niedziela, 17 stycznia 2010

Top 3 - Polska 2009

Z uwagi, że nie przesłucham zbyt wielu (mniej więcej 15) polskich produkcji w 2009 roku, nie zrobię listy 10 ani też 5 najlepszych płyt. Nie jest to jednak jedyny powód. Po drugie, niewiele albumów tak naprawdę wywarło na mnie wielkie wrażenie, ale są wyjątki. Właśnie owymi wyjątkami, które sobie ostatnio odświeżyłem, się zajmę.

VNM – Niuskul Mixtape

Fakt, że VNM zdecydował się na wydanie tej płyty był zaskoczeniem, bo sam się zapierał, że odchodzi z rapu - ,,ludzie piją za powroty nie będę tak pił, ja piję za rozstanie jest ekstra, ej ty, do pełna wlej mi z butelki tej J.D., bo nie zapowiada się na comeback jak Jay-Z” oraz ,,rap nie jest fajnym przyjacielem, on tylko bierze dużo, a oddaje niewiele, dla wielu jest festynem dla mnie to sentyment, do przejścia tej granicy dzieli mnie centymetr’’. Na szczęście Tomek nie posunął się o ten centymetr dalej i comeback jak Jay-Z miał miejsce.
Biorąc pod uwagę całą otoczkę związaną z powstawaniem tego wydawnictwa oraz lata, w których wychodziły kawałki znajdującej się na nim, można by rzec, że jest to bardziej kompilacja niż typowa płyta.
Znajdują się na niej 3 single, które wyszło po pierwszej solówce VNM’a, a więc na początku 2008 roku, a kilka utworów wyciekło przed oficjalną premierą wydania albumu. Sumując to wszystko, wychodzi na to, że ponad połowa „Niuskul Mixtape” hulała po internecie przed dniem oficjalnego wydania. Mogło to spowodować wystarczające nasycenie się kawałkami i niezbyt entuzjastyczne przyjęcie płyty, ale nie u mnie!
VNM pod względem flow jest zdecydowanie w czołówce polskich MC’s, a moim zdaniem jest najlepszy. Jak kilka lat temu, za czasów 834, można było mu zarzucić brak wyczucia rytmu, to obecnie jechanie po bicie Tomka jest perfekcyjne. Potrafi się kapitalnie dostosować do każdego podkładu muzycznego bez względu czy jest wolny - „Za Drzwiami”, czy szybszy - „Kambej Jak Dżejzi”. Jest dynamiczny, pewny siebie, energiczny, emanuje emocjami, potrafi świetnie i co najważniejsze umiejętnie nawinąć offbeatem (wersy pod koniec pierwszej zwrotki „Za Drzwiami” - ,,gdy next cash to jest ex-cash, tych problemów bez kres, a tylko chcemy tu przejść przez stres, ale bez łez, nie chcę...’’ to trzeba usłyszeć - http://www.youtube.com/watch?v=lW5kv31LCno)
Teksty to kolejna bardzo mocna strona rapera. W kwestii techniki VNM jest jednym z najlepszych (jak nie najlepszym) polskich artystów. Rym podwójny dla Tomka to jak wieczorne mycie zębów dla każdego, kto dba o swoją higienę (niestety nie wszyscy tego przestrzegają, masakra…). Jednak VNM poszedł o jeden krok dalej i nagrał kawałek „Kambej Jak Dżejzi” (polecam http://www.youtube.com/watch?v=UugkLwVZE2E), w którym używa nawet potrójnych rymów! Wiadomo, że nie można raczej napisać głębokiego utworu z przesłaniem na potrójnych rymach, mając na uwadze, jak słabo rymuje się język polski w porównaniu do np. angielskiego, ale sam fakt stworzenia takiego tracku budzi respekt. Przekaz to oczywiście klasyczne braggadacio, ale podane w „potrójny” sposób: ,,fał wpada na niego, jak flara na niebo’’, „wróciłem jak w tanich scenach z horrorów, czekali na to z paznokciami w zębach na forum’’, ,,kiedy jest dobrze, jak płynie na lód toeloop, wtedy kiedy jest potrójnie, jest cool chuju’’ – to tylko 3 przykłady, a takich wersów jest więcej. Wspominając o technice składania rymów, nie mogę nie napisać o tym, że Tomek świetnie umie bawić się słowem: ,,mówisz może? jakie może, morze to rozstąpił Mojżesz’’ czy ,,nie jestem rasistą, ale jaka równość, nigdy nie miałem sobie równych, ty kurwo’’. Pojawiają się także kondensacje znaczeniowe, ale ich ilość jest mniejsza niż „Na Szlaku Po Czek”: ,,moje serce bije szybko jak Mohammed Ali’’, ,,swoje CD wrzuć do kosza jak Miami Heat”
Tematyka tekstów jest urozmaicona - bragga ,,Zrozum To W Końcu”, picie na osiedlu „Na Bloku, wspomnienia „Za Drzwiami”, ambitna rozkmina „Marzyciele”, rozliczenie z słabymi raperami i popem "Gorzkich Snów", pozytywny przekaz „Mega” (chyba najciekawszy kawałek na płycie - http://www.youtube.com/watch?v=TwTygXS_uP4)
Produkcja to chyba najsłabsza strona „Niuskul Mixtape’’, ale w żadnym wypadku nie jest słaba. Podkłady do utworów „Marzyciele” (remix Denvera o wiele lepszy), „Niskul” oraz „Słodkich Snów” trochę mnie męczą. Nie potrafiłem się do nich przekonać do dziś i wątpię, aby kiedykolwiek to nastąpiło. Podobnie miałem z „Na Bloku”, ale im dłużej słuchałem, tym bit bardziej mi się wkręcał.
Podsumowując, nie mogę powiedzieć nic innego – najlepsza polska płyta 2009.

Rychu Peja SoLUfka – Na Serio.
Ryszard to obok Tedego człowiek, który jest w tym biznesie od samego początku, cały czas nagrywa i nie zamierza rezygnować, jak sam zresztą zapewnia ,,stary wyga rapu wciąż się param tym rzemiosłem’’. Żywa legenda i największy koneser amerykańskiego rapu spośród polskich raperów i zapewne jeden z największych znawców ogólnie, za co mam ogromny szacunek dla niego.
Wcześniej nagrywał pod szyldem Peja(Slums Attack), a pseudonim Rychu Peja SoLUfka przybrał w 2008 roku, kiedy wydał podwójny album „Styl Życia Gnoja”. Mimo że mi się bardzo podobał, nie został ogólnie przyjęty entuzjastycznie. Rysiek wziął chyba sobie to do serca i na początku 2009 roku wszedł do studia, rozpoczynając pracę nad czymś, co ma zaskoczyć polską scenę i mu się udało.
„Na Serio” to najbardziej osobista i dojrzała płyta w dyskografii Pei. Artysta porusza tematy i sprawy, o których nie wspominał nigdy wcześniej, o których zapewne wiele osób nie miało pojęcia m.in. śmierć matki „Kochana Mamo” czy problemy z alkoholem – „Pozwól Żyć”(zdecydowanie najlepsza nuta. Peja wkłada tyle emocji i uczuć w ten kawałek, że nie się wyrazić to słowami http://www.youtube.com/watch?v=5fipltFhtAk), ale również w innych utworach można znaleźć pojedyncze odniesienia do tego. Mamy również utwór „KC”, w którym Peja oświadcza się swojej dziewczynie (już są zaręczeni i mają się pobrać, mam nadzieję, że tym razem jego małżeństwo będzie szczęśliwe do końca) i wyznaje jej bezgraniczną miłość.
Raper poza tym m.in. rozlicza się z życiem („Zbyt Dużo Bólu”), pokazuje, nawijając ironicznie, że nadal wie czego chce w rapie i nie ma zamiaru odkładać mikrofonu tylko dlatego, iż ktoś go krytykuje ,,mnie takiego nie znacie, jak przedstawiacie, to ten niedobry Rysiek, co nie zrobił postępu od Głuchej Nocy, bycie chuj strzelił łajzo, szanowny pan recenzent wciąż smaruje takie brednie, bo na rapie zna się biegle”, raduje się z bycia w szczęśliwym związku („Szczęście”), mówi o przemyśle rapowym i kulturze („Hip Hop” - ,,przesłuchałem wszystkie płyty, mówię tylko o tych w tym tygodniu nabytych’’ – świetny follow-up do Sokoła) oraz nawija o imprezowaniu („Gruba Impra Z Rysiem 2), przy czym zaznacza, że ,,jeszcze trzeźwo, do superalkoholowych burd dziś podchodzę z rezerwą’’, co pokazuje, iż cechuje go dojrzałość i rozsądek.
Peja nigdy nie przykładał wagi do wartości technicznej tekstów, dlatego nie ma podwójnych rymów i niesamowitych zabiegów lirycznych, tylko kładł nacisk na prosty, ale jakże trafny przekaz. Wywiązał się z tego zadania w stu procentach, co nie znaczy, że dominują rymy czasownikowe.
Rychu nie zrobił żadnego progresu, jeżeli chodzi flow, które jednak jest na dobrym poziomie. Potrafi nawinąć spokojnie „Kochana Mamo”, „Na Powierzchni” oraz dynamicznie „Mamy Ten Flow” czy „To Co Robimy” – najlepsze bangiery na płycie, nie licząc „Grubej Impry Z Rychem 2”. W każdym razie tak, jak w przypadku techniki składania rymów, flow nie jest najważniejszym elementem muzyki Poznaniaka.
Muzycznie nie mam nic do zarzucenia płycie. Podkłady trafnie dobrane do poszczególnych tracków. Goście, m.in. Paluch, Pih, Kobra czy Sheller (który w tekście wspomniał o Betraylu!), spisali się co najmniej przyzwoicie. Jedynie Chada odbiegł dość znacznie poziomem. No i jeszcze refren z „KC” jest mankamentem i jakoś nie pasuje mi.
Kończąc, muszę powiedzieć, że Peja jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, a tym razem nawet zaskoczył – 2 najlepsza płyta 2009 w Polsce.

Ten Typ Mes – Zamach Na Przeciętność
Drugie solowe wydawnictwo reprezentanta Warszawy, którego teraz zna chyba każdy słuchacz rapu. Zawieszając bardzo wysoko poprzeczkę po wydaniu debiutu, Mes stanął przed arcytrudnym zadaniem chociażby zbliżenia się poziomem do „Zapisków Typa”, nie mówiąc już o go przewyższeniem.
Pierwszy singiel, który promował płytę, wyszedł pod koniec listopada 2008 roku. Był to kawałek „My”, który wywarł na mnie niesamowite wrażenie i do dziś pozostaje najlepszym kawałkiem nagranym przez Piotrka. Raper świetnie odnalazł się na bicie, a tekst jest klasą sam dla siebie: ,,słyszysz Volt, myślisz piwo może taniec, dla nas to autor płyt, które znamy na pamięć’’. W dodatku do tej nuty został nagrany prosty, ale pomysłowy i ciekawy teledysk, jak Mes stoi oraz rapuje na ulicy (teledysk nagrany za pierwszym razem!) - http://www.youtube.com/watch?v=Tu8l1AoGQZU
Pod względem flow Warszawiak udowodnił na „Zamachu Na Przeciętność”, że obecnie tylko VNM może stanowić dla niego konkurencję. O ile można dyskutować, czy tekstowo Mes zaliczył progres, to kwestia polepszenia flow, które i tak miał bardzo dobre, jest bezsporna. Budzące podziw wyczucie rytmu, elastyczność, swobodna zmiana tempa rymowania czy nagłe przyśpieszenia to największe zalety Tego Typa. Wystarczy posłuchać, jak perfekcyjnie zarymował wersy ,,weź czarną szmatę posprzątaj nią słoty, to nie przypasuje tym typom, którzy wokół nich siedzą, ale szmata się wybieli na wysoki połysk’’ z utworu „Jak To?!” (drugi singiel promujący) i już szczęka opada - kapitalne przyśpieszenie na kilka sekund, przy czym zachowana wyraźna dykcja.
Artysta jest jednym z pierwszych w Polsce, którzy zaczęli pisać teksty, używając podwójnych rymów. Na tym wydawnictwie nie dostrzegłem ich tak wiele, jak miało to miejsce na debiutanckim krążku, ale to nie znaczy, że ich nie ma. Mes ma taki talent, że bez rozmieniania się na drobne potrafi napisać bardzo trafne, inteligentne, bezkompromisowe, czasami jadowite i zdecydowanie przyciągające uwagę wersy, a zarazem zadziwia doborem słów. Oto kilka przykładów: ,,plastikowa bijacz, ja choć czasem nie dojadam, zawsze dopijam’’, ,,nie mam 160 iq, za to mam rację, ta która ponoć tyle miała przeszła operację, sylikon wlali jej do głowy, a po wszystkim, pocięli mózg na półkule i wszczepili cycki’’ z „Welcome Willkommen!”, ,,pierdolę świat, choć mógłbym go posunąć… do odpowiedzialności’’ - cliffhanger z „Co Jest Warte Uwagi” czy chociażby ,,podczas mycia zębów chociażby krew z dziąsła, prowadzi do kolejnych poszlak, smakuje tak jak wtedy, kiedy pierwszy raz, jako szczyl, dostałem w ryj wielce dziwiąc się tym, że jesteśmy tak skonstruowani, by czuć później, adrenalina sprowadza ciosy do muśnięć’’ z „Smak Życia”.
Im dłużej słucham tej płyty, tym więcej wyłapuje świetnych wersów. Mes udowodnił, że oprócz wyżej wymienionych cech, jest bardzo kreatywnym twórcą – „Zamach Na Jana K.”, pomysłowy storytelling tylko to potwierdza - http://www.youtube.com/watch?v=RrZkXhvQy-o Na krążku można odnaleźć także utwór, który zmusza do refleksji „Dwadzieścia Pięć”, odnosi się do przeszłości „Nie Płaczę Za Nimi”, a nawet kawałek, będący kolażem rapu i rocka „OiOM”, który, moim zdaniem, jest kompletnym niewypałem. Nie chodzi o to, że jestem hejterem rocka, ale po prostu nie przypadł mi go gustu.
Produkcyjnie „Zamach Na Przeciętność” jest naprawdę solidnym albumem. Bity są różnorodne, ale z przewagą tych spokojniejszych, co zresztą cechowało Piotrka na „Zapiskach Typa”. Gościnnie udzieli się tacy raperzy jak Ero, Łona, Numer Raz czy Stasiak. Najlepiej wypadł Łona, obdarzony jednym z najbardziej charakterystycznych głosów w Polsce, natomiast Numer Raz został już z góry skazany na porażkę, występując w kawałku „Nie Ten Sam Ziom”, gdzie rapował u boku oczywiście Mesa i Łony. Członek Warszafskiego Deszczu odbiega zdecydowanie umiejętnościowy od pozostałej dwójki.
Ogólnie „Zamach Na Przeciętność” to była praktycznie bez wad, a więc dlaczego nie umieszczam jej na szczycie tej małej listy? Dlatego, że z płytami Mesa mam tak, iż w pełni doceniam je dopiero po czasie i jestem przekonany, że za rok będę uważał ten album za najlepszą polską płytę 2009.


Rok 2009 w rapie z USA (oczywiście relatywnie) był zdecydowanie lepszy niż z Polski. Płyty Tedego, Warszafskiego Deszczu czy też Fu, mimo że nie są tragiczne, nie sprostały moim oczekiwaniom. Onar nie nagrał nic zaskakującego, O.S.T.R. nadal pogrążą się w monotonii i chyba nie zamierza przestać, Małpa, którym jarało się 95% internetu, nagrał dobrą płytę, ale zdecydowanie przecenioną (dwa kawałki są mega, a reszta odbiega). Na plus wypadł Gruby $najper ze swoim „Egoista Mixtape” („Szmira Po Flaszcę”, „Ten Hajs” – idealne kawałki pod gorzką żołądkową, kto ma wiedzieć, to wie!) oraz Paluch z płytą „Pewniak”.

2 komentarze:

MaccaveliMacc pisze...

Nie słuchałeś chyba "Złodziei Czasu" Trzeciego Wymiaru? Moim zdaniem to jest płyta roku, lirycznie biją na głowę większość polskiej sceny, a techniki wcale nie mają gorszej od VNMa. No, ale w końcu to Twoja lista, tylko gdybyś jednak przesłuchał tę płytę wydawałoby mi się to co najmniej dziwne, bo potrafisz docenić wszystko to z czego znani są chłpaki z 3W.

Pein pisze...

Tak, nie sprawdzałem tej płyty, mimo że miałem taki zamiar, ale podobnie było z Gural & Matheo.