sobota, 21 czerwca 2025

It's mostly the voice...

it's mostly the voice that gets you up
it's mostly the voice that makes you buck
a lot of rappers got flavor and some got skills
but if your voice ain't dope then you need to chill

Taki wersami zaczyna się kawałek Gangstarr "Mostly the Voice" z ich wg mnie 2 najlepszej płyty "Hard to Earn" wydanej w 1994 roku. I właśnie ten fragment będzie stanowiłem podstawę rozważania w tym wpisie. Pytanie jakie stawiam brzmi:

Guru - czy słuszne jest uważanie go za jednego z najlepszych raperów?

Najbardziej charakterystyczną cechą Guru był jego głos. Zapadający w pamięć, świetnie pasujący do przekazywanych treści pod różnorodne bity robione przez Premiera czy samego siebie na solówkach na przestrzeni bogatej kariery zarówno solowej i jak zespołowej. Sam raper był doskonale świadomy mocy swojego głosu i jak będziemy rozpatrywali rap jako muzykę mającą nieść mądry przekaz, który ma trafiać do słuchaczy i nieść naukę, to Guru ze swoim głosem byłby chyba najlepszym nauczycielem. No ale właśnie czy to się broni i wystarczy, aby uznać członka Gangstarr jednym z najlepszych?

Pomijam już fakt, że spotkałem się z opiniami, że niektórym jego głos kompletnie nie odpowiadał, a nawet ci którzy uznawali go za ciekawy, to totalnie nie byli w stanie słuchać jego muzyki przez całkowity brak flow. No właśnie jak jest z tym flow lub jego brakiem u Guru? Wg mnie całą karierę nawijał w praktycznie ten sam sposób, jak najbardziej słuchalny i akceptowalny, ale nic ponad przeciętność. Kiedy próbował w niektórych momentach przyśpieszać np. na albumie "Moment of Truth" wychodziło to słabo. Chociaż miewał też pod tym względem przebłyski na pierwszym Jazzmatazie w numerze "La Bien Le Mal".

Tak więc flow średni, ale sposób nawijania i odbiór jego nawijki potęgował właśnie jego niepowtarzalny głos. Gdyby Guru miał inny głos, powiedzmy sobie że zwykły, to mógłbym uznać słuchanie go na dłuższą metę za męczące, a nawet nie do zniesienia. I biorąc pod uwagę sposób rapowania, to ratuje go głos, a więc zdanie it's mostly the voice ma tu zastosowanie. Jednak to zdecydowanie za mało, aby uznać go za jednego z najlepszych na mikrofonie.

Spójrzmy teraz na teksty i tutaj Guru plusuje u mnie jeszcze bardziej niż ze względu na głos. W twórczości wykonawcy dominują trafne obserwacje, trudne tematy (ubóstwo), zmagania, mądre życiowe rady, refleksje i rozważania nad problemami egzystencjalnymi oraz społecznymi, a także można znaleźć chełpienie się, hołdowanie czterem elementom, tematy kobiece czy trochę naleciałości ulicznych. Można śmiało powiedzieć, że jego teksty zawsze miały przekaz i wartość. Guru pod względem przekazu to wg mnie zdecydowanie jeden z najlepszych raperów na świecie i potrafię zrozumieć, jak ktoś umieszcza go w 15 najlepszych lirycznie raperów na świecie. Co do techniki, to mniej więcej od 1998 roku zaczął stosować bardziej złożone rymy.

Biorąc pod uwagę powyższe, zadam pytanie jeszcze raz i udzielę odpowiedzi:

Czy słuszne jest uważanie go za jednego z najlepszych raperów?

NIE

Bardzo lubię i cenię jego muzykę, zarówno płyty Gangstarr jak i solówki. Lubię wracać do wielu kawałków, a "Skills" był moim osobistym hymnem motywacyjnym kiedy prawie 20 lat temu stawałem przed zadaniem, które wydawało mi się naprawdę trudne jak na tamte czasy. Jednak wiadomo, że 19 latek ma zupełnie inną mentalność i postrzeganie świata. 

Ogólnie nazwałbym Guru dobrym raperem i w skali szkolnej dałbym mu 4 - czyli dobry. Do 5 bardzo dobrego jednak mu brakuje, a do oceny 6 - wybitności to nie mamy nawet o czym mówić. Jest to bez wątpienia legenda i jeden z najważniejszych raperów Nowego Jorku i Wschodniego Wybrzeża, ale na pewno nie jeden z najlepszych na świecie. W notce z 2010 roku dotyczącej jego śmierci napisałem, że był dla mnie znakomitym artystą, którego muzyka zawsze niosła wartość. Nazwanie go znakomitym było zapewne podyktowane burzą emocji, jak dowiedziałem się o jego śmierci. Był po prostu dobry.

Wielka szkoda, że nie żyje, bo liczyłbym że w 2025 roku dołączyłby do Grand Puby i Lords of the Underground, którzy pokazują, że da się zrobić porządny klasyczny hip hop obecnie. Chociaż Guru w 2009 roku na ostatniej solówce romansował z autotunem i ciekawe czy nie poszedłby z złą stronę? No nic, tego się już nigdy nie dowiemy. Było Big L rest in peace od Gangstarr, to teraz ode mnie Guru rest in peace! (skrecze)

niedziela, 15 czerwca 2025

Lords of the Underground - So Legendary (2025)

Lords of the Underground to zespół pochodzący z New Jersey, ale przeze mnie trochę zapomniany. Odkryłem ich w 2007 roku, sprawdziłem całą dyskografię oraz najnowszą jak na tamte czasy płytę z 2007 roku. Ich muzyka bardzo przypadła mi do gustu. Debiut z 1993 roku chyba najlepszy, drugi album wydany rok później także dobry natomiast trzeci krążek z 1999 roku już był w zupełni innej stylistyce szczególnie pod względem brzmienia. Jednakże jest to moja ulubiona od nich pozycja obfituje w numery, które najbardziej wchodziły do głowy i zapadały w pamięć. Album z 2007 raczej średni w porównaniu do poprzednich, ale nadal warty sprawdzenia.

Byłem mega zaskoczony, kiedy na youtubie kilkanaście dni temu pojawił mi się w propozycjach ich numer. Okazuje się, że wydali w kwietniu płytę, a w zasadzie należałoby rzec epkę, bo trwa 27 minut. No i ten materiał to jest po prostu esencja tego, co w rapie najlepsze. Lordsów cechuje ta charakterystyczna, co w latach 90-tych nawijka - raperom zdarza się nie rapować po całych zwrotkach, ale po kilka wersów na przemian. Przynosi to na myśl odsklulową, klasyczną tradycję obecną w latach 80-tych najczęściej w nagraniach Run DMC. 

Na "So Legendary" mamy świetne bity dostarczone przez Snowgoons, bo to w zasadzie wspólny projekt. Podkłady są naprawdę mocne, dopracowane i najlepiej słuchać na słuchawkach lub dobrym głośniku i podkręcić bas. Brzmienie idealnie pasuje do rapujących Mr. Funky oraz DoItAll, a nawijają poprawnie. Żadnych innowacji pod względem flow czy akrobacji nie ma, ale nie tego po tych raperach się oczekuje.

Tekstowo dostajemy to, czego można było się spodziewać po chłopakach. Trochę refleksji, poważniejszych rozważań o problemach, follow-upy do raperów oraz nagrań z przeszłości np. do Rakima z wersem "check out my melody", lekko prześmiewczy do Atmosphere "I don't know Lucy but I know Merry", pomysłowy do zespołu Phonte i Nicolay'a "this is a call for change, I'm taking Foreign Exchange" a także błyskotliwe wersy np. "Asalamalekun Sheik let's get it shaking" (chociaż Bedoes za taki wordplay by pojechał tak jak zrobił to z jednym gościem w tym żałosnym Rhythm & Flow, ojej), bragga i manifestowanie swojej pozycji "I killed your favourite rapper and it ain't even hard" - Właśnie tak, Lordsi dają naprawdę RAP.

To wydawnictwo jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Mamy Grand Pubę i Lordsów. Ciekawe ile jeszcze ekip/raperów w tym roku powróci i pokaże klasę? Oby jak najwięcej

wtorek, 3 czerwca 2025

Rhythm + Flow Polska

Jestem w miarę świeżo po obejrzeniu programu Netflixa Rhythym + Flow Polska. Taki niby rap talent show na wybranie najlepszego "rapera" wśród uczestników i do wygrania 500 tys złotych. Pochłonąłem z żona wszystkie 8 odcinków w weekend ostatni, ale z każdym kolejnym coraz mniej chciało mi się na to patrzeć, moje oczy oraz uszy coraz bardziej krwawiły, a poziom żenady zbliżał się do zenitu. Ale po kolei.

Mamy 3 głównych jurorów. 1)Bedoes - raper, którego jak usłyszałem w 2018 roku to zrobił na mnie piorunujące wrażenie swoją świeżością i charyzmą. Był to rap w Polsce, jakiego wcześniej nie było, ale poszedł w stronę wycia i spierdolił sprawę. 2)Dziarma (hahahaha) - której wcześniej nie znałem i moje życie było piękniejsze. Pomijając już jej wygląd i żenujący sposób zachowania, to babka przyszła z "Mam Talent", posłuchałem jej kilku numerów i to wręcz masakra, totalny no skill. No i last but not least 3)Wojtek Sokół, który jak dobrze wiemy zamienił śródmieście na ekipę z Na Wspólnej i pójdzie wszędzie, aby zarobić - a to przecież Jędker się sprzedał. A więc mamy dwóch wyjców i Wojtusia w jury, więc wiadomo było raczej jakiego typu "raperów" można było się spodziewać.

I najlepsze w tym jest to, że niektórzy uczestnicy naprawdę mieli skille, ale tylko jak rapowali i o tym zaraz. Niestety zdecydowana większość z nich nawijała niestety w "nowoczesny" sposób, a więc podśpiewywania, wycie po prostu, a to nie jest rap. Jedynymi osobami, które naprawdę pokazywały tam rap, to były dziewczyny - Kara oraz Eiden czy jakoś tak (nie pamiętam ksywki i nie chcę mi się szukać). Kara po prostu prosty uliczny rap bez większych umiejętności, ale RAP. Beką jest, ze ta dziewczyn wydała już dwie płyty i nawet była na 7 mixtejpie DJ Decska. A ta druga Exeiden czy coś, to 19 latka z Torunia chyba, no name zupełny, ale rapowała. Plus dodatkowo dwukrotnie wbiła szpitę w nowoczesny rap, nazywając go m.in. Trapopolo czym mega zyskała moją przychylność, bo to niesamowicie trafne określenie.

Nie zakwalifikowały się do pierwszej piątki, a moment, w którym odpadła Kara jest jednym z najbardziej komicznych. Był odcinek i konkurencja, która miała być bitwą fristajlową... z przygotowanym wcześniej tekstami hahaha. No i przeciwniczką Kary była Murzynka (nie pamiętam ksywy i nie chce sobie przypomnieć, więc nazwijmy ją Murzynka). No i ta Murzynka miała naprawdę mocne punche (pewnie ktoś jej napisał, może zrobiła dobrze dla Te-Trisa poprzedniego wieczoru?) i zmasakrowała Karę, jadąc jej po rodzinie. Tak, że ta druga zapomniała przygotowanego wcześniej tekstu i zaczęła naprawdę fristajlować! Fristajlować, czyli jako jedyna zaczęła robić, to co powinni robić wszyscy, a nie ciotowato przygotowywać wcześniej teksty, znając swojego przeciwnika... Nawinęła kilka nie najgorszych, rymujących się linijek, ale odpadła.

Zredifiniowali w tym programie również definicje Cyphera. Zawsze byłem przekonany, że Cypher, to jak stoi 4 gości, fristajluje jeden po drugim, a nie że nagrywa się kawałek w czwórkę ze wspólnym tematem. No, ale skoro rapem teraz jest to wycie, to i cypherem może być to co pokazali. Żenada. I teraz jeszcze powracając do końcówki pierwszego zdania z trzeciego akapitu - tak, niektórzy naprawdę pokazywali klasę pod względem flow, ale tylko jak rapowali. Bo prędzej czy później każdy z nich zaczynał wyć. Inną żenadą jest gościu, którego też nie pamiętam ksywy, ale odpadł jakoś szybko chyba w trzecim odcinku, gdzie skończyły się eliminacje i wybrali uczestnicy mieli rapować przed jury. Gościu wjechał ze stylem, nietypową (normalną!) nawijką, ciekawymi grami słownymi z czymś naprawdę świeżym i co? Bedoes zjechał go od góry do dołu, bo wiadomo że skille nie w modzie.

Co do techniki składania rymów, to uczestnicy nie pokazali nic wielkiego. Fakt, niektórzy używali sporo rymów krzyżowych, ale jakiekolwiek podwójne czy coś więcej? Zapomnij. A beka pod tym względem największa z Baby V (hahaha zapamiętałem ksywkę), bo już sama ksywa sprowadza do podłogi. Ona rapowała przeplatając polski i angielski, chociaż rapowała to może zbyt duże słowo, bo ciągle zapominała tekstu. W jednym swoim wersie po angielsku powołała się właśnie na to, że ma podwójne rymy, nawijając coś w stylu "check out my double rhymes". Rozumiecie? DOUBLE RHYMES hahahaha. Szkoda, że dziewczyna nie ma pojęcia, że zza oceanem nie funkcjonuje pojęcie double rhymes. Tam mówią multis czyli multisyllabic rhymes, ewentualnie internal rhymes. Oczywiście pod tymi pojęciami kryje się to, co my w Polsce nazywamy podwójnymi, podwójnymi wielokrotnymi, potrójnymi itd, ale w rapie w USA nie funkcjonuje pojęcie double rhymes.

Podsumowując, festiwal żenady i agonii. Jak się porówna to z programem podobnej konwencji z 2013 roku ŻYWYRAP to się łza w oku kręci. Miałem wkleić obrazek jurorów, ale postanowiłem, że jednak nie będzie truskawki na torcie.