czwartek, 11 kwietnia 2024

Big Syke - Be Yo' Self (1996)

1)Highdollaz
2)Ain't No Love featuring Moprome Shakure, G-Money
3)Good Timez
4)Big Syke Daddy (You'll Like It)
5)Satelite Niggaz featuring Above The Law
6)Be Yo' Self
7)On My Way Out
8)Wasted Talent featuring Mac Mall
9)Why?
10)At Your Convenience
11)Enjoy N Life
12)Till The End featuring Da Strugglaz
13)Taken For Granted

Moje aktywne zainteresowanie rapem skończyło się w roku 2012, więc nie dziwi mnie fakt, że dopiero kilka dni temu dowiedziałem się, że Big Syke nie żyje już od 8 lat. Oczywiście znałem go wcześniej, bo był dobrym ziomkiem Tupaka i słyszałem jego featuringi właśnie u Shakura. Mussolini (bo taką ksywę miał również) był moim ulubionym raperem pod względem głosu z ziomków Tupaka i szczególnie występ na „My Closest Roaddogz” zapadł mi w pamięć. Nigdy jednak nie zainteresowałem się jego karierą solową. Aż do ostatniego poniedziałku.

Opisywana płyta to debiut Big Syke’a. Zacznę trochę  nietypowo, bo skarcę gospodarza za technikę składania rymów. Pod tym względem jest źle, bardzo proste rymy (znalazłem tylko jeden podwójny w „At Your Convenience, ale mógł to być przypadek), czasami wręcz kulejące, ale Mussolini rekompensuje to czymś innym. Czym? Idealnym balansem pomiędzy treściami ulicznymi, a refleksyjnymi, często je ze sobą łącząc, ale bez gloryfikowania przemocy. Jest to imponujące i w stu procentach wynagradza nienajlepszą technikę. Pod względem przekazu raper zasługuje na najwyższą notę. Niestety poniższe wersy brzmią bardzo ironicznie i mimo że Syke nie umarł od kulki, to jednak wciąż…

Slug in the chest one in the dome and make sure I'm gone Send me home all alone in these cold streets The desperation constantly drinkin' and I can't sleep Neck deep strugglin' tryin' to survive Some want to die I want to stay alive

Doskonałą robotę robią także kobiece i męskie śpiewane refreny w takich numerach jak „Highdollaz” (jak ktoś słucha przez Spotify, to musi wiedzieć, że nastąpiła pomyłka i zamiast tego kawałka jest „Ain’t No Love”, który powtarza się dwukrotnie), „Goodtimez” czy „Why”. Album wyprodukował Johnny ‘J’, który także nie żyje! O czym też nie wiedziałem, a śmierć nastąpiła w 2008 roku, kiedy bardzo interesowałem się rapem, a tego producenta znałem. Oficjalna wersja mówi, że popełnił samobójstwo w więzieniu skacząc z wysokości, jednak wg wersji nieoficjalnej dopomogli mu w tym współwięźniowie. Jaka jest prawda? Nie wiemy. W każdym razie bity są piękne. Kawał dobrego g-funku, bujające melodie, także trochę luźniejszej i mocniejsze.

Big Syke nie zmarnował takich podkładów. Ma potężny, basowy, tubowy głos i raczej spokojne flow, ale potrafi niespodziewanie przyśpieszyć i wynioślej zaakcentować niektóre wersy czy pojechać agresywniej jak np. w 1 zwrotce „Highdollaz” czy „Be Yo Self”, a także czasami podśpiewać. Chociaż są momenty, gdzie kompletnie wypada z bitów i nawija jakby od niechcenia, jakby miał wyjebane jak Bosski Roman, ale rzadko.

Najlepiej z gości wypadli dla mnie Above The Law z „Satelite Niggaz”. Ostatnio słuchałem (a raczej próbowałem słuchać) kilku kawałków Cold 187um z ostatnich paru lat i łezka się w oku kręci, że totalnie utracił polot i charakterystyczny styl rapowania, jakim mi zawsze imponował. Ogólnie debiutu Big Syke’a słucha się bardzo dobrze i w całości. Wydał jeszcze 3 solówki w latach 2001-2002 i myślę, że skuszę się na nie.

Brak komentarzy: