piątek, 12 marca 2010

Kidz In The Hall - Land Of Make Believe

Jestem totalnie zawiedziony tą płytą. Można by rzec, że rozczarowanie jest podwójne, bo poprzednie dokonania grupy bardzo lubię oraz cenię. Niestety ten krążek z nimi ma tylko tyle wspólnego, co fakt, iż wydała go ta sama ekipa.

Przede wszystkim tekstowo to dzieło jest porażką. Dostajemy zbyt wiele linijek na temat dziewczyn, wyznawania im miłości i wszystkiego związanego z tym. Mało tego, bo w aż 4 utworach Kidz In The Hallz użyli jakiegoś syntezatora głosu pokroju autotune’a. Nie wiem, co to jest dokładnie w każdym razie wyszło naprawdę beznadziejnie. Kolejna rzecz, to ogólnie zbyt cukierkowa atmosfera. Mówiłem już o tekstach, ale refreny są po prostu szczytem spartaczenia.

Mało plusów znalazłem na tym albumie, bo to jak szukanie igły w stogu siana, ale jednak ową igiełkę znalazłem. Tym plusikiem jest fakt, iż można znaleźć kilka na serio fajnych i treściwych wersów, ale niestety sposób w jakie one zostały podane słuchaczowi pozostawia wiele do życzenia. Akurat tutaj zrobię wyjątek i żadnych fragmentów nie przytoczę, bo musiałbym posłuchać ,,Land Of Make Believe” po raz drugi, by je spisać, a nie chcę mieć z tą płytą już nigdy do czynienia.

Co do bitów, to właśnie one również tworzą zbyt przesłodzony klimat albumu. Wiadomo, że są różne gusta i może komuś opisywany materiał się spodoba, ale u mnie on nie zdał testu. To jest niedopuszczalne, aby Kidz In The Hall, którzy potrafili nagrywać tak wybitne numery jak ,,Wheelz Fall Off (06 Till) – świetny cover kawałka ,,93 Til Infinity” Souls Of Mischiefs – wydali taką żenadę. Murowany kandydat na listę największych rozczarowań 2010 roku. Nawet okładka jest totalnie beznadziejna. Będę tym razem Ruthless jak Records i dlatego…

1/10

Naturalnie jak Te Tris nie dam linka do żadnej nuty, bo po co? Gówna mamy wystarczająco na trawnikach.

Brak komentarzy: