poniedziałek, 29 listopada 2010

14 kolejka Bundesligi

Piątek

Mainz mierzyło się na własnym, lekko ośnieżonym obiekcie z ekipą Norymbergi, której ostatnio nie idzie. Gościom nie poszło także w tym spotkaniu, gdyż przegrali 0:3 i była to ich trzecia porażka z rzędu. FSV natomiast po kilku razach, kiedy wracali na tarczy, zwyciężają już drugi raz pod rząd. Punkty bardzo cenne, bo pozwalają im utrzymać pozycję wicelidera oraz powiększyć przewagę nad resztą stawki.

Sobota

Na Allianz Arena zgromadzeni kibice oczekiwali zwycięstwa Bayernu. Rywalem był Eintracht, a więc zespół, którego nie można było lekceważyć, ale zdecydowanie w zasiągu Bawarczyków. Gospodarze zagrali świetny mecz i wypunktowali piłkarzy Michaela Skibbe aż 4:1. Van Buyten, który ewidentnie zawinił przy, jak się potem okazało, honorowym trafieniu Gekasa (już 12 bramka tego zawodnika w sezonie), został zmieniony w przerwie meczu. Może w końcu Van Gaal przejrzy na oczy i nie będę musiał oglądać Belga w podstawowym składzie. Ogólnie sytuacja w drużynie z Monachium wydaje się być ustabilizowana i mimo trudnego wyjazdu za tydzień do Gelserkinchen liczę na komplet punktów.

Aż 6 razy bramkarze musieli łącznie wyjmować piłkę z siatki w rywalizacji Hamburga z Stuttgartem, z wyniku której zadowoleni mogli być jedynie gospodarze, gdyż zwyciężyli 4:2. Duży wpływ na przebieg spotkania miała czerwona kartka w 16 minucie dla Marici za obrazę sędziego, w momencie kiedy właśnie po trafieni Rumuna VFB prowadziło 1:0. HSV dzięki zdobyciu pełnej puli nie traci kontaktu z górną częścią tabeli, natomiast podopieczni Kellera idą konsekwentnie na dno tabeli. Jak na razie zwolnienie Christiana Grossa nie przynosi oczekiwanych rezultatów.

W bardzo dobrej formie ostatnio jest skrzydłowy z Bay Arena – Sidney Sam. W 14 kolejce ligi niemieckiej jego Leverkusen pojechało do Hoffenheim zmierzyć się z zespołem gospodarzy, który podobnie jak Bayer, jest w czołówce tabeli. Sam zdobył pięknego gola, już piątego w sezonie, goście prowadzili nawet 2:0, ale Wieśniaki walczyły do końca i udało im się ostatecznie doprowadzić do zasłużonego remisu.

Hannover poradził sobie bez problemów z Freiburgiem, ogrywając przyjezdnych 3:0. Mikro Slomka znowu przeżywa radosne chwile, bo jego podopieczni w ostatnich trzech kolejkach zainkasowali komplet punktów. Freiburg natomiast pozostaje obok Mainz jedyną ekipą, która w tym sezonie w Bundeslidze jeszcze nie zremisowała.

Felix Magath przystępował do pojedynku z Kaiserslautern na Wzgórzu Becenberg z uśmiechem na ustach. Nic dziwnego, bo wydawało się, że Schalke w końcu na pewno łapie rytm meczowy i będzie tylko zwyciężać. Po raz pierwszy szkoleniowcowi gości uśmiech zniknął z twarzy w 8 minucie, kiedy Lakic pokonał Neuera. Magath nie spodziewał się chyba nawet w najgorszych koszmarach, że uśmiech z jego twarzy zniknie jeszcze tego popołudnia aż czterokrotnie, bo właśnie jeszcze 4 bramki zdobyli piłkarze FCK1. 5:0 to pogrom. Pozostaje się tylko zapytać i co dalej z Schalke?

Ostatnim pojedynkiem sobotnim było spotkanie na Signal Iduna Park, gdzie spotkały się dwie Borussie. Ta z Dortmund zajmował pierwsze miejsce w tabeli, natomiast ta z Monchengladbach także pierwsze, ale jakby odwrócić tabelę. Zwycięzca mógł być tylko jeden i faktycznie zespół gospodarzy, w którego składzie od początku zagrali Piszczek oraz Błaszczykowski, pokonał przyjezdnych 4:1, ale musieli gonić wynik, gdyż to Borussia M. pierwsza zdobyła gola. Sen Jurgen Kloppa o mistrzostwie Niemiec staje się coraz bardziej realny, bo Dortmundczycy grają kosmiczny futbol i nie zwalniają tempa. Za tydzień pojadą do Norymbergii i nie sądzę, by nie wygrali.

Niedziela

Werder w lidze nie był w stanie wygrać w ostatnich 4 spotkaniach. Ich przeciwnicy, a więc beniaminek ST. Pauli w ostatnich 5 meczach. Musiało nastąpić w Bremie przełamanie i raczej na korzyść gospodarzy, którzy, mimo że bez sporej liczby podstawowych graczy przystępowali do tego spotkania, byli faworytami. No i Werder wygrał pewnie 3:0, a wszystkie gole zdobył Almeida. Thomas Schaaf i jego piłkarze w środę pożegnali się z europejskimi pucharami i muszą teraz skupić się w stu procentach na lidze, bo szansa nawet na trzecie miejsce nadal jest.

Wilki notują już trzeci remis z rzędu, tym razem nie będąc w stanie ograć słabszy personalnie zespól Kolonii na ich obiekcie. Zespół Wolfsburga mimo wszystko w tym sezonie zawodzi, bo mają spory potencjał kadrowy, ale nie przekłada się on na wyniki. Na pocieszenie mogę dodać, że trafienie Cicero na 1:1 z przewrotki, to najpiękniejsza bramka 14 kolejki w Niemczech. Koziołkom punkt zdobyty w tej rywalizacji daje wyjście ze strefy spadkowej, ale nie sądzę, że po 34 serii spotkań znajdą się poza nią.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

1)Borussia D. – 37 punktów
2)Mainz – 30 punktów
3)Bayer – 26 punktów
4)Hannover – 25 punktów
5)Bayern – 23 punkty
___________

14)ST. Pauli – 14 punktów
15)Schalke – 13 punktów
16)Kolonia – 12 punktów
17)Stuttgart – 11 punktów
18)Borussia M. – 10 puntków


Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraże, Spadek.

Strzelcy:

Gekas – 12 goli, Eintracht
Cisse – 10 goli, Freiburg
Dzeko – 9 goli, Wolfsburg
Almeida – 9 goli, Werder
Lakic – 9 goli, Kaiserslautern
Gomez – 9 goli, Bayern

niedziela, 28 listopada 2010

Wyze Mindz - World Meltdown

3 listopada napisałem, że recenzji albumów z 2010 roku pojawi się jeszcze maksymalnie 7. Mijają równe 3 tygodnie od tamtego czasu i ja dopiero tworzę pierwszą takową notkę. Nie sądzę, że do końca wykorzystam limit, jaki sobie ustaliłem, bo do końca roku został jedynie miesiąc i poza płytą Wyze Mindz na sto procent zajmę się krążkiem ,,Leftovers” od The Scale Breakers (chociaż to Kanada, a nie USA) oraz prawdopodobnie przedstawię najnowsze dokonanie K-Rino. To są 3 pozycje i zostawiam sobie ewentualnie jedną czy dwie alternatywy, jakbym się skusił, aby sprawdzić jakiś krążek, który ujrzy światło dziennie w przeciągu miesiąca i mnie niesamowicie zaciekawi. Przechodząc jednak do rzeczy, a więc do ,,World Meltdown” od ekipy Wyze Mindz. Chłopaki reprezentują Dirty South, gdyż są z Południowej Karoliny, a ich ksywy to Unkn?wn i Apacalypze. Prezentowany album na pewno nie jest ich scenicznych debiutem, gdyż w 2007 roku wydali ,,Universal Invasion”, ale niestety nie wiem, czy to jedyne, co wcześniej nagrali. W każdym razie, jak sama nazwa kolektywu wskazuje, ich muzyka nie ma nic wspólnego z bling blingiem. Zacierałem ręce i liczyłem na kawałek dobrego conscious rapu, ale trochę się rozczarowałem.

Może i czynnikiem, który determinuje w sporym stopniu moje rozczarowanie i niedosyt wynikający z warstwy lirycznej jest bariera językowa. Native speakerem nie byłem, nie jestem i nie będę, ale swoje potrafię wynieść z tekstów. W tym przypadku jest kilka kawałków, z których ciężko jest mi cokolwiek wynieść. Podczas słuchania miałem wrażenie, że raperzy tworzą zbyt skomplikowane, przekombinowane, zawiłe i wyidealizowane linijki. Oczywiście nie działo się to w każdym numerze, ale znajduje się kilka takowych, które są dla mnie za trudne w odbiorze np. ,,Phaze1”. W sumie tak naprawdę w tym tracku nie ma jakiegoś do przesady wyrafinowanego słownictwa, ale nie potrafię odnaleźć w tym spójnej całości. Podobnie jest w ,,Pure Rap” czy ,,Reach Out”. Z kawałków, które okazały się nie być dla mnie wielkim wyzwaniem, jeżeli chodzi o odszyfrowanie głównej myśli, wyróżniłbym ,,1 Day”, traktujący o nieuchronności śmierci, ,,Reflecion”, który jest osobistym, a zarazem ogólnikowym rozważaniem na temat świata czy też ,,A Dream”, podkreślający wartość marzeń, będący smutną refleksją o rzeczywiści, z wypowiedziami KRS One’a między zwrotkami. Znalazłoby się jeszcze parę przykładów na obydwie strony, ale na tym kończę.

I live in a place where homeless stay next door to the rich folks
and death still walks by my side holding a pitchfork
maybe I’m just losing my mind or seeing clearly
maybe I’m revealing all the lies, but y’all don’t hear me
where broken dreams are used like concrete to pave the roads
when you stuck inside a hell-hole, money’s got control

Rzadko się zdarza, że warstwa tekstowa nie przypadnie mi do gustu. Szczególnie jak słucham truskulu, ale bywa. Na całe szczęście brzmienie ,,World Meltdown” nie jest przekombinowane, przeintelektualizowane ani ciężko strawne w odbiorze nawet w jednej setnej procenta. Co więcej, to właśnie muzyka jest największą zaletą albumu, bo ciężko znaleźć chociaż średni podkład. Materiał to jeden z najlepiej wyprodukowanych krążków bieżącego roku. Można usłyszeć świetnie ułożone werble i sporo żywych, organicznych dźwięków, które sprawiają, że brzmienie to prawdziwa uczta dla uszów. Szkoda tylko, że chłopaki postawili na nieprzystępność liryczną, bo zmarnowali wiele fantastycznych podkładów, a szczególnie ,,A Dream” i ,,Blaw” – kwintesencja piękna, mimo że styl bitów odmienny. Pierwszy numer jest spokojny i refleksyjny, natomiast drugi daje kopa. Flow jednego z chłopaków (niestety nie wiem, który jest który) jest dla mnie wypadkową nawijki Vinnie Paza i Busta Rhymes’a. Za sposobem jechania po bitach tego drugiego nie przepadam, ale na szczęście proporcje podobieństwa układają się mniej więcej 70% - 30% na korzyść członka Jedi Mind Tricks. Czasami zdarza się, że Unkn?wn i Apacalypze rapują w bardzo podobny sposób i niełatwo mi ich rozróżnić. Głównym czynnikiem, który jednak pozwala im ich odróżnić, jest chrypka w głosie jednego z nich.

Przesłuchałem materiał dwukrotnie i zrobię to jeszcze raz czy dwa w całości ze względu na kapitalne brzmienie. Możliwe, że z kolejnym przesłuchaniem lepiej zrozumiem warstwę liryczną, ale raczej na bank nie będę się już na niej skupiał tylko delektował podkładami. Jakbym ktoś zadał mi pytanie i spytał się, czy jakbym mógł cofnąć czas, to bym nie sprawdzał tej płyty, odpowiedziałbym bez wahania jak Gural – gdybym mógł cofnąć czas, pewnie nic bym nie zmienił. Warto było przesłuchać ten materiał przede wszystkim ze względu na wybitną produkcję. Nawijka chłopaków tak samo nie wadzi, więc ogólnie więcej pozytywów niż negatywów. Jednakże teksty staram się traktować jako najważniejszy element rapu i nie mogę dać wysokiej oceny, skoro one mi w pewnym stopniu nie podpasowały.

6/10

piątek, 26 listopada 2010

Subway - On The Right Track (2008)

1)On The Right track feat. Guy Woods
2)Free
3)Get It Right feat. Narai
4)Only Way
5)Small Town Talent
6)Sorry To Interupt Interlude
7)Cash Rules
8)Trash Can
9)Not Your Average
10)Do You Remember?
11)Raise Your Head
12)Karma feat. Skulastic
13)Need A Change
14)Any Better
15)Yeah
16)Sunny feat. Guy Woods
17)Each Day
18)Outro feat. D-Rec

Masta Ace i Cunninglynguist w kawałku ,,Seasons” nawijali m.in., że rap jest pewnego rodzaju cyklem. Cyklem pór roku. Są lepsze momenty (ciepłe, słoneczne lato), gorsze momenty (zimna, mokra jesień), jednak wszystko i tak wróci do swojej esencji (wiosny). Chłopaki wierzyli, że już najwyższy czas, aby cykl rozpoczął się po raz kolejny. Wierzyli, bo to było aż 7 lat temu. Obecnie mamy 2010 rok i mimo że faktycznie wyszła spora ilość naprawdę wartościowych produkcji, które by podeszły autorom wspomnianego powyżej kawałka i wpasowały się idealnie w konwencje nieskazitelnego rapu, to jednak ich siła rażenia jest zdecydowanie zbyt niska, aby można było z czystym sumieniem stwierdzić, że cykl się znowu rozpoczął. Siła jest zbyt niska, gdyż jest wypierana przez rzesze raperów, których muzyka nie ma zbytniej wartości, aczkolwiek jest niezwykle popularna.

Jednym z tych albumów, który jednak można zaliczyć do najwyższej półki rapowej jest ,,On The Right Track” Subwaya. Co prawda raper nie pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, ale z Kanady, a konkretnie prowincji o nazwie Kolumbia Brytyjska. Nie jest mi wiadomo tak naprawdę wiele na temat życia Kanadyjczyka poza tym, że jest biały, prezentowany materiał jest jego debiutem na scenie, obecnie mieszka w Niemczech i jest członkiem grupy The Scale Breakers wraz z Guy Woods (o którym jeszcze wspomnę w recenzji) oraz Junebug & Big Sleepers. Mówiąc szczerze to mi nic nie mówi, ale zamieszczam to w charakterze informacyjnym. Płytę polecił mi mój najwierniejszy czytelnik i komentator, którego w tym momencie pozdrawiam. Czy była to trafiona rekomendacja? A czy coś, co zwie się jazz-rapem może nie spotkać się u mnie z aprobatą? No właśnie.

Skoro już wspomniałem, że krążek na pewno zostałby uznany przez Masta Ace’a i chłopaków z Cunninglynguist jako ten, który rozpoczyna tudzież współtworzy owy cykl, który it’s about to start over, teksty nie będą dotyczyły ulic. Ja osobiście nie chcę przez to powiedzieć, że gangsta-rapowe wydawnictwa nie mogą być uznane za esencję muzyki, ale chodzi o to, że Masta i zespół z Georgii są dalecy od takiej stylistyki w swoich tekstach, a nawet mają na koncie po jednej zaczepce w stronę gangsta-rapu. Jeden ma frontalny atak, natomiast drudzy zdecydowanie mniej. Dobra, nie ma co robić z tego filozofii. Subway to perfidny truskulowiec, który porusza się po płaszczyźnie tematycznej znanej prawie każdemu. Co oczywiście nie znaczy, że robi to w nudny, bezbarwny, wtórny, mało oryginalny, prosty, oklepany, banalny (dopisz ile chcesz negatywnych przymiotników, bo mi się pomysły skończyły) sposób.

By potwierdzić ostatnie zdanie, zacznę z grubej rury od powołania się na najbardziej oryginalny i refleksyjny kawałek na płycie - ,,Karma”. Może nie każdy wie, co znaczy tytułowe słowo, a jest to ważne w zrozumieniu przesłaniu numeru, więc wyjaśnię, zżynając bezpośrednio z wikipedii. Karma jest to przyczyna – rozumiana w sensie przyczyny i skutku. Czyny tworzą przyszłe doświadczenia i przez to każdy jest odpowiedzialny za własne życie, cierpienie i szczęście, jakie sprowadza na siebie i innych. No właśnie. Przedstawiany track traktuje właśnie o tym, jak czasami w naszym życiu mają miejsce najbardziej niespodziewane i oczywiście negatywne wydarzenia, które są konsekwencją tak zwanej złej karmy. Nie da się od tego uciec, ale można znaleźć ukojenie np. w muzyce czy czymkolwiek, co sprawia nam przyjemność. Ja tak właśnie interpretuję tę nutę, więc proszę nie traktować tego jako prawdę objawioną. Jako że gościnnie udziela się raperka o ksywie ,,Skulastic” muszę podkreślić jej bardzo dobry występ i udaną zwrotkę, ale nie przytoczę jej linijek, bo to Subway jest gospodarzem i ma pierwszeństwo.

that’s what happens when Karma gets you back
and relax, listen to issue it’s no action within you
it’s active, it’s directional behaviour, find your saver
is it love or is it music is it love for the music?
whatever it’s just choose it

Jak typowy, a raczej lepiej byłoby znowu powiedzieć perfidny truskulowiec, artysta na albumie składa hołd muzyce rapowej, czuje się dumny z faktu, że może być jej częścią. W utworze ,,Only Way” wynosi hip hop na piedestał i mówi, że jest dla niego inspiracją życia. Tak to podobne treści można odnaleźć w takich trackach jak ,,On The Right Track” czy ,,Cash Rules”. Znajduje się także podnoszący na duchu, pozytywny numer ,,Free”, w którym Subway przede wszystkim manifestuje, że jedyne, o co prosi to bycie wolnym, bo wolność jest dla niego bardzo ważną wartością. Mówi, że jest zadowolony ze swojego życia i nic by nie zmieniał, jakby miał okazję cofnąć czas, mimo że zdaje sobie sprawę, iż egzystencja to także problemy. Zależy mu jednakże zarazem na tym, by świat stał się lepszym miejscem. Także o swoim nastawieniu do życiu, włączając w to opinie innych ludzi, opowiada w ,,Yeah”. Kolejną po ,,Karma” głęboką i refleksyjną pozycją na płycie jest ,,Trash Can”. Tutaj Subway wyraża swoje niezadowolenie, bezradność, a wręcz złość związaną z faktem, że czasami, kiedy siada, aby napisać tekst, nic dobrego mu nie wychodzi, bez względu na to jak bardzo się stara. Serwuje bardzo emocjonalny i dobitny opis, którego fragment przytoczę:

I can’t write, I hate this pen, this pad
I can’t do a thing in a labs
something got me going crazy, crazy
fucked up shit running through my head
this is supposed to save me? but it’s not, cuz I can’t start
this writer’s block got me feeling like a retard

Krążek ,,On The Right Track” porusza jeszcze kilka innych kwestii i tematów, o których już nie będę pisał. Jedno mogę natomiast zapewnić – każdy numer pod względem tekstowym jest konkretny, solidny i porządny. Chyba że ktoś nie lubi miłosnych kawałków, to ,,Do You Remember” oceni negatywnie. Dla mnie akurat ta nuta jest jedną z najlepszych na płycie. Jakbym miał napisać kilka słów o rymach, jakie Subway stosuje, to muszę go pochwalić, bo składa dobrze, chociaż daleko mu do mistrzów pokroju Kool G Rapa. Podejście do spraw, o których artysta rapuje na albumie, jest na tyle ciekawe, pomysłowe i otwarte, że bez względu jak wtórny temat by nie został poruszony, brzmi to świeżo. W sumie numery, które traktują o sprawach, które jeszcze nie były w rapie poruszone, można by policzyć na palcach jednej ręki i zostałoby jeszcze trochę palców (co nie może dziwić, bo w końcu rapowych albumów wyszły setki tysięcy), to i tak całościowo warstwa liryczna prezentuje się świetnie i nie nudzi.

Przechodząc do brzmienia, na końcu drugiego (nazwijmy to) paragrafu zdradziłem już co nieco na jego temat, klasyfikując materiał do jazz-rapu. Pisałem także, że wspomnę jeszcze o Guy Woodsie i teraz nadszedł ten moment, bo kolega Subwaya wyprodukował aż 11 numerów, a więc 60 % krążka. Resztę bitów dostarczyli kompletnie mi nieznani ludzie jak Rob The Viking, Moka Only, Jivertion, Lady Beatriss i D-Rec. Nie miałem jednak żadnych obaw, co do jakości brzmienia, mając na uwadze nieznane mi ksywy, bo dziwnym byłoby, jakby raper pokroju Subwaya miał podkłady od znanych producentów. Warstwa brzmieniowa prezentuje się bardzo dobrze. Widać, że bitmejkerzy na czele z Guy Woodsem przyłożyli się do swojej pracy i dostarczyli fantastyczne, miękkie, łagodne, dopracowane, miłe dla ucha bity. Nierzadko na płycie można usłyszeć sekwencje klawiszowe, a ja je uwielbiam, więc tym bardziej jestem zadowolony. Nie brakuje również innych żywych instrumentów, no bo jak w jazz rapie może ich zabraknąć? Najlepsze podkłady są autorstwa Woodsa, a mianowicie ,,Trash Can”, ,,Any Better” oraz ,,Sunny”. Muzyka na ,,On The Right Track” jest jak najbardziej zróżnicowanA i nie można zarzucić jej monotonności i jazdy na jedno kopyto. Są żywe muzycznie tracki jak ,,Sunny” czy ,,Free” oraz te smutniejsze i spokojniejsze jak ,,Raise Your Head” czy ,,Trash Can”. Jednak tak ogólnie to jest lekka przewaga podkładów drugiego typu. Konkludując dywagacje o warstwie brzmieniowe, daję jej wysoką notę.

Została teraz do omówienia sprawa wokalnych umiejętności Subwaya. Po samych komplementach odnośnie tekstów i bitów fajnie byłoby, aby takowe również padły w stronę flow. Od razu mówię, że jest dobrze, ale jak ktoś oczekuje technicznych popisów czy perfekcyjnej kontroli oddechu, to nie tędy droga. Raper wie, jak odnaleźć się na jazzowych podkładach i rapuje poprawnie. Jednak potrafi swoją melodeklamacje urozmaicać, przechodząc nawet do śpiewania. Artysta nie stroni od podśpiewywania i muszę przyznać, że wychodzi mu to naprawdę dobrze. Powiedziałbym, że bardzo melodycznie i nie rani ucha. Dobry przykład śpiewania Subwaya można usłyszeć w ,,Cash Rules”, a najlepiej, moim zdaniem, wyszło mu to w ,,Trash Can” oraz ,,Do You Remember”. Również plusem w kwestii nawijania jest to, iż bardzo dobrze oddaje emocje w tekstach, dlatego też takie kawałki jak ,,Karma” czy ,,Any Better” brzmią wyśmienicie i niezwykle wiarygodnie. Przynajmniej ta jak to odbieram. Jeśli masz inny wzorzec, spoko jak RPS nawijał.

No to dobiłem do końca tej recenzji, którą, mówiąc szczerze, pisałem w dwóch turach. Zacząłem jakoś grubo ponad miesiąc temu do pierwszego fragmentu z tekstów i resztę dopisałem dzisiaj, o porze, kiedy powinienem spać, ale nie śpię. Jest to pierwszy przypadek, kiedy notkę piszę na raty i raczej nie ostatni, jak uda mi się kiedyś dokończyć dość obszerny materiał o beefie Tedego z Peją. W każdym razie przedstawiony tutaj przeze mnie album jest kolejnym dowodem na to, że rap wcale nie umarł i jak się poszuka albo ma się ludzi, którzy pomogą (tak jak w tym przypadku, pozdro Gawi jeszcze raz!), to można znaleźć sporo genialnych płyt wychodzących w obecnych czasach. Ja tym razem wracam do delektowania się jedną z nich!

9/10

czwartek, 25 listopada 2010

Podsumowanie piątek kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów 23 i 24 listopad

Wtorek

Grupa E

Roma 3:2 Bayern

Dla piłkarzy Ranieriego to spotkanie było bardzo ważne, bo w przypadku porażki, a nawet remisu szanse na awans z grupy malały. Do przerwy Monachijczycy grali naprawdę dobrze i prowadzili 2:0 po trafieniach Mario Gomeza, który zdobył swoją kolejno 5 i 6 bramkę w Lidze Mistrzów. To, co zrobili goście po przerwie nie mieści mi się w głowie, bo oddali całkowicie pole gry Włochom, którzy skarcili Bayern, strzelając trzykrotnie. Bawarczykom porażka nie robi żadnych szkód, ale to kolejny przypadek w tym sezonie, kiedy nie są w stanie utrzymać prowadzenia i wygrać wygranego meczu.

Basel 1:0 Cluj

Pojedynek szwajcarsko-rumuński miał znaczenie dla obydwu stron, bo zwycięzca zachowywał szanse na awans, a w przypadku porażki Romy, która jak już wiadomo nie nastąpiła, mógł nawet zrównać się z nią punktami. Wygrała ekipa Basel, a Cluj zaprezentował się z bardzo złej strony, szczególnie jeżeli chodzi o chamskie zachowanie Piccolo na boisku, za co ujrzał czerwoną kartkę oraz skandaliczne wręcz zwierzęce zachowanie trenera. Pan, a raczej wypadałoby napisać goryl, Sorina Cartu zniszczył kawałek swojej ławki rezerwowych, kopiąc ją.

Grupa F

Spartak 0:3 Marsylia

Olimpiqe obecną edycję Ligi Mistrzów zaczął w fatalnym stylu, przegrywając 2 pierwsze spotkania. To jednak się zmieniło od trzeciej kolejki, od której notowali tylko zwycięstwa, a ostatnio pogrom Ziliny 7:0. Sytuacja nie uległa zmianie, bo na sztucznej murawie w Moskwie Marsylczycy nie dali żadnych szans piłkarzom Spartaka i udanie zrewanżowali się za porażkę we Francji w pierwszej kolejce. Już tylko cud może sprawić, że mistrz Rosji zajmie miejsce numer dwa, więc pozostaje Liga Europy na otarcie łez.

Chelsea 2:1 Zilina

To, co ostatnio dzieje się w ekipie The Blues woła o pomstę do nieba. Fatalny styl gry, porażki, brak ławki rezerwowych. Mimo tego w lidze zajmują nadal pierwszą pozycję, a Liga Mistrzów to tylko 2 formalne mecze do zagrania, bo awans już wywalczony. Jednym z tych formalnych spotkań był pojedynek z Ziliną, do którego Chelsea przystąpiła w mocno odmłodzonym składzie. Jednakże nikt nie wyobrażał sobie innego wyniku niż zwycięstwa mistrzów Anglii. Faktycznie, podopieczni Ancelottiego zwyciężyli, ale musieli gonić wynik i bramkę na 2:1 zdobyli dopiero w 86 minucie, mimo że mieli sporo dogodnych okazji wcześniej.

Grupa G

Ajax 0:4 Real

Dla gospodarzy, którzy, mówiąc delikatnie, ostatnimi czasy nie imponują formą i stylem gry, spotkanie z Królewskimi było ostatnią deską ratunku, jeżeli chodzi o zachowanie szans na awans. Nie mogli przegrać, przy okazji licząc, że Auxerre odbierze punkty Milanowi. Niestety, Ajax został wypunktowany przez świetnie grający Real, a Jose Mourinho kazał Xabiemu Alonso oraz Sergio Ramosowi złapać po czerwonej kartce, aby wyczyścili swoje konta przed fazą pucharową. Wyglądało to dość komicznie, ale taki chwyt jak najbardziej dozwolony i jakby nie patrzeć przemyślany

Auxerre 0:2 Milan

Mimo że francuski klub miał po czterech kolejkach jedynie 3 punkty na swoim koncie, szanse na awans nadał były, ale trzeba było pokonać Milan i liczyć na porażkę Ajaxu. Drugi warunek, jak wiadomo, został spełniony, natomiast z pierwszym nie poszło tak łatwo. Co prawda w pierwszej połowie Auxerre miało kilka niezłych okazji, ale ich nie wykorzystało. Goście strzelili po przerwie 2 ładne gole i zapewnili sobie awans do 1/8 Ligi Mistrzów.

Grupa H

Partizan 0:3 Szachtar

Obecna edycja Champions Leauge dla mistrzów Serbii jest koszmarem, który trwa nadal, bo przegrywają już 5 spotkanie z rzędu, mając strzeloną tylko 1 bramkę. Natomiast dla piłkarzy z Doniecka sielanka trwa nadal, ale ironią jest fakt, że mimo 12 punktów na koncie nadal nie jest pewne na sto procent, czy uda im się awansować z grupy.

Braga 2:0 Arsenal

Portugalski Sporting Braga obudził się późno, bo dopiero od 3 kolejki zaczęli wygrywać, ale kontynuują cały czas zwycięską passę. Tym razem pokonali Kanonierów, ale nie można powiedzieć, że było to sprawiedliwe zwycięstwo, bo Londyńczykom przy stanie 0:0 należał się rzut karny. Szanse mistrzów Portugalii na wyjście są mimo wszystko małe, bo muszą wygrać na Ukrainie z Szachtarem różnicą 4 goli, a to wydaje się być nierealne. Chyba że liczą na to, ze Partizan Belgrad zatrzyma na Emirates Arsenal...

Środa

Grupa A

Inter 1:0 Twente

Benitez nie przeżywa ostatnio zbyt wesołych chwil. Mediolańczycy przegrali znowu w Serie A, plaga kontuzji wydaje się nie mieć końca, a styl gry drużyny… jego w zasadzie nie ma. Mówiło się, że pojedynek z Twente miał zadecydować o przyszłości hiszpańskiego szkoleniowca. Mistrz Włoch wygrał to spotkanie, zapewniając sobie awans do fazy pucharowej, a Holendrzy mają miejsce numer 3 na sto procent, bo…

Tottenham 3:0 Werder

Wypunktowany kontuzjami i przede wszystkim epidemią Werder Brema pojechał do Londynu, gdzie jedyną niewiadomą była liczba goli, którą piłkarze gospodarzy strzelą Niemcom. Skończyło się na 3:0, chociaż mogło być więcej, ponieważ Bale nie wykorzystał rzutu karnego. Thomas Schaaf żegna się z europejskimi pucharami w tym sezonie i może to dobrze, bo należy skupić się głównie na Bundeslidze, gdzie Bremeńczykom idzie słabo.

Grupa B

Schalke 3:0 Lyon

Postawa piłkarzy Felixa Magatha w lidze jest jeszcze słabsza od zawodników Werderu Brema, ale w Lidze Mistrzów to ekipa z Veltins Arena spisuje się lepiej, chociaż mają słabszą grupę od Werderu. Pokonując wysoko Lyon, zapewnili sobie awans do fazy pucharowej i obok Bayernu będą drugą ekipą z Niemiec nadal liczącą się w grze. Olimpique mimo porażki także wyjdzie z grupy, ale nie wiadomo, z którego miejsca.

Hapoel 3:0 Benfica

Dla Benfici zwycięstwo miało przyjść gładko, bo Izraelczycy to outsider grupy B. Rzeczywistość okazała się być inna i to skazywani na porażkę gospodarze nie tylko nie przegrali, nie tylko wygrali, ale zmiażdżyli portugalski klub aż 3:0, chociaż goście nie wykorzystani sporej ilości okazji. Dzięki tej wygranej Hapoel zachowuje szanse na zajęcie miejsca trzeciego, a Benfica musi się pożegnać z Ligą Mistrzów.

Grupa C

Rangers 0:1 Manchester

Dla Szkotów spotkanie z Czerwonymi Diabłami było meczem o być albo nie być w kwestii awansu z grupy. Trzeba było wygrać, bo raczej mało kto wierzył, że Valencia nie pokona w Hiszpanii Bursasporu. Rangersi wyszli zbyt defensywnie ustawieni i wielu okazji sobie nie stworzyli, mimo że cała formacja obronna piłkarzy United była złożona z zawodników rezerwowych. Dodatkowo jeden błąd zadecydował o stracie bramki po rzucie karnym, który skutecznie wykonał wracający po kontuzji Rooney.

Valencia 6:1 Bursaspor

Hiszpanie urządzili sobie ostre strzelanie i zmiażdżyli mistrzów Turcji, którzy obok Ziliny są najsłabszą drużyną Ligi Mistrzów. Mając na uwadze powyższe rezultaty do fazy pucharowej awans uzyskał Manchester i właśnie Valencia, a więc faworyci. Ja jestem trochę zawiedzony, bo liczyłem, że Rangersi będą w stanie więcej zdziałać. Cóż, zostaje im Liga Europy na pocieszenie.

Grupa D

Panathinakos 0:3 Barcelona

Szkoda, że Jacek Gmoch miał szanse poprowadzić Koniczynki tylko w jednym spotkaniu ligowym, który notabene wygrał. Pojedynek z Barcą byłby dla niego czymś niesamowitym bez względu jaki wynik by nie padł. To jednak gdybanie, bo ekipę grecką poprowadził już Jesualdo Ferreira. Katalończycy zwyciężyli gładko, co dało im pierwsze miejsce w grupie, a Panathinakos niestety nie ma szans już nawet na Ligę Europy i zakończy rozgrywki na ostatniej pozycji.

Rubin 1:0 Kopenhaga

Jakby gracze Rubinu Kazań nie wygrali, to przyjezdni mogliby świętować. Tak to kwestia tego, kto zajmie drugie miejsce w grupie pozostaje otwarta, ale nie sądzę, że Rosjanom się to uda. Zmierzą się 7 grudnia na Camp Nou z Barceloną, która pewnie wyjdzie rezerwami, ale i tak Rubinowi będzie ciężko, natomiast Kopenhaga podejmie przed własną publicznością nie grający już o nic Panathinaikos.

poniedziałek, 22 listopada 2010

13 kolejka Bundesligi

Sobota

Tym razem liga niemiecka zaczęła grać w sobotę i już o 15:30 kibice na Veltins Arena byli świadkami jednego z dwóch hitów 13 kolejki. Schalke uskrzydlone ostatnimi niezłymi wynikami, które potrzebowały punktów, mierzyło się ze słabo spisującym się Werderem, którego zapotrzebowanie na punkty było tak samo wielkie. Felix Magath może czuć się raczej bezpieczny o swoją posadę, bo jego piłkarze zdemolowali gości aż 4:0 i trzeba zaznaczyć najlepszy występ Raula w tym sezonie uwieńczony hattrickiem. Obrona Bremeńczyków, mimo obecności Metresackera, zagrała katastrofalnie. To może być ciężki sezon dla ekipy dowodzonej przez Thomasa Schaafa, jak nie nastąpi diametralna poprawa gry.

Norymberga, mimo porażki w ostatnim tygodniu w Monachium, przystępowała do pojedynku z Kaiserslautern w roli faworyta. Jednakże beniaminek sprowadził gospodarzy na ziemie, bo już po 33 minutach prowadził 3:0 i ostatecznie skończyło się na 3:1. W drugiej części meczu Norymberga miała kilka dobrych okazji, ale albo fantastycznie interweniował w bramce gości Sippel, albo to sami piłkarze gospodarzy nie popisywali się, jak było w przypadku przestrzelenia rzutu karnego. FCK1 powoli pnie się w górę, a Norymberczycy notują drugą porażkę z rzędu, ale zajmują nienajgorszą lokatę – 10.

Lider Bundesligi, a więc Borussia Dortmund wybrał się w podróż do Freiburga, gdzie przyszło im się spotkać z bardzo dobrze spisującym się zespołem SC. Do przerwy gospodarze prowadzili 1:0, ale podopieczni Jurgen Kloppa wykazali się determinacją i wolą walki, co zaowocowało zdobyciem dwóch goli w drugiej połowie i ostatecznie wywiezieniem 3 punktów. Bardzo dobry występ zaliczył od pierwszej minuty Piszczek, natomiast Lewandowski, który pojawił się na murawie w 71 minucie, zdobył bramkę na wagę zwycięstwa. To już czwarte trafienie polskiego napastnika w tym sezonie, a w żadnym meczu ligowym nie wyszedł od pierwszej minuty. Błaszczykowi raczej nie będzie wspominał wyjazdu do Freiburga zbyt dobrze, bo nie trafił z 10 metrów do pustej bramki. Dortmundczycy po raz kolejny wygrywają i umacniają się na pozycji lidera.

W Hamburgu apetyty na wysoką lokatę na koniec sezon jak najbardziej duże, ale potrzeba zwycięstw, aby mogły zostać zaspokojone. 13 seria spotkań oznaczała pojedynek z Hannoverem poza domem. Padło sporo goli, bo aż 5, sytuacja na boisku zmieniała się kilkakrotnie, ale ostatecznie HSV wracał z Hannoveru na tarczy, bo przegrał 2:3. Gracze Slomki dzięki temu zwycięstwu utrzymują miejsce w czołówce, natomiast Hamburg w ostatnich 5 kolejkach zdobył jedynie 4 punkty. Mało. Pozytywem w ekipie Veh’a był niewątpliwie Son, który zdobył 2 bramki i zagrał dobre spotkanie. Może warto by dać mu szanse znowu od pierwszej minuty za tydzień w rywalizacji ze Stuttgartem?

Hoffenheim po dwóch porażkach ostatnio niespodziewanie zdemolowało we Frankfurcie zespół Eintrachtu 4:0. Mało kto się tego spodziewał, bo ekipa gospodarzy w ostatnich tygodniach jest w bardzo dobrej formie i nie raczy przegrywać. Taki obrót spraw potwierdza jedynie to, o czym dość często wspominam – Bundesliga to najrówniejsza i najciekawsza liga na starym kontynencie.

Mainz to był typowy średniak ligowy w zeszłym sezonie, ale obecny jest inny. Przez pewien czas zajmowali pierwsze miejsce, ale sądziłem, że po ostatnich trzech porażkach z rzędu zaczną spadać coraz niżej i niżej. Ich rywalem był zespół Borussi Moenchengladbach, okupujący przedostatnią lokatę. Goście z Mainz, mimo że dwukrotnie przegrywali w tym spotkaniu, zdołali osiągnąć satysfakcjonujący rezultat i zwyciężyli 3:2, co sprawia, ze wskakują na pozycję wicelidera. Gracze gospodarze wskakują na pozycje lidera, ale tylko w przypadku, jakby odwrócić tabelę.

Drugim sobotnim hitem na boiskach w Niemczach był mecz na Bay Arena, gdzie Bayer Leverkusen podejmował Bayern Monachium. Trudno było wskazać faworyta, bo tak naprawdę najrozsądniejszą kalkulacją było postawienie na remis. No i kto to zrobił może być zadowolony, bo faktycznie zespoły podzieliły się punktami, ponieważ padł wynik 1:1. Monachijczycy co prawda prowadzili po trafieniu Gomeza, który znowu pozdrawia swoich hejterów tym golem, i zostali skrzywdzeni przez arbitra, bo nie zaliczył prawidłowo zdobytej bramki przez Świniaka w 2 minucie, ale koniec końców nie zasługiwali na trzy punkty. W drugich 45 minutach nie stworzyli praktycznie żadnej dogodnej sytuacji i grali niemrawo. Van Kłoda znowu się popisał, bo jego podanie do przeciwnika sprowokowało akcję, po której Pranjic faulował Sama i sędzia wskazał na 11 metr. Występ Ribery’ego nie był szałowy. Dla mnie wynik nie jest zły sam w sobie, ale z perspektywy uciekającej Borussi Dortmund, jest niedobry. Za tydzień w spotkaniu na Allianz Arena z Eintrachtem muszą być 3 punkty.

Niedziela

Stuttgart był zdecydowanym faworytem w rywalizacji z ostatnią w tabeli Kolonią i kibice zgromadzeni na Mercedes-Benz Arena oczekiwali zwycięstwa i odskoczenia od strefy barażowej jeszcze bardziej. Stało się odwrotnie, bo VFB po porażce 0:1, po trafieniu z karnego Podolskiego, spada na miejsce 16, a więc pozycję barażową.

Beniaminek Sankt Pauli w Hamburgu w spotkaniu zamykającym 13 kolejkę spotkań Bundesligi, mierzył się z Wolfsburgiem. Gospodarze w ostatnich 4 meczach przegrywali, więc to Wilki były faworytem, ale St. Pauli przerwało fatalną passę i co prawda nie wygrali, ale padł remis 1:1.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

1)Borussia D. – 34 punkty
2)Mainz – 27 punktów
3)Bayer – 25 punktów
4)Hannover – 22 punkty
5)Hoffenheim – 21 punktów
__________

14)St. Pauli – 14 punktów
15)Schalke – 13 punktów
16)Stuttgart – 11 punktów
17)Kolonia – 11 punktów
18)Borussia M. – 10 punktów


Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraze, Spadek

Strzelcy:

Gekas – 11 goli, Eintracht
Cisse – 10 goli, Freiburg
Dzeko – 9 goli, Wolfsburg
Gomez – 8 goli, Bayern
Huntelaar – 7 goli, Schalke
Barrios – 7 goli, Borussia D.
Lakic – 7 goli, Kaiserslautern
Grafite – 7 goli, Wolfsburg

niedziela, 21 listopada 2010

Pih - Dowód Rzeczowy Nr 1

Polska scena. Jakby się tak zastanowić, ilu raperów, którzy nagrywają od kilku lat i nie są nową krwią w rapgrze, notuje progres w jakimkolwiek elemencie rapowego rzemiosła, można by się złapać za głowę. Peja działa praktycznie od początku istnienia sceny i lubię jego muzykę, i tak naprawdę ,,Na Serio” to chyba druga najlepsza płyta w jego dyskografii, ale czy Rychu ma tak naprawdę do zaoferowania coś, co sprawi, że słuchacz powie ,,to jest niesamowicie genialne, słychać postęp! Takich raperów potrzebuje nasz kraj”? Podobnie w przypadku Tedego. Tyle, że ten cały czas zaskakuje pomysłami, patentami promocyjnymi, ale podobnie jak Peja raczej na sto procent nie da rade nagrać płyty, która zostanie uznana za najlepszą w kariarze. No właśnie i jakbym miał zrobić listę artystów, którzy cały czas idą do przodu, nie byłaby ona liczna, ale PIH znalazłbym się na niej bez cienia wątpliwości. Białostoczanin zaskoczył wielu, kiedy wydał ,,Kwiaty Zła” w tym także mnie, bo nie spodziewałem się takiego postępu pod względem lirycznym. To było 2 lata temu, a teraz mamy rok 2010 i premierę już kilka tygodni temu miał ,,Dowód Rzeczowy Nr 1” no i?

Tekstowo Pihu dla mnie wzniósł się chyba na wyżyny swoich możliwości, ale znając życie to pewnie niekoniecznie, bo sądziłem, że to, co zaprezentował na ,,Kwiatach Zła” to jest jego apogeum, a tu niespodzianka. W każdym razie ja słucham tych numerów i czuje ten progres. Spotkałem się z opiniami, że raper to straszny prostak i inwalida liryczny. No i jak przypomnę sobie jego niektóre tracki sprzed ,,Kwiatów Zła”, a szczególnie beef z Dużym Pe i dissami na Warszawiaka, to po części, ale tylko po części, mogę się z tym zgodzić. Niektóre linijki PIH miał zbyt wulgarne i nawet użyłbym tu słowa wieśniackie (np. ,,czkałeś jak szmata odbijało Ci się spermą” czy też ,,kładę chuja na rock, kładę chuja na pop, kładę chuja na klasykę”), ale to przeszłość. Z drugiej strony należy pamiętać, że Białostoczanin zawsze był ostry w przekazie. Jednak można nieść bezkompromisowy message w sposób budzący podziw, opancerzając go w bardzo dobre rymy, szerokie słownictwo, niebanalne porównania i sporą gamę odniesień. Taki właśnie PIH jest na przedstawianym krążku – hardkorowy, a zarazem skillsowy lirycznie. Dlatego też są takie nuty jak ,,Szatańskie Wersy”, ,,Weneckie Lustro” (tutaj podkreśliłbym niesamowity, wręcz fotograficzny opis [chorych] zdarzeń) czy ,,Brutalna Leksyka”, w których łączą się bezpardonowość, bezpośredniość i mrok z wyrafinowaniem oraz kunsztem. Na tym mógłbym skończyć, ale tego nie zrobię, bo bardzo lubię życiowe i refleksyjne kawałki, a artysta postarał się, aby takowych także nie zabrakło. Maestrią są dla mnie ,,Zgniłych Sumień Cmentarza” – taka piękna refleksja o życiu, ,,Czas”, który nie trudno się domyślić o czym traktuje, ale wykonanie naprawdę zabiera dech w piersiach, a także ,,Zasznurowane Usta, Zaciśnięta Pięść” będący dedykacją dla Chady, kiedy ten siedział w więzieniu. To Jeszcze Nie Koniec jak Tede, bo Pihu zatroszczył się, aby znalazło się coś dla tych, którzy lubią imprezować i jest melanżowy numer ,,100g (Szyja)”. Jak już powiedziałem, lirycznie materiał prezentuje się po prostu wybornie, a teraz to udowodnię, przytaczając dość sporo wersów:

pseudo gwiazdy? zajebię każdej konstelację

dają mi żarcie niegodne nawet świni
historia choroby w karcie pacjenta - szowinizm
dwie sale dalej z ich listy kolejne nazwisko
projekcja wszystkich fobii – Arkadiusz Onyszko

techniczny nokaut, atak astmy skurwysyny
już dostają hiperwentylacji
horror pod twoją mózgową korą
zadzwoń po starych niech cię odbiorą
jak on to robi Adam Piechocki
od lewego do prawego końca Polski
wszyscy w szoku, hałas na koncertach
szarych bloków P i Ha na prezydenta

przyjaciół policzysz na palcach ręki stolarza

możesz być dziś nikim dla całego świata
pamiętaj, dla niewielu jesteś całym światem
usta ludzi układają się w krzywiznę kłamstwa
to prawda, lecz nigdy nie mów życie chuja warte
o kilka łez ubożsi liczymy na cud
za sterylnym parawanem czeka nas grób
fakty, wiem jak jest dzieciak - studzą
złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom

Skoro tak bardzo komplementowałem warstwę tekstową, przydałoby się, aby warstwa muzyczna jej nie zepsuła. Chodzi mi o to, że nawet najlepsze wersy są po prostu nie do słuchania na podkładach, które są słabe, niedorobione, denerwujące, asłuchalne, Gucci Mejnowe itd. ,,Dowód Rzeczowy Nr 1” na szczęście doskonale broni się przed tymi zarzutami i każdy bit jest co najmniej dobry. Ja osobiście uwielbiam motywy klawiszowe i jestem tym bardziej usatysfakcjonowany, że sporo podkładów je zawiera. Wyróżniłbym przede wszystkim ,,Czas” oraz ,,Zgniłych Sumień Cmentarz”, w których jednakże także bardzo ważnym elementem są skrzypce nadające piękny refleksyjny klimat. Są to jednak spokojne, życiowe numery, więc normalna sprawa, że bity nie mogą być ostre. To oczywiście nie znaczy, że tych z mocnym uderzeniem nie ma, bo wystarczy wspomnieć chociażby ,,Femme Fatale” czy ,,Weneckie Lustro”, mimo że w obydwu pojawia się motyw klawiszy, który jednakże nie jest odosobniony. Jest on wzmocniony przez mocne uderzenia (chyba) basu. Oba tracki to nie pozwalające przejść obok sobie storytellingi, w których atmosferę na równi z liryką buduje warstwa muzyczna. Przeczytałem na forum, że wadą bitów jest to, iż są dość podobne do siebie. Nie mogę się z tym faktem nie zgodzić, bo równie dobrze, do podkładu z ,,Weneckie Lustro” dałoby się zarapować poruszający kawałek i mogłoby to dobrze wyjść. Jednakże nie traktuje braku wielkiej różnorodności za wadę, bo brzmienie jest solidne i dopracowane, a to jest najważniejsze. Teraz kwestia wokalna, a więc głos, który w przypadku Piha jest na tyle istotny, że dzieli słuchaczy na dwie grupy. Jedna uważa go za nieprawdopodobnie denerwujący, wręcz odpychający, a druga nic do niego nie ma. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy, aczkolwiek raper ma krzykliwy głos, który nie każdemu może przypasować. Pod względem flow Pihu nigdy nie wybijał się jakoś ponad przeciętność, ale nie mogę mu odmówić jednej rzeczy – potrafi wczuć się w nawijkę i wyrazić każdy rodzaj emocji w sposób, który do mnie trafia.

Zbliżając się do końcowej oceny, muszę powiedzieć, że jestem ukontentowany w stu procentach. Nigdy wielkim fanem Białostockiego artysty nie byłem, ale cieszę się, że mimo ponad dekady bycia na scenie, cały czas notuje progres. Sądzę, że ,,Dowód Rzeczowy Nr 1” to już na pewno pierwsza trójka najlepszych wydawnictw w Polsce, bo jak na razie dla mnie z rzeczy, które przesłuchałem, jedynie ,,Demonologia” może z nią konkurować. Napisałem, że pierwsza trójka, bo jedno miejsce zostawiam tak na wszelki wypadek, jakby np. VNM wydał album w tym roku czy coś w tym stylu.

10/10

czwartek, 18 listopada 2010

Czas na kilka wniosków

Kończy się pomału drugi miesiąc, jak mieszkam i studiuję w Poznaniu, więc czas na kilka wniosków, ale nie będą to wnioski takie jakie wyciągnął Rychu po przesłuchaniu bitwy w Płocku odnośnie Tedego, bo byłoby to śmieszne. No to po kolei:

Miasto. Na początku wkurwiała mnie ostro komunikacja miejska, bo nie ma bezpośrednich dojazdów do miejsc, które mnie interesują, a więc szkoły. Tak w ogóle to mam zajęcia w trzech różnych miejscach, ale zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Ostatnimi tygodniami jednak polubiłem tramwaje i sądzę, że komunikacja wcale nie jest tak beznadziejna, jak mi się wydawało, mając na uwadze, że Poznań to wielkie miasto. Jeżdżę w zasadzie tylko, jak wracam ze szkoły, bo do szkoły chodzę na pieszo z moim ziomem, z którym mieszkam. Poza tym Poznań wydaje się być naprawdę ładnym miastem. Fajnie, że blisko jest Biedronka, piekarnia, Żabka, gdzie mogę skoczyć sobie po piwo jak Rychu.

Mieszkanie. Jest jak najbardziej w porządku. Mieszkam sobie w małym pokoju, a mój ziomek w dużym i każdemu pasuje to w stu procentach. Dogadujemy się bez problemu. Musimy bulić ogólnie spory hajs, ale standardy są naprawdę bardzo dobre. Nikt nas nie kontroluje, bo właściciel mieszka w Anglii, a babka, która załatwiała nam to mieszkanie (babka z biura nieruchomości) nie wpada w ogóle na żadne kontrole. W końcu mamy swoje lata i swój rozum, i wiemy, co robimy. Internet jest zarąbiście szybki, co pozwala mi na oglądanie meczów i nie martwienie się, że się będzie mulić czy coś takiego. Do gospodarowania samemu się przyzwyczaiłem i wychodzi mi to nienajgorzej, ale muszę zdecydowanie bardziej ogarnąć wydawanie pieniędzy na głupoty. Np. we wtorek wydałem 50 złoty, aby się najebać, ale to był wyjątek, bo Kjózko wpadł do nas. Od teraz koniec z najebkami na jakiś czas, bo to kosztuje.

Szkoła. No i kurwa tutaj problemy się zaczynają. Pomijam fakt, że mam zajęcia w trzech rożnych miejscach, o którym wspomniałem na początku, ale wkurwia mnie wiele rzeczy. Po pierwsze grupa, chociaż nie mam takiego ciśnienia jak na początku. Chyba się po prostu przyzwyczaiłem do tego zbiorowiska ludzi, bo tak naprawdę nie można tego nazwać grupą, gdyż widzimy się w pełnym składzie tylko 2 razy w tygodniu, bo reszta zajęć poza PNJA była do wyboru i każdy w zasadzie wybrał co innego. Po drugie zajęcia. Nie wiem po chuj mam znowu ten jebany niemiecki. Nie wiem po chuj mam fonetykę akustyczną, która przypomina mi fizykę, bo trzeba obliczać częstotliwości głosek angielskich na zjebanym programie o nazwie Praat. Dobrze, że to chociaż jest, co 2 tygodnie, ale ten idiota Szłorc mówił ostatnio, że planuje robić zajęcia co tydzień. Żenada. We don’t walk to the Szłorc! Wkurwia mnie pisanie, bo baba zwleka z oddawaniem esei, które są tak porąbane, że masakra. Dzisiaj oddała dopiero pierwszy, którego jednak nie zaliczyłem. No cóż, w PWSZ byłem bogiem, a tutaj jest zupełnie inaczej. Różnica poziomów gigantyczna. Seminarium magisterskie jest popierdolone na maksa, a ten debil Lew, który jest moim promotorem, jest słownikowym dewiantem, ma swojego padawana, który ma tak samo na imię jak ja, i chce na grudzień 3 tematy pracy, a ja nie wymyślę nawet 1, bo nie da się po prostu. Te rzeczy, które robimy na zajęciach w ogóle mnie nie naprowadzają na właściwy trop odnośnie tematu, na który mógłbym pisać. Po trzecie, słowo organizacja odnośnie UAM'u nie istnieje.

Życie towarzyskie. Z uwagi, że z ,,grupą” widujemy się rzadko, ciężko jest o nawiązanie jakichś relacji, a to już prawie koniec listopada. Jest kilka osób, które wydają się spoko, ale jeszcze nigdzie razem nie wyskoczyliśmy i mówiąc szczerze nie mam ochoty na to. Nie ma praktycznie żadnych relacji w grupie. Istnieje, bo istnieje i tyle. Wyobrażałem sobie to trochę inaczej, ale jak już pisałem – mi tak na serio nie zależy bardzo na nawiązywaniu i staraniu się nawiązać większego kontaktu. Może przyjdzie z czasem, o ile dotrwam do końca studiów. Z Rafałem chlamy praktycznie co tydzień, ale teraz wciskamy stop. Raz się tak zajebałem, że straciłem wzrok na 30 minut. Jeszcze tak ostro porobiony nie byłem nigdy. Raz wpadli do nas ziomki ze studiów we Włocławka i też było w dechę. No i ostatnio znowu był Kjózko. Tak to byłem na zarąbistym koncercie Słonia i Palucha z ziomkiem, którego znam z forum kilka lat i jego koleżkami. Chciałem pójść na mecz Lecha z Manchesterem City, ale nie było szans dostać biletów niestety.

Ogólnie jakoś sobie radzę, ale jak wracam do domu do Włocławka i muszę znowu wyjeżdżać to smutno mi trochę, bo w domu własnym jest najlepiej. Przeżyłem tam mnóstwo lat w końcu.
Z drugiej strony takie mieszkanie z dala od domu jest mi potrzebne, bo zamierzam w przyszłości żyć i pracować w Anglii. No właśnie, co do tej Anglii. Taką miałem rozkminę ostatnio i nadal się pod tym, co wykminiłem mogę podpisać, że chyba popełniłem błąd, idąc na magisterkę dalej. Ona mi nic nie da, jeżeli chodzi o to, co chcę robić w Anglii i jaką bym miał tam robotę. To tylko 2 lata wydawania hajsu przez rodziców, grubego hajsu, aby mnie utrzymać. Może powinienem ich odciążyć i po prostu zająć się w końcu robotą. Jednak nie ma, co o tym myśleć teraz chyba. Jak już wszedłem na tę drogę, to muszę postarać się, aby zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby przed nazwiskiem mieć 8 tych liter, jak nawijał Boxi.

Jak na razie studia we Włocławku o wiele bardziej mi się podobały z wielu przyczyn, mimo ze nie raz na nie psioczyłem. Mówiąc szczerze, to chciałbym je przeżyć jeszcze raz...

poniedziałek, 15 listopada 2010

12 kolejka Bundesligi

Piątek

Borussia Dortmund, jak do tej pory, przegrała tylko jeden mecz i było to inauguracyjne spotkanie z Bayerem Leverkusen. W piątkowy wieczór przyszło im się zmierzyć na Signal Iduna Park z Hamburgiem, który tak naprawdę nie może ustabilizować formy, ale przeciwnikiem jest groźnym. O ile pierwsza część rywalizacji była dość wyrównana, to w drugiej gospodarze przełamali opór gości i strzelili 2 bramki, które dały im zwycięstwo 2:0. Bardzo udany występ zaliczył Piszczek, który asystował przy trafieniu Kagawy. Podopieczni Jurgen Kloppa nie zwalniają tempa i mistrzostwo jesieni jest na wyciągnięcie ręki.

Sobota

Inny zespół z Hamburga, a więc St. Pauli podejmował Bayer zajmujący trzecią pozycję w lidze. Goście musieli sobie radzić cały czas bez ich najlepszego snajpera KieSlinga oraz wypadł także Derdiyok. Wciąż niezdolni do gry byli także Ballack i Hyypia. Nie przeszkadzało to jednak gościom w zdobyciu trzech punktów, mimo że wygrali tylko 1:0, ale stworzyli sobie więcej bramkowych sytuacji i wygrali zasłużenie. Beniaminek natomiast notuje już czwartą porażkę z rzędu, co czyni go najsłabiej grającą drużyną w Bundeslidze w ostatnich czterech kolejkach.

Stuttgart jechał na pojedynek z Kaiserslautern w roli faworyta. Nie tylko zespół VFB jest lepszy personalnie, ale ostatnio rozbili Werder 6:0, a FCK1 przegrali 1:3 z Aptekarzami. W każdym razie podopieczni Kellera nie byli w stanie wygrać wygranego meczu, bo mimo prowadzenia od 50 minuty 3:0 dali sobie wbić 3 bramki. Dla gospodarzy remis jest bardzo cenny.

W teoretycznie najmniej ciekawym spotkaniu ostatni zespół ligi – Borussia Moenchengladbach - przyjechał do Kolonii, aby zmierzyć się z przedostatnim FC Koln. 50 tysięcy fanów, którzy przyszli na stadion w nadziei, że Koziołki pokonają rywali, przeżyło niemały szok. Gospodarze zostali zdeklasowani aż 0:4 przez kapitalnie grającą ekipę Borussi, która strzelania rozpoczęła dopiero w 51 minucie. Dzięki temu zwycięstwu zespoły zamieniają się miejscami w tabeli, co jednak jest mizernym pocieszeniem, bo nadal okupują dwie ostatniej pozycje.

Mario Gomez powiedział ostatnio, że czuje się zawodnikiem kompletnym. Nie jesteś kompletnym napastnikiem, bo takowy w Bundeslidze jest tylko jeden i nazywa się Edin Dzeko. No i właśnie jego zespół, a więc Wolfsburg podejmował w bardzo ciekawej rywalizacji Schalke. Dzeko wpisał się na listę strzelców, Wilki grały lepiej od rywali w pierwszej połowie, którą zakończyły, prowadzając 2:1. Niestety, ale sędziowie się nie popisali i podarowali podopiecznym Magatha remis, gdyż trafienie Huntelaara na 2:2 nie powinno być zaliczone, bo Holender ewidentnie pomagał sobie ręką.

Werder Brema mierzył się przed własną publicznością z będącym w bardzo dobrej formie Eintrachtem i liczył, że po dwóch porażkach z rzędu uda zgarnąć im się pełną pulę. Gospodarze już przystępowali do tej rywalizacji, mając w składzie Pasanena oraz Mertesackera, więc Schaaf nie musiał eksperymentalnie zestawiać bloku defensywnego. Nie da się ukryć, że Bremeńczycy przeważali, ale nie miało to przełożenie na wynik i ostatecznie kibice na Weserstadion nie obejrzeli bramek.

Ostatnie tygodnie pokazują, że z piłkarze Mainz zeszło już powietrze i teraz będą raczej notować więcej porażek niż zwycięstw. W 12 kolejce najwyższej klasy rozgrywkowej w Niemczech przyszło mi zmierzyć się z Hannoverem w dzień, który jest rocznicą śmierci byłego bramkarza ekipy przyjezdnych Roberta Enke. Nic dziwnego, że podopieczni Slomki byli mocno zmotywowali i ta motywacja przełożyła się na wynik, gdyż wygrali 1:0 po przepięknym trafieniu Pinto.

Niedziela

O 15:30 Hoffenheim podejmował Freiburg. Wieśniaki byli faworytem tego spotkania, ale nie udało im się nawet zremisować. Ogólnie spotkanie było popisem obydwu bramkarzy oraz zimnej krwi, którą zachował w ostatniej minucie, będący w wybornej formie, Cisse. Goście zwyciężyli dzięki jego trafieniu 1:0 i pną się w górę w tabeli.

Bayern Monachium w spotkaniu derbowym gościł Norymbergę. Zespół gości imponuje ostatnio formą, gdyż odnieśli zwycięstwa w ostatnich 3 meczach z rzędu, jednak Monachijczycy także, mimo wielu kontuzji, ostatnio radzą sobie dobrze. Mistrzowie kraju nie pozostawili złudzeń, kto w tym meczu był zespołem lepszy i wygrali 3:0. Gomez ponownie zamknął mordki hejterom, strzelając 2 bramki, natomiast Van Kłoda ponownie pomylił murawę z areną cyrkową. W 70 minucie po długiej przerwie spowodowanej kontuzją na boisku w końcu pojawił Ribery i zaliczył udany występ, co może być prognostykiem, że forma Francuza będzie rosła. Bawarczycy są obok Eintrachtu jedyną ekipą w Bundeslidze, która w przeciągu ostatnich 5 kolejek nie przegrała.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

1)Borussia D. – 31 punktów
2)Bayer – 24 punkty
3)Mainz – 24 punkty
4)Freiburg – 21 punktów
5)Eintracht – 20 punktów
_____________

14)Stuttgart – 11 punktów
15)Kaiserslautern – 11 punktów
16)Schalke – 10 punktów
17)Borussia M. – 10 punktów
18)Kolonia – 8 punktów

Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraż, Spadek.

Strzelcy:

Gekas – 11 goli, Eintracht
Cisse – 10 goli, Freiburg
Dzeko – 8 goli, Wolfsburg
Gomez – 7 goli, Bayern
Huntelaar – 7 goli, Schalke
Barrios – 7 goli, Borussia D.
Grafite – 7 goli, Wolfsburg

sobota, 13 listopada 2010

Luk (of Inteligentny Joint) - Skrzydła Mixtape (2010)

1)Pierwsza
2)Skrzydła
3)Mówią Mi
4)Ile Daliśmy Od Siebie feat. Miziak, Dyndum
5)Tylko Dla Ciebie
6)Tatuaże feat. Ola Laburda, Bartek
7)Hip Hop Kemp Szatan Skit
8)Ze Mną Się Nie Napijesz... feat. Dyna
9)W Poszukiwaniu Słońca
10)Zmiany feat. Husio
11)Otemete
12)Od Kilku Wiosen
13)Robię Rap
14)Dysk
15)Bonus
16)To Nas Dopadło feat. Wali

To, że jestem najważniejszym i najwierniejszym opiniodawcą, jeżeli chodzi o nagrania chłopaków związanych z Lewym Kanałem, jest jasne. Dobra, tak sobie żartuje, ale słucham ich nagrań już od kilku lat, wystawiam swoje opinie, które ogólnie są pozytywne, bo podoba mi się to, co robią. Jednak to dopiero pierwszy taki przypadek, kiedy zamierzam o projekcie jednego z tych ziomków napisać coś więcej. Mam ochotę, zajawkę i wenę, więc nie ma co dulczyć w ciszy. Luk, który wcześniej tytułował się ksywą Look. wypuścił na początku listopada swój pierwszy długi solowy projekt. Jest to mixtape ,,Skrzydła”. Koleżka nagrywa w zasadzie od 2 lat i wcześniej udzielał się m.in. na materiałach z serii Inteligentny Joint - ,,Około Mnóstwa”, Dyndum/Snopy – ,,Eliminacyjny Projekt” czy też Gruby $najper ,,Egoista Mixtape”. Pochodzi z Krapkowic, ma 20 lat i talent. Te informacje ludziom nie w temacie praktycznie nic nie mówią, ale zamieszczam je w charakterze informacyjnym.

Jeżeli chodzi o stronę tekstową, wiedziałem, że na pewno będzie położony spory nacisk na technikę. Oczywistą sprawą jest, że jak się bardzo przykłada do tworzenia wyrafinowanych rymów, to można zgubić sens i przekaz, a te dwa elementy w muzyce rap są, jakby nie patrzeć, najważniejsze. Luk na szczęście wyszedł obronną ręką, bo dostałem porcję świetnie złożonych rymów – podwójne, relatywnie często, jak na wyrafinowanie i trudność ich sklejenia, wielokrotne, a przy okazji nie zalatuje mi to grafomaństwem. Połączenie niebanalnej techniki z niezawiłym i w miarę oczywistym przekazem nie jest łatwe, ale możliwe, co zresztą udowodnił nie tylko gospodarz mixtapu w historii rapu. Moją uwagę przykuły również follow-upy, których na materiale jest dość sporo i rzucają się w uszy. Między innymi są nawiązania do Mesa, VNM’a i Tedego, a także Notoriousa i 213. Styl rapera z Krapkowic emanuje niezwykłą pewnością siebie, elementami ironii oraz czasami wręcz brawurowością, jednak wszystko jest bardzo dobrze wyważone i mi się tego świetnie słucha. Koleś po prostu wie, jak złożyć mocne linijki. Muszę przyznać, że nawet jeden wers skojarzył mi się ewidentnie z Chino XL’em, a to już o czymś świadczy. Przechodząc do konkretnych numerów, wyróżniłbym takie jak ,,Tatuaże”, ,,Robię Rap”, ,,W Poszukiwaniu Słońca” ,,Ile Daliśmy Od Siebie”, ,,Zmiany”, ,,Tylko Dla Ciebie” oraz ,,Dysk”. Każdy z nich porusza zupełnie inny temat, co tylko potwierdza wszechstronność tematyczną mixtapu. Ja najbardziej lubię ,,Dysk”, mimo że jest najmniej ambitny treściowo, oraz ,,W Poszukiwaniu Słońca” dlatego zacytuje kilka wersów z nich:

wieczorowe pranie mózgów
regularne chlanie trunków
by czuć się fajnie w łóżku
rano świt żywych trupów
i tak pójdziemy znów do klubu, choćby z nudów
wciąż w poszukiwaniu słońca, w poszukiwaniu cudów

jebię mnie to, o
teraz lecę po bro
już mam w ręce go, o
z bani wypędzę to zło

Skoro jest to mixtape, skoro jest związany z Lewym Kanałem (chociaż tylko jedna nuta została nagrana w nim!), to raczej oczywistym jest fakt, że prawie wszystkie bity są ,,pożyczone”. Od kogo? Mowa jest o tym w pierwszym kawałku - ja to pierdolę, biorę bity Bushido. Wspomniany dostarczyciel podkładów to niemiecki raper tunezyjskiego pochodzenia, którego wcześniej nie znałem, bo po prostu moja wiedza o niemieckiej scenie jest żadna. Muszę przyznać, że Luk wybrał bardzo dobre, ciekawe, różnorodne i dopracowane bity. Nie nudzą mnie i jak słucham materiału, to nie skipuje żadnego tracku ze względu na warstwę muzyczną, chociaż są momenty w podkładzie do kawałka ,,Bonus”, które mnie wkurzają. W każdym razie najbardziej podobają mi się refleksyjny ,,Tatuaże” i energiczny ,,Dysk”. Wspomniałem, że prawie wszystkie bity są pożyczone, bo jeden numer został wyprodukowany przez Sznupiego. Muszę powiedzieć, że to jeden z najlepszych podkładów na tym wydawnictwie. Pozdro byku jak to czytasz! Co do flow Luka, to po pierwszych paru numerach za pierwszym przesłuchaniem miałem wrażenie, że jedzie dość topornie momentami. Jednak okazało się, że to było to po prostu mylne wrażenie, bo koleżka wie, co należy robić na bitach. Rapuje w różnym tempie i wychodzi mu to co najmniej poprawnie plus podoba mi się akcentowanie. Robi to z mocą, mimo bardziej wysokiego niż niskiego głosu, wychodzi to dobrze. Czuję świeżość w jego nawijce.

Zbliżając się do końca, wspomnę także o gościach, chociaż rzadko to robię. Uważam, że każdy z nich spisał się naprawdę solidnie i nie zaniżył poziomu. Najbardziej podoba mi się występ Dyny, który zapodał agresywną i pijacką zwrotkę oraz Bartka (koleś mógłby wymyślić sobie jednak jakąś ksywkę), który dla kontrastu zarapował refleksyjnie. Podsumowując wszystko, powiem, że Luk przygotował solidny, dopracowany, ciekawy, świeży i po prostu bardzo dobry materiał. Pracował nad nim trochę czasu i to słychać. Nie jest to mixtape nagrany w kilka dni, z zwrotkami napisanymi na kolanie w kilka minut. Z drugiej jednak strony nie byłbym ździwiony, jakby jakas neutralna osoba nie oceniła pozytywnie mixtapu, bo po prostu inaczej ocenia się rap ,,znajomych". W każdym razie ja napisałem to, co uważam, bo naprawdę jaram się ostro. Tak zastanawiałem się, pod jaką etykietą umieścić ,,Skrzydła Mixtape” i doszedłem do wniosku, że nie dodam go do ,,polska płyty 2010”. Ciężko byłoby mi zestawić go z ,,profesjonalnymi” albumami naszej sceny. Nie chodzi mi tutaj, że daję tej produkcji taryfę ulgową i zachwycam się nią, a oceniłbym ją bardzo nisko w zestawianiu z chociażby Guralem czy Eldo, ale wystawianie ocen to problematyczna sprawa i na pewno nie wyglądałoby to dobrze, jakbym wystawił notę porównywalną do nich. Trochę to zamotane, ale nie da się wymyślić skali ocen, w której można będzie w miarę racjonalnie oceniać każdy rodzaj rapu. Dlatego też ocena projektu Luka będzie w odniesieniu do rzeczy wychodzących z Lewego Kanału.

10/10


PS: Okładka to jakieś nieporozumienie, ale ilu ludzi tyle opinii.

piątek, 12 listopada 2010

Big L - Lifestylez Ov Da Poor And Dangerous (1995)

1)Put It On feat. Kid Capri
2)MVP
3)No Endz, No Skinz
4)8 Iz Enuff feat. Terra, Herb McGruff, Buddah Bless, Twan, Killa Cam, Trooper J & Mike Boggie
5)All Black
6)Danger Zone
7)Street Struck
8)Da Graveyard feat. Lord Finesse, Microphone Nut, Jay-Z, Party Arty & Grand Daddy I.U.
9)Lifestylez Ov Da Poor & Dangerous

10)I Don't Understand It
11)Fed Up With The Bullshit
12)Let 'Em Have It ,,L"

Hehe. Etykieta pod tą notką chyba nie powinna brzmieć ,,płyty – przypomnij sobie” tylko ,,płyty – jak nie znasz na pamięć to umrzyj”. Jakby brać to dosłownie, to już bym nie żył, bo oczywiście nie znam tego krążka na pamięć, ale wiadomo, o co chodzi. Nic dosłownie. Lamont Coleman wydał tylko jeden album za życia, ale każdy słuchacz, który nie ma problemu ze słuchem i nie jest ignorantem, postawiłby ,,Lifestylez Ov Da Poor and Dangerous” w gronie najlepszych płyt w historii, a też pewnie znajdą się tacy, którzy uznają ją za najlepszą. Nie ma się tutaj czemu dziwić, bo płyta to klasa sama w sobie. Ja sam uznaje materiał za najwybitniejszą produkcję roku 1995 roku i oczywiście jedną z 10 najlepszych w historii rapu. Kiedy usłyszałem ją po raz pierwszy, od razu się praktycznie w niej zakochałem.

Główną zaletą ,,Lifestylez Ov Da Poor and Dangerous” jest warstwa tekstowa. Big L stworzył coś ponadczasowego i zostawiającego konkurencje daleko w tyle. Jak mogłem zachwycać się doskonałym braggadacio w wykonaniu Big Daddy Kane’a, to raper z Harlemu podniósł poprzeczkę jeszcze wyżej. Tak wysoko, że jestem pewny w stu procentach, że w konwencji bragga nikt nie ma żadnych szans się nawet do niej zbliżyć. No dobra, nie można jednak zapomnieć o Chino XL’u, ale jeżeli mowa o ulicznym braggadacio to Coleman siedzi na tronie od dawien dawna. W każdym razie panczlajny w wykonaniu L’a były niesamowicie perfekcyjnie złożone, przeszywające uszy, niesłychanie dobitne, a nawet rzekłbym, że przejaskrawiające pewne wątki - put his brains in the street, now you can see what he was just thinking. To tylko świadczy o jego nieprawdopodobnej sile lirycznej i muszę powiedzieć, że odnoszę wrażenie, słuchając kawałków, że praktycznie wszystkie zwrotki są zbudowane na zasadzie panczlajnów – każdy wers to co najmniej dobry pancz. Uliczne przechwałki rapera były także fantastycznie skonstruowane, jeżeli chodzi o technikę składania rymów. Podwójne rymy, wielokrotne czy też wewnętrzne to na tym albumie Chleb Powszedni jak Zip Skład. Sporo pisałem o chełpieniu obecnym na płycie, co może sugerować, że nie ma tutaj numerów na jakieś konkretne tematy. Nic bardziej mylnego. Jest ,,No Ednz, No Skinz”, który, mówiąc najprościej, opowiada o tym, że dziewczyny lecą na kasę. Jest ,,I Don’t Understand This”, gdzie Big L wylewa swoją frustrację związaną z istnieniem tak wielu słabych raperów. Jest ,,Street Struck”, w którym artysta przedstawia negatywne strony ulic. Najbardziej niesamowitym zabiegiem na krążku jest dla mnie idealne wkomponowanie w poruszane tematy elementów braggadacio. Kombo po którym ciężko wstać.

in a street brawl I strike men quicker than lightning
you seen what happened in my last fight friend? iight then
L's a clever threat, a lyricist who never sweat,
comparing yourself to me is like a Benz to a chevorlette
and clown rappers I'm bound to slay
I'm saying hi to all the cuties from around the way
yeah, cause I got all of them sprung Jack
my girls are like boomerangs
no matter how far I throw them, they come back

Za warstawę muzyczną odpowiedzialnych było kilku producentów, a mianowicie Lord Finesse, Showbiz, Buckwild oraz jeden track wyprodukował nieznany mi gość Craig Boogie. Niektórzy wychodzą z założenia, że jak na album robi bity kilku różnych ludzi, to na pewno nie będzie on tak spójny, jak w przypadku, gdyby robiłby to jeden. Nie mam pojęcia, jakby debiut L’a wyglądał, jakby wyprodukował go jeden beatmaker, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że w formie jakiej został pierwotnie wyprodukowany jest niespójny. Co więcej, ja czuję idealną chemię pomiędzy producentami i konsekwencje w tworzeniu podkładów. Nie odnoszę wrażenia, że jeden się zlewa z drugim, bo np. ,,Street Struck” jest inny niż ,,Put It On”, ale obydwa świetnie pasują do ogólnego klimatu płyty, w żadnym wypadku go nie zaburzając, a właśnie budując. Brzmienie jest dość ponure, lekko mroczne, stonowane, świetnie oddające atmosferę ulic Nowego Jorku. Dominuje technika samplingu i np. takie numery jak ,,Fuck Compton” Tim Doga, ,,In The Ghetto” Eric B & Rakima czy ,,Vibrations” jazzowego basisty Buster Williamsa zostały wykorzystane. No i teraz kwestia flow i znowu posypią się same komplementy, bo Big L był jednym z najlepszych raperów, którzy kiedykolwiek dotknęli mikrofonu także pod względem wchodzenia w bit. Dykcji nie mogę wychwalać pod niebiosa, bo była (tylko?) w porządku, natomiast swoboda i polot z jakimi Coleman rapował miażdży. Bardzo dobrze kontrolował oddech, trzymał tempo i po prostu rządził podkładami. Może trochę denerwować jego wysoki, dziecięcy głos, ale ja osobiście nie miałem, nie mam i wątpię, abym kiedyś miał jakieś z tym problemy.

Mniej więcej 45 minut, bo tyle trwa ,,Lifestylez Ov Da Poor And Dangerous” to podróż w zupełnie inną rzeczywistość. Prawdziwa bomba zegarowa i jedno z najwybitniejszych dzieł w rapie stworzonych przez drugiego najlepszego rapera w historii w mojej osobistej klasyfikacji. Niestety krążek nie powala, nie fascynuje, nie cieszy mnie tak bardzo jak to było kilka lat temu, ale to raczej normalne, bo słuchałem go wielokrotnie w przeszłości i trochę się mi przejadł. Oczywiście, co widać, doceniam jego klasę i poziom, bo nie można mu ich odmówić. Szkoda, że kariera Big L’a w zasadzie skończyła się na tak fantastycznym debiucie, bo został zabity 15 lutego 1999 roku na swojej własnej dzielnicy. Zagadka jego śmierci pozostaje nierozwiązana, ale są dwie główne hipotezy. Jedna mówi, że raper został zastrzelony w ramach zemsty za to, co zrobił jego brat Big Lee, który wtedy był w więzieniu. Natomiast druga mówi, że Lamont został pomylony ze swoim bratem, co jest niesamowitą ironią w odniesieniu do tego, co rapował w ,,Street Struck” - stay off the corners; that might be your best plan, before you catch a bullet that was meant for the next man…

10/10

czwartek, 11 listopada 2010

11 kolejka Bundesligi

Piątek

Kibice Schalke 04 jeszcze w tym sezonie nie zaznali smaku zwycięstwa swoich pupili na Veltins Arena, co jest szokiem. W każdym razie nic nie trwa wiecznie i w piątkowy wieczór wreszcie ekipa Magatha na swoim stadionie w Bundeslidze wygrała. Co prawda przeciwnik nie był wymagający, bo był nim zespół St. Pauli, ale styl i rozmiar zwycięstwa może się podobać. 3:0 to wynik budzący respekt. Zobaczymy, czy Schalke w końcu złapie wiatr w żagle i druga część, a w zasadzie już pomału zbliżająca się końcówka rudny jesiennej, będzie lepsza.

Sobota

Bayern ostatnio spisuje się naprawdę dobrze, a fakt, że Ribery już niedługo będzie gotowy do gry, a Robben rozpoczął treningi biegowe, świadczy o tym, że jak ci piłkarze dołączą do składu będzie jeszcze lepiej. Teraz Monachijczycy wybrali się w podróż do Monchengladbach, by zmierzyć się z miejscową Borussią. Tak naprawdę goście powinni do przerwy prowadzić 3 bramkami, bo m.in. Schweisteiger trafił raz w słupek i poprzeczkę. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i ostatecznie, mimo prowadzenia po pierwszej połowie 3:1, Bayern zremisował 3:3. Głupia strata punktów, ale trzeba powiedzieć, że gra była dobra i zabrakło tylko szczęścia.

Ciekawie zapowiadał się pojedynek w Hamburgu, gdzie gospodarze mający apetyt i skład na pierwszą piątkę ligi podejmowali dobrze grające Hoffenheim. No i faktycznie nie można było się nudzić, oglądając tę rywalizację, w której pierwsza połowa należała do gości i w zasadzie tylko na własne życzenie nie prowadzili po niej. HSV wygrało 2:1, a zadecydowała akcja Ze Roberto, który w musu występował na lewej obronie, Petric w 83 minucie. Dzięki temu podopieczni Veha zrównali się w tabeli punktami z Wieśniakami.

Zawodnicy Eintrachtu są w dobrej formie ostatnio, a szczególnie Gekas, który w drugiej części poprzedniego sezonu sprowadzony do Herthy, jako deska ratunku mająca uchronić klub z Berlina przed spadkiem, nie spisywał się tak, jak oczekiwali kibice. 11 kolejka dla Frankfurtczyków to mecz przeciwko Wolfsburgowi, który wygrali 3:1, a Gekas dwukrotnie pokonał Bengalio. Potencjał kadrowy Wilków jest spory i na pewno 13 miejsce to dla nich porażka, a teraz czeka ich ciężki pojedynek z Schalke. Dla kontrastu pozycja, którą ekupuje Eintracht jest sukcesem.

Mainz to jakby nie patrzeć na razie największa rewelacja bieżącego sezonu w lidze niemieckiej, bo byli przez kilka kolejek liderem. Ostatnio jednak nie idzie najlepiej drużynie FSV i tak samo nienajlepiej wypadli w spotkaniu w Freiburgu, w którym przegrali 0:1. Jako ciekawostkę dodam, że obydwie ekipy pozostają jedynymi w Bundeslidze, które jeszcze nie zremisowały meczu.

FC Koln moim zdaniem jest głównym kandydatem do spadku i naprawdę będę dość zaskoczony, jak uda im się utrzymać. Strzelają mało bramek, tracą sporo i przede wszystkim przegrywają spotkania, pomijam wygraną w zeszłym tygodniu. Tym razem musieli uznać wyższość Norymbergi, która łatwo poradziła sobie z rywalami, wygrywając przed własną publicznością 3:1. Zespół gospodarzy to jedna z niespodzianek obecnego sezonu, bo spisują się relatywnie bardzo dobrze, a w ostatnich 5 kolejkach zdobyli aż 12 punktów.

Niedziela

O 15:30 w Hanoverze rozegrał się hit 11 kolejki ligi niemieckiej, w którym podopieczni Mirko Slomki, który na pewno nie może narzekać na ogólną postawę swojej drużyny, ale kilka tygodni temu był bardziej szczęśliwy, podejmowali lidera z Dortmundu, w składzie którego od pierwszej minuty zagrał Piszczek. Gospodarze nie mieli nic do powiedzenia, zostali zmiażdżeni 4:0, Kagawa udowodnił po raz kolejny, że jest jednym z najlepszych piłkarzy na niemieckich boiskach, a Lewandowski i Błaszczykowski zdobyli kolejno swoją 3 i 2 bramkę w sezonie. Klopp musi być zachwycony, bo Borussia umacnia się na pozycji lidera, a ich gra jest świetna.

Bayer Leverkusen pokonał na Bay Arena 3:1 FC Kaiserslautern, mimo prowadzenia gości 1:0. Bohaterem meczu był Sam, którego trafienie na 3:1 było przedniej jakości. Gospodarze są nadal w czołówce tabeli i pną się wyżej. Zobaczymy, czy uda im się znaleźć na koniec rundy jesiennej w pierwszej trójce, bo trochę ciężko rokować, co do końca sezonu, bo jeszcze do tego daleka droga. Natomiast beniaminek ląduje tuż na strefę barażową.

Rywalizacja Stuttgartu z Werderem mogła przyćmić spotkanie między Hannoverem, a Borussią Dortmund, ale nie można było raczej nazwać jej hitem ze względu na niezbyt wysokie pozycje w tabeli obu ekip, chociaż tak naprawdę nie muszą być one wyznacznikiem, czy dany mecz jest hitem. W każdym razie VFB zdeklasowało ekipę z Bremy 6:0, co na pewno było niespodziewane. Stuttgart odnosi 3 zwycięstwo w lidze i 2 w tak imponującym stylu, bo przypominam, że pokonali nawet wyżej, gdyż 7:0, Borussie M.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

1)Borussia D. – 28 punktów
2)Mainz – 24 punkty
3)Bayer – 21 punktów
4)Eintracht – 19 punktów
5)Hoffenheim – 18 punktów
_________

14)Stuttgart – 10 punktów
15)Kaiserslautern – 10 punktów
16)Schalke – 9 punktów
17)Kolonia – 8 punktów
18)Borussia M. – 7 punktów

Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraże, Spadek.

Strzelcy:

Gekas – 11 goli, Eintracht
Cisse – 9 goli, Freiburg
Dzeko – 7 goli, Wolfsburg
Ba – 6 goli, Hoffenhaim
Almeida – 6 goli, Werder
Lakic – 6 goli, Kaiserslautern
Grafite – 6 goli, Wolfsburg
Huntelaar – 6 goli, Schalke
Barrios – 6 goli, Borussia D.

czwartek, 4 listopada 2010

Podsumowanie czwartej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów 2 i 3 listopad

Wtorek

Grupa A

Tottenham 3:1 Inter

Wszyscy doskonale pamiętają, co zdarzyło się przed dwoma tygodniami na San Siro, dlatego też tym większe apetyty na doskonałe widowisko były uzasadnione. Mecz na pewno nie zawiódł, bo był ciekawy, ale zawiódł trochę zespół Beniteza, który praktycznie nie miał nic do powodzenia. Piłkarze gospodarzy byli lepsi, szybsi, agresywniejsi i zasłużenie odnieśli zwycięstwo. Bale zagrał znowu wyśmienite spotkanie, ale tym razem gola nie zdobył.

Werder 0:2 Twente

Dla Niemców jak i Holendrów pojedynek na Weser Stadion przed własną publicznością był ostatnią deską ratunku. Jak któraś z ekip chciała się jeszcze realnie liczyć w walce o 1/8 Ligi Mistrzów, musiała wygrać. Bremeńczycy polegli na własne życzenie, bo nie wykorzystali kilku niesamowicie dogodnych sytuacji, a poza tym od 76 minuty grali w 10 po czerwonej kartce dla Fringsa. Twente strzelało między 81 i 84 minutą. Ekipa Schaafa ma teraz niewielkie szanse nawet na miejsce numer 3.

Grupa B

Hapeol 0:0 Schalke

O tym jak fatalnie spisuje się zespół wicemistrza Bundesligi w obecnym sezonie na własnym podwórku, można by pisać wiele, ale w Lidze Mistrzów idzie im naprawdę dobrze. Teraz wybrali się w długą podróż do Tel-Awiwu, gdzie przyszło im zmierzyć się z mistrzem Izraela. 3 punkty przybliżały ich znacznie do awansu. Niestety, ale piłkarze Magatha nie dość, że nie wygrali, to jeszcze zaprezentowali się bardzo słabo.

Benfica 4:3 Lyon

Rywalizacja w Lizbonie była niemal identyczna jak spotkanie sprzed dwóch tygodni między Interem, a Tottenhamem. Gospodarze prowadzili 4:0 i grali wyśmienitą piłką, pięknie 2 bramki zdobył Coentrao, ale w ostatnich 15 minutach do głosy doszli w końcu przyjezdni. Udało im się trzykrotnie pokonać bramkarza Benfici, ale i tak musieli ostatecznie pogodzić się z porażką. Myślę, że kwestia awansu z grupy B może rozstrzygnąć się dopiero w ostatniej kolejce.

Grupa C

Valencia 3:0 Rangers

Ten dwumecz, którego pierwsza część miała miejsce w 3 kolejce w Szkocji, gdzie padł remis 1:1, miał rozstrzygnąć kwestie drugiego miejsca w grupie. Bliżej awansu są Hiszpanie, którzy wygrali zasłużenie, bo po prostu przeważali, mimo że goście dwukrotnie trafiali w słupek. Poza tym Rangersów kilkakrotnie ratował świetnymi interwencjami McGregor.

Bursaspor 0:3 Manchester

Mistrz Turcji miał być wielką niewiadomą tej edycji Champions Leaguge, ale jak na razie jedyną niewiadomą jest kwestia, czy w końcu uda im się strzelić chociaż jedną bramkę. Czwarte spotkanie i czwarta porażka do zero sprawiają, że Bursaspor to najgorsza drużyna fazy grupowej. Sytuacja nie do pozazdroszczenia, bo już nawet na trzecie miejsce nie ma praktycznie żadnych szans.

Grupa D

Kopenhaga 1:1 Barcelona

Gospodarzy mieli być dostarczycielem punktów, a oni po czterech kolejkach okupują drugą lokatę i tracą tylko punkt do lidera – Barcelony, z którym zremisowali. Oczywiście przyjezdni mieli przewagę w posiadaniu piłki, bo to się nie zmienia, ale nie udało im wygrać. Sytuacja zaskakująca, bo Katalończycy nie mają jeszcze zapewnionego awansu, a przecież grupa nie wydawała się teoretycznie trudna.

Rubin 0:0 Panathinakos

Jakby któraś z tych drużyna umiała strzelać bramki, sytuacja w grupie wyglądałaby zupełnie inaczej. Barcelona i Kopenhaga miałyby problem, bo musieliby się obawiać swoich pozycji. To tylko gdybanie, bo nawet w dwóch bezpośrednich pojedynków ani Rosjanie, ani Grecy nie byli w stanie zdobyć w końcu trzech punktów. Nie sądzę, że mając 2 i 3 punkty po czwartej kolejce, da się awansować dalej.

Środa

Grupa E

Cluj 0:4 Bayern

Bawarczykom do przypieczętowania awansu wystarczył remis. Plaga kontuzji w klubie nadal trwa, dlatego też tylko 4 piłkarzy zasiadło na ławce rezerwowych. Goście zagrali mimo wszystko naprawdę bardzo dobre spotkanie. Dominowali w pierwszej połowie, prowadząc już 2:0, natomiast jedynie pierwsze 25 minut drugiej części było słabe, a Rumunom na przeszkodzie strzelenia gola stawał albo słupek albo świetnie broniący Butt. Kiedy w 70 minucie Mario Gomez strzelił swoją trzecią bramkę, dominacja Niemców powróciła, co owocowało golem na dobicie w 90 minucie autorstwa Mullera.

Basel 2:3 Roma

Rzymianie przystępowali do tego spotkania, jako ostatni zespół w grupie, co było niespodzianką. Piłkarze włoscy po prostu musieli zdobyć trzy punkty i swoje zadanie wykonali. Dzięki temu zwycięstwu wskakują na miejsce drugie, ale w żadnym wypadku nie mogą być pewni awansu. W następnej kolejce pojedynek z Bayernem, więc mimo że Niemcy mają awans zapewniony, łatwo nie będzie na pewno.

Grupa F

Zilina 0:7 Marsylia

Zespół Olimpique wylał całą swoją frustrację związaną z słabym startem w fazie grupowej Ligi Mistrzów. No bo jak inaczej wytłumaczyć pogrom, istną deklasacje rywali? Prowadzili od 63 minuty 7:0, więc zostało im jeszcze prawie pół godziny, aby pobić rekord Liverpoolu z sezonu 2007/2008, kiedy to The Reds pokonali w stosunku 8:0 Besiktas. Ta sztuka się nie udała, ale wynik 7:0 jest najwyższym zwycięstwem w tym sezonie w Champions League i ma ogromne szanse nim pozostać.

Chelsea 4:1 Spartak

The Blues podobnie jak Bayern i jeszcze dwie drużyny, o których będzie mowa niedługo, musieli zdobyć punkt, aby zagwarantować sobie awans. Jak wiadomo Chelsea nigdy nie gra o remis i tak samo było tego wieczora, kiedy w bardzo dobrym stylu rozprawili się z zawodnikami z zimnej Moskwy 4:1. Warto odnotować, że 2 bramki dla Londyńczyków zdobył Ivanovic. W następnej kolejce Rosjanie podejmą Marsylczyków i będzie to najważniejsze spotkanie dla obydwu drużyn.

Grupa G

Milan 2:2 Real

Największy hit 4 kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów bez żadnych wątpliwości rozgrywał się w Mediolanie. Podopieczni Jose Mourinho, który był pewny zwycięstwa, potrzebowali też tylko punktu, aby być w 1/8. Królewscy grali lepiej, mieli więcej dogodnych sytuacji, ale wygrać się nie udało. Dodatkowo, bramkę na wagę remisu zdobył Pedro Leon w ostatniej minucie, natomiast przy trafieniu Inzaghiego na 2:1 był wyraźny spalony. Można także odnotować żenujące zachowanie Ronaldo w pierwszej połowie, kiedy symulował faul.

Auxerre 2:1 Ajax

Pojedynek kopciuszków tej grupy miał sporą wagę, bo Auxerre potrzebowało bezwzględnie wygranej, aby zachować szanse na trzecie miejsce, a Amsterdamczycy potrzebowali także wygranej, ale aby zachować realne szanse na drugie miejsce. Sytuacji dla Ajaxu nie brakowało, ale skutecznego wykończenie owszem. Mimo wszystko nawet porażka nie zabiera gościom nadziei na awans, ale będzie o to bardzo ciężko, gdyż w meczu, który może o tym zaważyć, będą gościć w Mediolanie.

Grupa H

Szachtar 2:1 Arsenal

Kanonierzy jechali do Doniecka z misją zapewnienia sobie awansu, a do tego wystarczający był remis, ale nawet go nie udało się wywieźć z Ukrainy. Arsenal co prawda grał bez m.in. Fabregasa, Van Perskiego czy Vermalena, ale mało kto się spodziewał, że gospodarze będą w stanie zgarnąć 3 punkty. Były klub Mariusza Lewandowskiego ma już 9 punktów, ale kwestia tego, kto awansuje rozstrzygnie się w ostatnich dwóch kolejkach, ponieważ…

Partizan 0:1 Braga

Zespół Sportingu Braga wygrywa po raz drugi. Dzięki temu mają już 6 punktów i o wiele lepszą sytuacje niż po pierwszych dwóch spotkaniach. Pewnym awansu nie może być także Arsenal, który w następnej kolejce zmierzy się z Bragą, która rozkręca się z meczu na mecz.

środa, 3 listopada 2010

Kno - Death Is Silent

Albumów z 2010 roku przesłuchałem już naprawdę sporo i sam się sobie dziwie, że tak wiele bieżących produkcji gościło w moich słuchawkach oraz głośnikach. Żeby w tym czasie ogarniać tyle samo płyt z poprzednich lat – jak u Mac Dre ,,24 hours in a day I need ten more”. Nic się z tym nie zrobi, więc trzeba po prostu ograniczyć słuchanie tej najnowszej muzyki, czasami pewnie kosztem perełek typu ,,Night Train”, ale cóż. Postanowienie szybkie i krótkie jak u VNM’a, dlatego recenzji krążków (wliczając w to epki) z 2010 będzie pojawiać się zdecydowanie mniej niż kiedyś. Myślę, że pojawi się jeszcze maksymalnie 6 może 7. ,,Death Is Silent” jest jedną z nich. Raczej nie ściągałbym tego materiału, gdyby nie fala pozytywnych opinii, która pojawiła się w internecie. Może to trochę dziwne, bo lubię Cunninglynguist, a Kno to dla mnie jeden z najlepszych producentów ostatniej dekady. W każdym razie pobrałem, posłuchałem i napisałem co nieco.

Sam tytuł albumu niesie ze sobą pesymistyczne przesłanie, które idealnie zostaje zaprezentowane i rozwinięte na płycie. Warto zwrócić na niektóre tytuły (tytuły, a nie tematy) kawałków, które nie pozwalają raczej przejść obok siebie obojętnie. Począwszy od wprowadzający nastrój ,,Death Is Silent” przez mocniejszy ,,Loneliness” oraz schyłkowy ,,Graveyard” do wręcz porażającego swoją wymową ,,I Wish I Was Dead”. Warstwa tekstowa oscyluje wokół przygnębiających, ponurych, smutnych i trudnych, ale zarazem będących nieodłącznym elementem naszego życia, tematów – zawody, rozstania, załamania. Kwestia śmierci jest naturalnie głównym motywem na krążku, a chociażby numer ,,Death Is Silent” daje słuchaczom jej opis. Kno przedstawia kostuchę jako niezwyciężoną, a zarazem podziwia ją. Dostrzegam w wersach wartość poetycką, a sporo z nich jest tak umiejętnie złożona, że nie pozwala o sobie zapomnieć. Lirycznie ogólnie jest bardzo dobrze, a klimat, jaki wprowadzają wszystkie linijki nie spotyka się na co dzień. Dodatkowo wielkie uznanie należy się perfekcyjnie wykonanym refrenom.

emotions are a token of the heart’s intent
but streaks on your cheek makes your heart resent
a man made of stone has nothing to say
when he can’t keep the nothing at bay
when my grandfather died, dry eyes no tissue
but damn, I miss you


Teksty tekstami, ale myślę, że prawdziwą siłą albumu jest brzmienie. Pewien ziomek, który też prowadzi bloga, którego lubię czytać, bo prawi do rzeczy i merytorycznie, napisał na temat oprawy muzycznej takie coś ,,Powiem ci tak, jak ta muzyka cię nie ruszy, to już nic cię nie ruszy”. Zgadzam się z tym w stu procentach. Łagodne dźwięki pianina czy gitary jak i wielu innych instrumentów tworzą wręcz przeszywającą atmosferę. Oczywiście dominują bity spokojne, wolne, refleksyjne. Są tak fantastyczne, że bez wahania zdecydowałem się pobrać wersję instrumentalną krążka i na pewno będę nie raz jej słuchał nocami, rozmyślając o życiu, bo jak Słoń czasem sam tonę w morzu złych myśli. Ciężko mi wskazać ulubiony podkład, bo musiałbym wypisać połowę krążka, a to bez sensu. W kwestii flow Kno raczej nigdy nie był mocarzem, ale dla mnie trzyma dobry poziom i nigdy nie miałem zastrzeżeń. Tak samo jest i tutaj. Ten raper ma łagodny głos, który świetnie pasuje do takich trudniejszych, poważniejszych i rozkminkowych tematów. Dlatego od strony wokalnej, mając na uwadze kwestie tematyczną, Kno wypada w samych superlatywach.

Wydawnictwo wręcz piorunująco przypomina mi ,,Never Trust The People” od Little Eskimos Jesus. Oba albumy łączy fakt, że są utrzymane w bardzo poruszającej, depresyjnej, dołującej atmosferze. Różnią się oczywiście innymi elementami, ale to nie temat porównawczy. Kno wydał świetną płytę, udowadniając, że jest wyśmienitym artystą, który jest w stanie wnieść sporo do tej muzyki, która niestety zaśmiecona jest wieloma brudami.. Słuchanie tego LP jako tła do grania na komputerze, gadania z kimś na gg to marnowanie czasu, bo nie da się wyłapać jego kwintesencji, jak nie skupi się w stu procentach. Niestety, ale ,,Death Is Sileni” jakoś nie powaliła mnie tak bardzo jak ,,Never Trust The People”, ale doceniam jej oryginalność, koncept i klasę.

9/10

wtorek, 2 listopada 2010

10 kolejka Bundesligi

Piątek

Bayern podejmował w pierwszym spotkaniu 10 kolejki w Niemczech zespół z Freiburga, który był wyżej w tabeli. Gospodarze zagrali jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie, choć nie wiem, czy to powód do dumy, bo tych naprawdę dobrych było jak na lekarstwo. Bawarczycy wygrali 4:2, co jest pewnego rodzaju przełamaniem, bo po raz pierwszy w tych rozgrywkach udało im się zdobyć więcej niż 3 gole. Dzięki tak okazałej wygranej mistrzowie Niemiec nie są już na ostatnim miejscu pod względem liczby strzelonych bramek w Bundeslidze ale… przedostatnim. Tym razem będący w wybornej dyspozycji strzeleckiej napastnik gości Cisse nie zdołał wpisać się na listę strzelców.

Sobota

Wydawało się, że pokonanie w poprzedniej kolejce St. Pauli, co prawda w dość kontrowersyjnych okolicznościach, okaże się być bodźcem, który pchnie ekipę Kellera do przodu. Jednak tak się nie stało i tym razem gracze Stuttgartu musieli uznać wyższość Wolfsburga, który przed własną publicznością zasłużenie i w dobrym stylu pokonał ich 2:0. VFB cały czas szuka formy, Camoranesi nie mieści się w składzie, natomiast Wilki też nie imponują swoją postawą jak do tej pory.

Werder w ostatnich czterech meczach wygrywał w Bundeslidze trzykrotnie tylko raz remisując, więc wydawało się, że pokonanie w Bremie słabszej Norymbergi nie będzie problematyczne. Mimo problemów kadrowych w obronie (Wesley zmuszony do gry na prawej stronie) wszystko zaczęło się zgodnie z planem od trafienia Almeidy w 5 minucie i gospodarze mogli spokojnie podwyższyć prowadzenie. Mogli, ale stało się inaczej, bo to ostatecznie przyjezdni zwyciężyli 3:2, a gol na 3:1 padł po akcji, w której piłka trafiła po uderzeniu w poprzeczkę, po dobitce w słupek i potem następnej do bramki.

Zarówno bez Van Nistlelrooya jak i Ze Roberto Hamburg pojechał do Kolonii, aby zmierzyć się z ostatnią w tabeli ekipą gospodarzy. Miało to być łatwo, gładko i przyjemnie, ale to jest Bundesliga i tutaj wszystko może się zdarzyć. Przypomniał o sobie najlepszy snajper FC Koln z zeszłego sezonu – Novakovic, który zdobył hattricka, a jego drużyna pokonała HSV 3:2. Miejscowi zdobywają 3 punkty, która pozwalają im opuścić strefę spadkową i nawet znaleźć się na miejsce poza strefą barażową.

Idrissou na pewno nie będzie wspominał wyjazdowego pojedynku z FCK1 dobrze, bo takiego kiksa, jaki popełni dawno nie widziałem. Nie trafił do pustej bramki z sześciu metrów. Może podwójnie żałować, bo mógł grać Borussi Moenchengladbach prowadzenie, gdyż wtedy był jeszcze wynik 0:0. To się brutalnie zemściło, bo Kaiserslautern zdobyło w ostatnich 20 minutach aż 3 gole i pewnie wygrało spotkanie. Bramka na 1:0 autorstwa Tifferta to jedna z najpiękniejszych (jak nie najpiękniejsza) bramek w bieżącym sezonie ligi niemieckiej.

Eintrachtowi idzie jak na razie naprawdę dobrze. Ostatnio nie przegrywają, strzelili sporo bramek, nie stracili zbyt dużo, a teraz dokładają kolejne 3 punkty do puli, ogrywając na nieswoim terenie beniaminka ST. Pauli 3:1. Gospodarze ogólnie też nie mają co narzekać, bo ich pozycja w lidze jest bezpieczna, ale wiadomo, że sezon się rozkręca i wszystko się może zdarzyć. Ja osobiście typuje jednak Sankt Pauli do spadku.

Godzina 18:30 przyniosła hit sobotnich meczów. Schalke, które jest największą niepozytywną niespodzianką, podejmowało na własnym stadionie Bayer Leverkusen. Podobało mi się spotkanie, bo oglądałem tę rywalizację. Niestety, drużyna Magatha nadal pogrążą się w marazmie, bo nie dość, że nie wygrali, to jeszcze ulegli 0:1. Dorzucając do tego fakt, iż Huntelaar dwukrotnie uderzał w aluminium, potęguje tylko gorycz porażki. Nie wiem, ile czasu będzie miał trener Schalke, aby coś zmienić, by sprawić, żeby w końcu jego drużyna zaczęła wygrywać. W każdym razie wicemistrz kraju nie może być po 10 kolejce gorszym tylko od Borussi M.

Niedziela

Natomiast największym hitem tej rundy spotkań w Niemczech był bezwątpienia pojedynek lidera tabeli z wiceliderem, a więc Mainz z Borrusią Dortmund. Rywalizacja stała na wysokim poziomie i nie brakowało jej niczego. Były bramki, dogodne okazje, zmarnowane sytuacje. Jak już mowa o tych ostatnich, to należy wspomnieć, że gospodarze zmarnowali rzut karny w sytuacji, kiedy przegrywali 0:1. To był punkt zwrotny meczu, bo później Barrios podwyższył na 2:0 i Jurgen Klopp z ekipą wskoczyli na pozycję numer jeden.

W pojedynku kończącym rywalizację 10 kolejki najwyższej klasy rozgrywkowej w Niemczech Hoffenhaim podejmowało Hannover 96. Wieśniaki urządziły sobie ostre strzelanie i przejechały po gościach jak pług po polu, wygrywając 4:0. Postawa Hoffenhaim w lidze wymaga słów uznania, bo grają ładnie, widowiskowo i są na wysokim miejscu.

Tabela. Oczywiście w przypadku równej liczby punktów decyduje różnica bramek.

l)Borussia D. – 25 punktów
2)Mainz – 24 punkty
3)Hoffenhaim – 18 punktów
4)Bayer – 18 punktów
5)Eintracht – 16 punktów
___________

14)Kaiserslautern – 10 punktów
15)Kolonia – 8 punktów
16)Stuttgart – 7 punktów
17)Schalke – 6 punktów
18)Borussia M. – 6 punktów

Liga Mistrzów, Eliminacje Ligi Mistrzów, Liga Europy, Baraże, Spadek.

Strzelcy:

Gekas – 9 goli, Eintracht
Cisse – 8 goli, Freiburg
Dzeko – 7 goli, Wolfsburg
Ba – 6 goli, Hoffenhaim
Almeida – 6 goli, Werder
Lakic – 6 goli, Kaiserslautern
Grefite – 6 goli, Wolfsburg