Kero One znam stosunkowo od niedawna. Miałem w życiu okres, który przypadał mniej więcej na późną jesień 2009, kiedy miałem zajawkę na sprawdzanie po jednej płycie (ale męczyłem ją długo, a nie na 1-2 przesłuchania, chyba że mi się po prostu nie spodobała) od wielu niezależnych artystów/grup wydających w XXI wieku. W ciemno rzekłbym, że to wtedy poznałem tego rapera, ale jednak tak nie było. Miało to miejsce w styczniu 2010, kiedy pobrałem drugie dzieło artysty ,,Early Believers”. Spodobało mi się i chciałem ściągnąć debiut z 2006 roku, ale jak to jest ze mną często, kiedy coś planuje – nie wyszło. Ostatnio natrafiłem na link z najnowszym albumem Kero One’a i oczywiście nie omieszkałem sprawdzić. Co do informacji teoretycznych to powiem tylko, że raper reprezentuje San Francisco.
Od strony lirycznej ten biały artysta skupia się generalnie na pozytywnych i typowych dla określenia Real Hip Hop wartościach oraz aspektach. Idealnie obrazującym to, co czym mówię jest pierwszy kawałek ,,Let Me Clarify”. Mówiąc precyzyjnej Kero One rymuje m.in. o miłości do muzyki, obserwacjach dotyczących rzeczywistości, wydarzeniach z swojego życia, dziewczynach z różnych perspektyw (oczywiście nie jako obiektach służących do rozładowania napięcia seksualnego, bo to zostawiamy gangsta-raperom, patrz Backyard 196 – I Hate My Hoes), track refleksyjny, a także mamy numer, który jest utrzymany w dość dołującej atmosferze, mówiący na temat nieuniknionego mijania czasu i co z tym idzie niespodziewanych kłód, jakie życie rzuca nam pod nogi. Dość bliskim mi kawałkiem jest storytelling ,,My Devotion” z refrenem ,,i knew that you wouldn’t see my devotion, i knew you couldn’t see my emotions”. Nie płaczę oczywiście pod niego, ale z uśmiechem na twarzy słucham. Chociaż ma jedną straszną wadę, ale o tym później. Z takich ciekawostek dotyczących prywatnego życia Kero One’a w tekstach można się dowiedzieć, że pochodzi z Azji, ma 23 lata i pierwszą zwrotkę napisał w wieku 14 lat.
I ain’t thugging, drugging, dealing dope out of dozens
this music is a relative, I’m slanging hope to my cousins
with 24 hours 365 days
it doesn’t leave me much time to get this pay
but maybe just enough days to pave the way
for youth trapped in a maze
Po tym, co napisałem na temat warstwy lirycznej raczej brzmienie nie może być agresywne, bo to byłby mocny kontrast, który naturalnie nie występuje. Warstwa muzyczna, który wyprodukował sam gospodarz krążka, jest w większości łagodna, ciepła, bardzo przyjemna dla ucha i nie sądzę, aby ktokolwiek mógł ją nazwać asłuchalną. Nawet sympatycy zupełnie innych rapowych brzmień (no chyba że dla kogoś sztuką jest takie coś - http://www.youtube.com/watch?v=oOcvRuwQyGY lub takie coś - http://www.youtube.com/watch?v=S8NyTfyD1LI to się nie dogadamy wtedy). Bardzo spokojne pianinkowe bity są chociażby w ,,Missing You” czy ,,Let Me Clarify”, a np track ,,Time Moves Slowly” ma chyba najbardziej wyrazisty i zachodzący w pamięć, powodujący kiwanie głową (ale nie do baunsu) podkład na płycie. Jednakże ostatnia pozycja na ,,Kinetic World”, a więc ,,Remember All That” to już trochę cięższy w brzmieniu bit. Raper radzi sobie na bitach naprawdę poprawnie. Fajnie słucha mi się jego nawijki, bo podnosi na duchu, brzmi pozytywnie i słychać, że artysta cieszy się nagrywaniem muzyki, a to jest przecież najważniejsze. Głos też ma odpowiedni, który przyciąga. Chociaż to jest w zasadzie kwestia gustu.
Podsumowując byłby to jeszcze bardziej dobry i udany album, gdyby nie jedna rzecz. Wadą jest obecność autotune’a w ,,My Devotion” oraz ,,Let’s Ride”. Panie Kero One... nie wypada po prostu do takiej fajny płyty używać takiego czegoś. Autotune jest dla takich wykonawców jak Lil Wayne czy T-Pain, a nie Kero One, Grand Puba czy Guru. Oczywiście bez obecności tego wynalazku nie wystawiłbym mu maksymalnej noty, ale inaczej bym na to spoglądał. Tak to krążek jest zróżnicowany liryczny, niemonotonny brzmieniowy, więc jest dobrze.
8/10
czwartek, 8 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz