czwartek, 24 lutego 2011

Podsumowanie Ligi Mistrzów 22 i 23 luty

Wtorek

Kopenhaga – Chelsea

Opiekun mistrzów Anglii mnie zaskoczył, bo zdecydował się wyjść ustawieniem 4:4:2, mając w przedzie Anelkę i Torresa, a na skrzydłach Ramiresa i Maloude. Było wiadomym, że i tak Chelsea nie będzie grać klasycznego 4:4:2, ponieważ Ramires to nie skrzydłowy. Goście zaczęli to spotkanie z impetem i od razu zaatakowali swoich rywali, chcąc szybko zdobyć bramkę. Już w 11 minucie Londyńczycy powinni wyjść na prowadzenie, ponieważ w sytuacji sam na sam z bramkarzem rywali znalazł się Torres, jednak źle przyjął piłkę, co ułatwiło interwencję Wilandowi. Jednak 8 minut później Carlo Ancelotti mógł świętować, ponieważ Anelka przechwycił piłkę na połowie przeciwników i popędził z nią na bramkę Kopenhagi, oddając strzał, który pokonał golkipera. Bardzo niefrasobliwie zachowała się przy tej sytuacji cała defensywa gospodarzy. Pierwsze 45 minut przebiegło może nie z totalną dominacją Chelsea, ale grali lepiej. Na początku drugiej części spotkania Kopenhaga ruszyła do ataku i obrona The Blues miała trochę roboty, jednakże w 54 minucie było 2:0 dla Anglików. Fantastyczną piłkę do Anelki zagrał Lampart, a Francuz nie miał problemów ze skutecznym wykończeniem. Gospodarze nie poddali się i próbowali zdobyć chociaż honorowego gola, ale ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Chelsea 2:0.

Bardzo cieszy mnie wynik jak i gra Niebieskich, bo zaprezentowali się naprawdę dobrze. Oczywiście można mówić, że przecież Kopenhaga to słaby przeciwnik i że nawet mocny klub w dołku byłby w stanie z nimi wygrać, ale to nieprawda. Nie było łatwo gościom, ale zagrali dobrą piłkę. Przede wszystkim Torres zagrał swoje najlepsze spotkanie w barwach Chelsea jak do tej pory, mimo że nie zdobył bramki, ale był aktywny i dochodził do sytuacji. Myślę, że Hiszpan z meczu na mecz będzie się rozkręcał. Dwubramkowa wygrana to wynik, który na 99% zapewnia Londyńczykom awans do ćwierćfinału.

Lyon – Real Madryt

Jose Mourinho postanowił w pierwszym składzie wystawić Adebayora, a były piłkarz Lyonu – Karim Benzena, rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych. Pierwsza połowa rywalizacji nie była zbyt ciekawa i żywiołowa. Nie można było być świadkiem zbyt wielu ciekawych sytuacji podbramkowych. Na drugie 45 minut obydwie drużyny schodziły bez zmian. Real podkręcił tempo i stworzył sobie kilka dogodnych sytuacji, ale nie przyniosły one skutku. Warto nadmienić, że Ronaldo trafił z rzutu wolnego w słupek, natomiast Serio Ramos w poprzeczkę, główkując w polu karnym po dośrodkowaniu z rożnego. W 62 minucie sędzia mógł podyktować karny po tym jak piłkę uderzaną z wolnego wykonywanego przez Ronaldo, ręką odbił stojący w murze jeden z graczy Lyonu. 2 minuty później Adebayora zastąpił Benzema i zaledwie minutę po swoim wejściu pokonał Llorisa. Strzelec bramki tonął w objęciach kolegów, ale oczywiście z szacunku dla swojego byłego klubu, nie okazywał wielkiej radości. Wydawało się, że Królewscy wywiozą zwycięstwo, ale Olimpique się nie poddał i walczył do końca. Opłaciło się to, ponieważ w 83 minucie Gomis po asyście Crisa, który rozegrał bardzo słabe spotkanie, doprowadził do wyrównania.

Opiekun gospodarzy, Claude Puel, powiedział po spotkaniu, że jego zespół zasłużył na więcej. Ja się z tym nie zgadzam, gdyż remis jest sprawiedliwym wynikiem tak jak mówił po meczu Mourinho. Z drugiej strony trafienia w poprzeczkę i słupek są rażące i chciałby się rzec, że to Królewscy zasługiwali w tym pojedynku na więcej. W każdym razie osiągnęli lepszy rezultat niż przed rokiem i są w niezłej sytuacji przed rewanżem na Bernabeu. Jednakże nie można lekceważyć Lyonu, który wcale nie stoi na straconej pozycji. Chłopaki potrafią grać w piłkę i osiągnięcie remisu brakowego powyżej 1:1 w stolicy Hiszpanii wcale nie jest niemożliwe.

Środa

Inter – Bayern

Leonardo desygnował praktycznie jedynie dwóch ofensywnych zawodników do pierwszego składu – Sneijdera oraz Eto’o. Włosi nastawili się na zaciśnięcie środka pola i solidną defensywę. Trzeba przyznać, że właśnie pierwsza połowa przebiegła pod lekką przewagą Bayernu, który jednak nie znalazł sposobu na obronę gospoderzy. Z dystansu próbował Gustavo, a w poprzeczkę z główni trafił Ribery. Jednak bardzo kontrowersyjna sytuacja miała miejsce w polu karnym Bawarczyków, gdzie sędzia mógł podyktować rzut karny po tym jak Eto’o został zatrzymany przez Tymoszczuka. Swoją szanse zmarnował także Gomez, ale to nie znaczy, że Mediolańczycy nie mieli sytuacji na strzelenie bramki. M.in. Stankovic i Eto’o mogli wyprowadzić gospodarzy na prowadzenie. W pierwszej części drugich 45 minut ponownie Niemcy prowadzili grę i się zaprezentowali lepiej, ale gola nie udało się zdobyć. Ostatnie 15-10 minut należało do Interu, ale fantastycznie w tym meczu spisywał się w bramce gości Kraft. W końcu nadeszła 90 minut, kiedy Arjen Robben przeprowadził typową dla siebie akcje, schodząc z prawej strony do środka i uderzając z lewej nogi na bramkę. Piłkę odbił przed siebie Julio Cesar, a dobiegł do niej Gomez, który bez problemów strzelił gola. Bayern wygrał 1:0.

Jednobramkowe zwycięstwo z Interem na San Siro to bardzo korzystny rezultat. Nie chcę mówić, że zapewnia on awans do ćwierćfinału, ale bardzo do niego przybliża. Gospodarze w przekroju całego spotkania zagrali słabiej niż Monachijczycy. Jedynie tak naprawdę groźnym piłkarzem w szeregach Mediolańczyków był Eto’o, a na obronie wyróżniał się Ranocchia. Obstawiałem remis 1:1, a jest lepiej niż sądziłem. Oby tak dalej

Marsylia – Manchester

Czerwone Diabły wyszło na to spotkanie w zasadzie bez lewego skrzydła, gdyż na tej pozycji zagrał Rooney, a jak wiadomo nie jest to skrzydłowy. Ogólnie było to spotkanie bez historii. Kibice oglądający rywalizacje nie mieli wielu powodów do emocjonowania się, bo niewiele ciekawego działo się na murawie w ciągu 90 minut. Manchester rozczarował trochę, ponieważ mógł zagrać lepiej, natomiast Marsylczycy niestety nie wykonali pierwszego kroku w stronę awansu, którym byłoby oczywiście zwycięstwo przed własną publicznością. Liczyłem na remis 2:2, padł remis 0:0. Sądzę, że Anglicy bez żadnych problemów pokonają Olimpqiue na Old Trafford i awansują do ćwierćfinału.

Brak komentarzy: