sobota, 1 stycznia 2011

10 najlepszych płyt 2010 roku

Mamy 1 styczeń 2011 roku i niby powinienem zacząć notką o etykiecie ,,życie” i podsumować rok 2010, ale Pierdolę To jak Pono. Od razu zaczynam z rankingami płyt. No i tak jak było to równo 12 miesięcy temu, na pierwszy ogień idą produkcje zza oceanu, a konkretnie dziesiątka najlepszych. Rok temu łatwo było mi jedynie z pierwszą trójką z listy, natomiast teraz nie miałem większych problemów z stworzeniem ośmiu pozycji, natomiast kłopoty pojawiły się, co do dwóch płyt, które zamykają listę. Potrzebowałem trochę czasu, aby nad tym pomyśleć i podjąłem decyzję. Esejów pod każdym albumem na liście pisać nie mam zamiaru, bo stworzyłem głębsze opisy owych krążków już wcześniej – To Po Pierwsze jak ten kawałek Inteligentnego Jointa. No i nie chcę mi się tak naprawdę pisać dużo – to po drugie jak… tym razem zabrakło porównania.


1)Little Eskimo Jesus – Never Trust The People
To jest dla mnie samego spory szok. Wystarczy spojrzeć na samą nazwę (przypominam, że to jest zespół składający się z Matrr’a oraz Ira Lee) i można pomyśleć WTF?! Dobra, zostawmy nazwę w spokoju, bo to nie ona jest najważniejsza. Niemniej zupełnie nie spodziewałem się, że projekt tych dwóch artystów tak mi się spodoba. Co więcej, znajdzie się na pierwszym miejscu mojej listy, ale tak właśnie jest. Jest to niezwykle eksperymentalny i osobliwy materiał, który różni się w znaczącym stopniu od wszystkich albumów klasyfikowanych jako rap, jakich miałem okazję słuchać nie tylko rok temu, ale w życiu! Minimalistyczna, czerpiąca z elektroniki produkcja plus PRZYGNĘBIAJĄCA (musiałem użyć caps locka) liryka i flow… Właśnie! Nie można tutaj mówić o flow, gdyż Ira Lee nie rapuje, a po prostu recytuje. To może być głównym powodem, dla którego wiele osób skreśli tę płytę już na początku. W każdym razie ja się jarałem ,,Never Trust The People” jak nawiedzony i na pewno nie raz będę do niej wracał jako całości. Dla mnie to pozycja wybitna i zdecydowanie najlepsza w roku 2010.

2)Richie Cunning – Night TrainPrzebiegły Richie to biały artysta, który pochodzi z San Francisco i z taką parą wjechał na moje tory rapowe swoim Nocnym Pociągiem, że ląduje na miejscu Numer jak Raz dwa. Napisałem w kwietniu, że ten materiał jest najbardziej wszechstronnym tematycznie, jaki na razie wyszedł w 2010. Minęły kolejne miesiące, przesłuchałem kolejne płyty i chyba podtrzymuje to, co mówiłem w kwietniu. Praktycznie każdy kawałek jest o czymś innym i to mnie cieszy. Dodatkowo raper ma świetną technikę składania rymów. Zwrócę uwagę jeszcze na jedną rzecz, o której nie napisałem wcześniej. Istotnym i niezwykle ciekawym elementem obecnym na albumie jest pociąg i nazwa płyty nie jest dla picu. Same tytuły nut jak np. ,,Trainjumpin’” czy ,,The Station” nawiązują lub też zawierają słowo klucz i elementy z nim związane, a ponadto da się zauważyć jak Cunning świetnie i błyskotliwie wpisuje koncept pociągu w swoje teksty. Idealnym przykładem jest ,,Last Stop”, w którym pociąg występuje jako metafora życia. Na bank nie raz jeszcze będę słuchał ,,Night Train”, bo to czysta przyjemność.

3)Diabolic – Lair & A Thief
Powyższe dwie pozycje to były debiuty sceniczne wykonawców. Tak samo sytuacja wygląda z Diaboliciem. Tę produkcję polecił mi mój internetowy ziomek Makaveli i była to w stu procentach trafna rekomendacja, bo polecony Latynos zamyka podium. Wspomnę, że to był pierwszy album 2010 roku, któremu w recenzji od razu dałem notę 10/10. Tak, mniej dałem Richie Cunningowi, ale wraz z upływem czasu Diabolic przegrał minimalnie z raperem z San Francisco. Co jest tak niesamowitego w ,,Lair & A Thief”, że okupuje trzecią pozycję? Wszystko jest świetne, ale główną zaletą jest doskonała, bijąca po ryju, mocarna warstwa tekstowa. Jakby to był ranking na najlepszego panczlajnowca, Diabolic zmiótłby swoich konkurentów jak woźna zamiata korytarze w szkołach. Z tego miejsca pozdrawiam Ciotkę (w sensie królową woźnych) z gimnazjum! Wracając do płyty, to zawiera ona jeden z najlepszych (jak nie najlepszy) konceptowych kawałków z poprzedniego roku ,,12 Shots”. Miejsce na mojej liście 10 najlepszych tracków 2010 zapewnione. Natomiast Diabolica polecam wszystkim spragnionym dobrego rapu.

Zgodnie z tradycją zapoczątkowaną rok temu – pozycjom znajdującym się poza czołową trójką poświęcę przysłowiowych kilka słów.

4)C.O.S. – A Novel By Me
Nie wiem w zasadzie, co mógłbym jeszcze tutaj napisać, bo wspominałem o trzeciej solówce C.O.S’a już dwukrotnie na blogu. Jest to ponad godzinna, świetna porcja muzyki w charakterystycznym dla tego rapera stylu, która wykreowała jeden z zdecydowanie najlepszych jego numerów ,,Nightmare”. Artysta z Sacramento nie zawiódł mnie pod żadnym względem.

5)ShinSight Trio - Somewhere Beyond the Moon
No i pomyśleć, że początkowo dałem temu albumowi jedynie 8/10. Jednak po niedługim czasie zmieniłem na maksymalną notę i drugi krążek w dorobku trzyosobowej ekipy wylądował na piątym miejscu listy. Piękna, ciepła i przyjemna produkcja, o którą zadbali Shin Ski i DJ Ryow, połączona z konkretnymi tekstami Insight’a tworzą dzieło niemal idealne.

6)The Let Go – Morning ComesKolejna pozycja w mojej klasyfikacji pochodzi z Seattle. Oczekiwałem sporo od chłopaków, mając w pamięci znakomity debiut sprzed, jakby nie patrzeć już 3 lat. Dostałem rap na takim poziomie jak chciałem, a może nawet wyższym, bo zaryzykuje twierdzenie, że ,,Morning Comes” przewyższa artystycznie ,,Tomorrow Handless That”. Znakomite brzmienie, a Type i Kublakai wiedzą do czego służy mikrofon.

7)The Roots – How I Got Over
Korzenie to weterani w moim zestawieniu. Zadebiutowali w 1993 roku i zaskakują do dzisiaj, bo ich muzyka trzyma poziom. Nie przypuszczałem, że ostatnie dzieło zespołu z Filadelfii będzie tak świetne. Główną zasługą jest przede wszystkim warstwa muzyczna, gdyż ,,How I Got Over” to najlepiej wyprodukowana płyta roku 2010. Jednakże nie można zapominać o tekstach, bo Black Thought umie składać dobre rymy nie o dupie Maryny.

8)Jermiside & Danny Diggs – Middle ClassicPierwsze 3 pozycje w temacie to debiuty sceniczne. Tak samo jest w przypadku duetu z Atlanty, który polecił mi najlepszy raper z Krapkowic. Południe w moim ulubionym stylu, a więc do bólu szczery rap o życiu pozbawiony domieszek plus świeże, jazzowo/soulowe bity. ,,Middle Classic” przypomina mi takie genialne albumy jak ,,Below The Heavens” Blu & Exile’a czy ,,The Listening” Little Brother. Po prostu kwintesencja.

Tutaj zaczęły się schodzy. O ostatnie dwa miejsca biło się 5 produkcji, które musiałem przesłuchać ponownie pod rząd, aby wyłonić zwycięzców, co i tak przyszło z trudem.


9)Collective Efforts - Freezing World
Dirty South i Atlanta po raz drugi. Kiedy miałem pierwszy raz styczność z tym krążkiem, wywarł na mnie takie wrażenie, że sądziłem, iż może się okazać najlepszym w zeszłym roku. Stało się inaczej, ale miejsce w czołówce mu się należy. Potężna dawka truskulu z głębszymi tekstami i dopracowaną, świeżą, z reguły spokojną warstwą brzmieniową. Druga najlepsza płyta z dyskografii chłopaków. Do całości może niekoniecznie będę wracał, ale co najmniej do połowy numerów.

10)Black Sheep - From The Black Pool Of Genius
Na miejscu dziesiątym miejscu ląduje Dres. Kolejny album pod szyldem Black Sheep, kolejny bez Mista Lawnge. Zdecydowanie lepszy od poprzedniej płyty z 2006 roku. Jestem fanem Czarnej Owcy i dumnym posiadaczem wybitnego debiutu, dlatego spodziewałem się mocnego materiału i się nie zawiodłem. Klimat to główna zaleta krążka, gdyż przypomina mi lata 90te. Dresa zawsze ceniłem za umiejętności raperskie i świetnie usłyszeć go znowu na mikrofonie w formie.

No i tak właśnie dotarłem do końca. Powiem, że 3 pozycje, które przegrał rywalizacje o pierwszą dziesiątkę to płyty Braillego, Kno oraz ArtOfficial. Co prawda Little Brother też dałem bardzo wysoką notę, ale mimo wszystko w zestawieniu z pozostałymi albumami słychać różnicę, dlatego też w ogóle nie brałem jej pod uwagę do top 10. Niemniej jednak jest to ciekawa produkcja, a takowych w 2010 roku nie zabrakło. Ogólnie w poprzednim roku przesłuchałem łącznie 48 płyt (pomijam epki, bo o nich kiedy indziej napiszę), więc ilość sporą. Teraz wyliczę średnią ocenę wszystkich krążków, które sprawdziłem:

Średnia ocen: 7,25/10

Podałem z dokładnością do dwóch cyfr po przecinku, bo uważam, że w tym przypadku to jest istotne, gdyż ma pokazać głębszy wgląd w sytuację. Wynik na pewno daje powodu do zadowolenia, bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, jaka okaże się płytą, którą ma się zamiar przesłuchać. Może być porażka, a równie dobrze perłą. Także należy zwrócić uwagę, że kilka krążków sprawdzałem konkretnie w ciemno, nie mając pojęcia wcześniej o istnieniu ich autorów. To jednak wyszło na dobre. Czy rok 2010 był lepszy od 2009? Ciężko mi to stwierdzić, gdyż w poprzednim przesłuchałem o wiele więcej albumów niż miało to miejsce 2 lata temu. Z drugiej strony 2009 przyniósł płytę, która dla mnie niszczy wszystko, co zostało wydane w 2010.. Powiem tak – rok 2009 był dobry, a rok 2010 także był dobry. Chyba nawet lepszy z kilku powodów, ale to nie jest temat porównawczy, więc mniejsza o to.

I to by było na tyle kapsztyle jak mówił DJ Buhh w ,,3 Korony”. Do napisania za rok (ile oczywiście ten blog będzie jeszcze istniał, a ja nie zostanę zabity przez [powiedziałbym Kalekie Oko jak rok temu, ale teraz to by nie pasowało do mojej sytuacji] kogoś tam).

Brak komentarzy: