niedziela, 26 maja 2024

Masta Ace – dyskografia 1990 – 2004

W ostatnich dniach przypomniałem sobie dyskografię Masta Ace’a do płyty z 2004 roku, a więc „A Long Hot Summer” no i naszła mnie ochota, aby coś o tym napisać. Rok 2007 to był ostatni raz, kiedy słuchałem całej dyskografii rapera z Brooklynu. Na pewno za najlepszą płytę uważałem krążek z 2001 roku „Disposable Arts”, a co do reszty to już nie jestem pewny jaką dawałem wtedy kolejność. Wiem tylko, że jest jego jeden album, który ogólnie jest bardzo ceniony w środowisku i przez wielu uważany za najlepsze dokonanie Ace’a, a dla mnie zarówno w 2007 roku jak i teraz sytuacja jest wręcz odwrotna. Ale do rzeczy – o to lista albumów Masta Ace’a z lat 1990-2004 w kolejności od najlepszego wg mnie

1)Disposable Arts 2001 – potwierdziło się to, co uważałem 17 lat temu. Ten krążek to najlepsze co wypuścił nowojorczyk w latach, o których mówimy i na 99% jest to najlepsze jego wydawnictwo ever (mówię to, nie słuchając wszystkiego co nagrał do tej pory). Masta Ace’a lirycznie jest w niesamowitej formie, trafne wersy, różnorodność tematów, budząca respekt technika składania rymów. Gdyby Ace na każdej płycie miał takie teksty jak tutaj (albo jakby Disposable Arts byłoby jedynym jego albumem), to śmiało dałbym go w 15 najlepszych lirycznie raperów (o której ostatniej myślałem). Przeszkadza duża ilość skitów, ale rozumiem koncept. Niestety jest to płyta, od której raper definitywnie zgubił flow, ale o tym trochę później.

2)SlaughtaHouse 1993 – co prawda nagrana pod szyldem Masta Ace Incorporated, ale tak naprawdę to Masta grał tu pierwsze skrzypce. Flow, jaki raper zaprezentował na tym wydawnictwie jest niesamowity. Wzniósł się na wyżyny swoich możliwości i bardzo bardzo niedobrze, że potem już zaczął go gubić, bo to co tutaj robił budzi podziw. Warto nadmienić, że sytuacja, w której znalazł się artysta, kiedy nagrywał płytę miała duży wpływ na to, co wyszło. Miał problemy z wytwórniami i był zły na stan rapu, przede wszystkim popularność gangsta-rapu. Dał upust gniewu i agresji nagrywając naprawdę świetny album, gdzie nie brakuje złośliwości i ciętych wersów wycelowanych właśnie w gangsta-rap na brudnych bitach.

3)Take A Look Around 1990 – to niespodzianka myślę, że nie tylko dla innych, ale przede wszystkim dla mnie. Z tego, co pamiętam za czasów liceum dałem ten album na ostatnim miejscu w dyskografii nowojorczyka. Teraz ląduje jednak na podium i o ile między pierwszymi dwoma pozycjami różnica nie jest duża (choć albumy w zupełnie innych stylach), to Take A Look Around trochę odbiega od drugiego miejsca. Niemniej, jest to naprawdę solidna, dopracowana porcja rapu. Mimo nagrania i rapowania trochę w starej stylistyce (ale co tu się dziwić, jak płyta powstawała w latach 1988-1990), nie męczy to, a w niektórych momentach wręcz ręce same składają się klaskania przy mikrofonowych popisach rapera i słucha się tego naprawdę dobrze jako całości.

4)Sittin’ On Chrome 1995 – w roku 2007 chyba dałem tę płytę na miejscu numer dwa hmm? Teraz ląduje na miejscu czwartym. Wg mnie brakuje jej takiego czegoś, że chce się ją brać na raz. Niby nie ma na niej nic, co odrzuca, ale z drugiej strony nie ma też nic, co by przykuwało moją uwagę i pozwalało nie przejść obojętnie. Wspominałem, że na Disposable Arts defityniwnie zgubił flow, a właśnie na Sittin’ On Chrome zaczął go gubić i rapować w łagodniejszy, wolniejszy i gorszy sposób. Co tu więcej by napisać? W zasadzie to tyle.

5)A Long Hot Summer 2004 – to właśnie ta płyta, o której pisałem we wstępie. Dla mnie to najbardziej przeceniona pozycja w karierze Ace’a. Nie mówię, że to słaba płyta. Ba, ona jest naprawdę niezła, ale poważanie jakie ma w środowisku jest wg mnie zupełnie nie współmierne do jej wartości artystycznej, a tym bardziej jeżeli spojrzymy chociażby na SlaughtaHouse czy nawet Take A Look Around. Ile osób uważa, że któreś z tych dwóch wydawnictw to najlepsza płyta rapera (podejrzewam, że bardzo mało), a ile uważa, że krążek z 2004 roku jest nią? (bardzo dużo). Lubię kilka numerów, a nawet bardzo z A Long Hot Summer, fajnie się ich słucha, brzmią dobrze, ale Ace ma w swojej dyskografii o wiele ciekawsze pozycje, która mają więcej do zaoferowania niż ta.

No i tak to właśnie wygląda moim okiem. Może posłucham nowszych albumów Masta Ace’a  (Emc – nic specjalnego i kolaborację z Ed O.G. – całkiem niezła, słuchałem kiedyś) jak np. The Falling Season czy też najnowszą płytę z bieżącego roku z Marco Polo, ale może, to nic pewnego. Jeszcze mam taką rozkminę, co do Masta Ace’a i zagorzałych fanów gangsta-rapu, którzy gardzili wszystkim, co nie jest gangsta, jakich spotykałem na forach w starych czasach, lata 2006-2009. Masta Ace w ich kręgu traktowany był z szacunkiem, co wydaje się paradoksalne, biorąc pod uwagę tematy na SlaughtaHouse. Może oni nie rozumieli, że te podteksty gangsta-rapowe na krążku z 1993 roku były ironiczne? Nie wiem, ale słuchając szczególnie numeru „Boom Bashin’”, gdzie raper jedzie jak nożem po masełku po gangsta raperach, idiota nie miałby chyba już  nawet wątpliwości…

Here comes the boom, with the hip hop bash as I smash and crashHow many gangsta rappers are gonna last?Not one, they got done, I had funDoin' em and screwin' em and booin' em and chewin' emI'm slick and quick, up my sleeve is a trickHey! So what, I use funky drummers, suck my dickI'm still thick, with murderous beats and heavy kickAnd I'm sick of the so-called shots ya gonna lick

Brak komentarzy: