Żadnego z kolesi nie znałem wcześniej. Album jakiś czas temu polecił mi Dyndum, z którym mam dość podobne gusta, jeżeli chodzi o rap zza oceanu. Ja nienawidzę, kiedy nie wiem, skąd jest raper/grupa, którego/którą słucham itd. Jermiside to artysta, który wychował się w Cincinnati, a Danny Diggs jest producentem z Vancouver. Z tego, co czytałem rapująca połowa duetu jest w grze od 2003 roku i wydała kilka krążków. W każdym razie jako duet Jermiside & Danny Diggs reprezentują Atlantę. Ojej, przecież to Dirty South. Jednak nie będzie nic o łańcuchach, dziwkach, pieniądzach czy innych płytkich rzeczach, z którymi sporo osób (co prawda błędnie, ale mam na to wyjebane) kojarzy Południe.
Tekstowo ten album to kwintesencja tego, co w rapie dla mnie jest najlepsze. Artysta przedstawia życie z perspektywy zwykłego człowieka, któremu nie są obce problemy. Takie rzeczy jak rozterki, obawy, nieuchronność przemijania to codzienność, z którą należy się zmierzyć. Egzystencja to nieustanna walka, chociaż nie można powiedzieć, iż raper wzywa do jakiejś rewolucji, ale po prostu mówi o otaczającej go rzeczywistości. Jest szczery do bólu, a sposób, w który przedstawia życie jest różny. Od osobistej perspektywy na temat rzeczywistości w ,,Afraid” poprzez retrospekcyjną historię swojej przeszłości w ,,Middle Chassis” do opowieści o losach osób trzecich jak w ,,Alright”. No i tak to dalej idzie. Niby banalne, niby proste i niby nic nadzwyczajnego, ale podane w naprawdę bardzo fajny sposób. Kilka wersów:
you can take my life, but you can never take my knowledge
the first within my family to graduate from collage
and so I’m paying homage momma didn’t raise a fool
so no matter the weather I feel like everything is cool
remember we used to hit the town
and then we sit around, till we end up getting down
on cloud 9, waiting for my kicks to hit the ground
or worked at bar, but the whole picture is different now
see you out of bounds, so I frown like a clown’s face that’s upside down
feeling out of tune, ain’t no need to mix this down, well
in a first glance without a romance it’s strange
but in life we know many circumstances change
Warstwa muzyczna jest świetna. Bardzo przyjemne, miękkie, przesycone soulem i jazzem brzmienie, które jest idealną pieszczotą dla uszu. Na pewno ludzie, którzy lubię A Tribe Called Quest będą zadowoleni. Danny Diggs odwalił kawał solidnej roboty i ciężko mi wskazać mój ulubiony bit, bo każdy jest świeży. Tak rap powinien brzmieć w 2010 roku. Głos Jermiside’a jest wręcz idealny do nawijania pod takie podkłady. Gładki, spokojny, wyluzowany. Wirtuozerii technicznych pod względem flow raper nie czyni, ale czy to jest takie ważne wobec tak genialnych treści? Oczywiście, że nie. Chyba że ktoś nie zna angielskiego jak niektórzy debile z for. W kilku trackach są śpiewane refreny, ale muszę powiedzieć, że w żadnym stopniu mi nie przeszkadzała, bo pasują do całości albumu dobrze.
Wad nie widzę. W zasadzie płyta nie trwa długo, bo mamy 10 numerów plus 3 remiksy, z których ten zrobiony przez Kno kawałka ,,Still With Me” jest lepszy od oryginału. W każdym razie całość jest bardzo solidna. Doskonałe brzmienie plus ambitne teksty, z którymi ludzie tacy jak ja i Ty możemy się utożsamić. Jest to na pewno materiał na dłuższą recenzję i może kiedyś ją napiszę, bo jestem przekonany, że będę wracał do ,,Middle Classic” od czasu do czasu.
9/10
PS: ,,Middle Classic" to idealna alternatywa dla ,,Below the Heavens".
sobota, 19 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz