środa, 30 czerwca 2010

Podsumowanie 1/8 Mundialu

Urugwaj – Korea Południowa 2:1

Faworytem w tym spotkania był oczywiście zespół z Ameryki Południowej, który dość nieoczekiwanie wygrał grupę A. W każdym razie ich potencjał kadrowy zdecydowanie przewyższał Koreańczyków i udowodnili do na boisku. Stworzyli więcej sytuacji i awansowali zasłużenie do ćwierćfinału.

USA – Ghana 1:2

Zapewnienia Amerykanów o zdobyciu Mistrza Świata w 2010 poszły w odstawkę. Był to dość ciekawy mecz, w którym Ghana, jako jedyna Afrykańska drużyna broniąca honoru tego kontynentu, szybko objęła prowadzenie. Zwyciężyli po dogrywce, strzelając także szybko gola.

Niemcy – Anglia 4:1

Zacierałem ręce na to spotkanie i oczywiście byłem za Niemcami, który byli praktycznie w każdym aspekcie lepsi od Anglików do momentu strzelenia na 2:0. Potem zawodnicy z kraju Albionu strzelili dwie prawidłowe bramki, z których niestety tylko jedna została uznana. Skandal i tyle, bo tak nie może być w piłce nożnej. Niemcy potem tylko kontrowali, zdobywając kolejne 2 gole i niezasłużenie awansowali do ćwierćfinału, bo nie wiadomo, co by się potoczyło, jakby Anglia wyrównała na 2:2.

Argentyna – Meksyk 3:1

No tak, Maradona i jego piłkarze byli lepsi w przekroju całego spotkania, mimo że to Meksyk zaczął z dużym impetem, ale pierwszy gol dla Argentyny padł po spalonym. To na pewno ustawiło spotkanie, a gracze z Ameryki Północnej niestety nie byli w stanie wiele zdziałać. Trzeba powiedzieć otwarcie, że Meksyk został skrzywdzony nie mniej niż Anglia i tak naprawdę Argentyna wcale nie musiałaby znaleźć się w ćwierćfinale, jakby gol Teveza nie został uznany.

Holandia – Słowacja 2:1

Wrócił Arjen Robben, który wyszedł od pierwszej minuty i zaliczył bardzo dobry występ, który przypieczętował go bramką na 1:0. Holandia przez zdecydowaną część spotkania przeważała i stwarzała więcej sytuacji, ale w drugiej połowie był okres gry, kiedy Słowacy dochodzili do głosu i m.in. Vittek nie wykorzystał sytuacji sam na sam. Oranje awansowali zasłużenie i mam nadzieję, że zajdą do finału.

Brazylia – Chile 3:0

Chilijczycy ładnie zaczęli i przez pierwsze powiedzmy 30 minut naprawdę przekonali, że mogą powalczyć jak równy z równym i wyeliminować podopiecznych Dungi. Jednak w 35 i 38 minucie Brazylijczycy urządzili dwukrotnie. Co tu dużo mówić po prostu byli lepszą ekipą i zasłużyli na awans.

Paragwaj – Japonia 0:0, karne 5:3

Pierwszy mecz, który musiał się rozstrzygną w karnych. Nie oglądałem tego spotkania, bo miałem inne sprawy na głowie, ale z wyniku jestem bardzo zadowolony. Drużyny z Ameryki Południowej naprawdę na tym Mundialu pokazują się z bardzo dobrej strony, ale oczywiście wspieram Paragwaj i Urugwaj, a nie Brazylię i Argentynę.

Hiszpania – Portugalia 1:0

Znielubiona przeze mnie do granic możliwości Hiszpania grała sobie z Portugalią. Oczywiście faworytem byli Mistrzowie Europy i poradzili sobie. Fakt, gol Villi był po minimalnym spalonym, który był trudny do wychwycenia, ale Hiszpania była lepsza na boisku. Trochę niepewnie w pierwszej połowie bronił Casillas, ale Portugalczykom nie udało się umieścił piłki w siatce.

Pary 1/4 finału

Holandia – Brazylia
Urugwaj – Ghana
Argentyna – Niemcy
Paragwaj – Hiszpania

Szczególnie pierwsza i trzecia rywalizacja zapowiada się pasjonująco. Sądzę, że Holandia da radę Brazylii i przejdzie dalej, gdyż skład mają bardzo dobry i ogólnie nigdy nie wygrali Mundialu. Argentyna ma powtórkę z rozrywki na tym samym etapie, co 4 lata temu po raz kolejny. Czy tak samo skończy się to jak 4 lata temu? Mam nadzieję, że Niemcy grają naprawdę świetną piłkę, a Maradonie o wiele lepiej wychodzi wciąganie białych linii, niż stanie przy nich.

wtorek, 29 czerwca 2010

Eldo - Zapiski Z 1001 Nocy

Leszek to dla mnie raper, którego naprawdę lubię na dwóch pierwszych krążkach Grammatika i pierwszej solówce. Ogólnie miałem nie słuchać jego albumów już, ale spotkałem się praktycznie z samymi pozytywnymi opiniami (oczywiście nie licząc debili z popgry), więc czemu miałem nie dać szansy? Mogłem się jedynie pozytywnie zaskoczyć, bo oczekiwań nie miałem żadnych i tak się właśnie stało.

Zaczynając od ogólnikowego przeglądu tematycznego to można usłyszeć m.in. takie trochę ogólno przechwałkowe i z mocą ,,Jam”, ciekawe konceptowo z przekazem ,,Nigdy, Zawsze, Na Pewno”, refleksyjny ,,Dlaczego Siedzisz Do Północy”, osobisty ,,Warszawska Jesień”, krytyka mediów i ludzi nie mających pojęcia o rapie ,,Relacje” i tak dalej. Ogólnie teksty Eldo zawsze charakteryzowały się głębią, która naprawdę rzadko kiedy do mnie trafiała przez flow i głos artysty, które mi kompletnie nie odpowiadały i chociażby dlatego 1z2 jest dla mnie w sumie lepszym raperem o takiej charakterystyce. Jednak tutaj warstwa liryczna na serio przypadła mi do gustu. Muszę też zwrócić uwagę, że Warszawiak dość często stosuje rymy niepełne oraz szerokie słownictwo, co tylko dodaje klasy. Dużo jest na tym albumie wersów, które we mnie uderzyły i dlatego ciężko było coś wybrać.

kolejny dzień muszę słuchać, co pierdolą
wierz mi, wolałbym Masta Ace i Marco Polo
lubię te zdania, ludzie bez rozeznania
wiedzą, wierzą, twierdzą bez zastanawiania
zepsute myśli śmierdzą trupem
ideologia? masz ją przed faktem jesteś głupek

złodziej liter, który ćpa każdą chwilę
żyjesz? neony miasta hipnotyzują myśli
moralnością szastać, może to mnie oczyści
rozpalać w jej oczach błyski po co kochać tak na pokaz
by sen tej jednej nocy się ziścił


Muzycznie ,,Zapiski Z 1001 Nocy” to żeby nie mówić petarda, naprawdę na bardzo wysokim poziomie materiał. W końcu wyprodukowali go The Returners – duet, w którego skład wchodzą DJ Chwiał z Torunia i Little z mojego miasta czyli Włocławka! Co cechuje bity na albumie to pełnia dźwięku, wyrazistość oraz dobór żywych instrumentów. Są spokojniejsze, wolniejsze podkłady jak ,,Pożycz Mi Płuca” czy ,,Dlaczego Siedzisz Do Północy” no i coś żywszego jak ,,Moje”. Jednak ogólnie klimat muzyczny bardziej oscyluje wokół refleksyjnego niż bardzo żwawego. Eldo zawsze sobie śmigał po bitach bez zbytnich porywów i muszę przyznać, że mnie zamulał i usypiał. Tutaj płynie lepiej, ale też trzeba przyznać, że dostał świetne podkłady. Ogólnie oceniam pozytywnie flow, ale to w odniesieniu do poprzednich dokonań artysty, a nie reszty sceny.

Pomału kończąc, to cieszę się bardzo, że zdecydowałem się jednak sprawdzić tę płytę. Fanów rapu Eldoki na bank ona zadowoli, ale myślę, że niektóry, którzy sceptycznie podchodzą do jego muzyki jak ja, znajdą coś dla siebie. Nie będę do niej wracał raczej i katował, jak robiłem z Peją czy robię z Tede, ale sądzę, że to jak na razie jeden z najlepszych polskich krążków, jakie wyszły do tej pory w 2010.

8/10

poniedziałek, 28 czerwca 2010

C-Murder - Tomorrow

Jeśli mowa o gangsta-rapowej scenie Brudnego Południa, to ja robię taką minę jak ta ładna dziewczyna w teledysku - http://www.youtube.com/watch?v=GjT6KuXBHAo w 1:59, 2:59 lub 3:05. W każdym razie chodzi o to, że to nie dla mnie. Jednak są dwa wyjątki, które łączy jedna rzecz – Prison jak Break. Jednym z nich jest South Park Mexican, a drugim oczywiście C-Murder. Pierwszy siedzi prawdopodobnie za niewinność, natomiast drugi powołuje się na zdanie matki swoich dzieci, która uważa, iż jest niewinny (my baby momma proclaimed, i got innocent name, i ain’t pull a trigger, it was that other nigga). Miałem nawet kiedyś napisać coś dłuższego na temat Corey Millera, ale Jeszcze Będzie Czas jak WWO. W każdym razie kolejna płyta i kolejna prawda zza krat.

Muszę powiedzieć, że odniosłem wrażenie, że raper raczej pogodził się z faktem, iż więzienie będzie jego wiecznym domem. Co prawda wspomina o tym, że nie może się doczekać, kiedy w końcu wygra sprawę sądową, bo czuje się skrzywdzony wyrokiem i tak dalej, ale skruchy nie wyraża. Pojawia się nawet wers, w którym potwierdza, że się nie zmienił i że C-Murder po wyjściu na wolność wróci na ulicę i będzie nadal działał na bakier z prawem. Warstwa tekstowa ogólnie jest zróżnicowana. Są poruszające wątki w chociażby ,,Tomorrow” czy ,,The Life Eye Live”, ostrzejsze teksty związane z gangsterką w ,,Snow Bunny”, które ma niespodziewanie chilloutowy refren, czy też ,,Heartbeat”. Dwa główne tematy na albumie, jak widać, są przeciwstawne, ale to cechuje reprezentanta Nowego Orleanu. Tym razem mało tekstu:

I can’t wait until i beat this case
I got this look on my face like they’re invading my space
is it cause of my race or because of my status

I’m really wilding out
without my nigga Mac around


No jakość produkcyjna tego materiału raczej nie mogła być wysoka z racji, że został on nagrany w więzieniu, chociaż normalnie wyszedł w Tru Records. Podkłady do tych kawałków, które niosę głębszą treść czyli wspomnianymi wyżej ,,Tomorrow” czy „The Life Eye Live”, a także ,,See It In My Eyes”, który sam w sobie niekoniecznie jest mega poruszający, są naprawdę bardzo fajne, spokojne i klimatyczne. Ogólnie dość prosty patent wdrożony w nie został, ale brzmią dobrze i pasują do tematu. Jest też bujający ,,How I Live”, ale np. bit do takich tracków jak ,,Bottom Of Da Boot” to kwintesencja spartaczenia. Flow jak flow, po prostu zwykłe. Pojechał szybciej w ,,Neva Look Back” i w sumie wyszło mu to dobrze, ale i tak najlepiej mi się go słucha w kawałkach, gdzie rapuje wolniej, a takowe też są oczywiście na krążku. Kiedy się nie spieszy, to jego mroczny głos momentami mnie przeszywa.

Ogólnie jestem raczej zadowolony, bo od C-Murdera nie oczekuję niesamowitych popisów mikrofonowych, flow na miarę Big L’a, fotograficzny storytelling G Rapa czy rymów Rakima. On nigdy nie miał zbyt świetnych Skills jak Gangstarr. Ma za to głos, dykcję i przekaz, który cenię. ,,Tomorrow” nie ma szans, aby znaleźć się w moim rankingu najlepszych 10 płyt 2010 roku, ale rozczarowaniem nie jest. Tak się zastanawiałem, jaką wystawić ocenę, bo 3 kawałki mi się ostro wkręciły, a reszta tak na maksymalnie 3 przesłuchania. Lubię tego rapera, więc będzie przyzwoicie.

7/10


PS: Kawałek ,,Make You Cry” jest mi kurewstwo bliski tylko nie w kontekście matki… tears coming down your face i brought you so much pain, I didn’t mean it, i didn’t mean to make you cry… Ona wybaczyła i uznała, że tego nie było, Ale Wciąż Pamiętam jak Sokół w ,,Już Mnie Nie Zobaczysz”.

sobota, 26 czerwca 2010

Tede - Fuck Tede/ Glam Rap

24 czerwca miała miejsce premiera kolejny płyty Tedego. Znowu podwójny album i ja miałem oczywiście wysokie oczekiwania, bo Fiodor jest moim Bogiem numer dwa w Polsce. Muszę przyznać, że Notes2 nie do końca spełnił moich oczekiwań, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że była to słaba płyta. Jacek jest mistrzem akcji promocyjnych i to, co zrobił odnośnie Fuck Tede/ Glam Rap, było genialne. No to przechodząc do zawartości albumu…

Przede wszystkim jest to ciekawy konceptowo materiał. Na pierwszej części płyty ,,Fuck Tede” raper umieścił kawałki poważniejsze i może konkretniejsze przekazowo w odniesieniu do tego, co znajduje się na ,,Glam Rap”. Dedykacja dla miastowej muzyki (,,Muzyka Miejska”), prawdopodobnie pojazd po Borixonie (,,50 Zet”), refleksja na temat hipokryzji panującej w naszym kraju (,,Dokąd Idziesz Polsko?”) to tylko część z kwestii, które Warszawiak poruszył. ,,Glam Rap” ma formę zabawnej audycji radiowej, podczas której puszczane są różne numery, a Tede opowiada o nich. Na początku taka forma mi się nie spodobała, ale z czasem polubiłem. Takiego czegoś jeszcze w Polsce nie było, a Tedzik znowu zmienił scenę. Na ,,Glam Rap” można znaleźć m.in. pojazd po groupies i ich matkach (,,La La La Lachon”), wrednie imprezowy numer o chlaniu (,,Imprezowy Automat”), samochodowy klimat (,,22”BCCUSTOM) i tak dalej. Oczywiście styl, w którym raper składa wersy nadal budzi u mnie szacunek. Charakterystyczne składanie rymów, których jest sporo wewnętrznych.

fanki nimfomanki już zamknęły ranking
nie są takie jak wtedy, dziś to panie matki
młodsze koleżanki chodzą na balangi
nie wiesz po co? to tak samo jak ich matki
wasze córki chcą górnej półki
są jak tamte, polują na mnie i kumpli
jesteśmy jak znaczki same białe kruki
jestem eksponatem, a twoja córka groupies


Sir Michu, który wyprodukował cały materiał, udowodnił po raz kolejny (przynajmniej mi), że jest bardzo dobrym i utalentowanym producentem. Nie ma praktycznie podkładu, który nie przypadłbym mi do gustu, a na wyróżnienie zasługują przede wszystkim ,,La La La Lachon” – świetne pianino, ,,50 Zet” – niby prosty plastik, ale naprawdę się jaram, ,,Inne Getto” – powolny, niesamowicie klimatyczny oraz ,,WWR” – tutaj czuć moc i uderzenie. Flow w sumie Tede ma cały czas na dobrym poziomie, a raczej bardzo dobrym. Świetnie jedzie i dostosowuje się do różnych bitów. W ,,Imprezowy Automat” świetnie się nim bawi, w ,,Dokąd Idziesz Polsko?” potrafi wprowadzić wzniosły nastrój, a chociażby w ,,Gryzę Się W Język” agresję i ciętość.

Podsumowując, ja jestem usatysfakcjonowany praktycznie w stu procentach. Po pierwszym przesłuchaniu ta audycja mnie wkurzała i doszedłem do wniosku, że lepiej byłoby, jakby fragmenty radiowe były osobno jako skity, które można by skipować. Teraz sądzę, że to wszystko tworzy świetną i oryginalną całość. Tedeusz jest tekstowo w formie, dobrze płynie po bitach, ma styl, technikę i charyzmę. No i na pewno zaskoczeniem są udziały gościnne Eldo, Molesty i przede wszystkim Pezeta. W każdym razie co tu dużo mówić – jak na razie mój faworyt do płyty roku w Polsce, ale od maksymalnej oceny się wstrzymam jeszcze.

9/10


Podsumowanie trzeciej kolejki fazy grupowej Mundialu

Grupa A

22 czerwiec, Meksyk – Urugwaj 0:1

Wynikiem, który na pewno dawałby awans obu ekipom i eliminował Francję, był remis. Jednak nie można powiedzieć, że któraś z drużyn grała o podział punktów. Zespół z Ameryki Południowej był lepszy, stwarzał więcej sytuacji, oddał większą ilość celnych strzałów i zasłużenie wygrał grupę.

22 czerwiec, RPA – Francja 2:1

Mówiąc szczerze, sądziłem, że jednak Francuzi uratują swój honor i odniosą zwycięstwo i jeszcze jakimś cudem awansują do 1/8. Stało się inaczej. Gospodarze turnieju pokazali się z bardzo dobrej strony. Widać było ambicje w ich poczynaniach, wolę walki i że stanowili zespół. Do awansu zabrakło mi 3 goli, ale i tak odpadli z turnieju z klasą, a wicemistrzowie świata chyba z klasą równą naszej-klasie…

Grupa B

22 czerwiec, Nigeria – Korea Południowa 2:2

Gracze z Czarnego Lądu musieli po prostu odnieść zwycięstwo i liczyć na porażkę Greków z Argentyną. Bez względu na wynik drugiego spotkania i tak nie awansowaliby, gdyż nie byli w stanie pokonać Azjatów. Trzeba przyznać, że to jednak jest niespodzianka, iż Nigeryjczycy kończą Mundial z zaledwie jednym punktem.

22 czerwiec, Grecja – Argentyna 0:2

Maradonie wystarczył zaledwie remis, aby wygrać grupę. Dał pograć m.in. takim zawodnikom jak Diego Milito czy Sergio Aguero, ale to w żadnym stopniu nie zmniejszyło siły napadu. Argentyńczycy męczyli się z broniącą się Grecją niemiłosiernie, ale w końcu przebili się pod koniec spotkania dwukrotnie.

Grupa C

23 czerwiec, Słowenia – Anglia 0:1

Dla podopiecznych Fabio Capello to był mecz o wszystko. Musieli po prostu zgarnąć 3 punkty z zespołem, który spisywał się naprawdę nieźle. Anglia miała wyraźne problemy z zestawieniem drugiego stopera, a na ataku zagrała znowu inna para napastników. Tym razem Rooney i Defoe. Opłacało się, bo gracz Tottenhamu dał Anglikom trzy punkty i awans, ale nie z pierwszego miejsca.

23 czerwiec, USA – Algieria 1:0

Amerykanie rzutem na taśmę wygrywają rywalizację z Algierią, a zarazem grupę C. W ostatniej minucie bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Donovan. USA w 1994 roku obiecało Mistrzostwo Świata w 2010 i jak na razie są już w 1/8, gdzie są bliżej wykonania planu niż dalej.

Grupa D

23 czerwiec, Australia – Serbia 2:1

Sytuacja w tej grupie była ciekawa, bo tak naprawdę wszystkie ekipy miały teoretyczne szanse na awans. Kangury potrzebowały wysokiego zwycięstwo nad Serbią i wysokiej porażki Ghany z Niemcami. Wygrali skromnie i było pewne, że nie skończą Mundialu na ostatnim miejscu w grupie. Serbia ogólnie mnie rozczarowało, bo upatrywałem w nich czarnego konia, a oni znowu kończą Mistrzostwa na ostatnim miejscu w grupie.

23 czerwiec, Niemcy – Ghana 1:0

Nie była to łatwa przeprawa dla Niemców i od początku zdawałem sobie sprawę, że będzie bardzo ciężko. Ghana to zespół ambitny, silny fizycznie, który nie odpuszcza. Nie zagrał na szczęście z powodu kartek Klose, ale Low znowu postawił na Podolskiego i zagrał tylko z jednym typowym napastnikiem, którym był Cacau. Jednak Ozil zdobył bramkę i dał Niemcom awans z pierwszego miejsca. Uwaga! W 81 minucie pojawił się na boisku Toni Kroos.

Grupa E

24 czerwiec, Dania – Japonia 1:3

Wiadomym było, że Holandia bez względu na wynik meczu z Kamerunem, wychodzi z grupy z pierwszego miejsca. Kwestia drugiej pozycji miała się bezpośrednio rozstrzygnąć w tym pojedynku. Skuteczniejszy okazał się zespół z Azji, który muszę przyznać, że ogólnie zaskoczył mnie postawą na tym Mundialu.

24 czerwiec, Kamerun – Holandia 1:2

Nieposkromione Lwy grały już tylko o honor, którego i tak niestety nie udało się uratować, bo Oranje okazali się zbyt silni. Na pewno postawa Kamerunu zaskoczyła i to bardzo negatywnie. Sam w sumie nie typowałem, że wyjdą z grupy, ale jednak zerowy dorobek punktowy w grupie, gdzie na pewno Dania i Japonia to zespoły będący na podobnym poziomie, nie zachwyca.

Grupa F

24 czerwiec, Słowacja – Włochy 3:2

Mistrzowie Świata, mając zaledwie 2 punkty na koncie, grali o wszystko z Słowacją, która miała tych punktów zaledwie 1. Włosi byli faworytami bez względu na ich postawę w poprzednich spotkaniach, ale Słowacy, wg wielu, zagrali najlepszy mecz w swojej historii. Dzięki temu zajęli drugie miejsce w grupie i awansowali do 1/8. Mistrzowie Świata kompromitują się tak samo jak Francja.

24 czerwiec, Paragwaj – Nowa Zelandia 0:0

Nowo Zelandczycy nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Villara, więc w taki sposób raczej meczu nie da się wygrać. Gracze z Ameryki Południowej przeważali, ale nawet podwójna zmiana w napadzie przeprowadzona w 66 minucie na nic się zdała. W każdym razie i tak Paragwaj wygrywa grupę.

Grupa G

25 czerwiec, Brazylia – Portugalia 0:0

Brazylia miała zapewniony awans, a Europejczycy musieliby przegrać naprawdę niesamowicie wysoko, zarazem mając na względzie wysokie zwycięstwo Wybrzeża Kości Słoniowej, aby nie awansować. Tak się jednak nie stało, bo punkt wywalczony z Brazylijczykami dał mi awans z drugiego miejsca.

25 czerwiec, WKS – Korea Północna 3:0

Tak jak przed czterema laty Słonie nie wychodzą z grupy śmierci, zajmując przed ostatnie miejsce dzięki wygranej w trzeciej kolejce. Nie powiem, abym był niesamowicie zawiedzony ich postawą, bo przecież mieli bardzo trudną grupę, ale jakby nie zabrakło im skuteczności w meczu z Portugalczykami, to oni cieszyliby się z awansu do 1/8 finału.

Grupa H

25 czerwiec, Hiszpania - Chile 2:1

Jakby Mistrzowie Europy nie wygrali, a Szwajcarzy pokonali Honduras, to by Hiszpanów zabrakło w fazie pucharowej, co byłoby największą sensacją jak do tej pory. Mimo naprawdę dobrej postawi Chilijczyków w pierwszych 20 minutach, to Europejczycy zdobyli dwie bramki pierwsze, a dodatkowo grali w przewadze jednego zawodnika. Ostatecznie udało im się, mimo straty gola, utrzymać korzystny rezultat do końca i wygrali grupę.

25 czerwiec, Szwajcaria – Honduras 0:0

Szwajcarom do awansu potrzebne były 3 punkty i zwycięstwo najlepiej minimum dwiema bramkami. Biorąc pod uwagę, kto był ich rywalem, taki obrót sprawy powinien stać się faktem, ale nie stał się. Ekipa z Ameryki Środkowej wywalczyła remis i fakt, że zajęła ostatnie miejsce w grupie, ale straciła tylko 3 bramki. Szwajcaria zdeklasowała wszystkich, pokonując w meczu otwarcia Hiszpanów, ale i tak odpadają.

No to faza grupowa Mistrzostw Świata w RPA dobiegła końca. Mimo że pierwsza kolejka nudziła i rozczarowywała, w drugiej było już o wiele lepiej. Mimo że bramek bardzo dużo nie padło, to i tak niespodzianki miały miejsce. Odpadnięcia Francji i Włoch, męczarnie Hiszpanii i Anglii czy naprawdę słaba postawa drużyn Afrykańskich. W każdym razie mój faworyt do zwycięstwa w Mundialu gra nadal, ale rywal w 1/8 finału bardzo ciężki, bo Anglicy. Pary 1/8 finału:

Urugwaj – Korea Południowa
USA – Ghana
Niemcy – Anglia
Argentyna – Meksyk
Holandia – Słowacja
Brazylia – Chile
Paragwaj – Japonia
Hiszpania – Portugalia

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Podsumowanie drugiej kolejki fazy grupowej Mundialu

Grupa A

16 czerwiec, RPA – Urugwaj 0:3

Pierwszy mecz drugiej kolejki i już padają 3 bramki. Ogólnie poziom mnie nie zachwycił, ale przynajmniej ilość goli jest spora. Cieszę się z wyniku, a poza tym Urugwaj był lepszą drużyną i wygrał zasłużenie. Wyszli trzema napastnikami, co przekuło się w 3 gole. Gospodarze Mistrzostw Świata są w bardzo trudnej sytuacji, bo czeka ich jeszcze mecz z Francją, który muszą wygrać, aby liczyć na awans.

17 czerwiec, Meksyk – Francja 2:0

Rezultat może wydawać się dość zaskakujący, ale ja się cieszę. Było to spotkanie toczone w szybkim tempie, podczas którego nudzić nie można się było, ale to gracze z Ameryki Północnej okazali się lepsi. Francuzi nie zmieni zbytnio składu i nadal wyszli tylko z jednym typowym napastnikiem. Teraz są w bardzo trudnej sytuacji, bo muszą wygrać z RPA i liczyć, że w meczu Urugwaj – Meksyk nie padnie ramis.

Grupa B

17 czerwiec, Argentyna – Korea Południowa 4:1

Obie ekipy miały po 3 punkty po pierwszej kolejce, ale w ich bezpośrednim starciu triumfowali podopieczni Maradony. Byli po prostu lepsi w każdym aspekcie, mogło się skończyć wyżej, ale zabrakło skuteczności. Bardzo dużo wniósł wprowadzony w drugiej połowie Aguero. Natomiast gol dla Azjatów padł po fatalnym zachowaniu Demichelisa, który nie może grać w Bayernie w pierwszym składzie w następnym sezonie!

17 czerwiec, Nigeria – Grecja 1:2

Zdecydowanie najlepsze widowisko tego Mundialu jak do tej pory. Nigeryjczycy prowadzili 1:0, grali lepiej, ale cofnęli się do obrony, a dodatkowo od 33 grali w osłabieniu, bo za głupotę został wyrzucony z placu gry Kaita. Grecy od razu rzucili się do ataku i wyrównali przed przerwą. Druga połowa to ataki Europejczyków i kontry Afrykanów, ale to Grecja miała wielką przewagę. Świetnie bronił Enyeama, ale popełnił błąd, który kosztował Nigerię stratę gola. Był to pierwszy mecz tych Mistrzostw, w którym drużyna, która prowadziła, schodziła pokonana.

Grupa C

18 czerwiec, Słowenia – USA 2:2

To spotkanie detronizuje pod względem atrakcyjności rywalizacje nigeryjsko grecką. Pierwsza część meczu należało do Europejczyków, którzy grali rozsądnie, a Amerykanie nie byli w stanie nic zdziałać. Drugie 45 minut to popis bardzo ładnej gry USA. Tak naprawdę Amerykanie powinni to spotkanie wygrać, ale sędzia nie uznał prawidłowo zdobytej bramki na 3:2.

18 czerwiec, Anglia – Algieria 0:0

Marazm. Tak najkrócej i najbardziej trafnie można określić to, co zaprezentowali gracze Fabio Capello. Algiera zagrała również dość dobrze, ale Anglicy byli całkowicie bezradni. Zagrali o wiele słabiej niż z USA, a przecież przeciwnik nie był wysokiej klasy. Ja w każdym razie jestem zadowolony z takiego rozstrzygnięcia.

Grupa D

18 czerwiec, Niemcy – Serbia 0:1

Serbowi przystępowali do tego meczu z nożem na gardle. Musieli wygrać, aby nadal liczyć w się walce o awans, a na dodatek przeciwnik z najwyższej półki. Jednak Serbia pokazała charakter, zagrała bardzo dobre spotkanie i zasłużenie zwyciężyła. Doskonałe radził sobie Krasic. Co do reprezentacji Niemiec ja powiem tyle – jak ten debil Low nadal będzie stawiał na Klose i Podola, a na rezerwie trzymał wicelidera strzelców Bundesligi i wicelidera asyst, to będzie miał na swoje.

19 czerwiec, Ghana – Australia 1:1

Niespodzianka miała miejsce jeszcze w drugim spotkaniu tej grupy. Australijczycy szybko zdobyli bramkę, a potem atakowała tylko w zasadzie Ghana, która jeszcze grała w przewadze zawodnika 65 minut. Wynik jest satysfakcjonuje, bo znaczy to, iż Niemcy będą musieli wygrać w ostatnim meczu z Ghaną, aby od razu awansować.

Grupa E

19 czerwiec, Holandia – Japonia 1:0

Holendrzy nie zaimponowali praktycznie niczym. Fakt, zagrali trochę lepiej niż w rywalizacji z Danią, ale nadal są dalecy od swojej prawdziwej formy. Może w ostatnim meczu grupowym, kiedy wróci już Arjen Robben, pokażą piękną piłkę. Japończycy w sumie oddali łącznie więcej strzałów niż Holandia, ale zabrakło im precyzji.

19 czerwiec, Kamerun – Dania 1:2

Dla drużyny z Afryki była to ostatnia szansa. Musieli po prostu wygrać, aby zachować szanse awansu. Niestety, mimo prowadzenia po golu Eto’o, ta sztuka się nie udało. Nie mogłem obserwować tego spotkania, bo byłem poza domem, ale wielu uważa, że to jak na razie zdecydowanie najlepszy mecz Mundialu. No cóż, zdarza się. Jeszcze na pewno będą lepsze mecze. :)

Grupa F

20 czerwiec, Słowacja – Paragwaj 0:2

Sobota była dziwnym dniem. Chodziłem wkurwiony od samego rana, w zasadzie nie wiadomo na co, chociaż poprzedni dzień, a raczej jego końcówka, nie była zbyt fajna. W każdym razie nie miałem żadnej ochoty na oglądanie pierwszych dwóch meczy. Cieszę się, że Paragwaj wygrał, bo jak Słowacja oddaje jeden celny strzał na bramkę, to może pomarzyć.

20 czerwiec, Włochy – Nowa Zelandia 1:1

Tak, Mistrzostwa w drugiej kolejce fazy grupowej naprawdę nie mogą nudzić. Mistrzowie Świata nie dali rady słabej Nowej Zelandii. Tak naprawdę Włochom należało się zwycięstwo, bo ich rywali oddali jedynie jeden celny strzał na bramkę i to jeszcze po błędzie w obronie. W każdym razie podział punktów jest faktem i wszystko rozstrzygnie się w ostatniej kolejce.

Grupa G

20 czerwiec, Brazylia – WKS 3:1

No muszę przyznać, że Brazylijczycy zagrali lepsze spotkanie niż z Koreą Północną, ale i tak drugi gol nie powinien być uznany. Wybrzeże Kości Słoniowej niestety już żegna się z Mundialem po raz drugi, ale znowu znaleźli się w grupie śmierci. Liczę, że rozjadą dość wysoko w ostatnim meczu Azjatów.

21 czerwiec, Portugalia – Korea Północna 7:0

Totalna deklasacja, pogrom, zmiecenie z powierzchni ziemi. Takowych słów należy użyć, aby opisać to widowisko. Europejczycy oddali 11 celnych strzałów na bramkę rywali z czego aż 7 okazało się być nie do obrony dla bramkarza Koreańczyków. W sumie liczyłem, że Azjaci jakimś cudem urwą punkty Portugalii, ale rzeczywistość okazała się inna.

Grupa H

21 czerwiec, Chile – Szwajcaria 1:0

Szwajcarzy od 31 minuty grali w osłabieniu, ale przegrali zasłużenie, bo nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Chilijczyków. Ekipa z Ameryki Północnej robi na razie naprawdę bardzo dobre wrażenie i są już praktycznie w 1/8 finału.

21 czerwiec, Hiszpania – Honduras 2:0

Liczyłem na pogrom w pokonaniu mistrzów Europy, a tu tylko 2:0. W każdym razie byli zdecydowanie lepsi od swoich rywali i zwyciężyli zasłużenie. Na pewno nie będą mieć łatwego zadania w ostatniej kolejce z Chile, ale awans jest w zasięgu ręki zdecydowanie.

Mistrzostwa Świata w drugiej kolejce fazy grupowej nabrały rumieńców. Padło zdecydowanie więcej bramek i było trochę więcej nieoczekiwanych rozstrzygnięć. Niestety nie obejrzałem wszystkich spotkań z różnych powodów, ale większość widziałem. Teraz zaczyna się trzecia kolejka. Mnie najbardziej interesuje mecz środowy Niemcy – Ghana. Low, ośle, jak ci zależy na awansie, to wystaw w końcu Kiesslinga i Kroosa!
_____________________________________

A odbijając od tematu, to dzisiaj rozjebał mnie totalnie pewien teledysk. Kawałek jest spoko, ale klip to jest przegięcie. Ja kiedy go widzę zawsze odpalam marzenia i wiesz, ze widzę tam siebie w roli głównego bohatera...

niedziela, 20 czerwca 2010

The Roots - How I Got Over

The Roots to legenda w całym tym rapie. Grupa, która zaczęła swoją karierę w 1993 roku, zaskakując cały świat albumem ,,Organix”, działa do dnia dzisiejszego. Skład grupy na przestrzeni lat ulegał zmianie, ale zmianie nie ulegał poziom ich muzyki, który zawsze był co najmniej dobry. Prezentowany materiał to już 9 album studyjny składu i od razu stwierdzam, że to najlepsza ich płyta XXI wieku.

Black Thought to jeden z tych raperów na kuli ziemskiej, którzy zawsze, ale to naprawdę zawsze potrafią przekazać dobre i konkretne treści. Artysta co prawda może nie mówi o jakiś nieprawdopodobnych sprawach, nie robi linijkami odkryć na miarę nowych planet czy pierwiastków. W każdym razie mamy tutaj kwestie rozważania nad obecną sytuacją na świecie, która, jak nie trudno się domyślić, nie jest kolorowa, trochę osobistych wersów, w których raper mówi bezpośrednio o swoich uczuciach oraz ogólne obserwacje rzeczywistości. Czarna Myśl umiejętnie żongluje i przeplata wątki w kawałkach, co tworzy bardzo fajną całość. Technicznie jest również bardzo dobrze i widać, że Black Thought jest w formie. Tak zapodaje te fragmenty tekstów, ale tak na serio to trzeba je usłyszeć na własne uszy, aby poczuć prawdziwą moc.

yo, i try to get it how i live it
a lot of people counting on me kinda like a digit
it’s a cold world, I ain’t fronting like it isn’t
it’s no time for coming up shorter than a midget

underrated, underappreciated
the one them underachievers had underestimated
find me graduated, I’m one of the most hated

if everything is made in Chine, are we Chinese?
and why do haters separate us like we Siamese
technology turning the planet into zombies
everybody all in everybody’s dirty laundry
acid rain, earthquakes, hurricane, tsunamis
terrorist, crime sprees, assaults and robberies


Rzadko wspominam o gościach, ale tutaj nie mogę tego nie uczynić. Zwrotki Blu, Dice Raw (były członek zespołu) oraz Phonte wywarły na mnie wrażanie. Szczególnie członek (a raczej wypadałoby napisać były członek) Little Brother zapodał najlepszą zwrotką na albumie w numerze ,,Now Or Never”. Odważna opinia, ale tak właśnie uważam i pierdolę, że masz z tym problem jak Eis pierdoli to, co jest teraz modne. Kiedyś na forum napisałem, że sposób płynięcia po bicie Black Thoughta to PERFECT PURITY. Odnosiłem to głównie do drugiej i trzeciej płyty The Roots, bo teraz jest trochę inaczej. Związane jest to oczywiście z faktem, że artyście zmienił się głos. Obecnie jest mocniejsze niż kiedyś. W każdym razie na bitach nadal radzi sobie poprawnie. Muzycznie ,,How I Got Over” jest znakomitym materiałem. Odważę się stwierdzić, że to jest chyba jak na razie najlepiej wyprodukowany krążek, jaki dane było mi słyszeć w 2010 roku. Nie ma się w sumie co dziwić, bo Rootsi zawsze mieli fantastyczne, oparte na żywych instrumentach brzmienie. Przedstawiana płyta jest genialna muzycznie i z całym szacunkiem dla tekstów jak C.O.S. z całym szacunkiem mówi o Wschodnim Wybrzeżu, ale West Coast je przerasta, tak tutaj brzmienie przerasta lirykę dość znacznie.

Mówiąc szczerze nie czekałem z paznokciami w zębach na forum na ten album jak hejterzy na powrót VNM’a, ale tym milej mi się go słucha i nim delektuje. Na pewno bardzo poważny kandydat do płyty roku, a pierwszą dziesiątkę to ma raczej zagwarantowaną. Chyba że zdarzy się cud i wyjdzie co najmniej 10 lepszych produkcji, ale Nie Ma Cudów jak 834. Cóż, życie toczy się dalej. Jedni mają Eminema, drudzy Birdmana, a inni, w tym ja, The Roots. Popek mówił ,,MMA panowie, MMA”, a ja powiem tak – Real Hip Hop panowie, Real Hip Hop.

9/10


sobota, 19 czerwca 2010

Jermiside & Danny Diggs - Middle Classic

Żadnego z kolesi nie znałem wcześniej. Album jakiś czas temu polecił mi Dyndum, z którym mam dość podobne gusta, jeżeli chodzi o rap zza oceanu. Ja nienawidzę, kiedy nie wiem, skąd jest raper/grupa, którego/którą słucham itd. Jermiside to artysta, który wychował się w Cincinnati, a Danny Diggs jest producentem z Vancouver. Z tego, co czytałem rapująca połowa duetu jest w grze od 2003 roku i wydała kilka krążków. W każdym razie jako duet Jermiside & Danny Diggs reprezentują Atlantę. Ojej, przecież to Dirty South. Jednak nie będzie nic o łańcuchach, dziwkach, pieniądzach czy innych płytkich rzeczach, z którymi sporo osób (co prawda błędnie, ale mam na to wyjebane) kojarzy Południe.

Tekstowo ten album to kwintesencja tego, co w rapie dla mnie jest najlepsze. Artysta przedstawia życie z perspektywy zwykłego człowieka, któremu nie są obce problemy. Takie rzeczy jak rozterki, obawy, nieuchronność przemijania to codzienność, z którą należy się zmierzyć. Egzystencja to nieustanna walka, chociaż nie można powiedzieć, iż raper wzywa do jakiejś rewolucji, ale po prostu mówi o otaczającej go rzeczywistości. Jest szczery do bólu, a sposób, w który przedstawia życie jest różny. Od osobistej perspektywy na temat rzeczywistości w ,,Afraid” poprzez retrospekcyjną historię swojej przeszłości w ,,Middle Chassis” do opowieści o losach osób trzecich jak w ,,Alright”. No i tak to dalej idzie. Niby banalne, niby proste i niby nic nadzwyczajnego, ale podane w naprawdę bardzo fajny sposób. Kilka wersów:

you can take my life, but you can never take my knowledge
the first within my family to graduate from collage
and so I’m paying homage momma didn’t raise a fool
so no matter the weather I feel like everything is cool

remember we used to hit the town
and then we sit around, till we end up getting down
on cloud 9, waiting for my kicks to hit the ground
or worked at bar, but the whole picture is different now
see you out of bounds, so I frown like a clown’s face that’s upside down
feeling out of tune, ain’t no need to mix this down, well
in a first glance without a romance it’s strange
but in life we know many circumstances change


Warstwa muzyczna jest świetna. Bardzo przyjemne, miękkie, przesycone soulem i jazzem brzmienie, które jest idealną pieszczotą dla uszu. Na pewno ludzie, którzy lubię A Tribe Called Quest będą zadowoleni. Danny Diggs odwalił kawał solidnej roboty i ciężko mi wskazać mój ulubiony bit, bo każdy jest świeży. Tak rap powinien brzmieć w 2010 roku. Głos Jermiside’a jest wręcz idealny do nawijania pod takie podkłady. Gładki, spokojny, wyluzowany. Wirtuozerii technicznych pod względem flow raper nie czyni, ale czy to jest takie ważne wobec tak genialnych treści? Oczywiście, że nie. Chyba że ktoś nie zna angielskiego jak niektórzy debile z for. W kilku trackach są śpiewane refreny, ale muszę powiedzieć, że w żadnym stopniu mi nie przeszkadzała, bo pasują do całości albumu dobrze.

Wad nie widzę. W zasadzie płyta nie trwa długo, bo mamy 10 numerów plus 3 remiksy, z których ten zrobiony przez Kno kawałka ,,Still With Me” jest lepszy od oryginału. W każdym razie całość jest bardzo solidna. Doskonałe brzmienie plus ambitne teksty, z którymi ludzie tacy jak ja i Ty możemy się utożsamić. Jest to na pewno materiał na dłuższą recenzję i może kiedyś ją napiszę, bo jestem przekonany, że będę wracał do ,,Middle Classic” od czasu do czasu.

9/10


PS: ,,Middle Classic" to idealna alternatywa dla ,,Below the Heavens".

piątek, 18 czerwca 2010

DonGuralesko - Totem Leśnych Ludzi

DonGuralesko to postać, której nie trzeba przedstawiać. Poznaniak, który jest w grze już od końca lat 90-tych, ma STYL i jest aktywny na scenie, bo przecież nagrywał w Killaz Group czy Kasta Składzie.

Tekstowo mnie zaskoczył. VNM rapował kiedyś ,,Mówisz, że nawijam tylko o hajsie – morda na kłódkę!”, a gospodarz przedstawianego albumu mógłby walnąć follow-upa ,,Mówisz, że nawijam tylko bragga – morda na kłódkę?”. No i faktycznie, bo na ,,Totem Leśnych Ludzi” są numery o czymś. ,,Zanim Powstał Totem” – dość ciekawy konceptowo kawałek wyróżniający się na tle innych, ,,Betonowe Lasy Mokną” – tutaj Gural próbuje być dość refleksyjny i poruszyć głębsze tematy, ,,Dzieci Kosmosu” – krytyka materialnej postawy ludzkiej, ,,Migają Lampy” – świetna narracja z perspektywy obserwatora ulicy, zdecydowanie najlepszy track na krążku czy też ,,Złoty Róg” – autobiograficzny numer. Oczywiście są też pozycje, w których nie zabrakło typowego braggadacio czy po prostu rymów dla rymu. Wyróżnić mógłbym ,,Tańczymy Walczyk” czy ,,To O Tym Jest Między Innymi”, w których gospodarz rozjechał lirycznie. Nie zarzucam raperowi takiego stylu, bo w nim się spisuje naprawdę świetnie, ale swoje najlepszy czasy pod względem tekstowym, a więc ,,Opowieści Z Betonowego Lasu” oraz ,,Nokaut” ma za sobą. Rok 2002 to był jego rok. Jednakże nadal Poznaniak potrafi dowalić mocnymi linijkami:

na osiedlach bez zmian, rymów bezmiar
a ja ciągle ten sam, chociaż inny bez dwóch zdań

płynie, interes kwitnie, żule kupują Żytnie
to trudne, życie ich okrutnie wytnie
w oknie stary pies szczeka, taryfiarz czeka
moknie plandeka, monopol tutaj jest jak mekka
wyje karetka, w kieszeni ostatnia bletka
na przystanku klientka na typa wściekła
on wściekły na nią, razem się ranią i manią
emocji banią jadą z bajerą tanią


Ogólnie warstwa muzyczna ma wzloty i upadki.. Wkurza mnie kobza, bo inaczej tego nazwać nie mogę, w numerze ,,Giovanni Dziadzia”. W brzmieniu nie podobają mi się także odgłosy różnych zwierząt i ogólnie natury. To jest np w ,,Betonowe Lasy Mokną” pod koniec ,,Dzieci Kosmosu” czy ,,Goryl”. Oczywiście to dość ciekawy zabieg, ale mi on kompletnie nie przypadł do gustu. Nie ma wielu bitów, które mnie niszczą się, ale wyróżnić mogę ,,Migają Lampy”, ,,Pale Majki”, ,,To O Tym Jest Między Innymi”, ,,RAP”, ,,Złoty Róg”, więc jest nie najgorzej. Jednak dla mnie ,,El Polako” było pod tym względem trochę lepszą płytą. Co do flow to Poznaniak od wielu lat stanowi czołówkę polskiej sceny. Top 3, Top 5 czy może nawet numer 1. Kapitalnie płynie po podkładach bez względu czy są fajne, czy nie są fajne. Widać, że to Gural rządzi i miota bitem, a nie bit nim.

W każdym razie ogólnie pozostaje pewien niedosyt. Artysta zrobił na mnie naprawdę dobre wrażanie ostatnim krążkiem i mimo że nie czekałem jakoś niesamowicie na ,,Totem Leśnych Ludzi” ( w zasadzie to w ogóle nie czekałem), to myślałem, iż materiał lepiej mi siądzie. Nie jest fatalnie, ale daleko od ideału. W 2008 w czerwcu wydali płyty Gural oraz Tede, którymi się jarałem. W 2010 wydał na razie ten pierwszy i niezbyt mnie zachwycił. Zobaczymy, co zrobi mój drugi najlepszy raper w tym kraju, ale sądzę, że się nie zawiodę. Już 24 czerwca!

7/10



PS: Okładka to chyba jakiś żart.

środa, 16 czerwca 2010

Podsumowanie pierwszej kolejki fazy grupowej Mundialu

Grupa A

11 czerwiec, RPA – Meksyk 1:1

Mecz otwarcia Mistrzostw Świata muszę przyznać, że mnie nie zawiódł. Sądziłem, że gracze z Ameryki Północnej zwyciężą, ale gospodarze pokazali, iż nie są chłopcami do bicia. Druga połowa lepsza od pierwszej, a na dodatek Afrykańczycy mogli zwyciężyć, ale pod koniec jeden z piłkarzy trafił w słupek bramki Pereza, który bronił ogólnie bardzo niepewnie.

11 czerwiec, Urugwaj – Francja 0:0

Liczyłem na dobre i ciekawe widowisko, a dostałem totalną klapę. Francja była wyjątkowa słaba, nieskuteczne i grała nieładnie. Rozczarował mnie na całej linii Gourcuff, który po prostu pokazał się z bardzo złej strony. Solidnie zagrali przede wszystkim Abidal oraz Diaby. Urugwajczycy mają silny kadrowo zespół, ale nie pokazali także nic interesującego na tle słabej Francji.

Grupa B

12 czerwiec, Korea Południowa – Grecja 2:0

W końcu spotkanie, które mi się podobała na całej linii. Nie lubię Greków za ich styl, który zaprezentowali na Euro 2004, bo wygrali szczęśliwie, a potem nie zagrali nawet na Mundialu w Niemczech. Mistrzowie Europy, żenada. Azjaci byli lepsi praktycznie w każdym elemencie gry. Szybko zdobyli gola, potem trochę cofnęli się do obrony i wyprowadzali groźne kontry. Dobry występ przypieczętowali golem Park Ji Sunga w 57 minucie.

12 czerwiec, Argentyna – Nigeria 1:0

Zastanawiałem się, jaki atak wystawi Diego Maradona, któremu o wiele lepiej wychodzi wciąganie białych lin, niż stanie przy nich. Postawił na Teveza, Messiego oraz Higuaina. Messi to zdecydowanie najlepszy gracz w ekipie Argentyny, jednak zabrakło mu skutecznego wykończenia. Higuain zmarnował kilka doskonałych okazji. Bohater spotkania okazał się jednak afrykański bramkarz Enyeama, popisując się kilkoma fantastycznymi paradami.

Grupa C

12 czerwiec, Anglia – USA 1:1

Amerykanie w 1994 roku zapowiedzieli, że zdobędą Mistrza Świata w 2010. Zaczęli dobrze, bo na pewno tak można nazwać remis z Anglią po fatalnym błędzie Greena, który przebił chyba nawet ,,wyczyn” Seamana sprzed 8 lat. Widowisko generalnie było dość dobre, ale niestety pojawiły się pod koniec kłopoty z obrazem.

13 czerwiec, Algieria – Słowenia 0:1

To była totalna nuda dla mnie. Myślałem, że podczas pierwszych 45 minut się potnę jak emo. Druga część spotkania była zdecydowanie ciekawsze i mimo że ,,gospodarze” oddali więcej strzałów na bramkę, Słoweńcy zwyciężyli po golu z 79 minuty. Europejczycy wykorzystali fakt, że Algieria grała w osłabieniu od 73 minuty.

Grupa D

13 czerwiec, Serbia – Ghana 0:1

Początek meczu był obiecujący, ale mniej więcej od 25 minuty nic praktycznie na boisku się nie działo. Lepiej prezentowali się Ghańczycy, a Serbowie zawiedli mnie na całej linii. Sądziłem, że zwyciężą, ale polegli. Paradoksalnie grać lepiej zaczęli dopiero po tym jak w 74 minucie Lukovic został wyrzucony z boiska. Stworzyli sobie wtedy w krótkim odstępnie czasu 4 groźne okazje. W każdym razie Ghana wygrała zasłużenie i chyba są już na pewno w 1/8 finału.

13 czerwiec, Niemcy – Australia 4:0

Czekałem na tę chwilę niecierpliwie i się nie zawiodłem. Niemcy pokazali bardzo dobrą i konsekwentną piłkę, mimo że ich przeciwnikiem nie był z najwyższej półki. Obecność Klose w pierwszym składzie nie podobała mi się w ogóle i co prawda zdobył bramkę, ale zmarnował kilka doskonałych sytuacji. No i w końcu to było widowisko, w którym padło powyżej 2 bramek.

Grupa E

14 czerwiec, Holandia – Dania 2:0

Zacierałem ręce, bo sądziłem, że to spotkanie będzie bardzo emocjonujące i obfitujące w bramki. Przeliczyłem się. Pierwsza część nie zachwyciła, na początku drugiej padł gol samobójczy, a Holendrzy wszystko zakończyli w końcowych minutach. Od ekipy Oranje oczekuje się jednak o wiele lepszej gry.

14 czerwiec, Japonia – Kamerun 1:0

Pierwsza połowa to było zdecydowanie najbardziej denne 45 minut tego Mundialu do tej pory, mimo że padła bramka. Drugiej części meczu nie oglądałem prawie w ogóle, bo ogólnie byłem u ziomków, a wpadł pierwszy koleżka, bo mieliśmy pożegnalną imprezę grupową (i tak połowa nie przyszła, ale jebać, bo byli, ci których w sumie lubię najbardziej) i zaczęliśmy oglądać youtube’a.

Grupa F

14 czerwiec, Włochy – Paragwaj 1:1

Nie oglądałem, bo wróciłem po 21, gdyż pojechałem powiedzieć komuś kilka ostatnich słów prawdy, a potem po prostu nie byłem zbyt zainteresowany oglądaniem meczu i korzystałem z ostatnich chwil ze znajomymi z grupy, którzy pojawili się na ostatniej imprezie.

15 czerwiec Nowa Zelandia – Słowacja 1:1

Nie było mnie w domu i nie oglądałem. W każdym razie zaskakujący rezultat, który ustalili Nowo Zelandczycy w ostatniej minucie gry.

Grupa G

15 czerwiec, WKS – Portugalia 0:0

Mimo bezbramkowego wyniku, mecz był naprawdę dobry, szczególnie w drugiej połowie, w której na dodatek pojawił się Drogba. Wyrównane widowisko, ale strzałów na bramkę z obydwu stron było jak na lekarstwo. W końcówce Wybrzeże przycisnęło i mogło zdobyć 3 punkty, ale się nie udało.

15 czerwiec, Brazylia - Korea Północna 2:1

To, co pokazywali w pierwszej połowie Brazylijczycy to była lekka żenada. Kompletnie nie wychodziła im gra, ja oglądałem to z szyderczym uśmiechem na twarzy. No ale Dunga przecież ma zgraną ekipę i nie potrzeba Pato czy tam Ronaldinho. Nie byłem w stanie obejrzeć drugich 45 minut, bo padałem ze zmęczenia. Nie wiem, jak grała Brazylia, w każdym razie na pewno skuteczniej.

Grupa H


16 czerwiec, Chile – Honduras 1:0

Obserwowałem to spotkanie kątem oka, bo praktycznie cały dzień byłem zajęty. Z tego co widziałem Chilijczycy zagrali naprawdę świetnie i mogłoby być o wiele wyżej, ale fantastyczne spotkanie rozegrał bramkarz Hondurasu, który jednak pewnie zajmie ostatnie miejsce w grupie.

16 czerwiec, Hiszpania 0:1 Szwajcaria.

Chyba największa niespodzianka jak do tej pory. Mistrzowie Europy, mimo że grali lepiej, mieli więcej sytuacji, nie byli w stanie nic zrobić. Diego Benanglio, którego uważam za jednego z najlepszych bramkarzy Bundesligi, przechodził samego siebie i jemu powinni Szwajcarzy przede wszystkim dziękować.

Generalnie na razie Mundial mnie zawodzi. Drużyny grają trochę zbyt zachowawczy i przede wszystkim brakuje bramek. Poziom niektórych spotkań jak chociażby Holandia-Dania czy Francja-Urugwaj zawiódł na całej linii. W każdym razie było trochę niespodzianek i zobaczymy, co dalej nam Mistrzostwa przyniosą. Liczę, że obejrzę wszystkie mecze drugiej kolejki na spokojnie, bo pierwszej niestety nie dałem rady.

piątek, 11 czerwca 2010

WSZYSTKO PRZEJEBAŁEŚ BANANOWCU PIERDOLONY

Dnia dzisiaj jak Kononowicz, a więc 11 czerwca 2010 roku, kiedy inauguruje Mundial, doszedłem do wniosku, że jestem totalnym idiotą, debilem, chamem, cwelem, skurwysynem itd.

Zrobiłem wielką przykrość pewnej naprawdę fajnej dziewczynie, którą znam od trzech tygodni. Nie chcę mi się nawet pisać o szczegółach, bo to nie jest najważniejsze w tym momencie. Jest mi strasznie źle z tego powodu i mam wyrzuty sumienia, które na pewno będą mnie dręczyły baaaardzo długo. Przeprosiłem ją, ale drogą smsową, bo pewnie, jakbym zadzwonił, to by odrzuciła, a tak to mam nadzieję, że przeczytała. Wiadomo, że powinienem zrobić to w cztery oczy i nawet dzisiaj miałem ku temu dwie okazje, ale nie mógłbym po prostu jej spojrzeć w twarz, zabrakło mi odwagi... nie wiem. Już się z nią raczej na pewno nie zobaczę, więc taka forma była jedynym, co mogłem zrobić.

Znowu pewnie będzie, że jestem chamem, że w tym momencie tym tekstem
obrażam dame
--> jebać ten cytat. Poniższe są o wiele bardziej odpowiednie

A miało być tak pięknie...

Gdybym mógł prosto tak, cofnąć czas...

WSZYSTKO PRZEJEBAŁEŚ BANANOWCU PIERDOLONY

Nigdy nie miałem moralnego kaca, nie wiem, co dalej. Jedno jest pewne. Nie byłem wart jej łez...

środa, 9 czerwca 2010

MF Grimm - You Only Live Twice

Czerwiec na moim blogu, mimo że jeszcze nawet nie mamy połowy, będzie można na pewno scharakteryzować, mówiąc Nadeszły Chude Czasy jak u Małolata w Wkurwiam Się. W każdym razie środa nie jest jednym z tych chudych dni i mam coś w rękawie. Konkretnie MF Grimma i jego najnowszy krążek ,,You Only Live Twice”. Tytuł niewątpliwie można uznać za dziwny, bo przecież ktoś mógłby (i w sumie, nie znając w ogóle postaci artysty słusznie) rzec, że mówi się ,,You Only Live Once”. Nie w przypadku Grimma. Składają się na to dwie rzeczy. Pierwsza to, jak Nowojorczykowi udało się odzyskać słuch, wzrok oraz zdolność mowy po siedmiokrotnym postrzeleniu w 1994 roku (niestety z wózkiem inwalidzkim jest związany do końca życia), a druga, kiedy w 2000 roku został skazany na dożywocie, ale dzięki temu, że studiował w więzieniu prawo, skrócił swoją odsiadkę i wyszedł 3 lata później.

Przechodząc jednak do zawartości płyty… Pod względem tekstowym jest co najmniej nieźle. Można znaleźć numer, który jest dość tajemniczy - ,,Blessing”, coś głębszego i refleksyjnego, ale zarazem mającego mistyczną atmosferę - ,,Return To Edan”, ciekawe chełpienie i manifestowanie swojej pozycji - ,,I Am King”, nietuzinkowy konceptowo kawałek na temat pewnego wojownika - ,,The Legend Of The Golden Warrior” czy też totalny masakrator – niesamowicie wymowna, poruszająca historia życia - ,,Angel Without Wings” . Jak słucham tego tracku, to utwierdzam się w przekonaniu, że rap jest najlepszą rzeczą na świecie, jaka mnie spotkała i powinienem być dumny z siebie. Generalnie linijki serwowane przez artystę są charakterystyczne i odbiegają zdecydowanie od zwyczajnych norm. MF Grimm ma po prostu swój własny, unikalny styl pisania. Kto słyszał chociażby jeden wcześniejszy album artysty, powinien wiedzieć, co mam na myśli. Kilka przykładów fajnych:

bullet changed my vehicle
optimist allusions overcome obstacles

Immaculate Conception is the origin of my birth
king Herod hated virgin wanted me off earth

you’re my foundation, my rock that’s not movable
kingdom expandable, love not exceedable
you make me stronger, in fact I’m unbeatable

Brzmieniowo jest dobrze i w miarę różnorodnie. Pianinkowo skrzypcowe dźwięki jak w ,,Return To Edan”, tajemnicze i przyszywające dźwięki w ,,Medicine” czy też mocniejszy pokład z potężnym werblem jak w ,,All I Need”. Flow Grimma zawsze mi się podobało. Tak naprawdę to nie jest ono wybitne, bo dostrzegam w nim prostotę, ale w tej prostocie jest siła. Charakterystyczny akcent wyrazowy, sztywna nawijka (nie tak jak u MC Eiht’a oczywiście) i emocje.

Podsumowując wszystko powiem, że ,,You Only Live Twice” to solidna i interesująca płyta. Twórczość artysty jest w pewnym sensie odbiegnięciem od standardów świata rapowego i ten krążek także od nich odbiega. Nadal jednak MF Grimm jest jednym z najbardziej niedocenianych graczy w tym biznesie. Nie sądzę, że ta płyta coś zmieni (skoro przeciez ,,made history with first triple CD", a mało kto to wie), nie gwarantuje, że każdemu przypadnie do gustu, ale na pewno to jest coś innego. Porwać totalnie mnie (na razie) materiał nie porwał, ale spodobał wystarczająco, aby dać wysoką notę.

8/10

niedziela, 6 czerwca 2010

KRS One - Back to the L.A.B. (Lyrical Ass Beating)

Krisa nie trzeba nikomu przedstawiać. Ja go niesamowicie lubię i mimo że ostatnia kolaboracja z Buckshotem nie spodobała mi się, nadal wierzę, że jest w stanie nagrać bardzo dobrą płytę. Tutaj akurat mamy krotkę epkę, która lepiej byłoby, jakby w ogóle się nie pojawiła. Do rzeczy.

Mówił, że rozliczy się ze wszystkimi, którzy go dissowali i coś do niego mieli, a więc na pewno celem był Canibus. W każdym razie zawiodłem się podwójnie, bo KRS nawet nie wymienia ksywy Caniego ani też jakiegokolwiek innego rapera, ale jedzie po wack MC’s, którzy są potwarzą tej kultury. Oraz druga część zawodu to fakt, że skoro owe ,,Liryczne Spranie Dupska” miało być wymierzone w Canibusa, to była to po prostu żenada. Wracając do tych chujowych raperów pozostaje kwestia, kim są ci wack MC’s? 50Cent, Lil Wayne, Soulja Boy? – trójka tych panów nie została wymieniona przez przypadek, Kto Ma Wiedzieć To Wie jak Peja na Ski Składzie, a kto nie wie, to będzie miał rozkminkę. W każdym razie teksty są dla mnie głównie zbyt banalne i co najgorsze, że ja to już słyszałem u Krisa nie raz – krytyka słabych raperów, podkreślanie swojej pozycji, wychwalanie umiejętności. Ratuje to wszystko ciekawy tematycznie ostatni track. Generalnie no jest kilka fajnych linijek na epce oraz wordplayi, bo nie jest tak, że cała warstwa tekstowa mi się kompletnie nie podoba i je przytoczę:

I keep teaching
cats be like ,,how you still eating?”
cause I’m build on skills that never weaken
I ripped the club just last weekend
y’all sitting around playing X-Box and internet freaking

I bring life to your dead crew
my real name is love and love gonna get you

tu miał być drugi wordplay z spitting raw i cooking it more
ale nie mogę go wychwycić, a nie chce mi się słuchać tej
epki, aż go znowu wychwycę.

Produkcja nie porwała i nie potrafiła zapomnieć zbytnio o niezbyt udanej i nowatorskiej warstwie lirycznej. Tak naprawdę to podkłady, które mnie usatysfakcjonowały w stu procentach znajdują się w ostatnich dwóch numerach. Reszta wydaje się mi być niedopracowana i po prostu trochę nudna. Plusem niewątpliwie jest flow artysty. Jest ono off-beatowe (Dyndum kilka lat temu uświadomił mnie w sumie, że KRS One jedzie off-beatem i mu przyznałem rację), raper dodatkowo ma bardzo wyraźną dykcję, kontrola oddechu od lat na poziomie, głos mi się podoba, więc ogólnie wokalnie jest na plus.

W sumie jakoś nie spodziewałem się niczego niesamowitego. Mogłem olać tę epkę i nic o niej nie pisać, ale tego nie zrobiłem, więc nie ma co gdybać. Generalnie niewypał i na pewno do niej już nie wrócę z wyjątkiem może, może i jeszcze raz może dwóch ostatnich kawałków, którymi się miło zaskoczyłem.

3/10

środa, 2 czerwca 2010

K-Rino - Solitary Confinement (2009)

1)Intro
2)Soul Merchants
3)Barbedwire Discipline
4)I Got Stripes
5)Dem Laws
6)Grand Deception
7)Phony
8)When Its Time
9)Solitary Confinement
10)Didn't Ask
11)I Can't Tell
12)The Life Of Love
13)Forensics
14)Long Way To Go
15)Talkin' To Me
16)Who Killed Realness

Mamy 2 czerwiec 2010 roku. Słucham amerykańskiego rapu na poważnie od ponad 4 lat i w zasadzie nie sądziłem, że nastąpi jeszcze jakiś przełom w moim pojmowaniu tej muzyki. Nie Ma Cudów jak 834, ale ja tego przełomu nie traktuję jak cud, a raczej miłą niespodziankę. Dnia 29 maja 2010 około godziny 17:00, załączyłem sobie na głośniki najnowszą płytę K-Rino. No i zostałem zmiażdżony. Zresztą pisałem o tym w poprzedniej notce. Sądziłem, że istnieje tylko dwóch niedocenianych lirycznych masakratorów w całym tym rapie – Chino XL i Canibus, ale się pomyliłem. Jest jeszcze K-Rino. W rapgrze jest od 1986 roku, kiedy wydał pierwszy singiel, a więc to weteran. Reprezentuje Houston.

Bardzo ciekawie zaczyna się album, gdyż już w intrze artysta obrazuje, jak mniej więcej wygląda sytuacja z dużymi wytwórniami – chcesz zarabiać hajs na rapie, podpisz kontrakt, ale możesz zapomnieć, co znaczy stwierdzenie ,,independent as fuck” jakie wyznaje El-P. Jest rozmowa pomiędzy przedstawicielem jakiegoś tam majora i K-Rino. Owy przedstawiciel proponuje raperowi dobry kontrakt, ale narzuca mu z góry, o czym powinien, a raczej nie powinien, rapować. Oczywiście wszystko ma wymowę ironiczną. Drugi kawałek ,,Soul Merchants” jest tak jakby kontynuacją tego, co zawarte zostało w intrze. Między innymi przedstawia konsekwencje postępowania w intrze. Pokazuje, co pieniądze robią z ludźmi, a także porusza kilka innych głębszych kwestii. Generalnie uderzył we mnie ten numer i zaostrzył apetyt na dalsze słuchanie:

now you gotta hale some sex appeal
to get a record deal, and if you did
come correct they soon, made ya change ya tune
once they called you in that special room

ha, you got a nice credit cat
a chain and a female purchased at the titty bar
five million in your bank account
but a bunch of friends and family that you never think about

Reprezentant Houston imponuje lirycznie pod wieloma względami. Dobór wyszukanego słownictwa jest niewątpliwie jednym z nich. Sprawia to, że słuchanie jego muzyki staje się wymagające (oczywiście, jak komuś zależy na tekście, ale artystów tego typu słucha się właśnie dla tekstu) i wymaga skupienia. Najlepiej jest mieć tekst przed oczyma, bo wtedy dostaje się pełny obraz geniuszu K-Rino. Kapitalne porównania, które dotyczą różnych dziedzin np. historii, chemii czy fizyki (naukowe jazdy jak Canibus), nietuzinkowo złożone rymy i dobrane słowa, a to wszystko tworzy zwrotki naszpikowane robiącymi papkę z mózgu panczlajnami. W stylistyce braggadacio raper czuje się jak ryba w wodzie, a na ,,Solitary Confinement” można znaleźć przykłady fantastycznych wersów:

what i inflict is beyond torture, you’ll be pleading for pain

technology in my mind exceeds the current time
like somebody using an iPod in 1689

all my lines are so unorthodox
they enter you like carbon monox


To tylko kropa w morzu tego typu linijek. Przykłady praktycznie pierwsze z brzegu, ale jestem pewny, że robią smaczek na kolejne. Raper nie zapomniał naturalnie zaserwować trochę osiedlowych nawiązań, podkreślić swoją pozycję i zamanifestować siły. Nie są to jakieś zwykłe teksty, z którymi można się spotkać o co drugiego człowieka w tym biznesie. K-Rino to profesjonalista, którego linijki są zawsze na najwyższym poziomie. Znowu przykładów przytaczać nie będę, bo to po prostu trzeba usłyszeć. Jeszcze co do tematów ściśle ulicznych to znajduje się kawałek ,,Dem Laws”, który skierowany jest do policjantów. Gospodarz albumu zarzuca im nadmierne i bezpodstawne czepianie się, niesprawiedliwość, bezwzględność, radość w nękaniu i zabijaniu ludzi. Gracz z Południa daje jasno do zrozumienia, że ludzie tacy jak on gardzą policjantami i śmierć jakiegokolwiek stróża prawa to powód do celebracji.

Yangus, a więc koleżka, który mnie całkowicie przekonał do sprawdzenia dokonań Rino, powiedział, że dla niego ten gość to mistrz koncept kawałków. No i ja się z tym niewątpliwie zgadzam. Na ,,Solitary Confinement” pojawia się takowych kilka, a ja zwrócę szczególną uwagę na dwa z nich. Po pierwsze dość humorystyczny ,,Talking To Me”, w którym mowa jest o martwych przedmiotach, które należą do artysty. Mianowicie telewizor, długopis, łóżko czy martwa ryba zaczynają rozmawiać z K-Rino. Z drugiej strony można ten kawałek interpretować inaczej, bardziej poważnie. Mianowicie chodzi oczywiście o zaburzenia mentalne. Ja jednak myślę, że raperowi chodziło o akcent humoru. Drugim koncept-songiem jest ,,Grand Deception”, który uważam za zdecydowanie najlepszy track na krążku. K-Rino bezpardonowo, w sposób iście niespodziewany i całkowicie zaskakujący odkrywa przed nami oszustwa planety. Wbił mnie w ziemie, jak przeprowadził dogłębną analizę praktycznie wszystkiego, co znajduje się na banknocie o wartości jednego dolara. Zawsze, jak słucham tego numeru, to mam ciary na plecach, jak się skupie. Świetnie zobrazował wszystko, perfekcja fotograficzna jak w ,,Foul Cats” Kool G Rapa.

the so called holidays are hypocrisy
established to use religious doctrines to commit annual robberies
Christmas split in half is Christ Mass
he so called birth of Jesus where every home has glowing light cast
Christ the annointed One, Mass the birth celebration
but Jesus birth was kept due to the situation
the king initiated a death plot
cause a Messiah was prophesied to rule so Jesus' murder was authorized
no one knows the actual date
that's why sometimes you see 'Xmas'
x means unknown but ignorance affects us


To kopie, kopie, kopie. Ciężko było mi wybrać jakiś fragment z tego numeru, bo w zasadzie wszystko tam jest ciekawe, ale zdecydowałem się na powyższy, który i tak jest długi. Artysta na albumie także pokazał się z osobistej strony. Tutaj chciałbym wspomnieć o dwóch kawałkach. Pierwszy to ,,Phony”, w którym, jak nie trudno się domyślić, przedstawiony jest problem fałszywości ludzkiej. K-Rino mówi, że nie raz już doświadczył różnych sytuacji, gdzie wydawało się, że wszystko jest w porządku, a był oszukiwany przez ,,przyjaciół”. Owa fałszywość nie pojawia się jedynie w bliskich raperowi ludziach, ale jest wszechobecna na świecie. Skala tego jest tak wysoka, że czasami wydaje się artyście, że jedynymi, którym można ufać są Bóg oraz sam gospodarz albumu. Drugi numer to ,,The Life Of Love”, w którym szczegółowo jest opisane spotkanie Rino z dziewczyną, w której się zakochał. Naprawdę fajnie brzmi to przedstawienie uczuć związanych z tą historią.

O warstwie lirycznej, jak zwykle było dość sporo i jak zwykle teraz przychodzi czas na produkcję i jak zwykle nie napisze o niej zbyt wiele. W sumie nie mam pojęcia, kto zadbał o oprawę muzyczną i jakoś nie korci mnie, aby się dowiedzieć, gdyż bez tego zasnę spokojnie. Poza tym Im Mniej Wiesz, Tym Lepiej Śpisz jak u Piha! Generalnie podkłady pod względem tempa nie są jakieś niesamowicie różnorodne, ale też bardzo daleki jestem od stwierdzenia, że jeden nachodzi na drugi i zlewają się w jedną całość jak Noc I Dzień Małolatowi i Pezetowi. W każdym razie takie ,,I Got Stripes” i ,,Dem Laws” ewidentnie kojarzą mi się z tłustym brzmieniem Dirty South, które daje kopa i nudzić się nie można w żadnym wypadku podczas słuchania. ,,Barbedwire Discipline” to chyba najbardziej oryginalny bit na płycie. ,,Grand Deception” jest niesamowicie nastrojowe i wręcz hipnotyzujące brzmieniowo, a dając do tego tekst K-Rino to już w ogóle masakra. Są też łagodne ,,Phony” czy ,,Didn’t Ask”. Wkurzać po czasie zaczął mnie bit z ,,I Can’t Tell” jedynie. W sumie, patrząc na to, co napisałem, to brzmienie jest różne, ale ogólnie ja po słuchaniu całej zawartości albumu nie odczułem tego tak znacząco. Nie jest to w żadnym wypadku wadą, po prostu takie luźne spostrzeżenie.

Gospodarz ma bardzo oryginalny flow. Odnoszę wrażenie, że tak jakby szeptał podczas nawijki, co w niektórych przypadkach niesamowicie potęguje efekt oddziaływania na odbiorcę. Szepczący flow – tak to nazwę. Świetnie to sprawdza się w opowiadaniu historii, których na ,,Solitary Confinement” można trochę znaleźć. Dykcja jest poprawna i jak się odpowiednio skupię, to jest w stanie wyłapać sporo z tekstów. Rzucił w oczy mi się także charakterystyczny akcent wyrazowy, który występuje (oczywiście w trochę tam zmienionych formach) u kilku artystów z Południa. Plus dla K-Rino za podjęcie się próby śpiewania w refrenie ,,Didn’t Ask”. Muszę powiedzieć, że mi się to bardzo podobała i wywołało dodatkowe emocje we mnie. Jednak tak ogólnie umiejętności liryczne artysta ma większe niż wokalne, co nie znaczy, że te drugie kuleją, bo są na dobrym poziomie.

Ten album jest fantastyczny. Kapitalne teksty, które poruszają bardzo różne wątki w sposób wymowny i nietuzinkowy, różnorodne z reguły nie nudzące mi się brzmienie plus dobre płynięcie po bitach.. Jakbym miał teraz się pobawić i umieścić ten krążek w rankingu najlepszych 10 płyt 2009 roku, to na pewno znalazłby się co najmniej na piątej pozycji. Jednak to tylko gdybanie, bo listę już zrobiłem i niestety jest bez niego. Ogólnie jestem naprawdę bardzo zadowolony, że w końcu zdecydowałem się sprawdzić coś reprezentanta Houston. Na pewno sięgnę jeszcze do kilku innych produkcji K-Rino (pomijając ,,Worst Rapper Alive”, bo ją już sprawdziłem) i liczę, że to będzie Bomba jak Kapitan.


PS: Musiałem napisać coś dłuższego, bo jestem tak nafukany na jutrzejszą (w zasadzie dzisiejszą, ale potrwa do jutra na luzie) imprezę (po dwóch latach idę do Vintage jak All Natural, a tam był Niezły Gnój jak VNM na pierwszym roku często), że czas mi się dłuży niesamowicie.