środa, 1 września 2010

Podsumowanie drugiej z trzech części roku 2010

No to druga i przedostatnia część tego typu tematu. Ogólnie od maja do sierpnia przesłuchałem 24 płyty plus 5 epek. Wypiszę listę albumów, które przesłuchałem z oceną, jaką wystawiłem, napiszę kilka słów o każdym materiale i prawdopodobne, że w niektórych przypadkach zmienię ocenę, bo jak wiadomo często po czasie inaczej człowiek odbiera pewne rzeczy. Zrobię osobne zestawienie dla LP i EP. Muszę też zaznaczyć, że mimo iż teoretycznie przedstawione krążki będą się mieścić w przedziale maj – sierpień, nie wszystkie wtedy miały swoje premiery. Zdarzyło się tak, że w przeciągu tych miesięcy posłuchałem jakiejś płyty, która wyszła wcześniej. Dlatego średnia nie będzie tak do końca obiektywnie odzwierciedlać jakości rapu, który wyszedł od maja do sierpnia, ale mniejsza już o to.

Braille – Weapon Aid, 9/10

Pierwszy materiał, jaki sprawdziłem tym drugim kwartale roku i od razu poprzeczka została wysoko postawiona. Przede wszystkim to równy krążek, którego główną zaletą są teksty.

Nas & Damian Marley – Distant Relatives, 6/10

Tutaj się zawiodłem. Generalnie nie wiedziałem, czego spodziewać się po takiej kolaboracji, ale wypadło to średnio. Jakby było to dzieło samego Escobara, to nota poszłaby na pewno w gorę, ale tak to zostaje jak jest.

Diabolic – Liar & A Thief, 10/10

Natomiast to jest petarda. Debiut i od razu taki poziom. Diabolic zniszczył mnie przede wszystkim niesamowitymi tekstami. Jest to raper obdarzony niezwykłą siłą liryczną. Murowany kandydat do najlepszej piątki roku i mówię to teraz, kiedy jeszcze kilka miesięcy jeszcze zostało.

ArtOfficial – The Payback, 8/10

Z jednej strony myślę, że może i powinienem obniżyć notę o jeden w dół, bo jakoś nie wracam do tego albumu no i ogólnie chyba nie przeszedł próby czasu. No i tak właśnie jest. Nie mam nic do zarzucenia krążkowi, ale nie zasługuje na więcej niż 8, co i tak jest dobrą notą.

MC Esoteric – Fly Casualties, 3/10

Skoro ktoś taki jak Esoteric chwyta mikrofon, to ja spodziewam się masakry. Niestety, ale ostatnie solowe wydawnictwo reprezentanta Bostonu nie jest masarką w pozytywnym sensie. Główną wadą są beznadziejnie z reguły podkłady, ale i też odniosłem wrażenie, że moc liryczna zmalała w porównaniu do poprzednich lat.

Reflection Eternal – Revolutions Per Minute, 8/10

Na ponowne zjednoczenie sił przez Talib Kweli’ego i Hi-Tek’a trzeba było czekać równą dekadę. Z góry raczej nie było wiadomym, że wydawnictwo nie ma szans dorównać świetnemu debiutowi, ale mnie nie rozczarowało. Bardzo solidny album. Tyle.

Vinnie Paz – Season Of The Assassin, 8/10

Drugi już po Diabolicu solowy debiutant bieżącego roku, ale w przeciwieństwie do Nowojorczyka, Vinnie jest w grze od wielu lat. Może i tematycznie najlepszy biały raper kuli ziemskiej nie zaskoczył, ale ten koleś po prostu potrafi świetnie odnaleźć się w klimatach, z których jest znany. Bez szans, aby podskoczyć wyżej w ocenie, ale i tak szacunek dla Paza.

PackFM – I Fucking Hate Rappers, 8/10

Ludzie, ja się pytam po co wam Południe skoro już kolejny reprezentant Nowego Jorku wydaje w 2010 roku ciekawą produkcje? Bardzo oryginalny, z dawką humoru, album, którego jednak nie radzę słuchać fanom Lil Wayne’a, bo PackFM może urazić ich serduszka.

MF Grimm – You Only Live Twice, 8/10

Kurde, no znowu to Wielkie Jabłko, które podobno pod względem rapowym od kilku lat jest martwe. Ironia, ironią, ale nie da się zaprzeczyć, że Grimm mimo naprawdę sporej ilości materiałów wydawanych w swojej karierze, potrafi cały czas trzymać dobry poziom. ,,You Only Live Twice” tylko to potwierdza, a ,,Angel Without Wings” to murowany kandydat do 10 najlepszych numerów roku.

Jermiside & Danny Diggs – Middle Classic, 9/10

Wydawnictwo na pewno nie jest klasykiem, bo klasyk nie jest synonimem bardzo dobrej płyty, jak mnóstwo osób sądzi. Chociaż jedno nie wyklucza drugiego, ale to nie pora na takowe dywagacje. W każdym razie ten long play zapadł mi w pamięć i jest to jedna z najlepszych płyt, jakie na razie wyszły w tym roku. Dirty South, Dirty South, ale takie, które ja lubię.

The Roots – How I Got Over, 9/10

Tutaj tylko mogę się zachwycać. Wręcz fantastyczny krążek i dla mnie zdecydowanie najlepszy od tej ekipy w XXI wieku. Co więcej, nie sądzę, aby w 2010 roku pojawiło się wydawnictwo, które przebije ,,How I Got Over” pod względem produkcyjnym. Kwintesencja geniuszu.

C-Murder – Tomorrow, 6/10

Ja bym się nie zdziwił, jakby ktoś uznał ten materiał za totalną lipę. Ja jednak bardzo lubię Millera, ale i tak zdecydowałem się obniżyć ocenę o jeden. Jarałem się niesamowicie w zasadzie dwoma kawałkami, może tam trzema, ale reszta to odstaje zdecydowanie. Braciak Master P powinien zrobić sobie kilkuletnią przerwę w nagrywaniu i może wtedy uderzyłbym z taką bombą jak ,,The Truest Shit I Ever Said”.

Black Sheep – From The Black Pool Of Genius, 9/10

Dres, bo to jest tak naprawdę jego solowe wydawnictwo, powrócił po 4 latach w co najmniej bardzo dobrym stylu. Sądzę, że fani Black Sheep i generalnie rapu z lat 90-tych, uznają ten krążek za co najmniej udany. Jak w ostatnich 4 miesiącach roku nie wyjdzie kilka genialnych płyt, to ta ma szanse jak najbardziej na końcówkę top 10.

Ceschi - The One Man Band Broke Up, 8/10

Trochę musiałem poświęcić czasu i skupienia, aby w miarę rozkimnić tematy niektórych kawałków na tym albumie, co w zasadzie i tak nie dało mi pewności, czy dobrze zrozumiałem, ale mniejsza o to. Tak sądziłem, czy nie zmniejszyć oceny, ale tego nie zrobię, bo zarówno muzycznie jak i tekstowo ten materiał jest pewnego rodzaju innowacją.

Kero One – Kinetic World, 8/10

Solidna porcja rapu azjaty reprezentującego San Francisco. Jest to w zasadzie nowa twarz w rapie, ale lotów w porównaniu do wcześniejszych płyt na pewno nie zaniża. Natomiast kawałek ,,Time Moves Slowly” jest jednym z kandydatów to czołowej dziesiątki tracków roku 2010.

Little Eskimo Jesus – Never Trust the People, 10/10

Jak na razie to chyba mój najlepszy album, jaki ujrzał światło dzienne w tym roku. Nie ma na nim klasycznego rapowania, a raczej recytacja. Przede wszystkim klimat tego wydawnictwa powala. Jest smutny wręcz dołujący. Cały materiał jest niezwykle eksperymentalny, ale owy eksperyment wyszedł idealnie.

Rakaa – Crown of Thorns, 6/10

Liczyłem na coś lepszego, bo artysta należy do Dilated Peoples, a więc grupy, którą lubię. Nie jest to ogólnie zła płyta, ale zabrakło jej tego czegoś, bo by mnie wciągnęło.

A.G. – Everything’s Berri, 6/10

Nie miałem oczekiwać praktycznie żadnych, co do tego projektu, ale niestety nie rozczarowałem się pozytywnie. Mimo nawet niezłego klimatu ulic Nowego Jorku, główną wadą jest długość kawałków, która nie zachwyca. Niestety ta pozycja w mojej opinii nie przynosi rapowi z NY chluby.

Arrested Development – Strong, 8/10

Już czwarta pozycja z Brudnego Południa w moim zestawieniu, ale nie jest to oczywiście szeroko pojęty gangsta-rap. Ekipa działa na scenie już praktycznie dwie dekady i potrafi nagrać coś porządnego. Sporo żywych instrumentów i ciekawych tematów zaserwował Speech i spółka. Dobry rap i tyle.

Escape Artists – Coming Of Age, 7/10

Leci jedna ocean w dół, bo trochę przesadziłem. Oczywiście jest to solidny album, a szczególnie należy zwrócić uwagę na doskonałą produkcję, ale jednak nie wkręcił mi się tak, aby dać mu 8/10. Chciałem pobrać wcześniejsze albumy chłopaków, ale niestety nic w necie nie znalazłem i dałem sobie spokój.

LMNO – Tripping On This Journey, 7/10

Jedna z 10 płyt, które członek Visionaries ma zamiar wydać w 2010. Nie jest to pozycja wybitna, ale też nie można zbytnio się czemu tutaj czepiać. Dobra oprawa muzyczna, interesujące podejście do problemów przez LMNO i spokojna nawijka. No i jedna z najlepszych okładek, ale to nie ma wpływu na ocenę.

LMNO – fOnk Garden, 5/10

Krążek tego samego rapera, ale słabszy od swojego poprzednika na liście. Przede wszystkim tutaj bity niezbyt mi podeszły i ogólnie jest to trochę niejaki i mdły materiał. Lirycznie jest naprawdę dobrze, jednak ogólnie na minus. Mam jeszcze jedną płytę od LMNO, którą w tym miesiącu przesłucham i to będzie koniec, jeżeli chodzi o niego.

ShinSight Trio – Somewhere Beyond the Moon, 10/10

Pierwszy i ostatni przypadek, w którym zwiększam ocenę. I to aż o dwa stopnie! Muszę przyznać, że album mi się niesamowicie wkręcił i bardzo chętnie go niego powracam, bo jest po prostu kapitalny. Niezwykle świeży pod każdym względem. Czołowa dziesiątka roku pewna.

KRS One & True Master – Meta-Historical, 6/10

Stary, poczciwy Kris nagrywać na pewno nie zamierza przestać. Jego ostatnie dziecko, które spłodził wspólnie z producentem True Masterem jest nie najgorsze. Podjazdu do najlepszych dokonań Nauczyciela nie ma, ale mówiąc szczerze, byłem przygotowany na coś słabszego, bo ostatnie dwie płyty KRS’a niezbyt mi się podobały.

Średnia ocen: 7,5/10

Porównując z poprzednią częścią tego tematu i mając na uwadze, że brałem pod uwagę większą ilość produkcji, wychodzi jeszcze wyższa ocena. Naturalnie 7,5 może nie wydawać się niesamowicie wysoką, ale ja i tak uważam, że jest naprawdę dobrze, bo przecież liczba albumów, które przesłuchałem jest spora, a poza tym zdarzały się także totalne nieporozumienia. Takowych mogłoby być na pewno więcej, jakby sprawdzał płyty wykonawców, którzy mnie zbytnio nie interesują, ale tak nie robię, bo to bez sensu. Teraz jazda z epkami:

KRS One – Back to the L.A.B. (Lyrical Ass Beating), 3/10

Panie KRS One, oby tego typu materiałów było w pana dyskografii jak najmniej, bo na serio ten jest porażką. Nie jest to totalne dno, bo ratują go dwa ostatnie dość niezłe kawałki, ale ogólnie wydaje się mi być strasznie nużący i wtórny.

Prof – Kaiser Von Powderhorn 2, 7/10

Epka jak najbardziej udana i jedna z najciekawszych ogólnie płyt, jakie wyszły w tym roku. Przede wszystkim cechują ją humor, nonszalancja i przebojowość. Popisy mikrofonowe rapera właśnie są pełne powyższy cech. Ogólnie to dość żywy materiał.

Greenhouse (Blueprint & Illogic) – Electric Purgatory Part Two, 6/10

Taka typowa średniawka. Nie wadzi, można posłuchać, ale też jestem daleki, abym się nią zajarał i do niej powracał. Chłopaki nie rymują o głupotach, ale teksty niekoniecznie są przystępne.

The Tones – Dreamwalk: The Free EP, 8/10

To jest za to bardzo dobra epka. Zdecydowanie czołówka jeżeli chodzi tego typu wydawnictwa. Świetna, miękka, jazzowa warstwa muzyczna i konkretne, przemyślane, szczere teksty. Oby więcej tego typu rapu, bo jest potrzebny, przynajmniej mi.

Sadistik & Kid Called Computer – The Art Of Dying, 8/10

Ciężko mi stwierdzić, że ten materiał przewyższa artystycznie powyższy. Jest na pewno utrzymany w innym klimacie i konwencji, ale poziomem jest zbliżony. Z jakich klimatów znany jest Sadistik wiadomo – refleksja, smutek, rozterki. Brzmienie wyszło bardzo fajnie i świetnie pasuje do kwestii poruszonych na epce.

Średnia ocen: 6,5/10

Słabsza średnia niż w przypadku LP’s, ale też zbyt wiele epek nie wyszło w tym roku no i ogólnie epek dużo nie wychodzi. Generalnie ja nie narzekam, bo poza wpadką Krisa epki trzymają bardzo przyzwoity poziom, a jak potem na koniec doliczę wydawnictwo Grievsa z początku roku, to średnia tylko wzrośnie.

2 komentarze:

gawi pisze...

Sorry za poprawianie, ale kwartał to 1/4 roku czyli 3 miesiące :)

Pein pisze...

No tak, dzięki za uwagę, bo to trochę razi w oczy. :)