poniedziałek, 10 stycznia 2011

10 najlepszych kawałków 2010 roku w USA

Mówiąc szczerze, zrobienie listy 10 najlepszych kawałków poprzedniego roku było dla mnie trudnym zadaniem. Miałem 16 faworytów, z których musiałem usunąć 6, a więc ponad 1/3. Jakoś udało mi się tego dokonać, ale po prostu nie było szans, aby stworzyć listę od najlepszego w dół. Zajęłoby mi to wieczność, a i tak zapewne nie byłbym w stanie ustawić numerów w odpowiedniej kolejności. Dlatego też zaprezentuję ranking bez kolejności. Zadbałem o to, aby żaden raper/zespół nie powtarzał się na liście w celu zachowania różnorodności, bo mógłbym przecież umieścić cały album np. Little Eskimo Jesus, ale byłoby to bez sensu.

Jermiside & Danny Diggs – Still With Me (Kno Remix)

Jest to niesamowicie refleksyjny kawałek, w którym każda zwrotka jest poświęcona czemuś innemu. W pierwszej Jerminside rapuje na temat uczucia miłości, drugą poświęca miastu, w którym się urodził – Cincinnati, natomiast trzecia jest najbardziej wymowna, gdyż traktuje o śmierci bliskiej osoby. Sposób, w jaki artysta napisał tekst budzi szacunek, jednakże równie wielki podziw wyzwala u mnie podkład muzyczny. Remix Kno jest o stokroć lepszy od oryginalnego bitu, gdyż sprawia, że track nabiera większego wyrazu smutku. Dodatkowo należy podkreślić świetny refren, który niesie ze sobą bezradność.

I see your face in many strangers as they pass me by
I’ll never come to grips with it, but I’m done with asking why
put my head inside my hand and then I gave them a massive sigh


Kero One – Time Moves Slowly feat. The Tones

Nie raz już na blogu wspominałem o tej nucie. W recenzji najnowszej płyty Kero One’a czy też najnowszej epki The Tones, gdyż ,,Time Moves Slowly” znalazł się na obu tych wydawnictwach. Nic dziwnego, że chłopaki byli tacy zadowoleni ze współpracy, bo wyszła im prawdziwa perła. Numer, który spodoba się każdemu, kto lubi rap o przemyśleniach. Właśnie taki jest ten kawałek. Mówi nam o upływających minutach, godzinach, dniach, miesiącach wraz, z którymi upływa nasze życie i mają miejsce różne wydarzenia. Kiedy go słucham, to nachodzi mnie myśl, że muszę starać się być coraz lepszym człowiekiem, bo nie wiadomo, kiedy nadejdzie koniec. Piękne zwrotki, cudowny bit, kapitalny refren.

but some days I lose vision with my decision
living selfish, helpless is intuition in prison
cause really I’d like to show my love to those who raised me
or maybe I’d rather spend time with friends instead
rising a glass to the good life I had

Niestety, ale jedynie mogę zaoferować to:


C.O.S. – Nightmare

Jeden z dwóch przedstawicieli gangsta-rapu, którzy znajdą się na tej liście. ,,Nightmare” to zdecydowanie najlepszy track z najnowszej płyty Latynosa reprezentującego Sacramento. Cos Of Criminal zabiera słuchacza w podróż po osiedlu, na którym życie to tytułowy koszmar, a on musi nim żyć. Kto zna rapera doskonale wie, ile serca oraz emocji wkłada on w swoje kawałki i o tym nie muszę pisać, bo to jedna z cech charakterystycznych artysty. Bardzo dobre flow, chrypka w głosie i zapadający w pamięć hook znajdujący się na końcu numeru. Bardzo często słuchałem tej nuty w październiku, bo nie mogłem się przyzwyczaić trochę do innego życia, które traktowałem (trochę wyolbrzymiając jak trzeźwo na to patrzę) jako koszmar.

used to hang out on a bench slanging white in the hood
knowing everyday I can die in the hood
so I stayed strapped, nigga like I riding with Suge
with some jaycats niggas, telling lies to the hood

it’s like trying to find a stone in sand on the beach
it’s like trying to find home where ain’t nothing sweet
it’s a nightmare…


Grieves – Out Of My Mind

Zmieniam teraz zupełnie tematykę, bo jak pierwsze 3 piosenki były głębokie i jakby nie patrzeć dość smutne, to tutaj dominuje zupełnie inny klimat. Przede wszystkim pierwsze, co przykuło moją uwagę to dość nietypowy podkład muzyczny. Lekko eksperymentalny, dość skoczny, ale zupełnie daleki od plastiku. Głównym motywem kawałka jest imprezowy chill-out, który zaczyna się w piątek, a kończy z nadejściem poniedziałku. Tylko, że ten chill-out jest dość nietypowy, bo polega m.in. na tańczeniu w własnym pokoju, piciu butelki wina, skakaniu na kanapie, zabawie w karaokę, ale… zupełnie samemu. Bez towarzystwa. Miałem kiedyś zajawkę, aby przy słuchaniu tylko tego kawałka wypić sobie 8 kasztelanów, będąc sam w chacie, ale to raczej niemożliwe z kilku powodów. W każdym razie track mnie jara.


working on, working on, leaving this silly little life behind
probably just till Monday comes
cause when the week is done, I’d be known to freak some fun
and I normally goes on till the morning light
drunk and singing Journeys songs up in my room


Diabolic – 12 Shots

Debiut Diabolica to trzecia najlepsza płyta minionego roku, a ,,12 Shots” to jeden najbardziej oryginalnych storytellingów, jakie było mi dane słyszeć w życiu. Artysta opowiada historie, w której to udaje się do baru, bo chce poprawić sobie humor i zaczyna pić, a więc walić tak zwane shoty (przy okazji pozdrawiam Irlandczyka, który postawił mi i ziomkowi shota gorzkiej żołądkowej w Klinice pod koniec września!) . Z każdą dawką alkoholu Diabolic staje się coraz bardziej pijany i zaczynają chodzić po jego głowie przeróżne negatywne myśli. Ma ochotę przelecieć barmankę, chce zrobić burdy, dochodzi do wniosku, że jego życie jest nieudane itd. Po 11 shocie wychodzi na zewnątrz i tam wali tytułowego shota, którego należy już wziąć dosłownie, ponieważ strzela sobie w głowę. Bardzo zaskakujący koniec genialnego kawałka.

thoughts were running like ,i hate myself nowadays’
I’m really broke and my seed’s a thousand miles away
baby mama always gotta bring that same drama
yo bartender, bring me back a shot of straight vodka
that’s number ten but at this point does it matter?
I’m half a father, half a sucker, half a fucking rapper


The Roots – Right On feat. Joanna Newsom & STS

Kolejnym na liście jest numer pochodzący z chyba z najlepiej wyprodukowanego materiału 2010 roku. Ciężko powiedzieć, czy główną jego zaletą jest podkład muzyczny, który przecież jest bardzo dobrze wyważony. Inne elementy także brylują. Przede wszystkim przykuł moją uwagę świetnie wykonany refren przez wokalistkę, której ksywa znajduje się po tytule kawałka. Jest magiczny i jest dla mnie kwintesencją ,,Right On”. Jednakże na nie mniejszą pochwałę zasługują zwrotki Black Thought’a i STS’a. Niby nie traktują o niczym niesamowitym czy odkrywczym, ale bardzo się nimi jaram.

shit, i’m Black Thought who could be more prolific?
for this love I go above beyond the limit
I told ya’ll I’m above and beyond the gimmick
I get into your head and spread like a pandemic
I never put myself in a race I can’t finish
I’m well grounded, founded on the same premise
as any man with a hitlist, it’s about business


Richie Cunning – Last Stop

Wspominałem o tym tracku w podsumowaniu najlepszych 10 płyt ubiegłego roku. Cunning, który reprezentuje San Francisco, nagrał genialną płytę, a jej zwieńczeniem jest ,,Last Stop”, będący ostatnim, dwunastym numerem. O treści kawałka, która jest bardzo refleksyjna, też już wspominałem i dodam, że tak naprawdę im częściej go słucham, to dochodzę do wniosku, że jest ona coraz bardziej genialna. Sporo wersów pasuje do naszego codziennego życia, a niektóre można interpretować na kilka sposobów. Wszystko zależy od słuchacza. Jednak głównym motywem kawałka jest ukazania, że życia, niczym pociąg, ciągle zmierza do przodu i nie da się cofnąć czasu. Fantastyczne jest także brzmienie, a szczególnie trąbka, która mnie wręcz hipnotyzuje, jak się wsłucham. Takie teksty powinno się interpretować w szkołach!

take your seat and let your mind just unwind, son it ain’t that tough
the night train feels like the one place where your troubles can’t catch up
it’ll never criticize you, it’ll never ask you why
it’ll always come around to pick you up, when your live pass you by
gotta forget what you should’ve done, don’t sweat what you should’ve known
the night train don’t go backwards gotta keep keep pushing on
I don’t got a clue where I’am going, all I know is where I done gone
don’t remember when I’m getting off, barely remember when I jumped on
don’t give a damn where I’m going, but I’ll get there at all cots
in the meantime, I’ll ride this motherfucker till the wheels fall off


C-Murder – Tomorrow (feat. B-Streazy)


Drugi i ostatni kawałek będący gangsta rapem, który znalazł się na mojej liście. Jego autorem jest jeden z moich ulubionych graczy tworzących w tym nurcie. C-Murder, jak wiadomo, odsiaduje obecnie dożywocie, więc w jego głowie na pewno sporo się dzieje. Ma ochotę swoje myśli przelewać na papier i w taki właśnie sposób powstała kolejna płyta zza krat. Jej poziom nie jest zbyt zachwycający, ale znajdują się 2 nieprawdopodobnie uderzające nuty. Miałem dylemat, którą tu umieścić i ostatecznie ,,Tomorrow” wygrało pojedynek z ,,The Life Eye Lead”. Klimat kawałka jest poruszający, a Corry Miller wyznaje słuchaczom to, co siedzi mu w głowie, opowiada o swoim życiu. Dobijający jest refren wykonany przez B-Streazy. Świetnie ukazuje bezradność, która dla C-Murdera jest codziennością. Powalająca jest także ta łagodna gitara towarzysząca numerowi przez cały czas.


my pockets used to be fatter, but it’s whatever I’m on it
you think you’re holding me back, but you just making me hungry
yeah some niggas was phony, but I ain’t saying no names
and get em bastards some fame, that’s why they fucked in the game

I’m really wilding out without my nigga Mac around


Little Eskimo Jesus – The Wheelchair Song

W zasadzie miałem nie dawać z najlepszego mojego albumu zeszłego roku żadnego kawałka, aby niesamowicie trudno było mi cokolwiek wybrać, ponieważ każdy z numerów na ,,Never Trust The People” tworzy niezbędną część układanki, bez którego ona już nie jest taka sama. Jednak skoro to najlepsza płyta, trochę dziwnie by było nic z niej nie umieszczać. Wybrałem numer, którego bohaterem jest osoba na wózku inwalidzkim. Mamy tutaj szczery, głęboki, poruszający opis pierwszo narracyjny z perspektywy inwalidy. Okraszone jest to minimalistycznym bitem z pianinkiem, które wprowadza atmosferę smutku. Jednak najistotniejszym jest tekst, w którym nie brakuje wersów bijących po ryju, często będących ironiami. Dlatego też przytoczę kilka linijek osobno, a nie ciągu wersów.

if you want to go for a ride
I can show you a non handicapped person inside

differently able, not retarded

if you wanna kiss my ass, gotta stand me up to do it

you laugh cause i’m different, i laugh cause y’all the same

maybe I’m not even crippled, maybe I’m just lazy

my legs don’t work, my middle finger still does

if you can’t stand up, you gotta stand out

Mógłbym jeszcze więcej, ale na tym koniec, a numeru nie da rady umieścić i tak.

Atmosphere – The Major Leagues

Slug na mikrofonie, w głowie się nie mieści! Ehh. To nie to. Poniosło mnie. W każdym razie track Sluga i Anta zamyka mój ranking. Równie dobrze mogłoby tu się znaleźć kilka innych kawałków, ale ostatecznie wybrałem coś od Atmosphere. Numer to pouczająca historia, więc learn. Chodzi o to, że rymująca połówka ekipy opowiada o swoim znajomym z dzieciństwa, któremu wydawało się, że przez nielegalne interesy wbije się do tytułowych wyższych sfer. Zapomniał jednak, że to bardzo niebezpieczna droga i ostatecznie stał się jak Tony Montanta – uzależnił od narkotyków, co go zniszczyło. Wszystko to zaprawione jednym z najlepszych podkładów, jakie Ant wyprodukował w swoim życiu. Esencja mistrzostwa.


I was living at my dad’s crib, still a kid
when my best friends began to drift
so I guess I was a lame
cause I wasn’t with the game, motherfuck cocaine
yeah, I know you didn’t want to be broke
it’s a common excuse for those that sold dope

__________________________________

Tak więc dotarliśmy do końca tego tematu, jak i końca podsumowań 2010 roku w USA. Zastanawiam się, czy nie zrobić jeszcze notki o najlepszych bitach, które ujrzały światło dzienne w zeszłym roku. To się zobaczy, ale wątpię, abym się pokusił o takie coś. Teraz będę rozliczał polską scenę.

5 komentarzy:

gawi pisze...

Bardzo fajne zestawienie. Wszystkie kawałki oczywiście znam, w tym część dzięki Tobie :). Chyba tylko Little Eskimo Jesus kompletnie do mnie nie trafia. C.O.S. też dość średnio mi podchodzi, z jego albumu natomiast bardzo lubię Based Upon. Reszta jak najbardziej zajebista, może nie pokrywa się z moją listą top 2010, ale wiadomo, że jakby każdy miał podobną listę najlepszych kawałków/albumów to było by nudno, a rap by stał w miejscu :).

Pein pisze...

Mówiąc szczerze, to nie sądzę, czy istnieje osoba, która tak się jara Little Eskimo Jesus. :) Strasznie specyficzna sprawa i jak wiadomo dla każdego coś innego.

Jakie są wg Ciebie najlepsze płytki minionego roku?

No i w ogóle w najbliższych dniach zamierzam w końcu obczaić coś z Twoich rekomendacji. Zacznę od Dirty Circus - Alive and Well. Pozdro!

Anonimowy pisze...

co by nie było niezrównany jest Richie i Last Stop czarodziejskie brzmienie sampla inspirowane saksofonem John'a Coltrane - który dla mnie jest geniuszem jazzu pod każdym względem!
CO do Danny'ego Diggs'a chciałabym dodać że dla mnie jego majstersztykiem za który mogę dać się pokroić:P jest The Calling z Introducing.
po prostu... o mamo:)
http://www.youtube.com/watch?v=66pJSLKGnOg
M

gawi pisze...

Kolejność alfabetyczna :) (moje podsumowanie z pewnego forum o konsolach, w dziale offtopic :))

"Atmosphere - To All My Friends, Blood Makes The Blade Holy" - nie ma co tłumaczyć, to po prostu stare dobre Atmosphere

"Dessa - A Badly Broken Code" - przedstawicielka płci pięknej z kolektywu Doomtree wydała drugi już album w swojej karierze. To bardziej poetka niż raperka, ale słychać, że zna się na tym co robi. Nie słucham kobiet raczej, ale tej zdecydowanie warto.

"Dirty Circus - Alive and Well" - 2 z 7 członków Sweatshop Union, kanadyjskiej supergrupy, wydało tak bujający album, że ciężko się przy nim nie bujać

"Freeway & Jake One - Stimulus Package" - długo oczekiwany owoc pracy dwóch zajebistych artystów wydany w Rhymesayers - nie mogło być źle. Jest wręcz przeciwnie. Mimo dość płytkich tekstów, słucha się tego świetnie i album długo nie schodził z moich głośników, a kawałek Know What I Mean jest w moim top3 kawałków tego roku.

"Grieves - The Confessions Of Mr Modest" - album to EPka wydana przy okazji reedycji jego pierwszego albumu w Rhymesayers. Mogłoby się wydawać, że takie bonusy są zawsze średnie - tutaj EPka przewyższyła nawet album podstawowy.

"Reflection Eternal - Revolutions Per Minute" - tak jak rok temu Blackout 2, w tym roku ten comeback zrobił na mnie ogromne wrażenie, myślę, że nikomu nie trzeba tłumaczyć zajebistości tej płyty.

"Speechless - Pickled Beets" - płyta producencka, debiut, chłopak z Kanady. Trafiłem na niego przypadkiem i od razu się zajawiłem. Aż zamówiłem oryginał bezpośrednio od gościa, bo na necie ciężko ją znaleźć, o ile w ogóle można...

"The Scale Breakers - Leftovers" - (tutaj po prostu odesłałem do Twojego bloga po recenzje ;))

"The Let Go - Morning Comes" - drugi już album backpackerów z Seattle, oryginalny as hell. Zdecydowanie polecam.

"Vinnie Paz - Season Of The Assassin" - last but not least, znany wszystkim latynos z Jedi Mind Tricks wydał w tym roku swoją solówkę. Nie muszę polecać, jest to album samopolecający się

dodam teraz od siebie, że sprawdziłem (już po tym podsumowaniu) jeszcze kilka albumów z 2010 i dodał bym tu Necro - Die (jezu, ale ten koleś jest porąbany) , Ghostface Killah - Apollo Kids (bodajże DJ Premier ma go w top25 zeszłego roku na pierwszym miejscu, ale to dowiedziałem się później ;)) i oczywiście nowych The Roots, o których zapomniałem napisać wyżej

gawi pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.