1)Betrayl – The Life N Death of My Hood
To prawdziwe wejście smoka w wykonaniu rapera z Bostonu do rapgry, bo powyższy album jest jego debiutem. Sam tytuł jest wymowny, jak to Betrayl podkreśla już w pierwszym kawałku na płycie, fraza „Death of My Hood” odnosi się do tragicznej śmierci jego kilkuletniego syna, który został zastrzelony. To pokazuje, jaki bagaż doświadczeń niesie ze sobą artysta, co wyraźnie odbija się w tekstach na krążku. Betrayl nie gloryfikuje przemocy, nie ma tutaj bezsensownych opowiastek o przestępstwach. W zamian za to dostajemy dosadne, dające do myślenia i naprawdę trafne obserwacje, które nie rzadko mają charakter niezwykle osobisty – po prostu uliczna poezja. Takie wersy jak „remeniscing my childhood when things were easy, if I could go back and warn myself I probably won’t believe me’’ lub ,,the pen is silencer and my mind is the tec’’ czy chociażby refren z mojej ulubiony nuty “Blunted On A Rainy” (http://www.youtube.com/watch?v=v0S2YtdhkNY ), którzy brzmi ,,I’m getting blunted on a rainy day, rolling l’s up, I need to take pain away, my niggaz dead or in a box, how can I face today, you better analyze everything I came to say’’ świadczą o potędze lirycznej rapera i czynią z niego nie gorszego ulicznego poetę od mistrza fachu – Cormegi. Bity są spokojne, wolne, zmuszające do refleksji i świetnie pasują do warstwy tekstowej.Może brzmieć to banalnie, bo przecież tematy nie są innowacyjne ani zaskakujące, ale w przypadku Betrayla jest inaczej. Łącznie płytę przesłuchałem prawie 30 razy i jeszcze mi się nie znudziła. Ona jest magiczna i mieści się w pierwszej dwójce najbardziej poruszających albumów, które słyszałem. Zdecydowanie numer 1 jak KRS One (tudzież Nelly) 2009 roku!
2)Cormega – Born and Raised Wspominałem o Cormedze w opisie poprzedniej płyty, jako najlepszym ulicznym poecie. Nie czekałem specjalnie na „Born and Raise”, dlatego też tym milej się zaskoczyłem, kiedy ją posłuchałem. Cory pokazał, że tekstowo nadal jest najlepszym ulicznym poetą i że warto było czekać 4 lata na kolejny (po „The Testament”) album. Mimo że płyta trwa niespełna 45 minut, jest doskonała. Na oficjalnym debiucie, prawie 9 lat temu, Cormega rymował ,, I paint a picture vividly as if Picasso's spirit entered me’’ i nadal się tego trzyma! Może już nie tak imponująco, ale nadal jest świeży, co pokazują wersy ,,crime rate is lower since i started rapping’’, ,,my mental strain helps me to separate pure from infiltrated’’ czy ,,i’m shine, i’m street personafied, niggaz ain’t bulti to see the ill grief and homicide, real recognize real, fake can’t relate to how i feel, i can say names but i’m chill’’, co odbieram jako aluzję w kierunku Nasa, mając na uwadzę ostatnie wydarzenia. Strona muzyczna jest dobra, może nie ma przebłysków jak na „The Realness”, ale słucha się przyjemnie.
Przyznam, że sam jestem zaskoczony obecność Cormegi na drugim miejscu, ale tym lepiej, bo jak Nowy Jork będzie miał żołnierzy strzelających takimi nabojami jak Cory, jego kondycja będzie tylko się polepszała.
3)Jay-Z – Blueprint 3
Podsumowując, mogę tylko dodać, że Jay-Z jest żywym przykładem na to, iż można nagrywać komercyjny rap na wysokim poziomie.
4)Sha Stimuli – My Soul To Keep.
Raper reprezentuje Brooklyn, a wyżej wymieniona płyta to jego debiut. Jest to album, który zawiera świetne teksty, bo poza wszechstronnością tematów i ciekawymi konceptami na kawałki ma w sobie gry słowne. Sha Stimuli ma jeden z najlepszych głosów jakie słyszałem – wyraźny, charakterystyczny i co najważniejsze jego nawijka jest przepełniona emocjami, które udzielają się słuchaczom. Najlepszym kawałkiem jest zdecydowanie „Do It For The Doe”. Niesamowicie życiowy track bez żadnych wyolbrzymień, szczególnie druga zwrotka i jej końcowe wersy są nieprawdopodobnie uderzające oraz zaskakujące, (gdzie występuje gra słów, bo jak pisałem wcześniej Stimuli od nich nie stroni) po prostu zabijają. ,,when she asked me if i need a change, i said we both do’’. Nie będę szczegółowo opisywał, o czym traktuje cała zwrotka, jak ktoś ma ochotę, to powinien posłuchać, bo warto i zobaczy, jaką niesamowitą wartość niosą ze sobą przytoczone przeze mnie wersy - http://www.youtube.com/watch?v=55URHUiHCO8 Wyróżniłbym również utwór „Good Day’’, który jest bardzo smutną, przeszywającą wręcz historią, która uczy, że nie powinniśmy ciągle narzekać tylko cieszyć się z tego, co mamy, bo tak naprawdę żyjemy jak królowie w porównaniu do innych ludzi. Polecam sprawdzić - http://www.youtube.com/watch?v=AzRC9epuuPM
Konkludując, pozostaje mi tylko napisać, że krążek jest świetny i niech teraz mi ktoś powie, że Nowy Jork się skończył, no?
Z wybraniem pierwszej czwórki nie miałem żadnych problemów. Bardzo zaimponowały mi te płyty, dlatego poświęciłem im tyle uwagi, natomiast teraz opisy będą krótsze.
5)Crown City Rockers – The Day After Forever.Jest to trzecia płyta w dorobku formacji i prawdę powiedziawszy jest tak samo dobra, jak dwie poprzednie. Przyjemna produkcja plus pozytywne teksty tworzą ciekawy, spójny i świeży materiał.
6)Brother Ali – Us
Jeden z moich ulubionych i moim zdaniem zdecydowanie najlepszych raperów z Mid-West wydał w 2009 roku materiał, który potwierdził, że albinos nadal ma coś konkretnego do powiedzenia. Od razu zaznaczam, że płyta nie jest tekstowo bardzo przystępna i może zniechęcać za pierwszym podejściem. Najlepsza nuta - http://www.youtube.com/watch?v=Df2BTngNnr8.
7)Mr. Sche – I Am Legend.
Skusiłem się na sprawdzenie jego płyty, będąc zachwycony tytułowym kawałkiem - http://www.youtube.com/watch?v=tmmmjdekPCA Płyta generalnie zawiera utwory poruszające i osobiste, można tutaj dodać np. „My Anger, My Pain”. Nie znam poprzednich dokonań artysty, ale z tego, co słyszałem od ludzi obytych w temacie, poprzednie albumy miały inny charakter.
8)Grand Puba – Retroactive.
Wielki powrót na scenę po 8 latach przerwy w bardzo dobrym stylu. Zawsze ceniłem Grand Pubę (zarówno na płytach Brand Nubian czy solowych projektach) za zachowanie idealnego balansu pomiędzy lżejszymi, a poważniejszymi tematami. Po przesłuchaniu „Retroactive” cenię go jeszcze wyżej. Szkoda, że pojawił się autotune, ale to tylko jedna zdechła ryba w oceanie żywych.
9)Slaughterhouse – Slaughterhouse
Czyli Joell Ortiz, Crooked I, Royce 5’9 oraz Joe Budden. Lirycznie krązek jest nie do zdarcia (,,you can’t hide we everywhere now, picture a grizzly standing next to a teddy bear’’, ,, y'all say that your pockets are big, I'd rather say that I'm Pac mixed with Big’’), jeden z najlepszych, ale niestety nie pasuje mi fakt, że aż czwórka raperów wchodzi w skład zespołu, co powoduje mały tłok.
10)Rakim – Seventh Seal.
Konkludując, pozostaje mi tylko napisać, że krążek jest świetny i niech teraz mi ktoś powie, że Nowy Jork się skończył, no?
Z wybraniem pierwszej czwórki nie miałem żadnych problemów. Bardzo zaimponowały mi te płyty, dlatego poświęciłem im tyle uwagi, natomiast teraz opisy będą krótsze.
5)Crown City Rockers – The Day After Forever.Jest to trzecia płyta w dorobku formacji i prawdę powiedziawszy jest tak samo dobra, jak dwie poprzednie. Przyjemna produkcja plus pozytywne teksty tworzą ciekawy, spójny i świeży materiał.
6)Brother Ali – Us
Jeden z moich ulubionych i moim zdaniem zdecydowanie najlepszych raperów z Mid-West wydał w 2009 roku materiał, który potwierdził, że albinos nadal ma coś konkretnego do powiedzenia. Od razu zaznaczam, że płyta nie jest tekstowo bardzo przystępna i może zniechęcać za pierwszym podejściem. Najlepsza nuta - http://www.youtube.com/watch?v=Df2BTngNnr8.
7)Mr. Sche – I Am Legend.
Skusiłem się na sprawdzenie jego płyty, będąc zachwycony tytułowym kawałkiem - http://www.youtube.com/watch?v=tmmmjdekPCA Płyta generalnie zawiera utwory poruszające i osobiste, można tutaj dodać np. „My Anger, My Pain”. Nie znam poprzednich dokonań artysty, ale z tego, co słyszałem od ludzi obytych w temacie, poprzednie albumy miały inny charakter.
8)Grand Puba – Retroactive.
Wielki powrót na scenę po 8 latach przerwy w bardzo dobrym stylu. Zawsze ceniłem Grand Pubę (zarówno na płytach Brand Nubian czy solowych projektach) za zachowanie idealnego balansu pomiędzy lżejszymi, a poważniejszymi tematami. Po przesłuchaniu „Retroactive” cenię go jeszcze wyżej. Szkoda, że pojawił się autotune, ale to tylko jedna zdechła ryba w oceanie żywych.
9)Slaughterhouse – Slaughterhouse
Czyli Joell Ortiz, Crooked I, Royce 5’9 oraz Joe Budden. Lirycznie krązek jest nie do zdarcia (,,you can’t hide we everywhere now, picture a grizzly standing next to a teddy bear’’, ,, y'all say that your pockets are big, I'd rather say that I'm Pac mixed with Big’’), jeden z najlepszych, ale niestety nie pasuje mi fakt, że aż czwórka raperów wchodzi w skład zespołu, co powoduje mały tłok.
10)Rakim – Seventh Seal.
Tutaj się wahałem kogo umieścić. Postawiłem na Rakima, gdyż cieszę się, że w końcu udało mu się wydać płytę, co trwało aż 7 lat! Są 4 genialne kawałki, reszta trochę w cieniu, ale jest dobrze. Lyrical God, jak sam siebie określa, nadal zadziwia konstrukcjami słownymi (,,complete my legacy without compromising my artistic integrity’’) i płynnym flow. Najlepszy kawałek to „Won’t Be Long”, który jest, moim zdaniem, najlepszym lirycznym kawałkiem minionego roku. Rakim niesamowicie ekspresywnie i szczerze opisuje uczucia i myśli, jakie nim targały przez długie lata, kiedy próbował wydać album. Nie tylko mówi o tym, a o czym jeszcze? Tu jest odpowiedź - http://www.youtube.com/watch?v=EgdwBqnPJww
Wyszło jeszcze wiele ciekawych i wartościowych płyt np. Guru, Kurious (niespodziewany, ale dobry powrót po 15 latach), Deep Rooted, Chali2Na czy Souls of Mischief, ale nie zmieścili się w moim rankingu nie ze względu, że są wyraźnie słabsze, ale po prostu trzeba było podjąć decyzję i wybrać tylko 10 najlepszych.
To by było na tyle, jeżeli chodzi o podsumowanie roku. Do napisania za rok (o ile ten blog będzie jeszcze istniał, a ja nie zostanę zabity przez Kalekie Oko czy innego ancymonka).
Wyszło jeszcze wiele ciekawych i wartościowych płyt np. Guru, Kurious (niespodziewany, ale dobry powrót po 15 latach), Deep Rooted, Chali2Na czy Souls of Mischief, ale nie zmieścili się w moim rankingu nie ze względu, że są wyraźnie słabsze, ale po prostu trzeba było podjąć decyzję i wybrać tylko 10 najlepszych.
To by było na tyle, jeżeli chodzi o podsumowanie roku. Do napisania za rok (o ile ten blog będzie jeszcze istniał, a ja nie zostanę zabity przez Kalekie Oko czy innego ancymonka).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz