środa, 3 listopada 2010

Kno - Death Is Silent

Albumów z 2010 roku przesłuchałem już naprawdę sporo i sam się sobie dziwie, że tak wiele bieżących produkcji gościło w moich słuchawkach oraz głośnikach. Żeby w tym czasie ogarniać tyle samo płyt z poprzednich lat – jak u Mac Dre ,,24 hours in a day I need ten more”. Nic się z tym nie zrobi, więc trzeba po prostu ograniczyć słuchanie tej najnowszej muzyki, czasami pewnie kosztem perełek typu ,,Night Train”, ale cóż. Postanowienie szybkie i krótkie jak u VNM’a, dlatego recenzji krążków (wliczając w to epki) z 2010 będzie pojawiać się zdecydowanie mniej niż kiedyś. Myślę, że pojawi się jeszcze maksymalnie 6 może 7. ,,Death Is Silent” jest jedną z nich. Raczej nie ściągałbym tego materiału, gdyby nie fala pozytywnych opinii, która pojawiła się w internecie. Może to trochę dziwne, bo lubię Cunninglynguist, a Kno to dla mnie jeden z najlepszych producentów ostatniej dekady. W każdym razie pobrałem, posłuchałem i napisałem co nieco.

Sam tytuł albumu niesie ze sobą pesymistyczne przesłanie, które idealnie zostaje zaprezentowane i rozwinięte na płycie. Warto zwrócić na niektóre tytuły (tytuły, a nie tematy) kawałków, które nie pozwalają raczej przejść obok siebie obojętnie. Począwszy od wprowadzający nastrój ,,Death Is Silent” przez mocniejszy ,,Loneliness” oraz schyłkowy ,,Graveyard” do wręcz porażającego swoją wymową ,,I Wish I Was Dead”. Warstwa tekstowa oscyluje wokół przygnębiających, ponurych, smutnych i trudnych, ale zarazem będących nieodłącznym elementem naszego życia, tematów – zawody, rozstania, załamania. Kwestia śmierci jest naturalnie głównym motywem na krążku, a chociażby numer ,,Death Is Silent” daje słuchaczom jej opis. Kno przedstawia kostuchę jako niezwyciężoną, a zarazem podziwia ją. Dostrzegam w wersach wartość poetycką, a sporo z nich jest tak umiejętnie złożona, że nie pozwala o sobie zapomnieć. Lirycznie ogólnie jest bardzo dobrze, a klimat, jaki wprowadzają wszystkie linijki nie spotyka się na co dzień. Dodatkowo wielkie uznanie należy się perfekcyjnie wykonanym refrenom.

emotions are a token of the heart’s intent
but streaks on your cheek makes your heart resent
a man made of stone has nothing to say
when he can’t keep the nothing at bay
when my grandfather died, dry eyes no tissue
but damn, I miss you


Teksty tekstami, ale myślę, że prawdziwą siłą albumu jest brzmienie. Pewien ziomek, który też prowadzi bloga, którego lubię czytać, bo prawi do rzeczy i merytorycznie, napisał na temat oprawy muzycznej takie coś ,,Powiem ci tak, jak ta muzyka cię nie ruszy, to już nic cię nie ruszy”. Zgadzam się z tym w stu procentach. Łagodne dźwięki pianina czy gitary jak i wielu innych instrumentów tworzą wręcz przeszywającą atmosferę. Oczywiście dominują bity spokojne, wolne, refleksyjne. Są tak fantastyczne, że bez wahania zdecydowałem się pobrać wersję instrumentalną krążka i na pewno będę nie raz jej słuchał nocami, rozmyślając o życiu, bo jak Słoń czasem sam tonę w morzu złych myśli. Ciężko mi wskazać ulubiony podkład, bo musiałbym wypisać połowę krążka, a to bez sensu. W kwestii flow Kno raczej nigdy nie był mocarzem, ale dla mnie trzyma dobry poziom i nigdy nie miałem zastrzeżeń. Tak samo jest i tutaj. Ten raper ma łagodny głos, który świetnie pasuje do takich trudniejszych, poważniejszych i rozkminkowych tematów. Dlatego od strony wokalnej, mając na uwadze kwestie tematyczną, Kno wypada w samych superlatywach.

Wydawnictwo wręcz piorunująco przypomina mi ,,Never Trust The People” od Little Eskimos Jesus. Oba albumy łączy fakt, że są utrzymane w bardzo poruszającej, depresyjnej, dołującej atmosferze. Różnią się oczywiście innymi elementami, ale to nie temat porównawczy. Kno wydał świetną płytę, udowadniając, że jest wyśmienitym artystą, który jest w stanie wnieść sporo do tej muzyki, która niestety zaśmiecona jest wieloma brudami.. Słuchanie tego LP jako tła do grania na komputerze, gadania z kimś na gg to marnowanie czasu, bo nie da się wyłapać jego kwintesencji, jak nie skupi się w stu procentach. Niestety, ale ,,Death Is Sileni” jakoś nie powaliła mnie tak bardzo jak ,,Never Trust The People”, ale doceniam jej oryginalność, koncept i klasę.

9/10

2 komentarze:

gawi pisze...

Świetny album, zgadzam się. Dobrze, że jest sporo featów, bo Kno jako raper nie jest jakimś mistrzem :). Ale brzmienie mistrzowskie.

Anonimowy pisze...

Jest to jeden z lepszych albumow z 2010 jakie dane mi bylo uslyszec. Moim zdecydowanym faworytem na tej plycie jest "Rhythm Of The Rain"...az ciary przechodza.Pozdro.

Teraz tylko czekac na nowy album Cunninlyguists (prawdopodobna premiera - Marzec 2011).