środa, 28 maja 2025

Grand Puba - The Origin (2025)


Zupełnie przypadkowo przeczytałem ostatnio na popkillerze, że Grand Puba wydał nową płytę. Mówię sprawdzę oczywiście, bo od zawsze lubiłem tego wykonawcę, mimo że czysto umiejętnościowo jest raczej na średnim poziomie poza przekazem, który zawsze był jego bardzo mocną stroną. Ciekawostką jest dla mnie fakt, że solowo Grand Puba ma niewiele mniej odsłuchań niż Brand Nubian jako zespół. 

Materiał ma 25 minut, więc to jest po prostu epka, ale raper jak zapowiedział w intrze, to pierwsza część łącznie z trzech, więc całkowicie będzie jak pełny long play. No i tutaj mały szok, bo wcześniej nie widziałem tej okładki, którą wkleiłem i nie doczytałem do końca - ale ten 3 epkowy projekt to pożegnanie rapera z tym biznesem. Szkoda, ale trzeba się cieszyć tym co jest teraz, a jest z czego.

Nie sądziłem, że ta produkcja tak mi siądzie, że będę słuchał jej kilkukrotnie i nawet powrócę do całej dyskografii solowej wykonawcy. Treściowo na tym materiale dostajemy to, do czego Puba przyzwyczaił słuchaczy przez całą swoją karierę. Food for thought, w którym obecne są treści afrocentryczne, społeczno-polityczne rozważania oraz luźniejsze tematy dotyczące kobiet. Nic odkrywczego i w zasadzie to samo, co 35 lat temu, ale co z tego? Słucha się tego mi dobrze, a wszystko podane na takich bitach i zarapowane w taki sposób, że śmiało można powiedzieć by, że to album nagrany w latach 90-tych.

No właśnie, bo Grand Puba to stary Grand Puba. Stary, bo ma już 60 lat i stary w swoim sposobie robienia muzyki. Można przytoczyć jego słowa:

listen to this but i don't think you will undestrand, it's Kool Keight and Grand

No właśnie nowoczesny słuchaczu - nie zrozumiesz. Zaskakujący występ Kool Keitha, człowieka legendy alternatywnego rapu dodaje smaczku, tworząc najlepszy numer z materiału. Świetny występ i fantastyczne kolabo. Jak i cała epka świetna, czekam na kolejne części. 

środa, 7 maja 2025

Ice Cube - War & Peace Vol. 1 (The War Disc) (1998)

Ice Cube to raper, który nie dysponował nigdy wybitnym flow, świetną techniką składania rymów ani nigdy nie uważałem go za jednego z najlepszych wykonawców nawet z samego Zachodu. Jednak zawsze go lubiłem i darzyłem szacunkiem. Trzech rzeczy Cubowi nie można odmówić. Pierwsza to wkład w rozwój gangsta rapu, bo z N.W.A. był zdecydowanie najlepszym pod względem umiejętności raperem. Druga to charyzma, którą ma niewątpliwie dużą i pod jej względem w N.W.A. jedynie może ustępował Eazy-E, ale to kwestia dyskusyjna. Trzecia to buńczuczność na mikrofonie.

I na płycie wydanej w 1998 roku, która jest pierwszą częścią podwójnego albumu, pokazuje wyżej wspomniane rzeczy. To w jaki sposób porusza się na bicie, wręcz ujeżdżając go bezkompromisowo i z jakim przytupem akcentuje słowa nie dość, że przyciąga moją uwagę, budzi podziw to niesamowicie buja. Nie mam na myśli, że ma genialne flow, bo jak już wspomniałem na początku - nie ma, ale on gra pierwsze skrzypce na bitach, pokazując że nimi rządzi. 

Ice Cube jest pewnym siebie, twardo stojącym na ziemi, pełnoprawnym i szanowanym człowiekiem z samego środka getta. Raper wykracza poza konwencje zwykłego gangsta rapu na albumie. Mamy uliczne bragga, społeczne obserwacje prosto z getta, szkodliwość pieniądza, kwestie niesprawiedliwości, świetny storytelling w "Once Upon A Time In The Projects 2" czy ciekawy koncept w "Dr. Frankenstein". Oczywiście Cube jak przystało na gościa z getta nie stroni od bezpardonowego często wulgarnego języka.

Tak trochę śmiejąc się, to raper utarł mi ładnie nosa co do techniki składania rymów, którą nazwałem (dość łagodnie), że nigdy nie była świetna. Chodzi o kilka początkowych wersów z "Greed":

We be stackin chips, packin clips, mackin chicks
Laugh at tits, slappin dick, in yo' bitch (bitch!)
Makin hoes, take these clothes, from these sto's
Walkin slow, there go the po', now here we go

Godne podziwu. Ciekawym jest też fakt, że własnie w powyższym numerze w pewnym momencie nawija jak Biggie, a w "Ask About Me", który jest pierwszy na płycie tak jak Tupak. Powodując, że Big and Pac żyją :) Brzmieniowo jest mocno, ostrawo, bujająco, a momentami gładziej. 

Płyta trwa grubo ponad godzinę, ale w żadnym wypadku nie jest zrobiona na siłę, nie ma zapychaczy, niepotrzebnych skitów (tylko jeden) jak u Masta Ace'a (chociaż tam był koncept album, ale nie mniej męczące to było). Bierze się ją od początku do końca i słucha z przyjemnością. Oczywiście są kawałki lepsze oraz gorsze. Do moich faworytów należą "Ghetto Vet", "War And Peace", "Greed", "Ask About Me" oraz "Extradition". 

niedziela, 4 maja 2025

Mistah F.A.B. - Once Upon a Sideshow (2025)

Współczesne Bay Area - te gangsta rapowe jak i nie gangsta rapowe, jakie ono jest? Nie mam pojęcia. Natknąłem się ostatnio na temat na forum ślizgu, gdzie rozmawiali właśnie o tym. I jeden człowiek polecił 3 płyty z tego roku, a wśród nich własnie kolaborację Mista F.A.B. z DJ'em Idea, mówiąc że ta najbardziej mu się podoba. Wykonawcy nigdy nie słuchałem poza jakimś numerem z 2007 roku, ma dużo płyt na koncie, jest z Oakland, a solowo działa od 2002 roku. Pomyślałem, że posłucham, zobaczę, bo osobiście sympatyzuję z Bay od zawsze - zarówno z tą uliczną jak i nie uliczną stroną.

Łącznie materiał trwa około 30 minut i nie wiedziałem czego można się spodziewać. Jednak już po 1 numerze widać w jakiej stylistyce będzie cały album. Mamy rok 2025 i mamy do czynienia z hyphy na poziomie którego absolutnie nie powstydziłbym się Mac Dre czy Kean Da Sneak. Charakterystyczne bity z tzw tłuczeniem, brzmienie imprezowe, trochę na pograniczu crunku, ale zupełnie nim nie będące, bo bym tego nie zniósł. Przyspieszanie, wariactwa na bicie, charakterystyczne akcentowanie, przeciąganie słów - to jest klimat! 

W żadnym wypadku wycie czy stękanie, ale do tego wrócę na koniec jeszcze. Sposób nawijania Mista F.A.B. przynosi skojarzenia z wypadkową Mac Dre, Kean Da Sneaka, Too Shorta i E-40 (szczególnie naleciałości z tego ostatniego są widoczne w "99,999"). Nie jest to w żadnym wypadku kopiowanie, a oddanie hołdu tym raperom jako jednym z głównych reprezentantów i pionierów hyphy. Treściowo jest to czego można się spodziewać, a więc sporo slangu Bay Area, tematy pimpowe, hajsowe, dragowe, chillowe czy representing.

Podsumowując, bardzo ciekawa pozycja, sam jestem zaskoczony, że mi się tak wkręciła. Chociaż zdarzają się niechciane momenty jak np refren z "Mehicle" i kilka innych drobnych spraw, ale jest tu tyle świetnych rzeczy, że wybaczam.