 roku mamy takie o to płyty: 4 Volumin Buhh’a, ,,Ścieżkę Dźwiękową”, nowy album Warszafskiego Deszczu, ,,Notes 2”, ,,A/H24N2”, ,,Fuck Tede/Glam Rap” i niedawno wydany ,,Notes 3D”. Biorąc to wszystko do kupy, wychodzi 7, a licząc podwójne płyty, jako każdą osobno, 9 materiałów, w których w ostatnich 3 lata brał udział Fiodor. Wyciągając z tego średnią, wychodzą 3 krążki na rok. Trzeba przyznać, że cyfra nie mała, ale reprezentant Warszawy nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu. Bywało lepiej jak w przypadku np. ..Fuck Tede/Glam Rap” oraz gorzej jak w przypadku chociażby ,,Notes 2”, ale słuchając każdego z tych materiałów nie mogłem powiedzieć, że jakiś jest słaby. Pewnie wiele osób by się nie zgodziło ze mną, jeżeli chodzi o klasyfikacje ostatnich wydawnictw Tedego i zdziwiło, że ,,Ścieżkę Dźwiękową” stawiam wyżej niż ,,Notes 2”, ale to nie czas na takie rozkminki. Trzeba skupić się na najnowszym albumie rapera, a więc już trzeciej części notesu.

Co do tekstów, to zacznę od pewnej kwestii, która mnie dziwi, a często ludzie ją poruszają. Dla mnie liryki Tedzika są naprawdę świetne pod względem technicznym. W Polsce jest dwóch raperów, którzy piszą swoje teksty, opierając się na charakterystycznej budowie wersów, której po prostu nie da się nie zauważyć. Ci raperzy to Słoń i właśnie Tede. Jaką budowę mam na myśli w przypadku tego pierwszego, można się dowiedzieć, czytając recenzję ,,Demonologii” lub ,,Chorych Melodii”. O patencie na klejenie linijek u bohatera notki na pewno pisałem nie raz, ale po raz kolejny powtórzę. Tedeusz stosuje dużo rymów wewnętrznych oraz krzyżowych i to jest strasznie charakterystyczne, jak się słucha jego kawałków. I wy ludzie mówicie, że robi to niechlujnie? Jest po prostu wystarczająco utalentowany, by pisać szybko zwrotki. Ot co. 2Pac pisał wersy tak samo szybko i jakoś nikt nie mówi, że robił to na kolanie i że nie przykładał się. Żeby nie było, że chcę bezgranicznie komplementować warstwę liryczną płyty, bo tego nie zrobię, chodzi o to, iż czepianie się Tedego o słabe teksty nie jest do końca przemyślane. Zwrócę uwagę na 5 numerów, które mi się bardzo spodobały i przykuły mogą uwagę. ,,Rewolucja + 22% VAT” – trafna krytyka tych, którzy buntują się bez powodu, pseudo-regowców, ludzi będących hipokrytami, ,,Normalny Dzień” – fajny storytelling, będący relacją z zwykłego dnia życia, a konkretnie środy (dzisiaj jest środa!). No i ostatnie 3 numery z ,,Notes 3D”, a więc ,,WWA Przytula Mnie” – relacja z spontanicznej piątkowej przejażdżki po mieście (może kiedyś ja takową też uskutecznię, ale na pewno nie po Warszawie), ,,Modus Operandi” – jadowity i ostry numer, w którym raper pokazał się z tej mrocznej strony, ,,Do Widzenia Ludzie”, w którym Fiodor przedstawia… Mniejsza o to. Ta nuta jest idealnym zakończeniem krążka.

wyszedłem z domu, zjechałem 6 pięter na dół
wsiadłem w BMKę, włączyłem płytę Zip Składu
bez popierdółek, widzę łapie Cię zdziwko
koniec tematu, to klasyk polski hip hop
pojechałem do Tesca, która działa 24
kupiłem notes tam, by móc pisać litery
to jest tak nowy etap, nowy zeszyt
no ekstra, życie znów się ze mną mierzy

Za brzmienie oczywiście odpowiedzialny jest Sir Michu, a więc można było się spodziewać czegoś dobrego. Ja muszę powiedzieć, że na albumie nie ma wielu podkładów, które niesamowicie mi się wkręciły i powaliły. Produkcja ogólnie jest na pewno solidna, dopracowana i zróżnicowana, ale sądzę, że brakuje jej tego czegoś, co chociażby charakteryzowało ,,Fuck Tede/Glam Rap”. Można odnaleźć kolaż rapu z rockiem w przypadku ,,To Jest Mój Rock” i z reggae - ,,Rewolucja +22% VAT”, co potwierdza różnorodność bitów. Dość innowacyjny zabieg, jednak pierwszy podkład mi nie siadł, natomiast drugi uważam za bardzo udany. By potwierdzić dopracowanie i solidność Sir Micha wystarczy posłuchać sobie utrzymanego w dość mrocznym, ciężkawym klimacie ,,Modus Operandi” (idealnie pasuje do tekstu Tedego), spokojnego i rzekłbym inspirującego z piszczałką ,,Normalny Dzień” czy też idealnie zamykającego cały krążek ,,Do Widzenia Ludzie”. Flow Tedego zawsze było dla mnie solidne. Nie wiem, może to przez zbytnią sympatię do tego rapera czy coś, ale nie potrafię się doszukać większych minusów w tej kwestii. Co nie znaczy, że wad w ogóle nie ma, bo twierdze, że Tedzik jedzie czasami z mniejszą energią i przekonaniem niż na poprzednim swoim wydawnictwem. Jednakże sposób, w który rapuje w ,,Modus Operandi” oraz ,,Do Widzenia Ludzie”, nie pozwala mi stwierdzić, że sposób jechania po bitach u gospodarza płyty kuleje.

Podsumowując wszystko, mam trochę ambiwalentne uczucia. Z jednej strony poziom albumu naprawdę nie jest zły, bo są dobrze technicznie złożone wersy, ciekawe tematy, porządnie sklejone bity oraz poprawne flow. Jednak z drugiej strony od takiego rapera jakim jest Tede na pewno oczekuje się czegoś więcej. No i dla mnie tutaj tego ,,czegoś więcej” zdecydowanie zabrakło. Poza tym minusem i to sporym są śpiewane refreny w sporej ilości tracków, które ewidentnie ranią moje uszy. Nie jestem ich przeciwnikiem, ale tutaj zupełnie mi się nie podobają. Też pewnie ważną kwestią, która determinuje ocenianie materiału jest fakt, że ma się w świadomości, że skoro Tede wydaje tak często, to na pewno idzie na ilość, a nie jakość. Nie dziwie się z takowemu myśleniu, ale uważam je i za błędne. Osobiście nie mam takich jazd, bo nawet, jakby Fiodor miał wydać kolejny album za 2 dni, a spodobałby mi się o wiele bardziej niż ten, to bym się nim jarał. Tym się nie jaram, bo nie jestem do końca zadowolony, gdyż liczyłem na coś mocniejszego i lepszego.

6/10

PS: Gawi, obczaję ten kawałek Rasmentalism i dam Ci opinię w najbliższym czasie. :)

wtorek, 14 grudnia 2010

16 kolejka Bundesligi

Piątek

O godzinie 20:30 Hannover, który był faworytem spotkania, podejmował znajdujący się w strefie spadkowej Stuttgart. Gospodarze nie zawiedli i zwyciężyli 2:1. Ich forma w ostatnich pięciu kolejkach jest imponująca, gdyż wygrali wszystkie mecze. Ekipa VFB natomiast w ostatnich pięciu seriach spotkań bez zwycięstwa, a piątkowa porażka doprowadziła do zwolnienia Jensa Kellera ze stanowiska szkoleniowca. Zastąpił go Bruno Labbadia. To już druga zmiana opiekuna w Stuttgarcie w tym sezonie. Może tym razem będzie skuteczna?

Sobota

Frank Ribery zdobył 2 bramki w ostatnim meczu Ligi Mistrzów przeciwko Bazylei i był to bez wątpienia dobry prognostyk przed nadchodzącym meczem ligowym ze słabym ST. Pauli. Bayern zwyciężył w dobrym stylu 3:0, a Francuz zdobył jednego z goli i rozegrał chyba jak na razie najlepsze spotkanie w sezonie. To dopiero pierwszy gol Ribery’ego w sezonie 2010/2011 w Bundeslidze, ale mam nadzieję, że nie ostatni. Poza tym świetną wiadomością jest fakt, że po meczu Schweinsteiger, który w ostatnich tygodniach gra na pozycji ofensywnego pomocnika, zdecydował się przedłużyć kontrakt do 2016 roku. Pozdrawiam z tego miejsca Sir Alexa Fergusona – możesz sobie pomarzyć!

Nowa fryzura Ze Reborto na niewiele się zdała w rywalizacji w Hamburgu, gdzie miejscowe HSV w obecności ponad 51 tysięcy widzów podejmowało gości z Leverkusen. Bayer zagrał możliwe, że nawet swój najlepszy mecz w sezonie i pokonał gospodarzy 4:2, będąc lepszym w każdym aspekcie gry. Aptekarze dzięki temu zwycięstwu wskakują na pozycję wicelidera Bundesligi, a Hamburg nadal nie jest w stanie przerwać słabej serii. Jednakże mimo zdobytych jedynie trzem punktom w ostatnich 5 kolejkach, szansa na zajęcie miejsce w pierwszej piątce na koniec rozgrywek jest niemała. Trzeba po prostu zacząć regulanie zdobywać punkty.

Norymberdze, która wybrała się w podróż do Hoffenheim, udało się w końcu skończyć fatalną serię porażek, bo zremisowali 1:1. Jednak to gospodarze byli zespołem o wiele lepszym, stwarzającym okazje i w zasadzie pechowo stracili bramkę pod koniec meczu. Rezultat z przebiegu wydarzeń na murawie niesprawiedliwy, ale to jest piłka nożna i liczą się tylko gole, a nie ilość sytuacji.

Kolonia w ostatniej kolejce rozegrała naprawdę dobre spotkanie, jednak z rezultatu nie mogli być zadowoleni, gdyż przegrali na Bay Arena 2:3. Teraz przyszło im się zmierzyć przed własną publicznością z Eintrachtem i zwyciężyli. Skromnie, bo skromnie, gdyż 1:0, ale są to bardzo ważne 3 punkty dla gospodarzy. Trzeba zaznaczyć, że było to dość ostre widowisko, gdzie arbiter pokazał aż 9 żółtych kartek.

Kaiserslautern mierzyło się z Wolfsburgiem i trzeba powiedzieć, że było wyraźnie lepszym zespołem na boisku, ale nie potrafiło tego udowodnić, strzelając bramki. Wilki tym bardziej nie były w stanie pokonać bramkarza gospodarzy i spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Przyjezdni powinni być w sumie zadowoleni z uzyskanego rezultatu, ale spadają na pozycję 14. Co prawda nie przegrali od pięciu spotkań, ale co z jego, jak same remisy sprawiają, ze idą w dół w tabeli.

Borussia Dortmund podejmowała na Signal Iduna Park Werder Brema, któremu mało kto dawał szanse nawet na remis, co było uzasadnione. W pierwszej połowie gospodarze dominowali znacznie i potwierdziło się to w wyniku, gdyż prowadzili 1:0. W drugiej części spotkania podopieczni Thomasa Schaafa kilkukrotnie zagrozili bramce Weidenfellera i poczynali sobie lepiej niż w pierwszych 45 minutach, ale to Dortmundczycy dołożyli drugie trafienie i ostatecznie zasłużenie zwyciężyli 2:0. Udane występy zaliczyła cała trójka Polaków. Piszczek i Błaszczykowski grali od pierwszej minuty, natomiast Lewandowski pojawił się na murawie w 65.

Niedziela

Freiburg był skazany na zwycięstwo, mając za przeciwnika najsłabszą ekipę tego sezonu w Niemczech, która straciła aż 42 gole w 15 meczach. Teraz doszło jeszcze 3, bo gospodarze rozbili Borussię M’gladbach 3:0, a Papiss Cisse urządli ponownie – tym razem dwukrotnie. Freiburg utrzymuje się na wysokiej piątej pozycji i nie zwalnia tempa, będąc obok Hannoveru i Mainz największymi niespodziankami rundy jesiennej.

Jeżeli już mowa o Mainz, to bardzo ciekawe spotkanie zapowiadało się właśnie tam, gdzie piłkarze FSV podejmowali Schalke. Rywalizacja miała dać odpowiedź, czy ostatnie wyniki gości, a więc ogranie Benfici i Bayernu, to znowu pojedyncze przebłyski, czy jednak już naprawdę wracają do formy. Nie zaczęło się zbyt optymistycznie dla podopiecznych Magatha, gdyż Huntelaar nie wykorzystał rzutu karnego w pierwszych minutach rywalizacji. Z 11 metrów także nie trafił Schurrle oraz zniweczył dobitkę. Było to jednak już w 72 minucie przy stanie 1:0 dla Schalke, które ostatecznie wygrywa i wskakuje z 15 aż na 10 miejsce.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

1)Borussia D. – 43 punkty
2)Bayer – 32 punkty
3)Hannover – 31 punktów
4)Mainz – 30 punktów
5)Freiburg – 27 punktów
___________

14)Wolfsburg – 18 punktów
15)ST. Pauli – 17 punktów
16)Kolonia – 15 punktów
17)Stuttgart – 12 punktów
18)Borussia M. – 10 punktów

Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraże, Spadek

Strzelcy

Gekas – 13 goli, Eintracht
Cisse – 13 goli, Freiburg
Almeida – 9 goli, Werder
Dzeko – 9 goli, Wolfsburg
Lakic – 9 goli, Kaiserslautern
Gomez – 9 goli, Bayern
Ya Konan – 9 goli, Hannover

poniedziałek, 13 grudnia 2010

Podsumowanie 6 kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów 7 i 8 grudnia

Wtorek

Grupa A

Twente 3:3 Tottenham

Dla mistrzów Holandii to było spotkanie w zasadzie jedynie o prestiż, bo szans na awans już nie mieli, a miejsce numer 3 było zapewnione. Dla przyjezdnych natomiast ważne było tutaj osiągnąć korzystny rezultat i liczyć na potknięcie Interu, by wygrać grupę i uniknąć potencjalnych silniejszych rywali w 1/8. Sytuacja w meczu zmieniała się kilkukrotnie, ale ostatecznie żadnemu z zespołów nie udało się wygrać.

Werder 3:0 Inter

Mediolańczycy są w kryzysie i trzeba sobie to otwarcie powiedzieć, jednak sytuacja Bremeńczyków wcale nie jest lepsza. W kraju spisują się zdecydowanie poniżej oczekiwań, a w Lidze Mistrzów jeszcze nie zdobyli pełnej puli punktów. To jednak zmienilo się wtorkowego wieczoru, bo niespodziewanie rozbili Inter 3:0. Mając na uwadze wynik Tottenhamu, podopieczni Rafy Beniteza wychodzą zaledwie z drugiego miejsca. Jako ciekawostkę dodam, że na Weserstadion obecny był Luis Figo.

Grupa B

Lyon 2:2 Hapoel

Olimpique grał o pierwsze miejsce i aby je wywalczyć musiał pokonać outsidera grupy – mistrzów Izraela – oraz liczyć na potknięcie Schalke w Lizbonie, co było prawdopodobne. Jednakże gospodarze nie dali rady ograć przyjezdnych z Tel Awivu, którzy zagrali naprawdę dobre spotkanie, a na szczególne wyróżnienie zasługuje nigeryjski bramkarz Enyeama. Francuzi uratowali remis w 88 minucie, bo mogło się skończyć sensacyjnie, a tak to tylko spora niespodzianka miała miejsce tego wieczoru w Lyonie.

Benfica 1:2 Schalke

Jednak w świetle tego, co zdarzyło się w Lizbonie, gdzie Benfica nie dała rady nawet zremisować z Schalke, nie wygrana Hapoelu boli podwójnie, gdyż 3 punkty z Lyonem dałyby im awans do Ligi Europy. Zawodnicy z Gelserkinchen niespodziewanie pewnie wygrywają grupę B, bo mało kto dawał im nawet szanse awansu, mając na uwadze słabą postawę w Bundeslidze. Jednak mamy po raz kolejny dowód na to, że postawa w lidze krajowej nie musi mieć żadnego odzwierciedlenia w europejskich pucharach.

Grupa C

Manchester 1:1 Valencia

Pojedynek, który rozstrzygał to, kto wyjdzie z pierwszego, a kto z drugiego miejsca. Hiszpanie, aby wygrać grupę musieliby pokonać Czerwone Diabły jedną bramką, ale każdym możliwym rezultatem poza 1:0. Mało kto dawał szanse takiemu scenariuszowi i faktycznie miał rację, gdyż spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Nietoperze awansują z drugiej pozycji, a wicemistrzowie Anglii z pierwszej.

Bursaspor 1:1 Rangers

Rangersi nie grali o nic, natomiast ekipa Bursasporu grała o honor, bo jak na razie w Lidze Mistrzów przegrali wszystkie 5 spotkań. Mistrz Turcji nie był w stanie godnie pożegnać się z najsilniejszymi klubowymi rozgrywkami na świecie, chociaż remis nie jest fatalnym rezultatem. Dzięki wywalczonego punktu nie są najgorszą drużyną fazy grupowej, bo taką jest… A o tym za jakiś czas.

Grupa D

Barcelona 2:0 Rubin

W ostatniej kolejce Premiera Division, Katalończycy zdeklasowali Real Madryt 5:0. W ostatniej kolejce grupowej Ligi Mistrzów, Guardiola wystawił całkowicie rezerwowy skład, mając na uwadze, że Barcelona awans miała w kieszeni. To otwierało drogę przed piłkarzami z Kazania, którzy mieli jeszcze szanse na wyjście, ale musieli pokonać mistrzów Hiszpanii i liczyć, że Panathinaikos urwie punkty Kopenhadze. Jednak było po wszystkim, bo Rosjanie wracali z Camp Nou na tarczy i wynik drugiego meczu tej grupy nie był istotny.

Kopenhaga 3:1 Panathinaikos

Nawet, jakby zawodnicy z Kazania pokonali Barcelone, musieliby się rozstać z Ligą Mistrzów, bo Kopenhaga nie zawiodła i bez żadnych problemów pokonała Koniczynki, zapewniając sobie historyczny awans do 1/8 Ligi Mistrzów. Raczej nikt nie spodziewał się, że duński zespół wyjdzie z tej grupy albo że chociaż zajmie trzecie miejsce. Historia jednak potoczyła się inaczej.

Środa

Grupa E

Bayern 3:0 Basel

Tak naprawdę goście zachowywali szanse na awans, ale po pierwsze musieli pokonać Bawarczyków na Allianz Arena, co wydawało się być niemożliwym, mimo że lepiej weszli w mecz, jednak Kraft interweniował fenomenalnie. Skończyło się jak widać na wysokim i zasłużonym zwycięstwie gospodarzy, a mogło być jeszcze wyżej. Drugim warunkiem, który musiał być spełniony, aby Szwajcarzy zajęli drugie miejsce w grupie, miała być porażka Romy w pojedynku z Cluj…

Cluj 1:1 Roma

Która nie nastąpiła. Mało tego, ekipa z Serie A była w sumie lepsza na boisku i mogła spokojnie to spotkanie wygrać, ale na przeszkodzie stawał świetnie dysponowany bramkarz mistrzów Rumunii połączony z brakiem skuteczności. Zawodnicy gospodarzy kończą przygodę z Ligą Mistrzów z dorobkiem 4 punktów, więc na pewno wstydu nie ma.

Grupa F

Marsylia 1:0 Chelsea

Kryzys podopiecznych Carlo Ancelottiego trwa nadal. W lidze krajowej idzie ostatnio fatalnie, a w Champions League porażka z Marsylią, mimo wystawienia silnego składu, na pewno nie daje powodów do zadowolenia. Nie zmienia to faktów, że The Blues wychodzą z pierwszego miejsca z dorobkiem aż 15 punktów, jednak, mając na uwadze ich dyspozycję, jak trafią na Milan czy Valencie w 1/8, to ich przygodaz Ligą Mistrzów może się na tym etapie zakończyć.

Zilina 1:2 Spartak

Wspomniałem, że Bursaspor nie musi się martwić, bo miano najsłabszego zespołu fazy grupowej należy do kogoś innego. Tym kimś jest Zilina, która przegrała wszystkie spotkania w grupie. Nie ma się w zasadzie czemu dziwić. Ciekawostką odnośnie grupy F jest fakt, że w żadnym pojedynku drużyny nie dzieliły się punktami.

Grupa G

Milan 0:2 Ajax

W tej grupie nie było niespodzianek ostatecznie, bo dwóch gigantów, a więc Milan i Real awansowało kolejno z pierwszego i drugiego miejsca. Jednak Włosi nie zakończyli rozgrywek z uśmiechem na twarzy, bo, wystawiając wcale nie rezerwowy skład, zostali pokonani przez Ajax, który rozegrał bardzo dobre spotkanie.

Real 4:0 Auxerre

Królewscy zakończyli fazę grupową po królewsku, rozbijając AJ aż 4:0. Bardzo dobry występ zaliczył Benzema, który strzelił aż 3 bramki. Warto podkreślić trafienie na 4:0, które było pięknym lobem po fatalnym błędzie golkipera gości. Auxerre kończy przygodę z Champions Leaguge na ostatnim miejscu w grupie, ale nie bez honoru, gdyż z 3 punktami na koncie.

Grupa H

Arsenal 3:1 Partizan

Sytuacja, w której Londyńczycy nie awansowaliby do fazy eliminacyjnej, na pewno byłaby wielkim szokiem. Nie doszło do niej, ale matematyczna możliwość, że tak się stanie wisiała w powietrzu. Arsenal jednakże spełnił swoje zadanie – pokonał Partizana i zapewnił sobie awans dalej. Świetne spotkanie rozegrał Nasri, który ostatnimi czasy jest w genialnej formie. Jednak by wygrać grupę, Kanonierzy musieli liczyć na Bragę…

Szachtar 2:0 Braga

A ona musiała urwać punkty na stadionie w Doniecku. To jednak nie miało miejsca, bo mecz wygrali gospodarzy, którzy wychodzą z miejsca pierwszego z dorobkiem aż 15 punktów, co jest na pewno sporą niespodzianką. Szkoda Bragi, bo to zespół z potencjałem, który jednak przespał pierwsze dwie kolejki grupowe i stąd pozostaje im jedynie na pocieszenie Liga Europy.

____________________________

Faza grupowa Ligi Mistrzów 2010/2011 dobiegła końca. Nie obyło się naturalnie bez niespodzianek, bo taką jest chociazby awans Kopenhagi czy wygranie grupy przez Szachtar oraz Tottenham. Moje ulubone ekipy, a więc Bayern i Chelsea na szczęście wygrały swoje grupy, ale ich styl gry po prostu musi się zmienić, jak chcą dojść dalej niż 1/8. 17 grudnia jej losowanie, o którym napiszę i które moze wyłonić kilka bardzo ciekawych pojedynków.

niedziela, 12 grudnia 2010

15 kolejka Bundesligi

To odrabiam zaległości!

Piątek

Zmagania na boiskach w Niemczech rozpoczęły się od w sumie niezbyt ciekawie zapowiadającego się spotkania, w którym mierzyło się dwóch beniaminków. St. Pauli podejmowało Kaiserslautern i piłkarze gospodarzy wywalczyli 3 punkty, wygrywając skromnie 1:0. Są to cenne oczka, gdyż walka o byt w Bundeslidze dla nich potrwa pewnie do ostatnich kolejek.

Sobota

Stuttgart potrzebował zwycięstw jak ryba wody, bo sytuacja piłkarzy Jensa Kellera była po prostu katastrofalna. Zdobycie pełnej puli w meczu z dobrze grającym w tym sezonie Hoffenheim, na pewno nie należało do najłatwiejszych. Mimo lepszej gry, większej liczby stworzonych dogodnych okazji, przewagi jednego zawodnika od 41 minuty, ekipa VFB nie była w stanie osiągnąć korzystnego rezultatu. Remis 1:1 na pewno nie satysfakcjonuje kibiców na Mercedez-Benz Arena.

Wilki ostatnio remisują mecze, Werder w poprzedniej kolejce zwyciężył, ale postawa obydwu ekip pozostawia wiele do życzenia. Ciężko było wskazać faworyta, ale chyba lekkim był zespół Wolfsburga. Trzeba przyznać, że to jeden z najgorszych spotkań w tym sezonie pod względem skuteczności. Zarówno piłkarze gospodarzy jak i gości mieli mnóstwo dobrych sytuacji oraz po jednym rzucie karnym, a i tak bohaterami meczu zostali bramkarze - Benanglio i Wiese. Padł wynik 0:0.

Eintracht podejmował przed własną publicznością niespodziewanego, ale konsekwentnie utrzymującego swoją pozycję, wicelidera z Mainz. Skibbe i jego piłkarze jednak nie przestraszyli się rywali i zwyciężyli 2:1. Gekas zdobył swojego kolejnego gola w sezonie (po kontrowersyjnym rzucie karnym) i ma ich na koncie już 13. FSV mimo porażki pozostaje na drugim miejscu w ligowej tabeli.

Kilka tygodniu temu wydawało się, że Hannover wrócił do normalności, a więc będzie już przegrywał mecz za meczem, jednak rzeczywistość okazała się inna. Trener Slomka i jego podopieczni znowu wygrywają i mimo że do przerwy Borussia M’gladbach prowadziła 1:0, goście dali radę strzelić 2 bramki, które dały im 3 punkty. Hannover jest wysoko w lidze i nie ma raczej szans, aby rundę jesienną zakończyć poniżej strefy pucharowej.

24 tysiące kibiców zasiadło na stadionie w Freiburgu, mając nadzieje zobaczyć jak ich pupile po dwóch ostatnio porażkach, w końcu zwyciężają. Rywalem gospodarzy był Hamburg, a więc trudny, ale nierówno poczynający sobie przeciwnik. Papiss Cisse już w 4 minucie zdobył gola, który okazał się być zwycięskim trafieniem i zarazem 11 w Bundeslidze. Gospodarze to obok Mainz jedyny zespół w pierwszej lidze niemieckiej, który jeszcze nie zremisował spotkania, co jest zaskakujące.

Godzina 18:30 przyniosła niekwestionowany hit 15 serii spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech. Bardzo słabo radzące sobie Schalke podejmował przed własną publicznością też niezbyt imponujący Bayern, ale ostatnio grający o wiele lepiej niż na początku sezonu. Pierwsze 45 minut to totalna dominacja mistrzów kraju, ale to, co wyczyniał w bramce gospodarzy Neuer przechodziło ludzkie pojęcie i nie pozwoliło Bawarczykom cieszyć się z prowadzenia. W drugiej części meczu podopieczni Magatha zagrali inteligentnie i mieli też sporo szczęścia, bo udało im się wykorzystać 2 sytuacje, a więc wszystkie, które sobie w zasadzie stworzyli. Druga sprawa, że Monachijczycy byli cieniem siebie z pierwszej połowy, a Mario Gomez zaliczył niestety bardzo słaby występ, mimo że nie uznano mu jednego gola w końcówce meczu, dopatrując się spalonego, którego nie było. Zespół Van Gaala ostatecznie przegrał kolejny wygrany mecz w tym sezonie. Kiedy się to wreszcie skończy?

Niedziela

Kiessling jest cały czas kontuzjowany, ale w zespole Bayeru Leverkusen ma kto strzelać gole. W pojedynku na Bay Arena z Kolonią w dość trudnych, bo śnieżnych warunkach, robili to Helmes, Barnetta i Reinartz. Nie było to jednak gładkie zwycięstwo, bo goście także trafiali do siatki i mimo że końcowy rezultat to 3:2 dla Aptekarzy, Koziołki miały sporo szans, aby doprowadzić co najmniej do remisu. FC Koln wraca znowu do strefy spadkowej, natomiast Bayer utrzymuje trzecią lokatę.

Norymberga miała w zasadzie niewykonalne zadanie w meczu zamykającym 15 kolejkę spotkań, bo przyszło im zmierzyć się z grającą futbol nie z tej ziemi Borussią Dortmund. Pierwszy raz w tym sezonie w lidze Lewandowski wyszedł od pierwszej minuty, a Mohammed Zidan po kilkumiesięcznej, bardzo ciężkiej kontuzji, w pojawił się w kadrze ponownie. Lewy strzelił bramkę, a goście oczywiście zwyciężyli po raz 13. Przewaga punktowa drużyny Kloppa nad Bayernem wzrosła do 17 punktów i chyba tylko niesamowita forma tych drugich i kryzys pierwszych sprawi, że Bawarczycy obronią tytuł.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

1)Borussia D – 40 punktów
2)Mainz – 30 punktów
3)Bayer – 29 punktów
4)Hannover – 28 punktów
5)Freiburg – 24 punktów
____________

14)ST. Pauli – 17 punktów
15)Schalke – 16 punktów
16)Stuttgart – 12 punktów
17)Kolonia – 12 punktów
18)Borussia M – 10 punktów


Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraze, Spadek.

Strzelcy:

Gekas – 13 goli, Eintracht
Cisse – 11 goli, Freiburg
Dzeko – 9 goli, Wolfsburg
Almeida – 9 goli, Werder
Lakic – 9 goli, Kaiserslautern
Gomez – 9 goli, Bayern