niedziela, 3 października 2010

7L & Esoteric - 1212

Przystępując do słuchania tego materiału, zastanawiałem się, czy 7L z Esotericiem będą w stanie mnie jeszcze kiedyś czymś zaskoczyć i powalić na kolana. Chłopaki działają na scenie nie od tak dawna, bo od 1999 roku (oczywiście chodzi mi o czas wydawania pierwszego materiału, bo ogólnie już w 1992 próbowali nagrywać) i wydali aż 6 płyt (nie licząc solówek Esoterodaktyla, których pojawiło się też trochę), które przede wszystkim były skupione na bitewnych wersach oraz żywej produkcji. Nie trzeba być geniuszem dedukcji, aby dojść do wniosku, że prawdopodobieństwo spadku jakości artystycznej rapu przy tak dużej częstotliwości wydawania albumów, jest stuprocentowe. Dlatego też nie spodziewałem się niczego wielkiego po ,,1212”, a ostatnie solo Eso tylko utrzymywało w przekonaniu, że fajerwerków pewnie nie będzie, gdyż było bardzo słabe.

Mówiąc szczerze, pierwszy kawałek mnie zmiażdżył i zaskoczył. Nie było to żadne bragga, a dobry i ciekawy tematycznie numer. W ,,Retrospects” biały raper z Bostonu opisuje swoją historię i przygodę z rapem. Mówi czego dokonali wraz z swoim producentem, jakie wyróżniające kawałki nagrali, jak wyglądała ich sytuacja, jak byli odbierani itd. Inną nutą, która mnie zmiażdżyła jest ,,I Hate Flying”, w którym Eso w szczery i powiem, że przejmujący przynajmniej dla mnie sposób opowiada o tym, dlaczego boi się latać samolotami. Oczywiście Esoteric, to Esoteric i nie zabrakło typowych dla niego tracków, a więc bitewne wersy, wychwalanie swoich umiejętności, pojazdy na rywali. ,,For My Enemies” ,,Run This” czy ,,Aneurysm” są jednymi z takowych. Jednak muszę przyznać, że forma liryczna artysty jest co najmniej dobra, bo uderzył kilkoma naprawdę mocnymi linijkami. No i bardzo mi się podoba, że pojechał Waka Flocka (czyt. chujowego floresa) w ,,No Shots”. Gówno trzeba tępić. Szkoda, że nie wymienił jeszcze jakąś pochodną tego pseudo-rapera typu Gucci Mane. Podkreśliłbym także kolaborację z Inspectah Deck w ,,12th Chamber”. Jest to swego rodzaju powrót do korzeni, bo raper z Wu udzielił się na pierwszej produkcji firmowanej znakiem 7L & Esoteric ,,Speaking Real Words”.

you want me to relax on a plane
and it’s practically insane
everytime i fly i’m convince we’re going die in flames
see, a pass security endowed with all this rubbish


7L w zasadzie nigdy nie traktowałem jako wybitnego producenta, ale nazwanie go bardzo dobry jak najbardziej popieram, chociaż nie wszystkie bity, które wysmażył w swojej karierze (a tego było sporo) mu wyszły. W każdym razie album jest o wiele lepszy muzycznie niż ostatnia solówka jego partnera. Kiedy 7L jest w formie potrafi zrobić niesamowicie bujający, dynamiczny i zapadający w pamięć podkład. Idealny przykładem z omawianej płyty jest chociażby ,,No Shots” czy ,,Retrospects”. Ten drugi jest trochę spokojniejszy, ale oba są dla mnie wzorem na brzmienie niemal doskonałe. Refleksyjne brzmienie także się pojawia. Najlepiej to słychać w ,,I Hate Flying” z świetnie dogranym motywem skrzypiec. Dodałbym jeszcze ,,ZOO (Digital Exclusive), który jest okraszony dość mistycznymi i tajemniczymi dźwiękami. Szczególnie jego pierwsza część, ale pianino w drugiej także ma coś w sobie. Bardzo dobrze, że ten numer zamyka płytę, bo dostałem petardę na dowidzenia. No, ale pomyłek niestety nie brakło. Bity do ,,Run This”, ,,The Handle” to zdecydowanie najsłabsze ogniwa albumu. Esoterodaktyl zawsze potrafił latać po bitach jak pterodaktyl po przestworzach. W zasadzie powinienem napisać pierwszą część zdania w czasie teraźniejszym, bo nadal potrafi. Złote czasy już za nim, ale nadal nie mam się do czego przyczepić, bo jego nawijka ma przebicie, siłę i polot. Myślę, że Esoteric to jeden z takich raperów, których słuchając po prostu nie da się zasnąć.

Podsumowując powoli to wszystko, rzeknę tak. Tekstowo krążek jest dobry, solidny, niezły. Ciężko byłoby mi się do czegoś tu przyczepić, bo jest dawka szeroko pojętego braggadacio i kilka kawałków ambitniejszych (chociaż może powinienem użyć tutaj innego słowa) tematycznie, gdyby nie jeden fakt. To nie jest pierwsza płyta duetu. To, czego Esoteric dostarczył na ,,1212” nie brakuje na poprzednich albumach i brzmi świeżej, lepiej. Byłbym bardzo zadowolony, jakby owy materiał był pierwszym czy też jednym z trzech pierwszych w dyskografii artystów, ale tak nie jest. Muzycznie ogólnie jest także dobrze, ale nie walnę analogicznej gadki do powyższej o tekstach. Brzmienie, to brzmienie. Do tego podchodzi się inaczej i są inne kryteria w ocenianiu. Nawet jak technika klejenia bitów jest zbliżona do poprzednich albumów, to nie razi jak monotematyczność i powtarzalność w wersach. Zastanawiałem się sporo, jaką wystawić notę, bo z jednej strony znajduje sporo pozytywów na materiale, a z drugiej ILE MOŻNA? Postanowione. Gdybym to oceniał powiedzmy 2-3 lata temu, kiedy całościowo nie byłem tak syty (nie że znudzony, ale napchany) twórczością duetu, byłoby co najmniej 7.

6/10

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

czytam cie pierwszy raz dzisiaj wydajesz sie byc rozsadny.. ale dajac esoteric taka sama ocene jak za halturskie, halturzane jak wolisz.. "Dzis w moim miescie" mowia ze dalem dupy scenie na auto tunie, uraziles mnie. Abstrachujac skoro taka dales ocene braciom to plyta wdowy zasluguje conajmniej na 8,9 choc jej z koleji nie poswieciles miejsca.. wybacz ale mam jakas alergie na P&M

Pein pisze...

Polskie płyty oceniam w skali polskiej, więc porównując do innych produkcji z polski. Tak samo robię z Ameryką, więc to że Eso i Pezet z Małolatem dostali 6/10 nie znaczy, że stawiam ich na równi.

Wdowy nie słuchałem, bo jakoś nie mam przekonania do damskiego rapu.