sobota, 19 kwietnia 2025

Yukmouth - The City Of Dope (2007)

Yukmouth to postać, która osobom interesujących się rapem na pewno nie jest obca. Raper pochodzi z Zachodniego Wybrzeża, reprezentuje Oakland, nagrywa od lat 90-tych, bujał się z Tupakiem, ma szacunek w tym biznesie, rapować potrafi też całkiem nieźle, a na pewno charakterystycznie. 

Jednak ja nie o tym dzisiaj, bo wczoraj naszła mnie myśl czy Yuk jest doceniony na tle innych gangsta raperów z West Side, a raczej że jest po prostu niedoceniany. No i jak zerkniemy na statystyki odsłuchań na last.fm to moje przypuszczenia się potwierdzają. Oczywiście last.fm nie jest wyznacznikiem prawdy w stu procentach, ale śmiało można na nim bazować, aby mieć statystyczny pogląd jak i czy dany raper jest doceniany na tle innych. Porównanie odsłuchań Yukmoutha z bardzo znanymi postaciami z Zachodu jak Snoop Dogg, 2Pac czy Ice Cube (pierwszą dwójkę znają zapewne osoby, które rapu nie słuchają na codzień) mija się oczywiście z celem. 

Weźmy jednakże pod lupę postacie mniej znane dla przeciętnego człowieka, ale znane już dla słuchaczy rapu, reprezentujące Zachód i nagrywające stylowo podobny rap, a więc Spice1, MC Eith, E-40, Brotha Lynch Hung, Rapping 4 Tay, DJ Quik, Too Short, Mac Dre czy MC Ren. I nie chcę tutaj mówić o ich wkładzie w rap, bo wiadomym jest, że pod tym względem Yuk nie ma podjazdu do chociażby Too Shorta czy E-40 (i w sumie nawet może i połowy lub ponad połowy z nich), ale chcę poruszyć kwestię ogólnego poważania i popularności wśród słuchaczy. Nie ma sensu przytaczać konkretnych danych dla każdego z tych wykonawców i analizować ich. Powiem tylko, ze Yukmouth ma trochę ponad 600tys przesłuchań, a trzeba wziąć pod uwagę że płyt oraz mixtapów ma nie mało.

W porównaniu do niego, wymienieni wyżej raperzy mają od 3 do 10 razy więcej przesłuchań i mało który z nich ma bogatszą dyskografię niż Yuk. W większości mają podobną albo mniejszą. Oczywiście Too Short czy E-40 mają pomiędzy 20-30 solówek na końcie, ale Yukmouth ma też bardzo dużo mixtapów. Yuk może na dłuższą metę jest męczący, szczególnie jego krzykliwy i charakterystyczny sposób rapowania, ale to go wyróżnia. Jego twórczość to głównie uliczne numery, w których przedstawia się jako twardziela. Ulica, strzelaniny, samochody, gangsterka, dilerka, nieustraszoność, niezłomność, jechanie po fałszywych ludziach. Takie rzeczy przemyca w swojej muzyce i właśnie taki jest też mixtape "The City Of Dope", który słucham sobie od wczoraj. Ogólnie jest to niezła płyta, kilka kawałków wrzuciłem do ulubionych, ale jako całość nie powala, jednak słucha się tego dobrze i dostaje się taki materiał, do którego raper już nas przyzwyczaił. 

Yukmouth to postać znana w świecie rapowym, ale w swojej lidze jest jednak niedoceniana. Z czego to może wynikać? Słaba promocja? Nie wiem. Nie najwyższych lotów flow, który przykrywany jest przez zadziorną nawijkę? Może, ale Too Short również niezbyt ma dobre flow. A może brak solowego hitu i definiowanie kariery poprzez Luniz i "I Got 5 On It"? Szczególnie, że Luniz, biorąc pod uwagę odsłuchania na last.fm jest paradoksalnie przeceniane moim zdaniem. 

Niemniej jednak Yuk na tle pewnej grupy raperów z Zachodu jest zdecydowanie niedoceniany. Czy jest w pierwszej 10 czy 20 ogólnie niedocenianych raperów czy w odniesieniu do całego rapu można określić go jako niedocenianego? Wg mnie nie, ponieważ mimo wszystko to postać rozpoznawalna, ale nie wyróżniająca się szczególnie wyjątkowymi umiejętnościami. I tak dorzucę osobiście coś co do Yuka - dożywotni szacunek za "Still Ballin'", dedykację dla Tupaka i jak idealnie opisał sytuację żerowania na nim i się jej sprzeciwiał.

środa, 9 kwietnia 2025

Kaffel

Kaffel, a obecnie już KaFF KaFF-L (swoją drogą słaba ksywa wg mnie), to raper, którego znam już dość długo, bo od 2005 roku, a więc równo dwie dekady. Właśnie w tamtym roku ściągnąłem z internetu nielegalną płytę producenta o ksywie Kula, gdzie występowali podziemni raperzy. Niektóre kawałki mi się bardzo podobały, mimo że obiektywnie rzecz biorąc umiejętności, a raczej brak umiejętności większości raperów był słyszalny. Natomiast numer z Kafflem "Skafflowane Dźwięki" się wyróżniał. Nie tylko ciekawym bitem "bębny, bębny, Kula dzięki pozdrawiam", ale przede wszystkim raperem. Miał głos, flow i był dobry wajb. 

Zainteresowałem się tym raperem na tyle, że pobrałem jego epkę z 2005 roku "Skafflowane Dźwięki EP". Bardzo solidny kawałek rapu, Kaffel wyróżniał się głosem, flow oraz niezwykłą charyzmą na mikrofonie. W latach 2006-2007, gdzie bardzo mało słuchałem polskiego rapu (w 95% amerykański) Kaffel był jednym z niewielu polskich wykonawców, których poważałem. W 2007 roku znienacka wydał luźną epkę pt "4 numery", gdzie pojawił się jeden z moim zdaniem jego najlepszych i zdecydowanie mój ulubiony numer "Bezsenny Music", gdzie Kaffel oddaje hołd wielu wykonawcom zza oceanu. Następnie przestałem już śledzić jego karierę i "Czarna Krew" z 2009 mi umknęła. 

Myślałem szczerze mówiąc, że przestał już po 2007 roku nagrywać. Nic o nim nie słyszałem aż do 2023 roku, kiedy pewnego razu przeglądając youtuba pojawił mi się teledysk wykonawcy o ksywie Kaff Kaff-l i byłem w ostrym szoku, jak okazało się, że to jest ten Kaffel, którym jarałem się kiedyś. Byłem pod gigantycznym wrażeniem jego umiejętności i progresu, który poczynił, porównując ze starymi latami, w których i tak prezentował niezły poziom. Jeszcze bardziej dopracowany flow, charakterystyczny głos, mega charyzma i pewność siebie, bragga no i świetnie złożone pod względem technicznym wersy. 

Wydał w 2018 roku album "Chcemy Wszystko", w 2021 "Black Moses" i w 2023 Epkę "Epka Roku". Każde z tych wydawnictw potwierdza klasę rapera. Wydaje on również regularnie od kilku lat single, w których niestety ostatnio coraz bardziej idzie w stronę, która mi się zupełnie nie podoba (wycie, autotuny itd), ale i tak z ciekawością sprawdzam wszystko, co się od niego pojawi nowe, bo skille ma i to nie małe. 

niedziela, 6 kwietnia 2025

Lilu - Outro (2015)


Nigdy nie byłem fanem kobiecego rapu. Nie mam na myśli, że babki nie umieją rapować, ale nigdy się żadną nie jarałem na tyle, aby sprawdzić coś więcej niż pojedyncze kawałki. Lilu poznałem w 2008 roku poprzez jednego internetowego ziomka, który polecił mi jej epkę, a szczególnie numer z Wankejem, który długo katowałem. Epki całej nie sprawdziłem. Do posłuchania jej muzyki natknęła mnie ostatnio moja żona, która stwierdziła, że Lilu to najlepsza polska raperka i puszczała właśnie numery z tej płyty. Zaciekawiły mnie na tyle, że postanowiłem sprawdzić cały album na spokojnie.

Materiał wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Lilu potrafi rapować, ale także bardzo fajnie podśpiewuje, co czyni ją wszechstronną artystką. Lirycznie jest luz, pewność siebie, zadziorność, błyskotliwość, optymizm, a także ironia. Są podwójne, akcentowane czasami w chamski, perfidny sposób, ale mi to w ogóle nie przeszkadza - w tym przypadku, Panie Jimson, perfidne podwójne nam pomagają! Poza tym mega szacunek za ciekawe nawiązanie do wersu Mac Dre "life's a bitch... and then you die" w "Miłość". Ciekawe ilu słuchaczy w ogóle wyłapało ten follow-up. Genialność.

Goście są także nie byle jacy bo m.in. Mes, Peerzet, Te-Tris, Wankej czy Zeus. Jest także Fokus, ale jego występ wg mnie słaby. Produkcyjnie ten album jest naprawdę bardzo dobry. Z każdym przesłuchaniem doceniam coraz bardziej klimat bitów, które jakby miał określić jednym słowem, to byłoby to klasyczne rapowe brzmienie. Wystarczy posłuchać chociażby "Miłość" czy "Słodkich Snów", aby wiedzieć o co chodzi.

Album wyszedł dekadę temu i był pożegnaniem Lilu z rapem i faktycznie to jej ostatnia płyta w takiej stylistyce. Kawałek dobrej roboty i to jest rap, a nie srabmbi czy srang leosia.