poniedziałek, 6 września 2010

Black Milk - Album Of The Year

Detroit to miasto, które pod względem rapu w ostatnich latach naprawdę poczyna sobie świetnie. Royce da 5’9”, Elzhi czy Illa J to bardzo dobre argumenty na potwierdzenie tego, o czym pisałem w pierwszym zdaniu. Jednak chyba o kimś zapomniałem? Tak, ale nie jest to ani Eminem, ani Esham. No Disrespect jak ta nuta od Potluck, ale po prostu to nie jest moja brożka. Mam na myśli oczywiście Black Milka, którego będzie dotyczyć owa notka. Koleś nagrywa od 2005 roku, wydał, nie licząc tego krążka, 3 płyty. Przygodę z jego muzyką zaczynałem od poprzedniego wydawnictwa sprzed 2 lat ,,Tronic”, które bardzo mi się spodobało. Jeszcze wcześniejszy ,,Popular Demand” mniej, ale i tak oczekiwałem, że ,,Album Of The Year” będzie mocnym uderzeniem.

Spotkałem się z opiniami, że Milk jest zdecydowanie lepszym producentem niż raperem, a na mikrofonie radzi sobie poprawnie, ale daleko mu do perfekcji. Faktycznie, do perfekcji brakuje, ale dla mnie MC z niego bardzo dobry. Potrafi odnaleźć się w stylistyce braggadacio, rzucić mocnym wersem, w stylistyce hołdującej muzyce rap i trochę też serwuje wolnych linijek na różne tematy, ale nie będę przytaczał jakie, bo bawić się w wyliczanki nie zamierzam. Jednak, aby ktoś nie powiedział, że nie ma konkretnie sprecyzowanych tematycznie tracków, to na przykład jest rozkminkowy ,,Distortion” poruszający kwestie radzenia sobie z śmiercią bliskich osób, bardziej chilloutowy ,,Oh Girl” czy też osobisty ,,Over Again”, w którym m.in. Black Milk przedstawia swoje życie z perspektywy artysty. Generalnie ja jednak sądzę, że głównym przesłaniem tego numeru jest pokazanie pewnej, będącej nieodłącznością egzystencji, schematopologii jak ten kawałek 15 minut. To Jeszcze Nie Koniec jak ten numer Tedego, ale ja na tym zakończę.

oh, yes, lost in the stress
fuck, I was taught by the best not by you
no, so, not wanna test
not like the rest never had it out of breath
flow, oh, next flow fly
to the next show when your ex might get exposed

it’s just business I feel good now
I’m at the point in my life I wish a nigga would now
so much support I bring the whole hood out
making undeniable music, nigga that’s no doubt

Byłem praktycznie pewny, że warstwa muzyczna, za którą oczywiście w stu procentach odpowiedzialny jest gospodarz albumu, będzie kapitalna. Czy faktycznie jest taka kapitalna, to nie wiem, ale chyba jednak tak, skoro ja nie mam jej nic do zarzucenia. Nie to, że jestem wyrocznią, ale nie będę za każdym razem pisał moim zdaniem. Przede wszystkim produkcja jest żywa, emanuje energią, siłą, mocą i świeżością. Eksperymentów brzmieniowych tutaj raczej nie ma, ale wszystkie bite są co najmniej solidne. Szczególnie wyróżniłbym ,,Warning (Keep Bouncing)”, ,,Closed Chapter”, ,,Gospel Psychodelic Rock”, ,,Welcome (Gotta Go)”, ,,365” oraz ,,Distortion”. W zasadzie mógłbym wypisać wszystkie podkłady, bo muzycznie jest wybornie. Muszę przyznać, że raper może nie do końca porywa, ale wywiera na mnie spore wrażenie swoim flow. Swobodnie, płynnie, bez zacinania śmiga po swoich bitach. Dodatkowo ma bardzo oryginalny akcent na wyraz rymowany i czasami zdarza się, że tak jakby go trochę wydłużał. Też odnoszę wrażenie, że delikatnie podczas rapowania rozciąga wyrazy. Dla mnie brzmi to naprawdę świetnie, a barwa głosu Black Milka także jak najbardziej mi się podoba. Wszystkie te elementy zebrane do kupy sprawiają, że jest moc.

Jestem jak najbardziej zadowolony, bo uważam scenę Detroit za jedną z najlepszych obecnie w całym tym rapie, a ,,Album Of The Year” utwierdził mi w tym przekonaniu, które ostatnio zostało trochę zachwiane, mając na uwadze słabą płytę Guilty Simpsona. Czarne Mleko na pewno nie zaniżył lotów po ,,Tronic” i cały czas nagrywa rap na wysokim poziomie. Owe dzieło na pewno nie będzie jednak moim albumem roku, ale może u innych słuchaczy tytuł krążka znajdzie potwierdzenie w ich osobistych klasyfikacjach.

8/10

Brak komentarzy: