niedziela, 6 czerwca 2010

KRS One - Back to the L.A.B. (Lyrical Ass Beating)

Krisa nie trzeba nikomu przedstawiać. Ja go niesamowicie lubię i mimo że ostatnia kolaboracja z Buckshotem nie spodobała mi się, nadal wierzę, że jest w stanie nagrać bardzo dobrą płytę. Tutaj akurat mamy krotkę epkę, która lepiej byłoby, jakby w ogóle się nie pojawiła. Do rzeczy.

Mówił, że rozliczy się ze wszystkimi, którzy go dissowali i coś do niego mieli, a więc na pewno celem był Canibus. W każdym razie zawiodłem się podwójnie, bo KRS nawet nie wymienia ksywy Caniego ani też jakiegokolwiek innego rapera, ale jedzie po wack MC’s, którzy są potwarzą tej kultury. Oraz druga część zawodu to fakt, że skoro owe ,,Liryczne Spranie Dupska” miało być wymierzone w Canibusa, to była to po prostu żenada. Wracając do tych chujowych raperów pozostaje kwestia, kim są ci wack MC’s? 50Cent, Lil Wayne, Soulja Boy? – trójka tych panów nie została wymieniona przez przypadek, Kto Ma Wiedzieć To Wie jak Peja na Ski Składzie, a kto nie wie, to będzie miał rozkminkę. W każdym razie teksty są dla mnie głównie zbyt banalne i co najgorsze, że ja to już słyszałem u Krisa nie raz – krytyka słabych raperów, podkreślanie swojej pozycji, wychwalanie umiejętności. Ratuje to wszystko ciekawy tematycznie ostatni track. Generalnie no jest kilka fajnych linijek na epce oraz wordplayi, bo nie jest tak, że cała warstwa tekstowa mi się kompletnie nie podoba i je przytoczę:

I keep teaching
cats be like ,,how you still eating?”
cause I’m build on skills that never weaken
I ripped the club just last weekend
y’all sitting around playing X-Box and internet freaking

I bring life to your dead crew
my real name is love and love gonna get you

tu miał być drugi wordplay z spitting raw i cooking it more
ale nie mogę go wychwycić, a nie chce mi się słuchać tej
epki, aż go znowu wychwycę.

Produkcja nie porwała i nie potrafiła zapomnieć zbytnio o niezbyt udanej i nowatorskiej warstwie lirycznej. Tak naprawdę to podkłady, które mnie usatysfakcjonowały w stu procentach znajdują się w ostatnich dwóch numerach. Reszta wydaje się mi być niedopracowana i po prostu trochę nudna. Plusem niewątpliwie jest flow artysty. Jest ono off-beatowe (Dyndum kilka lat temu uświadomił mnie w sumie, że KRS One jedzie off-beatem i mu przyznałem rację), raper dodatkowo ma bardzo wyraźną dykcję, kontrola oddechu od lat na poziomie, głos mi się podoba, więc ogólnie wokalnie jest na plus.

W sumie jakoś nie spodziewałem się niczego niesamowitego. Mogłem olać tę epkę i nic o niej nie pisać, ale tego nie zrobiłem, więc nie ma co gdybać. Generalnie niewypał i na pewno do niej już nie wrócę z wyjątkiem może, może i jeszcze raz może dwóch ostatnich kawałków, którymi się miło zaskoczyłem.

3/10

Brak komentarzy: