wtorek, 7 września 2010

Del Tha Funky Homosapien - It Ain't Illegal Yet

Powiem na samym początku szczerze, że Teren Devon Jones, bo tak brzmi prawdzie imię i nazwisko rapera, ma jedną z najdziwniejszych, najśmieszniejszych i w sumie najgłupszych ksywek w tym przemyśle. Jednak pseudonimy nie grają roli w ocenianiu muzyki, dlatego Del może być spokojny o to, choć tak naprawdę to gówno go to obchodzi. Artysta tytułuje się kilkoma ksywkami w tym poza główną Deltron Zero, Dr. Bombay czy Del Diablo Diabolique. Jest bratem Ice Cube’a, reprezentuje Oakland i związany jest z obozem Hieroglyphics. Do nagrywania solówek powrócił w 2008 roku po ośmioletniej przerwie i wydał, nie licząc tego materiału, 3 płyty. ,,Eleventh Hour” oraz ,,Funk Man (The Stimulus Package)” to dla mnie porządna muzyka, natomiast ostatniego krążka Homosapiena i wspólnego wydawnictwa z raperam Tame One nie słuchałem. Albumu z Tame One’em już na pewno nie sprawdzę, bo nie lubię tego gościa. Przechodząc jednak do meritum sprawy, bo ten wstęp się trochę zbyt długo już ciągnie.

Jest kawałek retrospekcyjny ,,Excuse To Let Loose”, w którym Del przenosi słuchaczy do starych czasów i opowiada, jak to wtedy to wszystko wyglądało (Naturalnie jak Te Tris chodzi o rap), porównując z obecnymi, niekoniecznie lepszymi, czasami, w których hip hop stał się biznesem. Nie zabrakło także typowych rapowych naleciałości w stylu braggadacio w ,,That Feeling”, w którym artysta trochę się przechwalał, trochę zjechał słabych MCs, używając w numerze kilku ciekawych i niezłych porównań. W zasadzie na tym mógłbym zakończyć, bo warstwa tekstowa na ,, It Ain't Illegal Yet” raczej ogranicza się i oscyluje wokół tych dwóch tematów, oczywiście przedstawianych w różne sposoby. Hołdowanie muzyce rap i eksponowanie swojej osoby. Homosapien ma niewątpliwie umiejętności liryczne, ale ja tutaj ich nie czuje. Nie jest beznadziejnie, ale jak na niego co najwyżej przeciętnie.

I’m putting suckers on standby
doing things you and your man try
with great success, while they break their necks
perfect the lost art of dialect


Muszę przyznać, że podkład z ,, Spittin Sawblades” strasznie przypomina mi brzmieniowo Deltron 3030. Chyba dlatego, że nawet sampel z niego został użyty w jakimś bicie z albumu Deltrona. Nie dam sobie głowy urwać, ale wydaję mi się, że właśnie tak jest. Tak to spodobały mi się mocne bębny w ,,U Don’t Hear Me Tho”, ciekawy, ale niespełniający ostatecznie moich oczekiwań, motyw w ,, Hiero Mind Body Soul” oraz jedyny naprawdę bardzo dobry bit na tej płycie ,,Violate”. Jednak ogólnie warstwa muzyczna nie podoba mi się. Brzmi dla mnie tak jakby została zrobiona na szybko, na kolanie. Odnoszę wrażenie, że sporo bitów jest po prostu niedorobionych. Tak jakby producent przerwał pracę w połowie i stwierdził, że tak będzie dobrze, bo przecież coś jest. Nie wiem, kto pełnił rolę bitmejkera, czy był to Del we własnej osobie, czy może ktoś inny i raczej nie chcę się dowiedzieć. Czy wyżej wymienione wady raper z Oakland naprawia swoim flow? Niezbyt. Znaczy ogólnie jest poprawnie, solidnie i jak najbardziej słuchalnie, ale brakuje mi ognia. Braciak Cube’a nie hula po bitach tak jak robił chociażby dekadę temu, co było ewidentnie słychać na poprzednich solówkach, ale niestety w porównaniu do nich na ,,It Ain’t Illegal Yet” jeszcze obniżył loty.

Czyżby to znaczyło, że Del Tha Funky Homosapien już się wypalił? Czy to oznacza, że nowy Deltron 3030, który, wg tego co raper ostatnio mówił, już jest calutki nagrany i ma w najbliższym czasie (chociaż to pojęcie bardzo, bardzo względne), będzie niewypałem i lepiej, aby nigdy nie wyszedł? Mówisz może? Jakie może, kurwa, morze to rozstąpił Mojżesz jak rapował pewien Tomek z Elbląga. Ja liczę, że jak już wyjdzie nowa projekt, to Deltron Zero będzie imponował formą, pomysłowością, świeżością, a bity będą kosmiczne dosłownie i w przenośni. Nie zmienia to faktu, że przedstawiony krążek jest mizerny.

3/10

Brak komentarzy: