środa, 7 maja 2025

Ice Cube - War & Peace Vol. 1 (The War Disc) (1998)

Ice Cube to raper, który nie dysponował nigdy wybitnym flow, świetną techniką składania rymów ani nigdy nie uważałem go za jednego z najlepszych wykonawców nawet z samego Zachodu. Jednak zawsze go lubiłem i darzyłem szacunkiem. Trzech rzeczy Cubowi nie można odmówić. Pierwsza to wkład w rozwój gangsta rapu, bo z N.W.A. był zdecydowanie najlepszym pod względem umiejętności raperem. Druga to charyzma, którą ma niewątpliwie dużą i pod jej względem w N.W.A. jedynie może ustępował Eazy-E, ale to kwestia dyskusyjna. Trzecia to buńczuczność na mikrofonie.

I na płycie wydanej w 1998 roku, która jest pierwszą częścią podwójnego albumu, pokazuje wyżej wspomniane rzeczy. To w jaki sposób porusza się na bicie, wręcz ujeżdżając go bezkompromisowo i z jakim przytupem akcentuje słowa nie dość, że przyciąga moją uwagę, budzi podziw to niesamowicie buja. Nie mam na myśli, że ma genialne flow, bo jak już wspomniałem na początku - nie ma, ale on gra pierwsze skrzypce na bitach, pokazując że nimi rządzi. 

Ice Cube jest pewnym siebie, twardo stojącym na ziemi, pełnoprawnym i szanowanym człowiekiem z samego środka getta. Raper wykracza poza konwencje zwykłego gangsta rapu na albumie. Mamy uliczne bragga, społeczne obserwacje prosto z getta, szkodliwość pieniądza, kwestie niesprawiedliwości, świetny storytelling w "Once Upon A Time In The Projects 2" czy ciekawy koncept w "Dr. Frankenstein". Oczywiście Cube jak przystało na gościa z getta nie stroni od bezpardonowego często wulgarnego języka.

Tak trochę śmiejąc się, to raper utarł mi ładnie nosa co do techniki składania rymów, którą nazwałem (dość łagodnie), że nigdy nie była świetna. Chodzi o kilka początkowych wersów z "Greed":

We be stackin chips, packin clips, mackin chicks
Laugh at tits, slappin dick, in yo' bitch (bitch!)
Makin hoes, take these clothes, from these sto's
Walkin slow, there go the po', now here we go

Godne podziwu. Ciekawym jest też fakt, że własnie w powyższym numerze w pewnym momencie nawija jak Biggie, a w "Ask About Me", który jest pierwszy na płycie tak jak Tupak. Powodując, że Big and Pac żyją :) Brzmieniowo jest mocno, ostrawo, bujająco, a momentami gładziej. 

Płyta trwa grubo ponad godzinę, ale w żadnym wypadku nie jest zrobiona na siłę, nie ma zapychaczy, niepotrzebnych skitów (tylko jeden) jak u Masta Ace'a (chociaż tam był koncept album, ale nie mniej męczące to było). Bierze się ją od początku do końca i słucha z przyjemnością. Oczywiście są kawałki lepsze oraz gorsze. Do moich faworytów należą "Ghetto Vet", "War And Peace", "Greed", "Ask About Me" oraz "Extradition". 

Brak komentarzy: