Bi-Polar Bear to kolejny "wynalazek", który znalazłem na tym blogu i bardzo zaciekawił mnie swoją nazwą oraz okładką. Pod nazwą Bi-Polar Bear kryją się dwaj biali MC's - Ug Orwell i August. Nie ma o nich zbyt dużo informacji w internecie, ale z tego co doczytałem reprezentują Nowy Jork, a konkretnie Brooklyn. Opisywany krążek jest drugim w ich dyskografii, ponieważ w 2009 roku wydali debiut "Today I Found Happy". Miałem wstępnie go przedstawić, ale nie porwał mnie aż tak bardzo, jednakże zaciekawił na tyle, aby sprawdzić drugą płytę, która zrobiła na mnie większe wrażenie.
Ogólnie muzyka Bi-Polar Bear jest dość specyficzna, można by nawet ich śmiało zaliczyć do szeroko pojętego eksperymentalnego rapu. Odchyłów jak u Dr. Octagona tutaj nie znajdziemy, ale materiał wyraźnie wyróżnia się na tle typowych rapowych płyt. Szczególnie, co rzuca się w oczy, to nawijka raperów. Poza rapowaniem, w którym MC's się dobrze odnajdują, ponieważ mają dobre głosy i dykcje, znajdziemy tutaj sporo śpiewania, podśpiewywania, różne tempa nawijania, trochę zaskakujących, nagłych przerw w nawijce czy przeskakiwania bitu w danym numerze. Sposób w jaki przemycają emocje w tekstach nie powstydziłby się nawet sam Onar, który jak wiemy w 2012 stał się przemytnikiem emocji :D
W lirykach pojawia się sporo treści osobistych, szczerych przemyśleń o życiu, refleksji oraz poetyckich wersów. Takie food for thought podane w przystępny sposób. Warto zwrócić uwagę na kawałek "Fuck Her II" (na debiucie jest "Fuck Her"), który nie dotyczy dziewczyny, a walki z depresją o czym raper wspominał w wywiadzie. Porównuje się ich do Atmosphere - produkcyjni i lirycznie. Sami się temu bardzo dziwią i zaprzeczają, że ich muzyka jest podobna do dokonań Sluga oraz Anta. Mi tak samo nie skojarzyli się zbytnio z Atmosphere, a jakbym miał powiedzieć, jaki zespół przyszedł mi do głowy, słuchając Bi-Polar Bear, to byłby to CunningLynguistic z domieszką The Let Go - ale to zupełnie luźne skojarzenie. Warstwa brzmieniowa robi spore wrażenie, oparta w wielu miejscach na instrumentach, żywym, organicznym brzmieniu doskonałym zarówno pod refleksje jak i relaks.
Podsumowując, jest to bardzo ciekawy projekt i zapewne sprawdzę jeszcze kolejny album zespołu z 2015 roku (aktualizacja po 45 minutach - sprawdziłem płytę "Bear" z 2015 - to już jest jednak za daleki odlot jak dla mnie, nie wrócę do niej) Przyjemnie posłuchać ich muzyki w skupieniu na słuchawkach, leżąc na kanapie albo podczas spokojnego spaceru. O (nie, nie kotek), nawet jest teledysk:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz